69
#16.01.20#
-Jonah? - zagadnęłam bawiąc się palcami bruneta, kiedy siedzieliśmy na kanapie i oglądaliśmy jakiś denny program w tv - myślisz że nam się uda? - brunet obejmował mnie ramieniem a ja opierałam się o jego klatkę piersiową.
-Nie myślę tak. Ja to wiem - zapewnił.
-Skąd masz pewność? - ciągnęłam.
-Czuję to - powiedział i połączył nasze palce - zaufaj mi - jego dłoń była sporo większa od mojej, mimo to pasowały do siebie.
-A ten tekst? - zmieniłam temat - no wiesz, "To nie zawsze będzie proste i lekkie, będą kiepskie momenty..." - zacytowałam.
-Ach ten - mruknął - co z nim?
-Sam go wymyśliłeś? - zapytałam - bo mam wrażenie, że gdzieś już go słyszałam.
-Można tak powiedzieć - skinął głową - zainspirowałem się fragmentem "pamiętnika"
-Oglądałeś ten film? - zdziwiłam się.
-Tak - westchnął - Ester i Svea mnie zmusiły i jakoś zapadł mi pamięć ten fragment.
-Biedaczek - zaśmiałam się - ale wiedziałam, że nie możesz być aż takim romantykiem.
-A chcesz żebym był? - zapytał, a ja nie musiałam się zastanawiać nad odpowiedzią.
-Może nie - skrzywiłam się - po pierwsze znasz mnie i wiesz jaka jestem, a po drugie nie wiedziałabym jak się zachować w takich sytuacjach.
-Czyli bad boy? - uniósł brew.
-Tak po środku - westchnęłam - prostu zachowuj się tak jak zawsze.
-Jeśli tego chcesz - powiedział i posadził mnie na swoich kolanach, po czym położył rękę na mojej żuchwie i pocałował - jesteś pewna że nigdy się nie całowałaś? - zapytał w momencie kiedy się od niego odsunęłam.
-Na pewno - zmarszczyłam brwi - a co?
-Bo jesteś niesamowita - zaśmiałam się głośno.
-Dziękuję - cmoknęłam go krótko i odwróciłam się żeby wziąć ze stolika kawowego swój telefon który zaczął dzwonić.
-Kto to? - nie spodziewałam się żadnego telefonu, bo było już około 11 pm.
-Chris - odebrałam i przyłożyłam telefon do ucha - tak?
-Hej - odezwał się - mam nadzieję że cię nie obudziłem.
-Nie śpię jeszcze - uspokoiłam go i poprawiłam się na kolanach swojego chłopaka.
Cholera... Te słowa brzmiały nierealnie.
-To dobrze, bo muszę ci coś powiedzieć - jego głosie słyszałam że był podekscytowany, a ja nadal nie mogłam usiąść wygodnie.
Kręciłam się, puki Jonah nie położył swoich dłoni na moich biodrach uniemożliwiając mi tym samym dalsze wiercenie się. Popatrzyłam na niego zdezorientowana a on strzelał we mnie piorunami.
-Co ty? - zwróciłam się do chłopaka odsuwając telefon od twarzy.
-Przestań się wiercić - szepnął przez zaciśnięte zęby.
-Aż tak Ci to rzeszkadza? - uniosłam brew.
-W pewnym sensie - mruknął i skinął głową w dół, więc spojrzałam niżej a moje oczy powiększyły się do wielkości piłeczek.
-Ja ci z tym problemem nie pomogę - powiedziałam od razu.
Jonah miał mały wypadek...dokładniej w spodniach...a dokładniej rozłożony namiot.
-Sofia, słuchasz mnie? - usłyszałam z telefonu i przypomniałam sobie o Chrisie z którym rozmawiałam.
-Tak, tak - zapewniłam - mów.
-Zapisałem nas do konkursu - oznajmił.
-Że co? Jakiego konkursu?! - poruszyłam się nerwowo, a kątem oka zobaczyłam jak Jonah zacisnął szczękę i odchylił głowę do tyłu - przepraszam - powiedziałam i wstałam z jego kolan, ale mnie zatrzymał.
-Teraz już tu siedź - wycedził - ale się nie wierć.
-Za co ty przepraszasz? - głos Christophera rozbrzmiał w słuchawce.
-To nie było do ciebie - wyjaśniłam - o jakim konkursie mówiłeś?
-No tańca - prychnął - w studiu była karta zapisów, więc stwierdziłem że co nam szkodzi spróbować.
-Chyba oszalałeś - stwierdziłam dobitnie.
-Być może - przyznał - termin do zgłoszeń był do dziś do północy, więc podjąłem decyzję za nas dwoje. Konkurs jest za tydzień w piątek.
-Kiedy!? - wrzasnęłam a Chris się rozłączył.
-O co chodzi? - zapytał Jonah.
-Chris zapisał nas na jakiś konkurs tańca, który ma być za tydzień - syknęłam oburzona - przecież to jest kompletna głupota! Po pierwsze nie zapytał mnie o zdanie, a po drugie nie damy rady ułożyć układu.
-Moim zdaniem to fajny pomysł - powiedział a ja posłałam mu wrogie spojrzenie.
-Dzięki że się ze mną zgadzasz - prychnęłam z zamiarem wstania ale on przyciągnął mnie do swojej klatki piersiowej - nawet nie zapytał mnie o zdanie!
-Przecież byś się zgodziła - był pewien swoich słów - sama mi kiedyś mówiłaś coś o jakimś konkursie.
-To było dawno i nie prawda - burknęłam zakładając ręce na piersi.
-Moim zdaniem to jest dobry pomysł żeby sprawdzić swoje umiejętności - zaczął - na wymyślenie układu wcale nie jest takie trudne. Zwłaszcza że Chris się na tym zna.
-Może masz rację... - westchnęłam.
-Zawsze mam - zapewnił a ja parsknęłam.
-Nie pochlebiaj sobie - poklepałam go po policzku - idź do łazienki i pozbądź się namiotu.
-Możemy też... - urwał widząc moją minę - poczekać aż sam zniknie.
-Idź do łazienki, tylko nie narób za dużo bałaganu i umyj potem ręce - cmoknęłam go krótko i zsunęłam się z jego kolan a Jonah westchnął głośno, ale wstał z kanapy.
~~~
-Mogę Cię o coś zapytać? - popatrzyłam na bruneta który wpatrywał się w ekran swojego telefonu. Ja leżałam na kanapie z nogami ułożonymi na jego udach i robiłam to samo co on, czyli przeglądałam internet - Jonah - szturchnęłam go lekko kiedy nie zwrócił na mnie uwagi.
-Mówiłaś coś? - otrząsnął się letargu.
-Tak - skinęłam głową - mam pytanie.
-Jakie? - zainteresował się a na usiadłam po turecku tuż obok niego.
-Tęsknisz za chłopakami? - zaskoczyłam go, bo na moment się zawiesił - Jonah?
-Jak cholera - przyznał.
-Chcesz się z nimi pogodzić? - ciągnęłam dalej.
-Bardzo - spuścił głowę - nawet nie wiem dlaczego zaczęliśmy się kłócić.
-Myślę że każdy z was potrzebował odpoczynku - mówiłam co myślałam - spędzacie razem wiele czasu będące w trasie a przez to że macie wspólne mieszkanie nie możecie odreagować po tourne. Wchodziliście sobie na głowę i do tego dokładało się to, że każdy z was miał swoje osobiste problemy.
-Chyba masz rację - westchnął - powinienem do nich zadzwonić i wyciągnąć rękę na zgodę.
-Pozwól że ja to załatwię - powiedziałam - ale musisz mi dać numer do Bessona.
-Chcesz to zrobić? - zdziwił się.
-Tak - potwierdziła - jeśli ja zadzwonię to żaden się nie spodziewa - wzruszyłam ramionami.
-Będziesz dzwoniła do każdego? - zapytał a jego ręce zaczęły się trząść.
-Uspokój się - burknęłam - zadzwonię do nich wszystkich, tylko nie teraz.
-Dlaczego nie? - zmarszczył brwi.
-Spojrz która jest godzina - wskazałam na zegarek.
-Po 1am - mruknął pod nosem.
-Właśnie - zabrałam mu telefon i odłożyłam na stolik - chłopaki mogą już spać.
-Może my też pójdziemy spać? - zaproponował.
-Dobry pomysł - Jonah wystawił w moją stronę dłoń, więc ją złapałam i wstałam z kanapy - to był dzień pełen wrażeń - położyłam się na łóżku a brunet klapnął obok mnie.
-Nie wierzę że zgodziłaś się być moją dziewczyną - powiedział zbierając kosmyk włosów z mojej twarzy.
-A ja nie wierzę że mam chłopaka. I że jest nim sam Jonah Marais - chłopak uśmiechnął się szeroko i przysunął w moją stronę żeby połączyć nasze usta w jedno.
-Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo się cieszę - nic nie odpowiedziałam tylko położyłam głowę na klatce piersiowej mojego chłopaka - Ester kazała mi zadzwonić po spotkaniu z tobą.
-Zadzwonimy razem? - zaproponowałam przymykając oczy, bo byłam już trochę znaczona.
-Jasne że tak - pocałował mnie w głowę - dobranoc.
-Słodkich snów - zamknęłam oczy i wsłuchując się w bicie serca Jonah powoli zasypiałam.
Nie sądziłam że słuchanie równego rytmu serca ważnej dla ciebie osoby było tak uspokajające.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top