92
#17.07.2021#
-Bardzo dziękujemy. Traficie sami do wyjścia, prawda? - zapytała Alison uśmiechając się do Miguela i jego chłopaka.
-Tak, trafimy - odpowiedzieli.
-Al... - skarciłam ją, ale jej jedyną reakcją było wzruszenie ramionami - przepraszam za nią.
-Nie ma sprawy mała, miłej zabawy kochana! - krzyknął mulat i wyszedł z mojej sypialni a ja spojrzałam w lustro.
Miałam na twarzy profesjonalny makijaż. Oko zdobiło złoto połączone z ciepłym brązem i do tego roztarta kreska. Na ustach miałam matową, szminkę "Clove" od Kylie Jenner. Pozostała część makijażu była delikatniejsza i pasowała idealnie do moich wyprostowanych, spiętych z jednej strony włosów. Miguel i Samuel wykonali kawał dobrej roboty.
-Nie wierzę że idziesz na galę MTV! A do tego twój chłopak jest nominowany do dwóch nagród! - zachwycała się przytulając do klatki moją poduszkę a do pokoju wszedł Evan.
-Ja też - uśmiechnęłam się.
-Będę oglądała wszystko w necie, nie przynieś mi wstydu - puściła do mnie oczko i trzasnęła bruneta w plecy bo ten rzucił się na łóżku, przez co ona prawie z niego spadła.
-Dziękuję że przyjechaliście - powiedziałam.
-Jesteśmy przyjaciółmi, zawsze możesz na nas liczyć - powiedział Evan a jego dziewczyna się z nim zgodziła.
Strasznie cieszyłam się że oni byli razem, co prawda zajęło im to dwa lata, ale lepiej późno niż wcale.
Oboje przyjeżdżali do LA co dwa miesiące i spędzałam z nimi i Jonah miłe chwile, a kiedy powiedziałam Al, że miałam iść z Maraisem na galę to postanowiła przyjechać i pomóc mi w przygotowaniach.
Byłam jej wdzięczna, bo gdyby nie ona, to ciężko byłoby mi ze wszystkim zdążyć. Nie chciałam prosić o pomoc Gabbie, bo ona sama musiała się przygotować, a mając pod opieką dziecko, nie było to zapewne takie łatwe.
Takim oto sposobem Alison i Evan znaleźli się w LA i siedzieli ze mną cały czas od dwóch dni.
-O której będzie Marais? - zapytał brunet a ja spojrzałam na niego.
-Pisał że o 5 pm - od kilku dni SMS-y to była jedyna forma naszego kontaktu.
Chłopaki mieli dużo roboty. Sporo nagrywali, mieli wywiady i inne rzeczy o których ja nie miałam pojęcia.
-To znaczy że musisz się szykować, bo zostało niecałe piętnaście minut - wstałam z miejsca dokładnie w tym samym momencie co Al i podeszłam do szafy na drzwiach której wisiała moja sukienka.
Kupiłam ją tydzień wcześniej i byłam pewna, że gdyby nie dziewczyny to nie wzięłabym jej. Zapewniały, że idealnie na mnie leżała i pasowała do karnacji. Jednak zanim ją znalazłam, to odwiedziłam kilkanaście sklepów i przymierzyłam niezliczoną ilość sukienek. Do tego dochodziły jeszcze odpowiednie buty i inne pierdoły które wymyśliła Gabbie i Clara.
To właśnie z nimi najlepiej się dogadywałam i spędzałam najwięcej czasu, oczywiście zaraz po Jonah.
-Wyjazd złotko - czarnowłosa wskazała na Evana a potem na drzwi.
-Zamknę oczy - zasłonił twarz poduszką żeby potwierdzić słowa.
-Spieprzaj - mruknęłam kopiąc go w piszczel a chłopak posłał mi wrogie spojrzenie, ale wyszedł z pokoju - włącz sobie coś w TV! - krzyknęłam za nim na co usłyszałam prychnięcie.
-Uważaj na włosy - kiedy zostałam w samej bieliźnie podała mi sukienkę i pomogła ją założyć - zdejmuj stanik - nieporadnie udało mi się go zdjąć i dziewczyna w końcu mogła zawiązać sukienkę na plecach.
-Rany, wyglądasz bosko - stanęła przede mną i oparła ręce na biodrach. Spojrzałam w lustro stające obok i nieskromnie przyznałam jej rację.
Satynowa, niebieska suknia z dość dużym dekoltem i odsłoniętymi plecami wyglądała niesamowicie. Podkreślała to co miała i chowała to co chciałam ukryć.
-Denerwuję się - wypuściłam powietrze z ust i poczułam dłoń na ramieniu.
-To ważny dzień - przyznała - ale Jonah będzie przy tobie przez cały czas, a jak nie on, to ktoś kogo znasz. Wiesz jak powinno się zachowywać i raczej nie wyjebiesz się na ściance.
-Nie mówię o gali - odwróciłam się w jej stronę.
-A czym? - zmarszczyła brwi a ja wróciłam oczami.
-To chyba dzisiaj - mruknęłam
-Mówisz o..... - urwała w połowie zdania na co ja skinęłam głową - jesteś pewna?
-Nie, ale nie dowiem się puki tego nie zrobię - spryskałam się perfumami.
-Wszystko zależy od ciebie - pokręciła głową.
-Wiem, wiem - westchnęłam - ale mam już 22 lata.
-Po tym co przeszłaś taka decyzja wcale nie jest łatwa, więc jestem z ciebie dumna - Alison przytuliła mnie mocno.
-Sof! Twój książę przyszedł! - wydarł się Evan a Al klasnęła w dłonie.
-Gotowa? - zapytała a ja wzięłam głęboki wdech i skinęłam głową ostatni raz poprawiając suknię - Jonah padnie na Twój widok, jestem tego pewna - dziewczyna złapała mnie za ramiona i przytuliła.
-Ok, idziemy - odwróciłam się do drzwi a Al otworzyła je szeroko.
Wyszłam na korytarz i zobaczyłam Jonah ubranego w czarny garnitur, białą koszulę i czarny krawat, a jego włosy były starannie ułożone. Brunet miał szeroko otwarte oczy, którymi błądził po całej mojej sylwetce.
-Chyba odebrało mu mowę - zaśmiał się Evan i klepnął go w plecy.
-Rany, wyglądasz niesamowicie - podszedł do mnie i pocałował.
-Ej! Zmyjesz jej szminkę! - Al odepchnęła go ode mnie a ja pokręciłam głową.
-Po pierwsze mogę ją poprawić w każdej chwili a po drugie to ona szybko zasycha - dziewczyna machnęła ręką na moje słowa.
-Chodźmy już. Przed budynkiem czeka samochód - powiedział Jonah a ja pokiwałam głową i wzięłam torebkę.
-O której planujesz powrót? - zapytał Evan obejmując Alison
-Po wszystkim zostanę u Jonah, więc macie dla siebie całe mieszkanie. Tylko zmieńcie pościel jak będzie po wszystkim! - puściłam do nich oczko i w akompaniamencie śmiechu wyszłam z mieszkania razem z chłopakiem.
-Spoko, miłej zabawy - Alison zamknęła drzwi a my zeszliśmy po schodach na dół do auta, gdzie czekali na nas pozostali.
-Cześć wszystkim - przywitałam się.
-Wow, zajebiście wyglądasz - powiedziała Gabbie a każdy się z nią zgodził.
-Wy też wyglądacie bosko - cały zespół miał identyczne garnitury a każda z dziewczyn śliczną suknię.
~~~
-Jonah! Zach! Corbyn! Jonah!
-Daniel! Jack! Zach! Tutaj tutaj!
-Chłopaki! - dziennikarze przekrzykiwali się nawzajem aby tylko chłopaki spojrzeli w jego obiektyw i mogli tym samym zrobić najlepsze zdjęcia.
-Dziewczyny! Stańcie proszę obok chłopaków! - krzyknął jeden z nich a cała piątka popatrzyła na nas i ruchem głowy dali nam znać, że zgadzali się z jego słowami.
Popatrzyłyśmy po sobie krótko i podeszłyśmy do chłopaków. Stanęłam obok Jonah, który objął mnie w pasie.
Oślepiające flesze aparatów drażniły moje oczy, a krzyki reporterów rozsadzały bębenki. Nie byłam do tego przyzwyczajona i nie miałam pojęcia jak oni mogli być tak opanowani i zadowoleni. Ja mrużyłam oczy i nerwowo rozglądałam się po wszystkich.
-Spokojnie, za chwilę będzie koniec tego cyrku - powiedział Jonah do mojego ucha a ja skinęłam głową i starałam się robić dobrą minę do złej gry.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top