61

#11.01.2020#

Otworzyłam drzwi swojego mieszkania i zobaczyłam na klatce Gabrielę z Lavender na rękach.

-Hej Sof, dobrze cię widzieć - wypuściłam je do środka i przytuliłam brunetkę - jej, pierwszy raz mnie przytuliłaś - zauważyła.

-Widzisz, ludzie się zmieniają - wzruszyłam ramionami, a mała wystawiła do mnie swoje rączki, więc wzięłam ją od Gabbie dając jej tym samym okazję, żeby zdjęła kurtkę, po czym przeszłyśmy do salonu i usiadłyśmy na kanapie - chcesz coś do picia? - zapytałam, kiedy dziewczyna rozglądała się po pomieszczeniu, bo była u mnie pierwszy raz.

-Zwykłą herbatę, jeśli masz - skinęłam głową i przeszłam do kuchni, gdzie przygotowałam dwie herbaty.

Wzięłam kubki do rąk i wróciłam do salonu. Postawiłam przed Gabbie gorący napój a ona uśmiechnęła się w ramach podziękowania. Lavender zauważyła kubek z parującą herbatą i chciała go wziąć, ale w ostatniej chwili przesunęłam kubek tak, aby mała go nie dorwała.

-Sama przyjechałaś czy Jack też? - zaczęłam.

-Sama - westchnęłam - Jack z rodziną jechał jeszcze do Susquehanna, a ja wróciłam do Los Angeles.

-No dobra, to opowiadaj co ciekawego ostatnio się działo - ukierunkowałam tor rozmowy na brunetkę i to co działo się u niej, a nie u mnie.

Choć wiedziałam, że to właśnie ja chciałam z nią porozmawiać o tym co stało się z Jonah, ale nie miałam pojęcia jak zacząć.

-Nic szczególnego tak naprawdę - westchnęła - całe święta spędziłyśmy z moją i Jacka rodziną. Isla czuła się dobrze i lekarze nie widzieli żadnych przeciwskazań, aby na dwa dni nie wróciła do domu. Co prawda jest bardzo osłabiona, ale kilka dni odpoczynku były regenerujące dla niej i jej rodziny. Na końcu stycznia mają jej zrobić badania kontrolne a potem wszystko zależy od wyników - Gabbie posadziła Lavender na kolanach.

Isla kilka miesięcy temu została przeniesiona do najlepszej kliniki w Kalifornii, gdzie była pod opieką świetnych lekarzy.

-Mam nadzieję że wszystko będzie dobrze - powiedziałam zagryzając wargę.

-Ja też - spuściła wzrok - Jack na wszelki wypadek zrobił badania czy może zostać dawcą, tak samo jak reszta rodziny.

~~~

-No dobra. Powiedziałam Ci chyba wszystko co ciekawe, teraz twoja kolej - Gabriela opadła na kanapę, założyła nogę na nogę i popatrzyła na mnie wyczekująco - mów co działo się między tobą i Jonah - westchnęłam ciężko i odłożyłam na stolik półpełny kubek z herbatą.

Tym razem nie musiałam się obawiać o Lav, bo była marudna i Gabbie położyła ją w sypialni.

-Problem w tym że ja sama nie wiem co się wydarzyło - przygryzłam dolną wargę.

-Opowiadaj wszystko po kolei - zażądała.

-Wiesz jak wyglądała nasza relacja przed świętami i jak znalazłam się w Minnesocie, prawda? - dopytałam.

-Tak - potwierdziła - najlepsi przyjaciele którzy prawie ze sobą mieszkają i śpią w jednym łóżku. A co do wyjazdu do Minnesoty, to nie dał Ci prawa głosu.

-No właśnie - przytaknęłam - jego rodzina przywitała mnie z otwartymi ramionami. Nikt nigdy nie przyjął mnie tak ciepło. Spędziliśmy miłe popołudnie, a wieczorem mama Jonah i jego siostra powiedziały że łóżko w gościnnym się zerwało. Ester zaoferowała że odstąpi mi swój pokój, ale Jonah powiedział że nie ma takiej potrzeby i będę spała u niego. Nie czułam się z tym komfortowo, bo co innego jak śpię z nim tutaj, a inaczej jak przychodzi mi spać z nim w jego domu, gdzie mieszka jego rodzina. Ale Maraisom wydało się w ogóle to nie przeszkadzać.

-Myślę że taki właśnie mieli plan - mruknęła cicho.

-Co? - spojrzałam na nią zdziwiona.

-Nic, nic. Po prostu głośno myślę - machnęła ręką i dała znak abym kontynuowała.

-Wracając... - wzięłam do ręki telefon - rozmawiałam z Ester i powiedziała mi że podobam się Jonah, zaprzeczyłam że to nie możliwe. Ona jednak upierała się przy swoim, pokazała mi nawet zdjęcia jakie nam zrobiła - pokazałam Gabbie wspomniane fotografie.

-Urocze - podsumowała krótko.

-Powiedziała też że uroczo razem wyglądamy... - urwałam - i zapewniała, że Jonah widzi we mnie kogoś więcej niż przyjaciółkę oraz że jest pewna, że ja też się w nim zakocham.

-Wszystko rozumiem - skinęła głową - ale w czym problem?

-Po kolei, wszystko w swoim czasie - uspoiłam ją - razem z Jonah wchodziliśmy do salonu, gdzie czekała cała jego rodzina. Pan Timothy zatrzymał nas i wskazał na wiszącą nad naszą dwójką jemiołę. Ja zaczęłam zaprzeczać że nie jesteśmy parą, ale Jonah zamiast zrobić to samo, to odwrócił się do mnie. Byłam przerażona bo myślałam że naprawdę mnie pocałuje, ale kazał mi sobie zaufać i na szczęście nic się nie stało. Wiesz co zrobił?

-Nie mam pojęcia - zaprzeczyła.

-Sztuczka z Meet&Great - uśmiechnęłam się - no wiesz, kciuki na usta i wygląda jak prawdziwy buziak.

-No, rozumiem - skinęła głową, a ja ciągnęłam dalej.

-Wszyscy mieli z nas ubaw - prychnęłam pod nosem - potem przyszła pora na prezenty. Dostałam od Jonah łańcuszek z zawieszką węża... - przerwałam i pochyliłam się do Gabbie pokazując jej łańcuszek.

-Śliczny - przyznała.

-Również w ten sam dzień dowiedziałam się od Jonah, że z Minnesoty wylatujemy w poniedziałek - kontynuowałam - ale nie wracamy do Los Angeles tylko gdzieś indziej. Nie zdradził gdzie. Jedyne co wiedziałam to to że będą jego starzy znajomi.
Jak już przyszła pora wyjazdu, to najpierw pojechaliśmy do wypożyczalnii aut, gdzie był taki dziwny gościu.

-Issac? - wtrąciła dziewczyna, a ja skinęłam głową.

-Skąd wiesz? - zdziwiłam się.

-Poznałam go kiedyś - przeszły ją dreszcze.

-Czyli wiesz jaki jest - westchnęłam - początkowo próbował do mnie zarywać, ale mu nie wyszło, potem doczepił się o coś, a na końcu dał mi swój numer który wyrzuciłam przez okno.

-Bardzo dobrze zrobiłaś - pogratulowała mi.

-Też tak myślę, ale to nie koniec - zmieniłam pozycję na kanapie - okazało się że Jonah mnie okłamał, nie miało być żadnych znajomych. Powiedział tak, bo bał się że nie zgodzę się z nim jechać. Byłam trochę zła, ale mi przeszło.
Dojechaliśmy do tego domku i jeszcze zanim weszliśmy do środka to coś prawie się wydarzyło.
Zaczęliśmy się rzucać śniegiem i uciekałam przed Jonah, który w końcu mnie złapał. Okręcał się przez chwilę, a potem oboje polecieliśmy na ziemię. Oczywiście to on wylądował na mnie. Zaczął się pochylać, ale w ostatniej chwili odwrócił głowę i wstał. To nie było komfortowe. Przeprosił mnie i weszliśmy do domku. Do końca dnia coś go gryzło, ale za cholerę nie chciał powiedzieć co. Udało mi się go to z niego wyciągnąć dopiero wieczorem. Opowiedział mi dlaczego zerwał z Tatum.

-Powiedział ci?! - Gabbie wytrzeszczyła oczy.

-Tak - przyznałam - niechętnie, ale powiedział. Dzięki temu zrozumiałam dlaczego, był tak zły na Zacha kiedy dowiedział się, że zdradził Kay.

-Jestem strasznie ciekawa co się wydarzyło, ale nie będę pytać - zaskoczyła mnie - jeśli on zechce, to sam kiedyś powie.

-Mądre słowa - przyznałam.

Mimo że Gonzalez była ode mnie młodsza o dwa lata, to wydawała się być o wiele bardziej dojrzała.
Wiedziała kiedy postawić na swoim, a kiedy pora odpuścić. Nie działała pod wpływem emocji.
Tak jak zrobiła to chwilę wcześniej.
Uśmiechnęłam się do dziewczyny, co szybko odwzajemniła.

-Dobra, u ciebie było dużo ciekawiej, ale czuję że to jeszcze nie wszystko - wzięłam głęboki wdech i pokiwałam głową.

-Najciekawsze zostawiłam na koniec - mrugnęłam.

#######

wybaczcie chujowy rozdział.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top