5
#21.04.19#
-Czemu Jack nie przyjechał? - zagadnęłam znudzona ciszą która trwała między nami.
-Jest z rodziną - uciął krótko - nie bardzo mogę o tym mówić - potarł dłonią kark.
-Nie musisz, prywatne sprawy - machnęłam ręką - nie było pytania.
-Sądzę że kiedy przyjedzie to sam ci powie - zapewniał mnie - dowiesz się wszystkiego.
-Zach, ani ty, ani on nie musicie mi się tłumaczyć, to była tylko ciekawość - wzruszyłam ramionami - zmieńmy temat.
-Dobrze - zgodził się - o czym chcesz pogadać?
-Nie wiem, możesz opowiedzieć mi coś o sobie - zaproponowałam.
-Zakładam że wiesz o mnie jakieś podstawowe informacje - spojrzał na mnie krótko - albo i więcej.
-Podstawy znam - potwierdziłam - ale co wyczytam w necie a co jest prawdą to dwie rzeczy. Fani przedstawiają was jako słodkich chłopców bez problemów, a ja widziałam co innego.
-Ostatnio nam się nie układa - speszył się.
-Tyle też zdążyłam zauważyć - prychnęłam.
-Taaa... - westchnął - bynajmniej, wiesz o mnie podstawy, a ja znam tylko twoje imię i wiem że jesteś przyjaciółką Daniela z dzieciństwa.
-Ale wyjechał z miasta i nie widywaliśmy się - wzruszyłam ramionami - nasza przyjaźń się urwała.
-Przecież wracał do domu - zmarszczył brwi zaskoczony.
-Tak, ale akurat mnie wtedy nie było - odpowiedziałam i widziałam że chciał zadać oczywiste pytanie - nie, nie unikałam go. Miałam wyjazdy które niefortunnie nakładały się z jego powrotami.
-No dobra.... - powoli przyswajał informacje - co dalej?
-W sumie to nic - skłamałam - mam nudne życie - nie miałam zamiaru mu mówić prawdy.
-Ok, widzę że stąpamy po cienkim lodzie - pokiwał głową - zmieńmy temat na coś lżejszego. Szybkie pytanie... Twoja ulubiona nasza piosenka.
-Pytanie szybkie, odpowiedź niekonieczne... - mruknęłam - przyznam szczerze że nie często słucham tego typu muzyki, ale dla was robię wyjątki, jednak nie mam ulubionej piosenki.
-To czego słuchasz? - ciągnął a ja miałam wrażenie że serio go to interesowało.
-Różnie - zastanowiłam się - wszystko zależy od humoru, od heavy aż po klasykę.
-Wszystkiego po trochu - podsumował a ja rozejrzałam się dookoła, ale kompletnie nie wiedziałam gdzie się znajdowaliśmy.
-Jessica ciągle u was siedzi? - zapytałam zmieniając temat a twarz chłopaka wykrzywiła się w grymasie.
-Różnie - odpowiedział zdawkowo - raz siedzi tydzień, a czasem nie ma jej przez miesiąc.
-Jak? - nie zrozumiałam o czym mówił - coś tu nie pasuje.
-Jonah... - urwał na chwilę - od jakiegoś czasu typem chłopaka który rucha wszystko co się rusza. Jessica to jego własna dziwka, która pojawia się na zmianę z innymi dziewczynami, które w porównaniu do niej goszczą w jego łóżku tylko raz.
-Żartujesz? - miałam wrażenie że on robił sobie ze mnie jaja.
-Chciałbym - mruknął - czemu pytasz?
-Jonah ma pokój tuż obok mnie i już pierwszej nocy słyszałam jak się pieprzyli, a nie bardzo miałam na to ochotę - przeszły mnie ciarki na samo wspomnienie.
-Współczuję - zaśmiał się gorzko - mogę ci pożyczyć zatyczki do uszu.
-Dobry pomysł - parsknęłam rozbawiona - a co z Tatum? - moje pytanie zaskoczyło Zacha.
-Tatum? Serio jesteś na bieżąco - pokiwał głową w uznaniu.
-Mówiłam - wzruszyłam ramionami - więc jak? Oni nie są parą?
-Zobaczyłaś na kontach fanowskich ich zdjęcia, zgadza się? - zgadywał.
-Dokładnie - skinęłam głową - fani twierdzą że Jonah z nią jest, ja też tak myślałam. Aż do wczoraj - dodałam a Zach westchnął.
-Kiedyś byli razem, fakt - zaczął wyjaśniać - teraz jednak Tate jest jedynie przykrywką.
-Czekaj - zdziwiłam się - przykrywką?
-Niestety - widziałam że on sam tego nie rozumiał - mają umowę, będą udawać że coś między nimi jest, żeby fani nie dowiedzieli się prawdy o jego podbojach.
-Ona się zgodziła? - szokowała mnie ta wiadomość.
-Na swoje nieszczęście - mruknął - Jonah wie, że ona go kocha i zrobiłaby dla niego wszystko, a po drugie to myślała że to ich do siebie zbliży. Teraz za każdym razem jak widzi Jo z inną to cierpi.
-Niemożliwe - skwitowałam krótko.
-Próbowaliśmy z nim o tym pogadać - mówił - przemówić do rozsądku, ale zawsze kończyło się kłótnią. Ostatecznie zrezygnowaliśmy.
-Nie rozumiem jak on może ją wykorzystywać - wyrzuciłam ręce w górę czując ogromną złość na bruneta.
-Nic nie poradzisz - westchnął zrezygnowany.
-Nie bądź taki pewien - mruknęłam a on spojrzał na mnie zdezorientowany - wymyślę coś, przez co skończy się ta szopka i te dziwki.
-Zaczynam się ciebie bać - odsunął się ode mnie jakby wystraszony
-Jeśli nic nie wywiniesz, nic ci nie zrobię - wzruszyłam ramionami, a on skinął niepewnie głową - a Kay? Też przykrywka?
-W żadnym wypadku - od razu zaprzeczył - jesteśmy razem.
-Kiedy powiecie otwarcie o waszym związku? - zapytałam ciekawa.
-Na razie nie - odpowiedział krótko - jeszcze przyjdzie na to czas. Teraz chcemy się nacie...
-No proszę, proszę.... - usłyszałam po swojej prawej, więc odwróciłam głowę i zobaczyłam trzech bardzo napakowanych typków, każdy z ogromem tatuaży a Zach chwycił mnie za nadgarstek i przysunął bliżej siebie co dało mi do zrozumienia, że to kłopoty - Pan Zachary Herron. Miło widzieć - największy z nich uśmiechnął się wrednie.
Rozejrzałam się i zobaczyłam że trafiliśmy do jakiejś starszej dzielnicy LA. Na ulicach nie było zbyt wielu ludzi, a budynki nie były najnowsze. Wyglądało trochę strasznie, zważając na stojących przed nami wielkoludów.
-Czego chcesz Jacob? - warknął Herron udając spokój.
-Ja? Przywitać się - wzruszył nonszalancko ramionami, a jego wzrok spoczął na mnie - a to kto?
-Nie twój zasrany interes - warknął w odpowiedzi.
-Grzeczniej małolacie bo znów ci się dostanie - Jacob podszedł do bruneta i pchnął go tak mocno, że upadł - czyżby Kay już cię nie chciała? Znalazłeś inną? Lepszą w łóżku? Jak się nazywasz mała? - chciał dotknąć mojego policzka, ale się odsunęłam.
-Odwal się od niej - syknął Zach wstając z ziemi, ale podeszła do niego pozostała dwójka i nie pozwoliła podejść do mnie.
-Jak masz na imię złotko? - założył mi kosmyk włosów za ucho, a mnie zemdliło.
-Złotko? - podniosłam jedną brew opanowując nieprzyjemne dreszcze.
-A dlaczego nie? - wzruszył ramionami i próbował złapać mnie za łokieć, ale się odsunęłam- jak się nazywasz?
-Nie dotykaj mnie, bo ci przyjebie - zagroziłam ignorując pytanie.
-Taka dzidzia jak ty? Śmieszne - prychnął, a we mnie się zagotowało.
-Przegiąłeś - szybko chwyciłam jego rękę, przeszłam pod nią wyginając mu ją do tyłu a z gardła faceta wydobył się głuchy jęk, nachyliłam mu się nad uchem i używając całej siły docisnęłam ramię - po co ci siła jak nie umiesz jej spożytkować? - szepnęłam pchając go do przodu, a on uderzył twarzą o ziemię.
-Ty dziwko! - krzyknął, a Zach wykorzystał chwilę dezorientacji pozostałej dwójki i uwolnił się z uścisku.
-Spierdalamy! - chwycił mnie za rękaw bluzy i pociągnął. Rzuciłam się biegiem za chłopakiem.
-Dorwę was! - wrzasnął za nami. Nie odwróciłam się, tylko biegłam ile sił w nogach.
~~~
Zatrzymaliśmy się kilkanaście minut później, spory kawałek dalej. Oparłam ręce o kolana i próbowałam unormować oddech.
-Kto to był? - zapytałam biorąc wdech, ale mi nie odpowiedział, więc pojrzałam na chłopaka, który miał zaciśniętą szczękę i patrzył w ziemię - Zach?
-Skąd wiedziałaś jak go obezwładnić? - kompletnie zignorował moje słowa.
-Nauczyłam się - odpowiedziałam wymijająco wzruszając ramionami i powtórzyłam swoje pytanie.
-Wracajmy - chłopak wyprostował się olewając to co powiedziałam i wziął głęboki wdech po czym spojrzał na mnie.
-Krwawisz - powiedziałam, a on dotknął ręką swojego czoła z którego sączyła się krew.
-To nic takiego - machnął ręką, a ja pokręciłam głową i powoli oboje ruszyliśmy do domu.
#
##
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top