13
#23.04.19#
-Spróbuję pomóc, ale potrzebuję czasu - mowiedziałam po chwili ciszy przygryzając wargę - ty nie powinieneś się wychylać. Bądź ostrożny i myślę, że powinieneś powiedzieć o tym Kay.
-Zwariowałaś?! - podniósł się gwałtownie z leżaka - jeśli jej powiem to między nami wszystko się skończy!
-Uspokój się - stanęłam naprzeciwko Zacha.
-Ona mnie znienawidzi! - wyrzucił ręce w górę.
-Im dłużej będziesz to przed nią ukrywał, tym gorzej będzie kiedy się o tym dowie - tłumaczyłam mu - będzie lepiej jeśli ty jej to powiesz, a nie Jackob. Ona też powinna uważać, tak samo jak twoja rodzina.
-I chłopaki - dokończył za mnie - może masz rację... Chyba powinienem jej powiedzieć, ale nie wiem jak - potarł dłonią kark.
-Tu jesteście! - w naszą stronę szedł Daniel na co westchnęłam ciężko i pokręciłam oczami - Sofi, możemy pogadać? - stanął obok mnie.
-Nie - mruknęłam i spojrzałam na Zacha - przemyśl to na spokojnie. I pamiętaj, że jeśli miałbyś jakiś problem, to możesz do mnie przyjść.
-Dzięki - uśmiechnął się - następnym razem będzie twoja kolej na wytłumaczenie mi kilku rzeczy - pstryknął palcami i zostawił mnie samą z Danielem.
-Porozmawiasz ze mną? - sapnęłam i opadłam na leżak, a Seavey tam, gdzie wcześniej Herron - to o co poszło?
-A o co pytasz? - podniosłam jedną brew do góry.
-O Jonah. I tą waszą kłótnie - wlepił we mnie przenikliwy wzrok.
-To skomplikowane - wyminęłam.
Zwłaszcza że nie wiedział nic o żadnych wyścigach.
Ani o niczym co związane z nielegalnym światem, w którym okazało się, że nie tylko ja się obracałam. Herron i Marais również.
-To mi wytłumacz - polecił twardo - o co się pokłóciliście? Kto zaczął? Kim jest Jackob o którym mówił Jonah?
-O Briana i Tatum - krótkie pytanie, krótka odpowiedź - kto zaczął? Usłyszysz dwie wersje, które nie będą się zgadzać. Moją, że to Jonah zaczął i jego, że to moja wina. A Jackob to znajomy, z którym Zach stara się urwać kontakt - moja odpowiedź go nie usatysfakcjonowała, bo popatrzył na mnie ze zmarszczonymi brwiami.
-Rozwiń - burknął - kłótnia o Briana i Tatum.
-Jonah na pewno już ci opowiedział - wzruszyłam ramionami.
-Tak, opowiedział mi to ze swojego punktu widzenia - skinął głową.
-Wiec to ci musi wystarczyć - założyłam ręce na piersi.
-Powiedział że nagle zaczęłaś na niego zajeżdżać w sprawie Tate - prychnęłam pod nosem.
-To było do przewidzenia - mruknęłam sama do siebie - spoko, możesz przyjąć tą wersję. Nie przeszkadza mi go.
-A mi tak - upierał się - gadaj.
-Lepiej będzie jak zostawisz to tak jak jest. Nie roztrząsaj sprawy. Pomyśl sobie że byłam zła i musiałam się wyładować - wzruszyłam ramionami.
Nie miałam pojęcia czemu nie powiedziałam nic Danielowi. Mogłam przecież oczernić Jonah. Mogłam powiedzieć że to on mnie do tego sprowokował, ale wtedy wysypała bym samą siebie.
Jednego byłam pewna. Jonah Maraias nigdy więcej nie odważyłby się zdenerwować mnie kiedy prowadziłam, o ile wsiadłby ze mną do samochodu.
-Sofi... - Daniel westchnął.
-Nie Dany, nic więcej ci nie powiem - pokręciłam przecząco głową a on zrezygnowany wstał i spojrzał na mnie krótko.
-Jeśli jednak zmieniłabyś zdanie, to będę czekał - sapnął odchodząc a ja skinęłam tylko głową i ułożyłam się wygodniej na leżaku po czym wzięłam na kolana laptopa i zadzwoniłam do Dereka.
-Co? - jego twarz pojawiła się na ekranie.
-Mam zły humor. Poopowiadaj mi trochę o tej twojej panience, może trochę się pośmieje - powiedziałam wkładając słuchawki w uszy.
-Spierdalaj - burknął.
-Derek... - naruszyłam.
-Dobra - mruknął, a skupiłam na nim swoją uwagę - ma na imię Carla...
-Ty masz Carle, a Daniel Clarę - zadrwiłam na co sapnął zirytowany.
-Jest śliczna. Ma brązowe włosy i czekoladowe oczy. Kilka piegów, zajebistą figurę - czego mogłam się spodziewać jak nie tego... - przyjechała trzy tygodnie temu. Pierwszy raz spotkałem ją na stacji. Podjechała Yamahą YZF R1. Zagadałem do niej, a ona dała mi swój numer. Okazało się że jeździła kiedyś na wyścigach. Załapałyśmy dobry kontakt. Byliśmy już na kilku spotkaniach.
-Ile ją znasz? - zmarszczyłam brwi, nie było mnie w domu od kilku dni.
-Dwa tygodnie? - zastanowił się.
-I dopiero teraz raczyłeś mnie poinformować? - udałam oburzenie.
-Jak masz się nabijać, to spierdalaj - uciął twardo - mów lepiej co ciebie ugryzło, już wcześniej byłaś zdenerwowana.
-Ostro pokłóciłam się z Maraisem - mruknęłam
-Co zrobiłaś? - westchnął.
-Czemu zakładasz że to moja wina? - zmarszczyłam brwi.
-Znam cię. W 50% na pewno - pokręciłam oczami - mów.
-Pojechaliśmy na te wyścigi - ściszyłam głos, żeby żaden z chłopaków nie usłyszał - tam był jeden z jego znajomych, załapałyśmy kontakt, ale na koniec miałam go trochę dość, więc numerem telefonu chciałam go spławić. Jonah uznał że wpadł mi w oko, ale zaprzeczyłam mówiąc mu ze nie wierzę w takie coś. On podobno też. Zapytam co z jego byłą, która aktualnie jest jego przykrywką dla dziwek. Wkurzył się i chciał zakończyć temat, ale ja dalej w to brnęłam i też się wkurwiłam. Zjechałam na drugi pas i prawie zabiłabym nas oboje, jechałam prosto na inne auto. W domu okazało się że wiedział o Jackobie. Zaczął się drzeć że kłopoty które się pojawiły to moja wina.
-Jak go spotkam to mu przypierdole - wkurzył się - obiecuję.
-Skoro chcesz - wzruszyłam ramionami - ja mam inny pomysł.
-Jaki? - zaciekawił się.
-Pogadam z pewną osobą - uśmiechnęłam się wrednie.
-Z jego byłą? - od razu zgadł - żmija przejęła władzę nad Sofi - powiedział dziwnym głosem.
-Nie powiesz mi, że nie lubisz mnie takiej - zrobiłam głupią minę.
-Lubię, lubię. O ile ona nie ma zamiaru zemścić się na mnie. Wiem do czego jesteś zdolna - uśmiechnęłam się słodko i zamrugałam oczami, a Derek zaczął się śmiać - jaki masz plan?
-Namówię ją, żeby z tym skończyła - wzruszyłam ramionami i zobaczyłam że w moją stronę szedł Eben - poczekaj - mruknęłam do Dereka i wyjęłam słuchawki z uszu.
-Cześć - chłopak potarł dłonią kark - jestem Eben - wystawił do mnie rękę.
-Wiem, pamiętam - zmierzyłam go wzrokiem - naćpałeś się i pobiłeś z Corbynem.
-Głupio wyszło - zaśmiał się nerwowo.
-Dobra, co chciałeś? - dałam mu znać że byłam zajęta.
-Podziękować że nas rozdzieliliście i kazałaś Danielowi mnie odwieźć - był speszony.
-Nie ma sprawy - mruknęłam znudzona.
-To, ja już pójdę - wskazał palcem na dom, a ja kiwnęłam głową - to...pa - odwrócił się i poszedł a ja spojrzałam na Dereka.
-Naprawdę się naćpał i pobił z kumplem? - śmiał się jak głupi, a ja nie widziałam w tym nic zabawnego.
-Ten drugi był pijany - dodałam co rozbawiło go jeszcze bardziej.
-Nieźle - pokręcił głową.
-Właśnie, wiem już co to za grupa - przypomniałam sobie rozmowę z Zachem - pomożesz mi z tym?
-Jeśli powiesz o co chodzi - mruknął.
-Nigrum larva - powiedziałam szybko.
-Czy ciebie do reszty pojebało?! - wydarł się na mnie - oni są w chuj niebezpieczni!!
-To nie ja się w to wpakowałam, wiem do czego są zdolni - syknęłam.
-Ale i tak chcesz mu pomóc - założył ręce na piersi.
-Tak - przyznałam - on nie powinien w tym siedzieć. Ma do stracenia więcej niż my.
-Ciekawe co? - prychnął.
-Rodzina, przyjaciele, dziewczyna, kariera, życie - wymieniałam.
-Kariera, też mi dużo - wywrócił oczami - mógł się w to nie pakować.
-Nie widział co robi. Miał tylko raz dilować za kumpla - miałam ochotę się wydrzeć, jednak mówiłam cicho - dobra. Zapomnij, sama dam radę - mruknęłam a Derek sapnął zły, jednak jego twarz szybko się rozluźniła.
-Carla napisała. Chce się spotkać - przewróciłam oczami i westchnęłam.
-Idź a zajmę się tymi planami - mruknęłam.
-Wyślij je od razu do Alison - powiedział a ja od razu się rozłączyłam.
########
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top