110
#08.09.2021#
Pov Jonah
-Znów tu jesteś? - usłyszałem męski głos a chwilę później dźwięk zamykanych drzwi.
-Zdziwiony? - oderwałem wzrok od Sofii i spojrzałem na stojącego przy łóżku Evana.
-Nie - zaprzeczył - ale siedzisz przy niej prawie cały czas. Daniel powiedział że prawie nie śpisz.
-To przeze mnie Sofia tutaj leży - odpowiedziałem gładząc dziewczynę po dłoni.
Dzień wcześniej została przeniesiona na inną salę, gdzie odwiedziny mogły być dłuższe. Według lekarzy, stan zdrowia Sofii poprawił się i wkrótce mieli ją wybudzić.
-Przestań pierdolić - warknął.
-Bo co? - podniosłem jedną brew - znów mi przywalisz? - wciąż miałem spuchnięty i czerwony nos oraz dużego siniaka na środku brzucha od ostatniego razu.
-Nadal jestem na ciebie zły - przyznał - ale najgorsza faza już mi minęła.
-Coś jeszcze? - burknąłem, bo mimo wszystko nie czułem się swobodnie będąc, prawie, sam na sam z Evanem.
-Musisz stąd wyjść, lekarze będą próbowali ją wybudzić - powiedział a mnie szybciej zabiło serce.
-Naprawdę? - cieszyłem się i jednocześnie bałem tego momentu.
-Tak, przed chwilą rozmawialiśmy z medykiem i Alison już dzwoni do pozostałych - do sali jak na zawołanie weszło kilku lekarzy.
-Musimy prosić o opuszczenie sali - pokiwałem głową i pocałowałem Sofię w rękę nim wyszedłem na korytarz.
Pov Sofia
Poczułam ból w klatce piersiowej i powoli otworzyłam oczy. Na początku nie wiedziałam gdzie się znajdowałam, ale kiedy zobaczyłam przed sobą dwóch mężczyzn w fartuchach wszystko sobie przypomniałam.
-Dzień dobry. Powiedz jak się czujesz? - zapytał świecąc mi latarką po oczach.
-Boli mnie klatka i głowa - wymieniłam - poza tym to w porządku.
-Za chwilę podamy ci leki przeciwbólowe - zapisał coś w dokumentach i zadał mi jeszcze kilka pytań o to czy wiedziałam gdzie byłam, co się stało albo jak miałam na imię oraz opowiedział o przebiegu operacji - na korytarzu czeka wiele osób. Poprosić kogoś?
-Dereka - powiedziałam po chwili a lekarz skinął głową i wyszedł. Jego miejsce zastąpił czarnowłosy chłopak.
-Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo się o ciebie bałem - Derek pocałował mnie w policzek i złapał za rękę - jak się czujesz?
-Boli mnie klatka i głowa, ale jest dobrze. A ty? - zapytałam a on pokręcił głową - tobie nic się nie stało? - mówiłam cicho, bo mimo wszystko byłam osłabiona.
-Nic mi nie jest - zapewnił - uratowałaś mi życie.
-Daj spokój. Każdy by to zrobił - machnęłam ręką i poczułam ucisk na piersi.
-Nie każdy, uwierz mi - westchnął - mam u ciebie ogromny dług.
-Spłacisz go jeśli zerwiesz kontakt z Carlą - wypaliłam, to była jedyna rzecz jaką mógł zrobić.
-Zrobione - puścił mi oczko a ja się uśmiechnęłam.
-Czyli jesteśmy kwita - podsumowałam krótko a on nic nie odpowiedział - wiem że ją lubiłeś i naprawdę mi przykro że okazała się podłą suką.
-Bez znaczenia - machnął ręką lekceważąco.
-A co z policją? Szpital już ich powiadomił? - zmieniałam temat, bo dotarło do mnie, że to co się stało mogło mieć znaczenie poważniejsze konsekwencje.
-Spokojnie - mruknął - Evan rozmawiał z lekarzami i udało mu się ich przekonać aby nie zgłaszali sprawy.
-Całe szczęście że on ma dar przekonania...
-I super talent aktorski - wtrącił a ja nie do końca go zrozumiałam - Evan przedstawił się jako twój brat i nieźle się spisał - wyjaśnił.
-Chyba muszę mu podziękować - westchnęłam.
-Możesz to zrobić. Pójdę już, na korytarzu czeka dużo ludzi żeby cię zobaczyć - wstał z krzesełka i powoli wyszedł z sali, a ja byłam sama przez kilkanaście sekund bo prawie od razu miejsce Dereka zajął Daniel z Clarą.
-Nigdy więcej mi tego nie rób, błagam - Seavey przytulił mnie delikatnie i usiadł na skraju łóżku - bardzo się martwiliśmy.
-Obiecuję że nie dam się więcej postrzelić - zapewniam przyjaciół.
-Obiecaj też nie będziesz już więcej ukrywała przede mną tak ważnych rzeczy jak Czarna Maska - poprosił.
-Czyli wszystko wam powiedzieli? - westchnęłam i przygryzłam wargę.
-Tak - potwierdził - od początku do samego końca.
-Derek, Jonah i Zach na zmianę uzupełniali informacje - dopowiedziała Clara.
-Jak bardzo zły jesteś? - zmrużyłam jedno oko patrząc na Daniela, bo czułam jakbym to jego okłamała najbardziej.
-Wcale - odpowiedział - po prostu nie kłam więcej, dobrze?
-Obiecuję - kiwnęłam głową a on szeroko się uśmiechnął.
-Wiesz że on ciągle przy tobie siedział? - brunetka wyglądała, jakby nie była pewna czy powinna zaczytać temat Jonah.
-Naprawdę? - zdziwiłam się i przeskakiwałam wzrokiem z Daniela na Clarę i z powrotem.
-Tak - mruknął - przez te kilka dni prawie nie wychodził ze szpitala - mały uśmiech na mojej twarzy zawitał równie szybko jak się zmył.
-To nic nie zmienia. To co było między nami i tak już się skończyło - pokręciłam głową a brunetka chwyciła mnie za rękę.
-Chcesz z nim porozmawiać? - zapytała - to mogłoby pomóc wam obojgu.
-Nie chcę go widzieć - nie zgodziłam się, przecież wszystko już wiedziałam - ani ja nie mam mu nic do powiedzenia, ani nie chcę słuchać jego wymówek.
-Jak chcesz - skapitulowali, a do sali weszła pielęgniarka żeby podać mi leki przeciwbólowe.
-Lekarz mówił że na korytarzu czeka dużo osób - zmieniłam temat - kto tam jest?
-Jak to kto? - prychnęła - wszyscy. Każdy się o ciebie cholernie bał.
-My, Zach z Kay, Jack z Gabbie, Corbyn z Hayley, Jonah, Evan i Alison, Derek i Chris - wymienił Daniel.
-Christopher też? - dopytałam, bo między nami było nieporozumienie które chciałam wyjaśnić.
-Tak. Zawołać go? - chłopak wskazał na drzwi a ja przygryzłam wargę i skinęłam głową.
-Dobra, to my już pójdziemy - Seavey wstał z łóżka i popatrzył na Clarę która się nie ruszyła.
-Idź, chcę zamienić słowo z Sofią w cztery oczy - powiedziała i dała znak swojemu chłopakowi, że miał znikać, a on jedynie pokręcił głową i posłusznie wyszedł z sali - mów co się stało z tobą i Chrisem - zapytała prosto z mostu a ja otworzyłam oczy zdziwiona jej słowami.
-Nic się nie dzieje - zapewniłam.
-Ściemniać to ja, a nie mi. Gadaj - poleciła zakładając na piersi, a ja poczułam że w końcu musiałam to komuś powiedzieć.
-Na naszym ostatnim treningu Chris wyznał że się we mnie zakochał, a potem mnie pocałował - powiedziałam to dosyć cicho i spojrzałam na zszokowaną dziewczynę.
-O mój Boże - wzięła wdech - naprawdę?
-Muszę z nim porozmawiać - powiedziałam.
-To dlatego był taki dziwny - westchnęła - nie chodziło tylko o twój pobyt tutaj, ale o sprawę z pocałunkiem - pokręciła głową i usłyszałam pukanie do drzwi zza których wyjrzał Chris.
-Błagam nie mów nikomu - poprosiłam.
-Nic się nie martw - puściła mi oczko i wyszła z sali klepiąc chłopaka w ramię wyszła.
-Jak się czujesz? - usiadł na krzesełku.
-Nie najgorzej - zaczęłam - chciałam z tobą porozmawiać o tym co się ostatnio stało.
-Nie, to nie powinno mieć miejsca - pokręcił przecząco głową - zapomnij o tym pocałunku i o tym co ci powiedziałem.
-Myślisz że to takie łatwe? - podniosłam brew.
-Wiem że między nami nie będzie tak jak wcześniej, więc zdecydowałem że lepiej będzie jak zakończymy nasze treningi i przestaniemy się widywać - powiedział spuszczając głowę.
-Chwila, co? O czym ty pieprzysz? - nie rozumiałam co on chciał mi powiedzieć.
-Przeprowadzam się do Miami - wyjaśnił - będę bliżej rodziny i będzie nam łatwiej zapomnieć o tym co się stało.
-Już wszystko postanowiłeś? - westchnęłam ciężko, bo to było dla mnie dużym zaskoczeniem - to pewne?
-Tak. Mam już na oku mieszkanie oraz pracę i za miesiąc wylatuję - patrzyłam na niego i nie chciało mi się w to wierzyć, kiedy coś mnie ruszyło.
-Chris... - zaczęłam a on podniósł na mnie wzrok - mogę lecieć z tobą? - zapytałam a jego oczy się otworzyły szerzej nie wierząc w to co usłyszał. Sama nie do końca w to wierzyłam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top