35

#05.06.19#

Obudziły mnie odgłosy kłótni, która musiała trwać w tamtej chwili. Ból głowy był dość wyraźny, więc nie miałam najmniejszej ochoty schodzić na dół, czy chociażby ruszać się z łóżka.
Wieczór nie skończył się łaskawie. Zanim zasnęłam to spędziłam w łazience dobre pół godziny, czego chyba nikt nie zauważył.... 
Ilość alkoholu a znikoma liczba zagryzek i długi czas bez picia przyczynił się do tego, że czułam się koszmarnie.

Przykryłam głowę poduszką, jednak na niewiele się to zdało, nie było ani trochę ciszej.
Wypuściłam powietrze z ust i szybko usiadłam, co nie okazało się najlepszym pomysłem. Chwyciłam się za głowę i jęknęłam. Świat kręcił się jeszcze bardziej niż co rano, kropki przed oczami były większe a na dodatek znów było mi niedoborze.
Rozejrzałam się po pokoju i zobaczyłam na zegarku że było już po 3 pm, a na szafce stała butelka wody razem z dwiema tabletkami.
Niewiele myśląc połknęłam je i popiłam wodą. Kłótnia cały czas trwała, więc warcząc pod nosem wyszłam z pokoju.
Schodząc po schodach rozpoznałam już głosy osób, które krzyczały.
Jonah, Daniel, Zach, Corbyn i Jack.

Wpadłam do salonu gdzie piątka chłopaków ledwo panowała nad swoimi nerwami.
Każdy darł się na każdego i nawet nie zwrócili uwagi na moją obecność. Niewiele brakowało aby doszło do rękoczynów.

{¹}

-Jesteś ciągle pijany! Mamy dość ukrywania cię przed fanami!

-Nie musicie tego robić!

-Właśnie że musimy!

-Nikt was nie prosił!

-Czemu ciągle chlejesz!

-Nie muszę się wam spowiadać!

-Dlaczego!!

-Mam was wszystkich kurwa dość!

^

-Pieprzysz tą swoją dziwkę prawie codziennie! 

-No i co z tego?!

-Zachowujesz się jak męska dziwka!

-Męska dziwka?! Co ty pierdolisz!

-Pieprzysz ją w każdej wolnej chwili! Dobrze że chociaż przestałeś chodzić do burdeli!

^

-Kilka razy wróciłeś pobity do domu!

-Nic niezwykłego!

-Wpakowałeś się w to same gówno co Sofia?! 

-W nic się nie wpakowałem! 

-To czemu parę razy wróciłeś z podbitym okiem i siniakami?

-Wyobraź sobie, że w tym mieście są ludzie którzy mogą ci przyjebać za nic!

^

-Chcesz mieć nad nami wszystkimi pełną kontrolę!

-Skąd ci coś takiego przyszło do głowy?!

-Bo wpierdalasz się w nie swoje sprawy!

-Wcale że nie!

-Wiem co mówię! Twoja dziewczyna wyjechała i nie możesz mieć pewności że nie zrobi skoku w bok, więc skupiasz się na nas!

-Ona mnie nie zdradzi!

-Kogo chcesz okłamać!?

^

-Bez żadnego uprzedzenia pojechałeś do domu rzucając wszystko nad czym tak ciężko pracowaliśmy w cholerę!

-Kurwa! Moja siostra mnie potrzebowała!

-A teraz?! Olewasz nagrywki bo siedzisz w telefonie! 

-Dzwonię do lekarzy!

-Mógłbyś robić to w innym momencie! Ale w domu też nie idzie wytrzymać bo postanowiłeś zrobić sobie dziecko, które drze się prawie przez całą noc!

-Odpierdol się od mojego dziecka!

^

Każdy z nich mówił prawie w tym samym czasie, więc nie zdołałam zrozumieć kto i co powiedział.
Najbliżej mnie stał Daniel, więc to właśnie jego pociągnęłam za rękę.

-Co wy odpierdalacie! - warknęłam a on cisnął we mnie gromami. 

Zauważyłam że na lewym policzku miał czerwony ślad od mojej dłoni, po tym jak dzień wcześniej go spoliczkowałam.
Nie miałam wyrzutów sumienia, bo w 100% na to zasłużył.

-Nie wpierdalaj się - odepchnął mnie mocno do tyłu, a ja zmarszczyłam brwi.

-Pojebało cię? - usłyszałam warknięcie Jonah.

-Nie powinna się wtrącać w nie swoje sprawy - odparł atak.

-Ale to...

-Zostaw - syknęłam stając tuż przed Danielem - puki mieszkam w tym domu, to są też moje sprawy - blondyn nic nie odpowiedział, tylko odwrócił się i wrócił do kłótni.

-Wszystko ok? - Marais chciał się upewnić, więc kiwnęłam głową a on zrobił to samo co Daniel.

Wypuściłam powietrze, po czym stanęłam na stoliku, żeby być wyżej niż oni. Wzięłam do ręki jakiś szklany wazon i rzuciłam nim o ścianę.

-Zamknąć ryje! - krzyknęłam w momencie, kiedy wazon roztrzaskał się na małe kawałki.

-Co jest? - cała piątka spojrzała na mnie zdziwiona, a ja byłam zadowolona, że udało mi się zwrócić na siebie ich uwagę.

-Co wam odbiło? - zapytałam, a w salonie znów zrobiło się głośno, bo każdy próbował przekrzyczeć się nawzajem - cisza! - umilkli, a ja zacisnęłam szczękę - dajcie mi 45 minut, aż się wyprowadzę, potem możecie się kłócić, a nawet pozabijać, będę miała to w dupie! - zeskoczyłam ze stołu.

-Wyprowadzasz się? - zapytali na raz Jack i Zach.

-Tak - odpowiedziałam krótko i wyszłam z salonu.

W tej samej chwili znów zaczęły się krzyki.
Szybko poszłam do sypialni i zaczęłam pakować swoje rzeczy. Nie miałam zamiaru zostawać w tym domu nawet godziny. Brałam ubrania z szafy i wrzucałam do walizki wszystko jak leciało.

~~~

Kiedy opróżniłam szafę i wszystkie szuflady zostało mi tylko to co było w łazience.
Nie zdążyłam otworzyć drzwi, bo ktoś kto stał po drugiej stronie zrobił to za mnie. Poskutkowało to tym, że uderzyłam w nie głową.
Jęknęłam krótko i chwytając się za głowę cofnęłam się kilka kroków do tyłu.

-Przepraszam! - usłyszałam Zacha, który momentalnie znalazł się obok mnie i chwycił za ramię - nic ci nie jest?

-Nie dość że mam kaca i głowa mnie boli to jeszcze ty mi przywaliłeś - mruknęłam rozmasowując obolałe miejsce.

-Ciągle jesteś cięta więc jest dobrze - stwierdził wzruszając ramionami i  się zaśmiał a ja strzeliłam go w ramię po czym odwróciłam się żeby usiąść na łóżku.

-Chciałeś coś? - zapytałam ziewając.

-Naprawdę się pakujesz - zdziwił się.

-Tak - przytaknęłam - nie mam zamiaru tu być. Chcę się jak najszybciej wynieść.

-Dlaczego? - zmarszczył brwi.

-Lepiej będzie i dla mnie i dla was jeśli się stąd wyprowadzę - westchnęłam - jeśli będę się trzymać z daleka od was, to Czarna Maska też. Moje mieszkanie tutaj mogłoby sprowadzić mnóstwo kłopotów i niebezpieczeństwa.

-A co z Danielem? - zboczył z tematu.

-A co ma być? - prychnęłam - przestał mnie obchodzić. Mam kompletnie wyjebane na niego i na to co o mnie myśli.

-A jednak nie chcesz żeby coś mu się stało - zaczął łapać mnie za słówka.

-Akurat do tego, nie chciałabym nikogo mieszać - pokręciłam głową - ty też masz trzymać się z dala od Jackoba, bo jeśli się dowiem że chociaż z nimi rozmawiałeś to masz przejebane.

-To brzmi jak pożegnanie - przerwał mi.

-Bo w pewnym sensie nim jest - westchnęłam - dla dobra wszystkich powinnam ograniczyć kontakt z wami. Ja się wyniosę, a wy nie będziecie pakować się w kłopoty.

-A jak spłacę ten ogromny dług, za uwolnienie mnie z tego bagna? - zapytał po chwili.

-Najlepszym sposobem na zapłatę będzie to, że nie będziesz się w nic mieszał - puściłam mu oczko - oraz to że włożysz w to co robisz jeszcze więcej siebie, bo wiem że to kochasz.

-Przestań bo zaraz się rozpłaczę - zaczął teatralnie machać dłonią przed oczami i szybko mrugać, co wywołało u mnie śmiech.

-Dobra, zwijaj się bo muszę dokończyć pakowanie - wstałam i wywaliłam go z pokoju.

Chwilę później sama z niego wyszłam, bo musiałam zabrać rzeczy z łazienki.
Wzięłam wszystko w ręce i chciałam wrócić do sypialni, jednak usłyszałam swoje imię i intrygującą rozmowę z jednego z pokoi. Nie mogłam się powstrzymać i ruszyłam w kierunku odpowiedniego pomieszczenia.

####

Kogo usłyszała Sofia???
{¹} wyobraźcie sobie że zdania między ^    ^ są to mówione w tym samym czasie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top