6
#21.04.19#
-Idź do łazienki a ja za chwilę przyjdę. Wezmę apteczkę - powiedziałam do Zacha a on niechętnie kiwnął głową i wszedł po schodach na górę a ja westchnęłam głęboko i poczłapałam do kuchni gdzie Jonah i Daniel siedzieli naprzeciwko siebie pijąc kawę - gdzie zgubiłeś swoją seks partnerkę? - spojrzałam na bruneta z wyraźną niechęcią.
-Poszła do pracy - burknął.
-Do burdelu? To tam ją znalazłeś? - uśmiechnęłam się sztuczne i zaczęłam szukać apteczki - powiedz mi Daniel, macie może apteczkę?
-Po co ci apteczka? - zmarszczył brwi.
-Byliśmy z Zachem na spacerze i zdarzył się mały wypadek - zaczęłam ściemniać - jakichś dwóch chłopaków się biło, on próbował ich rozdzielić i niestety oberwał - wzruszyłam ramionami.
-Druga dolna szafka od lewej. W samym rogu - mruknął chyba nie do końca wierząc, a ja wyjęłam apteczkę - dasz radę?
-Nie martw się - machnęłam ręką przypominając sobie, że opatrywałam już znacznie gorsze rany - dziękuję - uśmiechnęłam się do blondyna i szybko poszłam do łazienki po czym wyjęłam z apteczki potrzebne rzeczy karząc Herronowi gdzieś usiąść.
-Wiesz że nie musisz - mruknął, ale go zignorowałam.
-Zaboli - powiedziałam polewając mu ranę wodą utlenioną a Zach syknął i zmarszczył brwi - uprzedzałam - wzruszyłam ramionami i znów dotknęłam jego czoła.
-Dam radę - zacisnął zęby.
-Powiesz mi co to byli za faceci? - zapytałam, a on odwrócił wzrok, więc przycisnęłam mocniej wacik, przez co znów syknął - odpowiesz?
-Najpierw musisz obiecać że nikomu nie powiesz. Nawet chłopakom, a tym bardziej Kay - brunet spojrzał na mnie uważnie.
-Nie powiem - zapewniłam go po czym przykleiłam plaster, schowałam wodę utlenioną i resztę rzeczy z powrotem do apteczki a potem przeszliśmy do mojego pokoju gdzie usiedliśmy naprzeciwko siebie na łóżku - możesz mi powiedzieć o co chodzi. Być może będę w stanie ci pomóc.
-Nie sądzę - mruknął sceptycznie.
-Jeśli mi nie powiesz, to się nie przekonasz - chwilę musiałam poczekać aż chłopak zaczął mówić.
-Rok temu wpakowałem się w interesy jednej z tutejszych mafii. Miała to być krótka "współpraca", ale wszystko się przeciągnęło. Próbowałem się z tego wyplątać, ale powiedzieli że wypuszczą do sieci oczerniające mnie filmy, przez które moja kariera, jak i całe życie pójdzie się jebać. Będę skończony. Zagrozili też, że Kay wszystkiego się dowie, a ona mnie za to znienawidzi. Nie mam pojęcia jak to wszystko przerwać. Mam już tego dość - brunet przeczesał włosy dłońmi widocznie zdenerwowany - jesteś pierwszą osobą której to powiedziałem, i pewnie gdybyśmy ich dziś nie spotkali, to nie wiedziałabyś o tym.
-Teraz nie jesteś już w tym sam - spróbowałam go pocieszyć, ale to nie była moja mocna strona - myślę że znajdę jakiś sposób żeby ci pomóc - zastanowiłam się.
-Niby jaki? - prychnął.
-Jeszcze nie wiem. Muszę to wszystko najpierw przemyśleć. Powiem ci tylko tyle, że dosyć dobrze orientuję się w jak funkcjonuje tamten świat - mrugnęłam do niego na co Zach zmarszczył brwi prostując się - może kiedyś ci wyjaśnię - machnęłam ręką.
-Coś mi się wydaje, że masz więcej tajemnic niż byśmy się wszyscy spodziewali - powoli pokiwałam twierdząco głową i lekko się uśmiechnęłam.
-Widziałeś się już z Kay? - zmieniłam temat.
-Tak, wczoraj. Byłem u niej, a kiedy wracałem do domu to spotkałem Jacoba i to on mi przyłożył - skrzywiłam się, wyobrażając sobie scenę ich spotkania po której brunet wrócił do domu poobijany - jestem głodny - jęknął, a ja prychnęłam i otworzyłam usta żeby mu odpowiedzieć, ale usłyszałam wrzaski.
-Corbyn! Eben! - głos Daniela rozniósł się po całym domu więc spojrzeliśmy na siebie z brunetem, po czym oboje szybko wybiegliśmy z mojego pokoju.
Zbiegliśmy na dół po schodach, skierowaliśmy się do salonu i zatrzymaliśmy dopiero w wejściu. Zobaczyliśmy ledwo trzymającego się na nogach Corbyna i innego blondyna, Ebena, którzy oddawali sobie nawzajem nie do końca kontrolowane ciosy, a ich ciężki stan utrudnił Danielowi rozdzielenie ich. Wymieniliśmy z Zachem zdezorientowane i dość przestraszone spojrzenia i bez chwili zwłoki ruszyliśmy na pomoc. Ja i Seavey odciągnęliśmy Ebena a Herron Corbyna, po czym Dany stanął na środku pokoju i zmierzył oboje wrogom spojrzeniem.
-Czy was do reszty pojebało?! - żaden mu nie odpowiedział, bo jeden i drugi ledwo kontaktowali.
-Zach, zabierz Corbyna do pokoju - zarządziłam patrząc na bruneta na co ten kiwnął głową i wyszedł z salonu razem z Bessonem a ja spojrzałam na Ebena, który opierał się o ścianę za sobą i zauważyłam że jego wzrok był nieobecny, źrenice rozszerzone a ręce mu drżały - on jest naćpany - stwierdziłam robiąc krok w jego stronę.
-Zajebiście - warknął Daniel i uderzył ręką w ścianę - jeszcze tego mi brakowało.
-Nie denerwuj się - uspokoiłam go - tylko coś z nim zrób.
-Niby co? - prychnął zirytowany.
-No nie wiem... Zabierz go stąd? Powinien iść spać - popatrzyłam na niego znaczącym spojrzeniem - ale ktoś powinien go mieć na oku.
-Odwiozę go do domu i zadzwonię po kogoś - mruknął do siebie i wziął pod ramię Ebena po czym wyszedł z domu.
Patrzyłam przez okno jak pakował go go auta po czym opadłam na kanapę zasłaniając twarz dłońmi a po chwili usłyszałam trzask drzwi i czyjeś kroki. Nie zwróciłam na to uwagi, aż nie usłyszałam głosu znajomego.
-Gdzie Daniel jechał z Ebenem? - usiadł obok mojej głowy a ja spojrzałam na niego spod byka, ale nic sobie z tego nie zrobił.
-Do niego - burknęłam pod nosem.
-Po co? - dociekał.
-Naćpał się i Daniel go odwiózł - wyjaśniłam
-Co za kretyn - westchnął - mówiłem mu że ma z tym skończyć - mruknął sam do siebie.
-Wiedziałeś? -zerwałam się z kanapy - czemu mu nie pomogłeś?! Przecież on może w każdej chwili przedawkować! - wydarłam się zła.
-Czemu tak wrzeszczysz? - w salonie pojawił się Zach.
-Bo rozmawiam z największym debilem jakiego poznałam - syknęłam zakładając ręce na piersi.
-Nie dramatyzuj - brunet machnął na mnie ręką.
-Czy ty zarzuciłeś mi, że dramatyzuję, bo powiedziałam, że twój przyjaciel może umrzeć? Biorę pod uwagę fakt, jak trudno jest z tego wyjść. A z takimi osobami, jak ty, w swoim otoczeniu jeszcze ciężej - czułam jak się we mnie gotowało.
-Skąd masz takie doświadczenie? Brałaś? - podniósł jedną brew chcą jeszcze bardziej podnieść mi ciśnienie.
-Nie, ale widziałam jak to się kończy - warknęłam i wyszłam z salonu nim zdążył się odezwać.
Byłam w LA około dobę, a ten debil zdążył mnie zdenerwować już kilka razy. Wyszłam na zewnątrz i usiadłam na trawie, po czym wyjęłam z kieszeni jednego papierosa, odpaliłam go i zaciągnęłam się.
~~~
-O co poszło? - Daniel usiadł naprzeciwko mnie.
-O narkotyki - mruknęłam krótko zaciągając się następnym papierosem.
-A dokładniej? - wyjaśniłam blondynowi w skrócie o co poszło a on westchnął - nie zwracaj na niego uwagi. Chodź, Zach zamówił pizze - wstał z ziemi i wyciągnął do mnie rękę.
-Nie chcę - pokręciłam głową - ta sytuacja odebrała mi apetyt.
-To dam ci coś innego - wzruszył ramionami - po prostu z nami posiedź - upierał się a ja westchnęłam.
-Jeśli on coś powie głupiego, to od razu wychodzę - zgasiłam papierosa i wstałam a Daniel uśmiechnął się pociągnął mnie do salonu gdzie usiadłam daleko od Maraisa, czyli drugiej stronie pokoju.
-To co chcesz? - zapytał Seavey - jakieś kanapki ci zrobić?
-Macie sucharki? - to było pierwsze co wpadło ci do głowy.
-Powinny być - Dany wyszedł a ja spojrzałam na najmłodszego i najstarszego członka zespołu.
-Jesteś na diecie? - Zach zmarszczył brwi uważnie mi się przyglądając.
-Może - wzruszyłam ramionami, a do pokoju wrócił blondyn i podał mi paczkę sucharków, a sam chwycił kawałek pizzy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top