Rozdział 17 - Było dobrze
*Cadence*
Obudziłam się około 11.00. Sean spał obok mnie. Dłuższą chwilę próbowałam przypomnieć sobie co się stało. Rozsunęłam zasłony. Wzięłam telefon i przejrzałam się w ekranie. Jakimś cudem na mojej szyi wyskoczyła malinka, a włosy miałam gorzej potargane niż rano. Obudził się. Specjalnie rozsunęłam zasłony żeby miał niespodziankę.
- Po co to zrobiłaś? - spytał.
Nie mogłam się powstrzymać od śmiechu. Poleciałam na poduszkę. Patrzył na mnie ze złością w oczach ale w końcu też zaczął się śmiać. Było fajnie dopóki nie wpadliśmy na siebie. Zarumieniłam się i zamierzałam odsunąć lecz niestety musiał mnie przyciągnąć do siebie. Wtuliłam się w jego pierś i podobało mi się tak leżeć. Nie wiem dlaczego. Wtedy podniósł się i zaczął ubierać.
- Gdzie idziesz? - spytałam.
- Muszę się ogarnąć. - powiedział z uśmiechem.
Znalazł się żartowniś. Nagle podszedł do mnie i wyjął mi coś z włosów. Nie widziałam co to było. Kiedy tylko wyszedł z pokoju zaczęłam się ubierać. Szybko wyczesałam się i upięłam włosy w luźny kok. Weszłam do kuchni. Zrobiłam sobie jedną kanapkę i udałam się do salonu. W łazience świeciło się światło. Zjadłam i zamknęłam oczy. Ze snu wyrwał mnie pisk otwieranych drzwi. Sean wszedł do salonu. Nie poznałam go. Chociaż raz się świnia ogoliła. Usiadł obok mnie. Oparłam głowę o jego lewe ramię.
- Podobało ci się? - spytał nagle.
Przez chwilę nie mogłam sobie przypomnieć o co mu chodzi. Otrzeźwiałam.
- Było dobrze. - odparłam odwracając wzrok.
Znowu coś go opętało. Przytulił mnie i za Chiny ludowe nie chciał wypuścić. W końcu się poddałam i odwzajemniłam. Ścisnął jeszcze mocniej. Myślałam, że mnie udusi.
- Wypuść mnie... - wydusiłam.
- Dlaczego? - spytał przy czym rozluźnił uścisk.
Nabrałam powietrza i spojrzałam mu w oczy.
- Nie chcę zostać uduszona. Proste.
Odsunął się ode mnie. Strzelił focha. Wstałam i poszłam do swojego pokoju. Tym razem mnie nie śledził. Całe szczęście. Chciałam chociaż przez pięć minut posiedzieć sama. Położyłam się na łóżku. Znowu pukanie. To robiło się denerwujące. Podeszłam do drzwi. Nie otworzyłam ich. Usiadłam pod nimi opierając się plecami. Łzy napłynęły mi do oczu. Zaczęłam płakać.
*Sean*
Stałem pod drzwiami do jej pokoju jak jakiś idiota. Usiadłem pod nimi. Usłyszałem cichy szloch. Płakała... przeze mnie? Co ja jej zrobiłem? Chciałem tylko porozmawiać, ale ona mnie odtrąca. Miała rację. Nie powinniśmy być razem. Ale zaszliśmy już tak daleko... Nie opuszczę jej. Wstałem i złapałem za klamkę.
*Cadence*
Ktoś otwierał drzwi. Podniosłam się i uciekłam na łóżko. Sean wszedł do pokoju. Zamierzałam powiedzieć mu prosto w twarz "Spadaj! Nie chcę cię znać!" ale nie mogłam. Kochałam go za bardzo. Znowu się rozpłakałam. Był przy mnie. Położył się obok i przytulił mnie. Bardzo delikatnie. Uspokoiłam się. Znów to ciepło. Pocałował mnie w szyję. Moje ciało przeszył dreszcz. Kolejny słaby punkt. Chciałabym tak zostać na zawsze.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top