42

#08.06.19#

Miałam rację. Nie minęło dziesięć minut, a Jonah wszedł do kuchni. Jedną ręką przecierał zaspane oczy a drugą masował swoje plecy.

-Dzień dobry, jak się spało? - zapytałam rozbawiona kiedy tylko usiadł naprzeciwko mnie.

-Chujowo, kanapa jest cholernie niewygodna i zapomniałaś o śniadaniu - westchnął przysuwając do siebie kubek z kawą i wskazując na pusty stół. Miałam nadzieję że nie zwróci na to uwagi.

-Po pierwsze to sam sobie możesz zrobić, a po drugie kanapa może byłaby wygodniejsza, gdybyś nie spał w takiej pozycji - prychnęłam.

-A w jakiej miałem spać, skoro byłaś do mnie wręcz przyklejona? - mruknął.

-Mogłeś mnie obudzić - wywrociłam oczami

-Sam zasnąłem - zruszył ramionami i wypił trochę kawy.

-Ale widziałam, że bardzo zaciekawiła cię ta bajka, bo w niektórych momentach nawet nie oddychałeś - zaśmiałam się, ale po chwili spoważniałam i zmarszczyłam brwi uświadamiając sobie coś - a co z naszym zakładem?

-A co ma być? - nie zrozumiał mnie, albo tylko udawał.

-Miałam siedzieć blisko ciebie przez cały film i siedziałam - wytłumaczyłam.

-Zasnęłaś w połowie! - sprzeciwił się.

-Co z tego? - prychnęłam.

-A to, że zakład jest U.N.I.E.W.A.Ż.N.I.O.N.Y - przeliterował ostatnie słowo.

-A może strach cię obleciał, przed tym co kazałabym ci zrobić - podpuściłam go.

-Śmieszne - wywrocił oczami - nie mam czego się bać.

-Taaa, jasne - mruknęłam.

-Wierz lub nie. Jak wolisz - prychnął wstając z miejsca.

-Idziesz sobie? - zapytałam z uśmiechem na ustach.

-Idę do łazienki - wystawił mi język, a od razu zrobiłam to samo.

Brunet wyszedł, a ja podeszłam do szafki na której stały produkty, przywiezione przez Jonah poprzedniego dnia. Było tego sporo, wiec powoli przenosiłam wszystko na stół.

W pewnej chwili poczułam, że coś było nie tak jak powinno. 
Zrobiło mi się  zupełnie czarno przed oczami, w głowie miałam karuzelę, robiło mi się na zmianę zimno i gorąco, serce łomotało jak szalone a brzuch bolał jakby coś się w niego wbijało.
Oparłam się o blat, jednak już po chwili bezwładnie odsunęłam się na podłogę. Nie miałam nawet siły by utrzymać otwarte oczy, a wirujący świat sprawiał że był to jeszcze trudniejsze.
Miałam nawet wrażenie że na chwilę straciłam przytomność, czas jakby stanął w miejscu.

-Sof, co... - usłyszałam urwanie pytanie Jonah, a sekundę później poczułam rękę na ramieniu - co ci jest? - w jego głosie usłyszałam strach.

-Nie wiem - mruknęłam cicho i poczułam jak jedną rękę włożył pod moje kolana a drugą pod plecy po czym mnie podniósł.

-Złap mnie za szyję - powiedział wynoszący mnie z kuchni, położył mnie na łóżku w sypialni  i podał mi szklankę wody - co się dzieje?

-Kręci się w głowie, mam czarno przed oczami i serce mi wali jak oszalałe - miałam zamknięte oczy bo świat wirował jak szalony.

-Potrzebujesz powietrza - mruknął i otworzył okno - masz na to jakieś tabletki?

-Nie - odpowiedziałam krótko.

-Cholera jasna - warknął i zaczął chodzić w kółko po sypialni.

-Nie łaź tak - syknęłam bo przez niego wcale mi się nie poprawiało.

-Dzwonię na pogotowie - zdecydował i zaczął rozglądać się za telefonem.

-Nie potrzebuje szpitala, za chwilę mi przejdzie, już mi lepiej - zaprotestowałam, a zawroty i ból brzucha jak na złość się nasiliły - dzwoń, ale do jakiegoś lekarza - szepnęłam a on skinął głową.

-Pieprzony telefon - zaczął go szukać.

-Weź mój, jest na stoliku w salonie - powiedziałam, a on poszedł po telefon.

-Podaj pin - polecił.

-26032015 - wyrecytowałam.

-Dłuższego się nie dało? - mruknął zirytowany.

Zbyt źle się czułam aby odpowiednio na jego uszczypliwość. Brunet ponownie wyszedł z sypialni, aby w spokoju zadzwonić.

-Lekarz będzie za kilkanaście minut - lowiedział podchodząc do mnie, ukląkł obok mojej głowy i chwycił mnie za rękę - lepiej trochę?

-Nie za bardzo - westchnęłam czując się jak na haju - zasłonisz okno? Za jasno tutaj.

~~~

-Moje zadanie tutaj się kończy - powiedział doktor Burton pakując do swojej torby puste opakowanie po kroplówce - ale dobrze byłoby udać się do szpitala na badania - mężczyzna zbadał mnie, wypytał o dolegliwości i podał jakieś leki, a że miałam pusty żołądek, to dostałam też kroplówkę.   

-Ale co mogło być przyczyną tego wszystkiego? - zapytał Jonah, który przez cały czas siedział obok mnie i głaskał po dłoni.

-Mówiłeś że przez długi czas jadła bardzo mało, a od dwóch dni spożywała normalne posiłki - zaczął - organizm nie przyjął dobrze tak drastycznej zmiany odżywiania, stąd ból brzucha i w najbliższych godzinach prawdopodobnie zwrócisz wszystko to co nie zostało strawione, czyli prawie całe jedzenie.  A większość pozostałych objawów była po prostu skutkiem braku odpowiedniej ilości składników odżywczych w pożywieniu. Jestem zaskoczony, że coś podobnego nie działo się wcześniej.

-Większość objawów? - złapał go za słowo.

-Kołatanie może być wywołane wysokim ciśnieniem, które masz - wyjaśnił - swierdzisz że nikt z twojej rodziny nie chorował, więc powinnaś zgłosić się do kardiologa.

-Nie... - jęknęłam.

-Na razie wszystko wróciło do normy, ale nie przemęczaj się dzisiaj za bardzo - polecił - pij dużo wody i najlepiej żebyś leżała w łóżku, to nie zaszkodzi. On będzie cię pilnował.

-Oczywiście że będę - brunet zgodził się z lekarzem.

-Jonah, czy mógłbym cię jeszcze prosić na słówko na osobności? - lekarz skierował pytanie do bruneta.

-Tak, tak - Marais pokiwał głową i wyszedł z sypialni razem z mężczyzną.

Witaminy które dostałam zaczęły działać bardzo szybko i z każdą chwilą czułam się coraz lepiej. Podniosłam się na rękach i usiadłam opierając się o ścianę. Usłyszałam jak drzwi wejściowe się zamknęły, a po chwili w pokoju pojawił się Jonah.

-Jak się czujesz? - zapytał siadając przy moich nogach.

-Lepiej - westchnęłam - o czym chciał porozmawiać lekarz?

-O tym, że nie powinienem na własną rękę próbować wciskać w ciebie jedzenia. Dostałem od niego numer do najlepszego dietetyka w mieście - wyjął z kieszeni spodni małą wizytówkę.

-Nie lubię chodzić po lekarzach - burknęłam.

-Wiem - skinął głową - ale Sofia, on ma rację. Nie możesz żyć tak jak do tej pory, a sam też nie dam rady Ci pomóc. Powinien zająć się tym specjalista.

-Zaczynasz robić tak jak Daniel - porównałam go do blondyna, kiedy to ten chciał zapisać mnie do psychologa.

-Hej, hej, hej - od razu zareagował - dietetyk powie ci tylko jak i co masz jeść. Nie będzie chciał rozmawiać z tobą o powodach przez które to robisz.

-Muszę? - zapytałam robiąc słodkie oczka.

-Nie musisz, ale jeśli chcesz z tego wyjść to tak - jęknęłam i oparłam głowę o ścianę - ja pomogę Ci z głową, a dietetyk zajmie się ciałem.

-Mówisz do mnie jak do upośledzonej umysłowo - mruknęłam z zamkniętymi oczami a Jonah parsknął - dobra, zgadzam się na tego dietetyka.

-Bardzo dobra decyzja. Tak poza tym, to ile ty w ogóle ważysz? - zapytał a kiedy ja niechętnie podałam mu liczbę miałam wrażenie że oczy bruneta o mało nie wyszły z orbit. 

-Skąd tak w ogóle znasz tego lekarza? - sprawnie zmieniłam temat nim zdążył zadać kolejne pytanie.

-To ojciec mojego znajomego - wyjaśnił szybko.

-A jakim cudem pamiętałeś numer telefonu? - spojrzałam na niego.

Nie każdy znał własny numer więc byłam zdziwiona że Jonah znał numer do lekarza.

-Ostatnio komuś go podawałem i jakoś zapadł mi w pamięć - wyjaśnił wzruszając ramionami.

-Dobrze ze wczoraj zostałeś - odezwałam się - dziękuję. 

-To nic takiego - machnął ręką.

-Nie wiem co bym zrobiła gdyby dzisiaj cię nie było - przyznałam szczerze.

-Leżałabyś ciągle w tej kuchni i umierała z bólu - dobry humor go nie opuszczał.

-Niestety chyba masz rację - westchnęłam.

-Wiem że mam - puścił mi oczko.

-Skromny jak zawsze - prychnęłam i chciałam coś powiedzieć, ale poczułam że to co powiedział lekarz zaczyna się spełniać.

Zamknęłam usta dłonią i ruszyłam do łazienki.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top