7

#21.04.19#

Siedziałam w salonie z trojką chłopaków i powoli jadłam sucharka.
Oni ciągle mieli jakiś nowy temat, więc w pomieszczeniu nie było ciszy nawet na chwilę.
Patrzyłam w jeden punkt i próbowałam wymyślić jak pomóc Zachowi.
Zastanawiałam się, czy Derek miałby plan, albo Evan. Oboje miewali czasem dobre pomysły, więc zapewne coś by mi podpowiedzieli.
Wiedziałam jednak, że zaczęliby mnie wypytywać o wszystkie szczegóły których sama nie znałam.

-Co jest mała? - Daniel szturchnął mnie nogą, a ja potrząsnęłam głową.

-Nic, co ma być? - wzruszyłam ramionami - zamyśliłam się.

-Ty myślisz? - Jonah udał zszokowanego a ja westchnęłam na jego przytyk na poziomie dwunastolatka, ale skoro chciał...

-To nic trudnego. Nie boli, spróbuj - odgryzłam się tak samo dziecinną odpowiedzią.

-Wyobraź sobie, że to robię często - prychnął rozdrażniony odpowiedzią i uśmiechnął się sztucznie.

-Taa... Jak zastanawiasz się do którego burdelu iść, czy jak nazywa się laska którą pieprzysz - odburczałam na co posłał mi mordercze spojrzenie a ja wywróciłam oczami, wstałam i podeszłam do niego po czym nachyliłam mu się nad uchem - ze mną nie wygrasz, zapamiętaj Marais - mówiłam cicho, ale w salonie była taka cisza, że Daniel i Zach również usłyszeli, wyprostowałam się, poklepałam go po ramieniu i wyszłam z salonu.

-Jeszcze się przekonamy - rzucił zdenerwowany, ale zignorowałam go i poszłam na górę.

Wzięłam swoją piżamę i zamknęłam się w łazience gdzie wzięłam szybki prysznic, bo naprawdę chciałam położyć się do łóżka. Mimo wszystko przez chwilę stałam w miejscu i wpatrywałam się w ścianę jakbym szukała w niej odpowiedzi na jakieś pytanie, jednak żadnej nie znalazłam.

W połowie drogi do swojej sypialni coś mnie podkusiło i otworzyłam drzwi do pokoju z każdego wydobywało się chrapanie.
Wejrzałam do środka i jedyne co zobaczyłam dzięki wpadającemu z korytarza światłu to rozwalonego na łóżku Corbyna, który miał na sobie tylko bokserki, a na szafce nocnej stały dwie puste butelki wódki. Zapach alkoholu drażnił w nos.

Pokręciłam głową i zamknęłam drzwi odwracając się na pięcie aby wrócić do pokoju. Byłam już naprawę zmęczona i mimo, że nic nie robiłam, jedyne o czym marzyłam, to położyć się spać.
Okazało się jednak, że na mojej drodze pojawiła się jedna przeszkoda, przez którą na mojej twarzy pojawił się grymas.

-Co u niego robiłaś? - Jonah założył ręce na piersi.

-Sprawdzałam czy żyje - mruknęłam obojętnie i wyminęłam go.

-Tak? A ja myślę, że chciałaś go zobaczyć bez koszulki - parsknęłam sztucznie na jego śmieszne domysły.

-Nie wydaje mi się - pokręciłam głową.

-Tak, tak. A może chciałabyś mnie zobaczyć? - poruszył brwiami rozbawiony.

-Widziałam - wzruszyłam ramionami - nie zachwycasz.

Senność, którą czułam kilka minut wcześniej ustąpiła miejsca irytacji.
Żadna osoba nie umiała wyprowadzić mnie z równowagi w tak krótkim czasie jak on.
Wystarczyło jedno jego słowo, a moje ciśnienie skakało w górę.

-Och tak? - podszedł do mnie dość blisko co niespecjalnie mi się podobało, ale udawałam że wcale mnie to nie ruszało.

-Widziałam lepsze klaty od twojej.. - poklepałam go po niej, po czym szybko weszłam do swojego pokoju i zamknęłam drzwi.

Usłyszałam jednak jeszcze że mówił coś o moim ciętym języku, ale odpuściłam. Wzięłam z szafki paczkę papierosów po czym wyszłam na balkon, odpaliłam jednego i zaciągając się powoli wypuściłam dym.

Oparłam się o barierkę i przymknęłam oczy, jednak chwilę później odwróciłam się tyłem i usiadłam na niej.
Odchyliłam głowę delikatnie do tyłu i wypuściłam powietrze patrząc w ciemne niebo.

-Palisz? - wypuściłam głośno powietrze i spojrzałam w lewo, na balkonie obok stał brunet i opierał się o barierki patrząc na mnie.

-Obchodzi cię to? - podniosłam jedną brew a on skinął głową - nie powinno.

-Cóż - burknął - trudno.

-Trudno - chłopak spojrzał na mnie znacząco, przez co wywróciłam oczami.

-Zostanie Ci tak - straszył mnie dziecinnymi tekstami.

-Trudno - Jonah westchnął i pokręcił głową, a ja włożyłam papierosa do ust - moja strata.

-Od kiedy? - popatrzyłam na niego nie wiedząc o co pytał - od kiedy palisz?

-Nie twój interes - syknęłam zirytowana.

-Rzuć to - rozkazał - teraz.

-Śnisz - prychnęłam - czemu miałabym?

-Możesz umrzeć - odpowiedział od razu a ja będąc zaskoczona jego słowami przechyliłam głowę lekko w bok.

-Po pierwsze od czegoś trzeba umrzeć, po drugie to nie powinno cię to obchodzić - zaczęłam wyliczać - po trzecie jesteś pojebany.

-Czemu? - zdziwił się moją odpowiedzią.

-Chcesz żebym to ja rzuciła palenie - wskazałam na siebie - a Ebenowi, który w każdej chwili może przedawkować narkotyki, nie powiesz nic? Nie pomożesz mu?

-Nie znasz go - przeszedł do defensywy - nie wiesz o nim nic.

-Ty też nie znasz mnie - zeskoczyłam z barierki - nie wiesz o mnie nic. Wczoraj nawet nie wiedziałeś kim ja jestem i teraz mówisz mi co mam robić? Nie masz prawa wtrącać się w moje sprawy - wysyczałam patrząc na jego pokerową twarz.

-To powiedz mi coś o sobie - wypalił.

-Zapomnij - nie zgodziłam się.

-Czemu? - zmarszczył brwi.

-Nie będę traciła czasu na takiego debila jak ty - zgasiłam papierosa, po czym weszłam do pokoju zamykając drzwi i zaczęłam podejrzewać, że ten człowiek miał chorobę dwubiegunową.

Chwilę wcześniej był wredny i składał mi jakieś propozycje, potem nagle zaczął martwić się o moje zdrowie oraz życie i chciał abym mu o sobie opowiedziała.
Nie miałam najmniejszego zamiaru tego robić.

~~~

#22.04.19#

Było już po 10 am i wciąż nie słyszałam żadnego z chłopaków, a powinni już wstać. Odłożyłam książkę i wstałam z łóżka aby to sprawdzić.
Weszłam do salonu, ale nikogo w nim nie było, więc przeszłam do kuchni, gdzie zobaczyłam Jessice.

-Co tutaj robisz? - zapytałam niechętnie.

-Siedzę - spojrzałam na nią jak na idiotkę.

-Gdzie chłopaki? - zadałam kolejne pytanie a ona wzruszyła ramionami na co westchnęłam i zdjęłam z lodówki małą karteczkę.

"Musieliśmy pojechać do Jack'a.
Wrócimy po południu. Wszystko ci wytłumaczę.
Daniel."

Schowałam kartkę do kieszeni i nalałam do szklanki wodę próbując  zignorować obecność blondyny, ale nie udało mi się to. Czułam na sobie jej wzrok i cholernie mnie to denerwowało.

-Zastanawiam się kiedy wskoczysz któremuś z nich do łóżka - zatrzymałam się w pół kroku słysząc to - a może już wskoczyłaś, co? - przechyliła głowę w bok a ja zakrztusiłam się wodą.

-Nie jestem dziwką - warknęłam zła - posłuchaj Jessica. Nie jestem dziewczyną która idzie z chłopakiem od razu do łóżka. Nie zależy mi na na seksie - nawet nie chciało mi się jej obrażać.

-Jasne... - prychnęła patrząc na swoje paznokcie a ja odwróciłam się żeby wyjść z kuchni, ale przypomniały mi się słowa Zacha o relacji Jonah i Jessici, oraz o tym że on wykorzystuje Tatum. To mogła być dobra okazja żeby się jej pozbyć. 

-Mam pytanie - podeszłam do niej i dotknęłam jej ramienia a ona na mnie spojrzała - używacie z Jonah prezerwatyw?

-Nie, jestem bezpłodna - pokręciła głową.

-To niedobrze - udałam przerażona.

-Czemu? - zmarszczyła brwi.

-Rozmawiałam wczoraj wieczorem z Jonah i przyznał mi się że ma HIV - powiedziałam to co wpadło mi do głowy.

-Co to? - zapytała a mi opadły ręce.

-To taka bardzo groźna choroba, przez którą możesz umrzeć - zaczęłam tłumaczyć - zarażasz się podczas seksu.

-Niemożliwe - uwierzyła dość szybko.

-A jednak - wzruszyłam ramionami zdziwiona że kupiła tą bajeczkę - lepiej idź na jakieś badania. Nie wiesz czy cię nie zaraził.

Poklepałam ją po plecach i wyszłam z kuchni.
Usiadłam na kanapie w salonie i po chwili usłyszałam trzask drzwi wejściowych.
Uśmiechnęłam się do siebie i włączyłam tv.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top