Rozdział 1 - Lotnisko

*Cadence*


Budzik zadzwonił o 4 nad ranem. Po omacku doszłam do światła i włączyłam je. Obok szafy stały 3 walizki, a na fotelu wisiały ubrania. Na śpiocha przebrałam się, wyczesałam włosy i zaczęłam znosić torby. Zajęło mi to dobre pół godziny. Poszłam na śniadanie. W progu kuchni brat zawołał:

- Patrzcie kogo przywiało!

Nawet na niego nie spojrzałam. Zrobiłam sobie dwie kanapki i zaczęłam jeść. Niestety w tej rodzinie nie można jeść w spokoju. Nie obyło się bez złośliwych komentarzy i śmiechów. Około godziny 5 przyjechał nasz bus. Ze stoickim spokojem wkładałam walizy do bagażnika. W końcu wsiedliśmy do auta. Wiele razy jeździłam z nimi, ale takiego szumu się nie spodziewałam! Rodzice się non-stop kłócili, Leon bawił się w hakera, a Kaśka cały czas gadała o jednym i tym samym. Bardzo ucieszyłam się gdy zobaczyłam lotnisko. Rozpakowanie się i te inne bzdety lotniskowe zajęły prawie godzinę. Innymi słowy cieszyłam się, że mamy samolot o 9. Zamówiłam sobie herbatę i usiadłam sama przy stoliku. Wtedy go zobaczyłam. Siedział z kolegami i pił piwo. Wstałam po herbatę i wróciłam na miejsce. Nagle poczułam czyjś wzrok na sobie. Spojrzałam w prawo. On patrzył na mnie, a ja na niego. Niespodziewanie podniósł się z miejsca i szedł w moją stronę. Przysiadł się i na spontanie zapytał:

- Czekasz na kogoś?

- Nie. - odpowiedziałam - Siedzę osobno, bo tam nie ma miejsca.

- Ok. A moje maniery... Jestem Sean - podał mi rękę.

- Cadence

- Fajne masz imię - uśmiechnął się.

- Dzięki. - odwzajemniłam uśmiech.

Przyglądał mi się dłuższą chwilę. Wcale mi to nie przeszkadzało. Również na niego patrzyłam. Nagle odwrócił głowę. Włosy miał w kolorze blond, oczy piwne przechodzące w brązowy ( ale taki naprawdę brązowy ). Myślał nad czymś chwilę.

- Ten blond to twój naturalny kolor włosów? - wypaiłam , przy czym wyrwałam go z rozmyślania.

- Co? Nie, nie. Mój naturalny kolor to brązowy.

Wtedy to ja zaczęłam rozmyślać. Nagle Sean powiedział :

- Weź tyle nie myśl, bo zwarjujesz! - zaśmiał się.

Też zaczęłam się śmiać. Wtedy to na spontanie śmialiśmy się z wszystkiego. Po chwili usłyszałam wrzask mojej mamy :

- CADENCE! CHODŹ TU!

Ze strachem w oczach spojrzałam na Seana. Chyba też się bał. Złapałam za torbę i powiedziałam :

- Sorry, ale muszę spadać.

Podbiegłam do rodziców i razem poszliśmy na odprawę celną. Od razu potem weszliśmy do samolotu. Nawet nie sądziłam, że w samolocie natknę się na Seana. Siedział w rzędzie obok i puścił mi oczko. Podrywacz się znalazł. Ogółem cała podróż do Londynu zajęła ok. godziny. Później jeszcze i tak trzeba było godzinę na busa czekać, bo się spóźnił. Kolejną godzinę jechaliśmy przez miasto i ucieszyłam się gdy dojechaliśmy do nowego domu. Żadne słowa nie opiszą mojego zaskoczenia kiedy okazało się, że będę mieszkać obok Seana! Dowiedziałam się o tym gdy on i jego bracia dojechali do ich domu. Na powitanie wyszła do nich jakaś kobieta, pewnie ich mama i mops. Tego dnia stało się o wiele za dużo i od razu po tym jak się rozpakowałam poszłam spać.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top