41
#07.06.19#
-To co? - Jonah przeciągnął się leniwie.
Po tym jak poskładaliśmy wszystkie meble zamówiliśmy kolację.
Skoro i tak nie miałam jak uniknąć jedzenia, to uparłam się na coś zdrowego, co na początku spotkało się z niezadowoloniem bruneta, jednak w końcu dał za wygraną.
Zanim zamówienie dotarło i je zjedliśmy była już po 9 pm.
Przez pewien czas rozmawialiśmy na jakieś błahe i łatwe tematy, przez co nie zauważyliśmy kiedy zrobiło się późno.
-Co? - zapytałam.
-Będę się zbierał - powiedział wstając z kanapy na której siedział przez ostatni czas.
-Jonah? - zaczęłam stając obok niego - jest późno, nie chciałbyś zostać na noc?
-Że tutaj? - zdziwiła go moja propozycja.
-Nie, w moim domku nad jeziorem - mruknęłam ironicznie - tak, tutaj. Wypróbujesz kanapę, sprawdzisz czy jest wygodna - wzruszyłam ramionami, a on zmarszczył brwi.
-Ha. Ha. Ha - wywrócił oczami.
-Ale ja mówię serio - wyjaśniłam, kiedy zauważyłam, że nie był pewien czy mówiłam poważnie, czy tylko żartowałam - jest późno, a nie chcę żebyś jechał po ciemku.
-Oooo... Martwisz się o mnie? - zapytał obejmując mnie przyjacielsko ramieniem a ja próbowałam się wywinąć spod jego uścisku, ale brunet mi na to nie pozwolił.
-Nie wyobrażaj sobie za dużo - prychnęłam - nie martwię, się o ciebie, tylko nie chcę cię mieć na sumieniu.
-Jeździłem już po nocach - wzruszył ramionami.
-To nie znaczy że dzisiaj też musisz - mruknęłam i znów spróbowałam się wyplątać.
-Dobra, zostanę - zdecydował mocniej mnie obejmując - musisz przestać bać się dotyku faceta - szybko zmienił temat.
-Nie boję się - zaprzeczyłam.
-To dlaczego się odsuwasz? - ciągnął.
-Bo mi nie wygodnie - zamyśliłam.
-Ta, jasne - prychnął, ale wziął rękę i rozłożył się na kanapie jakby był panem świata po czym popatrzył na mnie znacząco - musimy porozmawiać.
-A co my, przepraszam cię, robiliśmy przez ostatnie kilka godzin? - zapytałam ironicznie.
-Nie chodzi mi o taką rozmowę - westchnął.
-A o jaką? - wywróciłam oczami.
-Taką, jaką przeprowadziliśmy kiedy oznajmiłaś że wynajęłaś to mieszkanie - wytłumaczył.
-Wtedy mieliśmy alkohol - zauważyłam krzyżując ręce na piersi.
-Co z tego? Bez alkoholu też da się porozmawiać - nic nie odpowiedziałam, tylko usiadłam obok bruneta i przez chwilę między nami panowała cisza, bo nie miałam zamiaru odzywać się pierwsza, więc czekałam aż to on zacznie - wiem co cię spotkało i rozumiem że się boisz, ale musisz pamiętać, że nie każdy będzie chciał zrobić Ci krzywdę. Ja nie chcę Ci nic zrobić, nie chcę cię zranić.
-Długo myślałeś nad przemową - prychnęłam, a Jonah zmroził mnie wzrokiem.
-Posłuchaj mnie - zacisnął szczękę - nie możesz bać się każdego faceta i tego że może Ci coś zrobić.
-Ale ja się nie boję - zaprotestowałam.
-Kłamiesz - stwierdził.
-Nie - protestowałam - spałam z tobą w jednym łóżku.
-To się nie liczy, sama tak powiedziałaś - podciął mi skrzydła.
-Co z tego. Nie boję się - ciągle upierałam się przy swoim - nie boję się, to tylko lekka obawa.
-Wcale nie taka lekka... - mruknął pod nosem.
-Ale w każdej chwili mogę się opanować - zapewniałam.
-Tak? - uniósł brew - założymy się? Obejrzymy film, ale przez cały czas będę blisko ciebie. Jeśli w trakcie filmu odsuniesz się, to wygram i zrobisz coś co będę chciał, a jeśli wytrzymasz i ty wygrasz, to ja coś zrobię.
-Stoi - zgodziłam się bez większego namysłu, bo przecież wytrzymałabym godzinę.
-To co oglądamy? - wziął na kolana laptopa.
-Cokolwiek, byle nie science fiction - powiedziałam od razu.
-Czyli Avengersi odpadają?- zrobił smutną minę.
-Zapomnij że kiedykolwiek, będę to z tobą oglądała - ostrzegłam go - gwiezdne wojny też.
-To może Grey? - zapytał a ja zaczęłam się śmiać.
-Nie ma mowy - pokręciłam głową - jeszcze ci stanie i co w tedy? Nie pozwolę ci zwalić sobie w mojej łazience, a tym bardziej Ci nie pomogę. Grey odpada. Komedie romantyczne też.
-To co chcesz oglądać? Bajki? - prychnął.
-To nie głupi pomysł - pomyślałam chwilę.
-Ale ja tylko żartowałem - spoważniał momentalnie - ja mam 20 lat, jestem za stary na bajki.
-Nikt nie jest za stary. Ale skoro tak uważasz, to dzięki temu znów poczujesz się jak dziecko - Jonah westchnął poddając się.
-To jaką bajkę oglądamy? - przez chwilę się zastanawiałam, odrzucając w myślach kolejne bajki, które wpadły mi do głowy.
-Wiem - wymyśliłam - zrobimy maraton Madagaskaru.
-To było o tym lwie i zebrze? - zapytał niepewnie.
-Między innymi - przyznałam mu rację i zaczęłam włączać bajkę na laptopie.
-Boże na co ja się zgodziłem... - wyszeptał spoglądając w sufit - jak rozumiem nasza umowa przedłuża się do końca całego maratonu - zatrzymałam się nagle słysząc jego pytanie.
Spojrzałam na niego chcąc zaprzeczyć, ale jednak zamknęłam usta. Jeśli bym się nie zgodziła, to uznałby to za swego rodzaju wygraną.
Mieliśmy oglądać bajki, więc byłam prawie w 100% pewna, że Jonah zasnąłby w ciągu kilku minut,a wtedy ja mogłabym zrobić co chcę. Zwłaszcza że był w jakimś stopniu zmęczony tym meblowaniem.
-Nie ma problemu - dosłownie na ułamek sekundy brew Jonah powędrowała do góry, jednak brunet szybko odzyskał nad nią panowanie.
Poklepał miejsce obok siebie, a ja udając zdecydowanie usiadłam obok. Kliknęłam odpowiedni przycisk aby na ekranie pojawił się obraz, a Marais objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie.
Wzdrygnęłam się nieznacznie i zaczęłam poprawiać swoją pozycję, jednak kiedy wyczułam na sobie drażniący wzrok Jonah, od razu przestałam.
~~~
Byłam w niemałym szoku. Oglądaliśmy już drugą część, a Jonah do tej pory nie ziewnął ani razu.
Jak wcześniej mogłam się założyć, o to że zaśnie, tak już kompletnie traciłam na to nadzieję. Był skupiony na bajce tak bardzo, że w niektórych momentach przestawał nawet oddychać. Dosłownie jakby był dzieckiem i animacja go pochłonęła.
Zamiast jemu, to mi zamykały się oczy. Uparcie próbowałam utrzymać je otwarte skupiając się na skaczących po ekranie zwierzętach, lecz nie było to łatwe.
Przez kilkanaście minut toczyłam ciężką walkę sama ze sobą, aż w końcu postanowiłam przymknąć na chwilę oczy. Miała to być tylko minutka, albo dwie...
~~~
#08.06.19#
Obudziłam się czując ból w plecach. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że moja głowa opadła na ramę Jonah, a jego głowa na moją.
Na zewnątrz było już jasno, co oznaczało że jednak nie zamknęłam oczu ani na minutkę, ani też na dwie. Spojrzałam na zegar, który w końcu miałam. 7:25 am
Delikatnie zabrałam głowę z jego ramienia i powoli zaczęłam się odsuwać.
Zatrzymałam się gwałtownie czując że brunet poruszył się niespokojnie i mocniej zacisnął rękę na moim biodrze.
Przeczekałam chwilę w bezruchu po czym wstałam z kanapy. W miejsce gdzie siedziałam włożyłam poduszkę, tak aby nie poczuł dużej różnicy.
Rozciągnęłam się, co poskutkowało kilkoma chrupnięciami.
Popatrzyłam na śpiącego Jonah przechylając głowę w bok. Miał spokojną twarzy i lekko otwarte usta. Byłam przekonana, że przez to że na nim zasnęłam, nie ruszył się prawie wcale i kiedy tylko się obudzi zacznie narzekać na ból pleców. Będzie zachowywał się jak 90-letni staruszek.
Wyszłam z salonu kierując się najpierw do mojej sypialni po nowe ubrania a potem prosto do łazienki.
Starałam się być cicho, żeby nie obudzić śpiącego w salonie bruneta, ale było to trudne, kiedy woda uderzała o wannę.
Ubrałam się w świeże ubrania i poszłam do kuchni, aby zrobić kawę. Czułam że zapach świeżo zaparzonej kawy obudziłby bruneta i zwlekł go z kanapy.
###
Nie wiedziałam co mieliby oglądać, ani czy w Ameryce znają tą bajkę. Jeśli nie to trudno.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top