Rozdział 22 - Na pewno tego chcesz?
*Cadence*
Obudziłam się około 8.00 rano. Sean nie spał. Słyszałam szum telewizora z salonu. Podniosłam się, przebrałam i wyszłam z pokoju. Przyjrzałam mu się. Dziwne, wyglądał lepiej niż wczoraj. Pewnie po tej kawie. Usiadłam obok niego. Niby to przypadkiem objął mnie swoim ramieniem. Patrzyłam mu w oczy. Ten moment przerwał dzwonek do drzwi. Otworzyłam je. No proszę. Dean, Kieran, Kit i Robbie. Cały skład pijacki. Weszli do środka. Wyraźnie widziałam, że byli na kacu. Tylko Kit nie był pijany. Dziwne. Jak coś piją to wszyscy. Sean wstał i powiedział coś po cichu do Kierana. Ten zawołał
- Spadamy.
Po dłuższej chwili zostaliśmy sami. Wyłączyłam telewizor i poszłam do siebie. Niestety ogon ciągnął się za mną. Chciałam zamknąć drzwi ale zdążył wejść. Nie zaświeciłam światła. Po co. Lubię siedzieć w ciemnościach. Siedział na łóżku. Usiadłam obok. Była godzina 12.00. Patrzył na mnie takim wzrokiem jak przed naszym pierwszym razem. Przysunął się bliżej. Wiedziałam na co się zanosi.
- Możemy poczekać z tym do wieczora? - spytałam patrząc mu w oczy.
- Jak chcesz... - westchnął.
W ciszy opuścił pokój. Zostałam sama. Nareszcie. Elsa wskoczyła na łóżko i się do mnie łasiła. Zaczęłam ją głaskać. Tak przesiedziałam całe popołudnie.
***
Nastał wieczór. Stałam na środku kuchni nie mając pojęcia co robić. Wzięłam głęboki wdech. Podeszłam do drzwi wejściowych i przekręciłam kluczyk. Poszłam do siebie. Czekałam na pukanie. Dźwięk uderzania o drzwi rozległ się po mieszkaniu. Stanęłam obok i nacisnęłam klamkę. Wpuściłam Seana do środka. Wtedy się zaczęło. Najpierw niewinne przepychanki i przypadkowe całusy, a potem ostra jazda. Zanim zdążyłam zdjąć zegarek sprawdziłam godzinę: 21.25. Po chwili leżeliśmy oboje pół nadzy.
Spojrzał mi głęboko w oczy.
- Na pewno tego chcesz? - spytał.
- Tak... - zawachałam się.
Przysunął mnie bliżej siebie. Szczegóły omówiliśmy wcześniej, za dnia. On chciał ostro, a ja nie. Przez to o mało się nie pokłóciliśmy. Mniejsza o to. Jego oddech przyśpieszył. Mój też. Cudem nie zaczęłam krzyczeć. Tylko troszkę podrapałam jego plecy. Zwolnił. Patrzył mi w oczy.
- Ostatni raz... - wyszeptał
- Dobra. - odpowiedziałam.
Wtuliłam się w niego. Z trudem łapałam oddech. W końcu oboje mieliśmy dość. Przytuleni do siebie zasnęliśmy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top