43
#08.06.19#
Wypłukałam usta wodą i wyszłam z łazienki.
Zajrzałam do kuchni a potem do salonu, żeby sprawdzić gdzie był Jonah. Nigdzie go nie zastałam, więc jedyne pomieszczenie w którym mógł się znajdować to moja sypialnia.
Brunet siedział na krawędzi łóżka z dwoma telefonami obok siebie i przyglądał się im zawzięcie.
-Coś ciekawego ci powiedziały te telefony? - zapytałam siadając na łóżku i okrywając się kocem, który wzięłam z salonu, bo mimo że na dworze było ciepło, to mnie robiło się chłodno.
-Pożyczyłem twój telefon - Jonah podniósł na mnie wzrok i podał mi trzymane przez siebie urządzenie.
-Po co? - zabrałam z dłoni bruneta telefon i położyłam obok siebie.
-Chciałem zadzwonić na swój, żeby go znaleźć, ale jak się okazało... - wiął do ręki swój telefon i zaczął się nim bawić - ...jest rozładowany - rozluźnił uścisk dłoni przez co urządzenie spadło i odbiło się od materaca.
-Ważne że go znalazłeś - wzruszyłam ramionami.
-Niby tak, ale znalazłem też coś jeszcze - mruknął zdawkowo, a ja zmarszczyłam brwi.
-Co masz na myśli? - zmarszczyłam brwi.
-Dostałaś wiadomość od Trevora - ściszył głos.
-Grzebałeś mi w telefonie? - oburzyłam się.
-Nie, po prostu przeczytałem wiadomość - tłumaczył się - w co ty się wpakowałaś?
-W nic - warknęłam.
-Trevor napisał że będzie czekał na ciebie o 3 pm w magazynie - powoli się denerwował - to na pewno nie jest nic.
-Skąd taka pewność? - znów byłam zła - przeczytałeś jedną wiadomość, a i tak nie powinieneś tego robić.
-Wiem jaką miałaś przeszłość i czuję że znowu wplątałaś się w to samo - wysyczał.
-Nawet jeśli to co? - prychnęłam - znów będziesz chciał na mnie donieść Danielowi? Proszę bardzo, mam gdzieś jakie ma o mnie zdanie - powiedziałam i wyszłam z pokoju.
Nie miałam zamiaru się z nim kłócić.
Usiadłam na kanapie w salonie, odczytałam wiadomość od Trevora i zadzwoniłam do niego.
-Sofia - odezwał się od razu.
-Nie przyjadę dzisiaj - oznajmiłam.
-Bo? - zapytał Trevor, a w jego głosie usłyszałam złość.
-Źle się czuję - odpowiedziałam.
-A Marais podaje ci herbatkę do łóżka? - zadrwił, a ja już miałam dość tej rozmowy.
-Daj spokój - westchnęłam - skoro wiesz że tu jest to wiesz też, że był u mnie lekarz.
-To nic nie znaczy - robił się naburmuszony.
-Dobra, myśl sobie co chcesz. Nie przyjadę dzisiaj, najszybciej jutro - powiedziałam i się rozłączyłam zamykając oczy po czym odchyliłam głowę do tyłu.
Siedziałam tak przez chwilę nie myśląc o niczym, aż nie poczułam na sobie czyjegoś wzroku.
Otworzyłam oczy i spojrzałam przed siebie i zobaczyłam, że na stoliku siedział Jonah i patrzył prosto na mnie.
-Przepraszam - odezwał się - nie chciałem naruszać twojej prywatności, ale akurat miałem twój telefon.
-Wiem, ja też przepraszam - westchnęłam - ja chyba też nie powinnam była się tak unosić, ale musisz zrozumieć...
-Rozumiem - Jonah mi przerwał, nachylił się w moją stronę i złapał mnie za rękę - ale ty też musisz wiedzieć że zacząłem ten temat bo się martwię. Wiem kim jest Trevor i że znajomość z nim nie wróży nic dobrego.
-Skąd wiesz kim on jest? - zapytałam.
-Mówiłem Ci że jeździłem na wyścigi, tam można dowiedzieć się wielu rzeczy - wzruszył ramionami - nie chcę żeby stało ci się coś złego, albo żebyś zginęła. Obiecałem że Ci pomogę co przekłada się też na inne sprawy.
-Nie masz się o co martwić - zapewniłam - nie zginę.
-Dobrze - poddał się - ale skąd znasz Trevora?
-Z wyścigów - odpowiedziałam - chodziło mu tylko o zakład. Wściekł się bo wygrałam i chciał rewanżu, ale się nie zgodziłam. Ciągle się upomina i nie daje spokoju.
Połowę historii zmyśliłam, ale brunet nie musiał o tym wiedzieć. Zaczął by marudzić co doprowadziło by do kolejnej kłótni.
A dodatkowo, gdybym mu powiedziała, to było by większe prawdopodobieństwo że zacząłby drążyć temat i przy okazji sprowadził na siebie kłopoty.
Usłyszałam dźwięk przychodzącego połączenia więc spojrzałam na telefon. Wzięłam go do ręki i odebrałam.
-Tak? - odezwałam się.
-Sofia? - w słuchawce rozbrzmiał głos Zacha.
-Tak, co tam? - ulżyło mi że to był on.
-Jonah wczoraj rano wyszedł i do tej pory nie wrócił - powiedział nerwowo - miałaś z nim kontakt?
-Tak... - odpowiedziałam niepewnie.
-Kiedy ostatnio rozmawialiście? - dopytywał.
-Przed sekundą - powiedziałam patrząc na bruneta, który przyglądał mi się uważnie.
-Co? Jak to? - zdziwił się.
-No po prostu - prychnęłam - jest u mnie.
-U ciebie?! - Herron podniósł głos, a w tle usłyszałam Jacka który go upominał.
-Tak, u mnie - potwierdziłam - późno skończyliśmy ustawiać meble i nie pozwoliłam mu jechać po ciemku. Spał na kanapie.
-Zabije go na miejscu - westchnął a ja parsknęłam.
-Martwiłeś się? - zażartowałam.
-Tak! - brzmiał poważnie - nie odbierał telefonu ani nic.
-Rozładował mu się - wyjaśniłam.
-Matko boska... Stary a głupi... - zaczął narzekać.
-Przekażę - zpewniam chłopaka śmiejąc się pod nosem.
-Daniel, kurwa skończ, bo mam cię dosyć - Zach warknął, a ja zmarszczyłam brwi.
-Co się dzieje? - zaciekawiłam się.
-Nic - westchnął - Daniel znów ma pretensje o byle gówno. Ciesz się że się wyprowadziłaś, bo w tym domu nie da się wytrzymać.
-Jesteś drugą osobą która mi to mówi - zetknęłam na bruneta obok - więc pewnie tak jest.
-Oj jest... - słyszałam zrezygnowanie w jego głosie - dobra, powiedz temu debilowi że jeszcze dzisiaj mamy wywiad na którym musi być.
-Nie ma problemu - oznajmiłam.
-Jeszcze jedno - zatrzymał mnie - jak będziesz sama to zadzwoń do mnie, ok?
-Dobrze - zgodziłam się
-Dzięki, do zobaczenia - pożegnałam się z chłopakiem i rozłączyłam.
-Kto to? - od razu zapytał brunet.
-Zach. Martwi się o ciebie, bo od wczoraj nie dałeś znaku życia - Jonah skrzywił się, jakby przed chwilą zjadł kwaśnego żelka.
-Racja... - westchnął - mogłem im coś powiedzieć.
-Powiedział że jesteś stary ale głupi i że ma ochotę zatłuc - zacytowałam.
-Niech nie przesadza - machnął ręką - jestem już dużym chłopcem.
-Bardzo dużym, prawie dorosłym - prychnęłam - ale bajki oglądasz - zaczęłam się z niego nabijać.
-Sama chciałaś! - uniósł się.
-Ale ty się zgodziłeś i ci się podobało! - otworzył usta żeby coś powiedzieć, ale ostatecznie je zamknął, co oznaczało że wygrałam - powiedział jeszcze, że macie dzisiaj jakiś wywiad i musisz być.
- W iHeartRadio, o 11:30 am. Zapomniałem o tym - powiedział chwytają się za głowę i zrywając z miejsca - mam 45 minut na dojazd do domu i ogarnięcie się! Nie zdążę! - wziął swój telefon i szybko założył buty.
-Było patrzeć na zegarek - oparłam się o ścianę i pokręciłam głową z zażenowania.
-Zadzwonię do ciebie wieczorem - powiedział przytulając mnie tak krótko, że nie zdążyłam zareagować i wybiegł z mieszkania trzaskajac drzwiami.
-Zwaruję - westchnęłam odwracając się na pięcie i wracając do salonu. Opadłam na kanapę i wybrałam numer Zacha, miałam zadzwonić, a później mogłabym zapomnieć - chciałeś żebym zadzwoniła - zaczęłam od razu kiedy odebrał.
-Tak tak - zgodził się - dobrze że to zrobiłaś. Jonah wyszedł?
-Tak - potwierdziłam - powiedział że nie zdąży na 11:30 am.
-Przecież wywiad przesunęli o pół godziny - powiedział a ja parsknęłam.
-Nic mu nie będzie - machnęłam na to ręką - o co chodzi?
-Jonah ma niedługo 21 urodziny i wyprawiamy imprezę - zaczął tłumaczyć - jesteś zaproszona, mam nadzieję że przyjdziesz.
-Myślałam, że jesteście pókłoceni - zauważyłam.
-Prawda - przyznał - ale planowaliśmy to od kilku tygodni i wszystko jest już gotowe. Nie ma sensu tego odwoływać.
-Rozumiem - mruknęłam - przyjdę.
-Super - ucieszył się - za chwilę wyślę Ci szczegóły.
-W porządku, a to będzie skromna impreza czy....
-Nie - przerwał mi - myślę że będzie sporo ludzi, przyjdzie większość jego znajomych.
-Czyli Eben też pewnie będzie? - zapytałam zrezygnowana.
-Tak, będzie - powiedział wzdychając przy tym - wiem co chciał ci zrobić, ale są blisko, pracują raz...
-Spokojnie Zach, po prostu będę go unikała - mruknęłam, ale nie byłam do końca pewna swoich słów.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top