Rozdział 2 - Dwie kłótnie i jedna ze złym skutkiem...
* Cadence *
Budzik dzwonił o 4 rano. Przypomniało mi się, że nie wyłączyłam go przed wyjazdem. Wypełzłam (dosłownie!) z łóżka i go wyłączyłam. Znów poszłam spać, ale o 6 rano mama zawołała:
- Cadence! Pomóż Kasi rozpakowywać walizki!
Jeszcze tego brakowało! Księżniczka Kasieńka nie może rozpakować walizek, bo korona jej spadnie! Zdenerwowana ubrałam się i poszłam do jej pokoju. Wchodzę do pokoju - ona siedzi i piłuje paznokcie! Patrzy na mnie z tekstem:
- Czemu tak stoisz? Rozpakowuj!
Szybko rozpakowałam księżnej walizki i zeszłam na dół. Zrobiłam sobie herbatę i wyszłam na dwór. Usiadłam na huśtawce i upiłam łyk herbaty. Błogą ciszę przerwały krzyki z domu sąsiadów. Z pośród trzech lub czterech głosów rozpoznałam głos Seana:
- Kieran! Daj Rocky'emu spokój! Postaw go na ziemię!
- Lubi mnie bardziej niż ciebie! - krzyknął do niego Kieran.
- To mój pies! - zawołał inny chłopak.
- Dean! To nie twoja sprawa! - wrzasnął Sean
Tym krzykiem zgasił Deana. Wyobrażam sobie jak mógł wyglądać! Nie chciałam dłużej przysłuchiwać się tej kłótni, więc weszłam do domu i rozkładałam rzeczy po szafkach. Ok. godziny 12 poszłam na obiad. Było tak cicho, że aż nie wierzyłam, dopóki Leon nie otworzył paszczy. Jak zaczął opowiadać o rzeczach z kosmosu musiałam wyjść. Byłam już przy drzwiach do mojego pokoju kiedy mama krzyknęła:
- Cadence! Wracaj tu! Mam do ciebie pytanie!
- Nie chcę z tobą rozmawiać! Daj mi żyć w spokoju! - odpowiedziałam.
Wbiegłam do pokoju i zamknęłam drzwi na klucz. Wiedziałam o czym chce za mną rozmawiać. Pewnie widziała jak rozmawiam na lotnisku z Seanem. Bałam się zejść na dół. Wiedziałam do czego jest zdolna. Jednak coś mnie tam pchało. Wzięłam głęboki wdech i zeszłam na dół. Wtedy tata złapał mnie za ramię i posadził na kanapie. Mama spojrzała na mnie spod byka i ostrym tonem powiedziała:
- Kim był ten chłopak, z którym rozmawiałaś na lotnisku?
- Po pierwsze sam do mnie podszedł, a po drugie...
- I co mnie to obchodzi! Jak chcesz się z nim spotykać to już za późno!
- Co? Wiem tylko jak ma na imię!
- Razem z twoim ojcem wybraliśmy ci już chłopaka. Będzie tu za chwilę i oświadczy ci się.
- Co!? Nie ma mowy! Nie wyjdę za kolesia, którego nie znam! - krzyknęłam i wybiegłam przed dom. Rodzice poszli za mną. Tata ścisnął moje ramiona i popchnął mnie pod koła samochodu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top