Rozdział 18 - Przyjaciółka
*Cadence*
Leżeliśmy razem. Powoli zaczynałam zasypiać. Sean chyba spał. Wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Podniosłam się i cicho wyszłam z pokoju. Za drzwiami stała dziewczyna z rudymi kręconymi włosami, zielonymi oczami i milionem piegów na twarzy. Była mniej więcej mojego wzrostu. Wpuściłam ją do środka.
- Jestem Emma. To ja ciebie wpuściłam. - powiedziała.
- Jestem Cadence. Tak właściwie to nie mieszkam tu sama.
- Skoro nie sama to z kim? - uniosła jedną brew do góry.
- Z chłopakiem. Czasem nie daje mi żyć.
- Słyszałam. Następnym razem bądźcie trochę ciszej.
- Trochę ciszej czyli...?
Rozmowę przerwał wchodzący do salonu Sean. Emma patrzyła raz na mnie, raz na niego. W oczach miała niedowierzanie.
- Gdzie go spotkałaś? - spytała szeptem.
- Na lotnisku ze cztery miesiące temu. - odparłam.
Przyjrzała mi się bliżej.
*Emma*
Booożeee jakiego ona ma przystojnego chłopaka! Tak wogóle to ona sama też jest ładna. JEZUS MARIA DO TEGO TE OCZY. Zawsze chciałam takie. Niebieskie jak niebo w bezchmurny dzień. A jego oczy to już przesada... ONI SĄ IDEALNI HEEELLLLOOOUUUUU SŁYSZY MNIE KTOŚ!??!!?!?
*Cadence*
Emma patrzyła na mnie jak na jakiś obrazek. Sean stał za nią i pukał palcem w czoło. W końcu wyszedł.
- Powiedz mi, czy ty płakałaś? - spytała.
- Tak... - westchnęłam.
- Dlaczego?
- Długa historia, do tego połowy nie pamiętam.
Emma podniosła się, dała mi jakiś papierek i wyszła. Wróciłam do pokoju. Sean zdążył zasnąć. Położyłam się obok niego. Przytulił mnie i przysunął bliżej siebie. Jeszcze przykrył kocem. Powoli zasnęłam.
***
Ocknęłam się około 16. Coś miałczało za drzwiami. Do pokoju wbiegła Elsa. Zamknęłam drzwi i wróciłam na miejsce. Kotka położyła się na mnie i zasnęła. Sama też prawie spałam. W końcu zamknęłam oczy.
*Sean*
Cadence spała w najlepsze. Tylko ja nie. Nie mogłem zasnąć. Leżałem i patrzyłem na nią. Czułem się trochę dziwnie. Jakoś tak było za cicho. Tęskniłem za chłopakami. Od myśli rozbolała mnie głowa. Musiałem zasnąć. Poddałem się.
*Cadence*
Czułam, że Sean nie śpi. Tylko leżał z zamkniętymi oczami. Miałam tak samo. Elsa podniosła się i podeszła do drzwi. Chciała zostawić nas samych. Wypuściłam ją. Rozpuściłam włosy. Dziwne. Wydawały się dłuższe niż zwykle. Związałam je w kucyka i wróciłam na łóżko. Czułam się jakoś nieswojo. Nagle zadzwonił telefon. Dzwoniła do mnie koleżanka ze studiów, Klaudia.
- Hej Krizzie! Wpadniesz dzisiaj na imprezę?
- Sorry ale nie mogę. Wiesz, że wyprowadziłam się do Londynu.
- A no tak. Zapomniałam. Cześć!
Rozłązczyłam się. Sean patrzył na mnie z uśmiechem.
- Jak ona ciebie nazwała? Krizzie? - zaśmiał się.
- Tak. Wszyscy mówili na mnie Krizzie na studiach. Sama nie wiem dlaczego.
- Byłaś na studiach?
- No tak. Mieszkałam razem z Klaudią i chodziłyśmy na ten sam profil.
- Minęły lata, a Krizzie została?
- Tak. Chciałabym ci coś zdradzić. Mianowicie to, że jestem w połowie Hiszpanką.
- Jak to?
- Normalnie. Mój ojciec jest Hiszpanem, a matka Polką.
- To Cadence nie jest twoim imieniem?
- To moje drugie imię. Na pierwsze mam Marita. Marita Cadence Rodriguez.
Złapał się za głowę. Jego zaskoczenie nie miało granic. Zaczęłam się śmiać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top