108
#04.09.21#
Pov Daniel
-Chwila... Sofia jest członkiem tej cholernej mafii z której pomogła wygrzebać się Zachowi?
- nie umiałem tego pojąć.
Znałem tą dziewczynę tak długo i nie zauważyłem że ukrywała coś tak ważnego. Widywałem ją kilka razy w tygodniu i nigdy nie zauważyłem choćby cienia jakiegokolwiek kłamstwa.
-Tak - Herron spuścił głowę a ja westchnąłem głęboko. On jak i reszta naszych przyjaciół przyjechali do szpitala chwilę po mnie i Jonah.
-Nie mogę w to uwierzyć - Gabbie przytuliła się do Jacka a ja rozejrzałem się po niespokojnych twarzach reszty.
Dziesięć osób czekało przed salą operacyjną gdzie walczyła o życie Sofia. Jedna z najbliższych mi osób na ziemi.
-Daniel - Clara złapała mnie za rękę - ona z tego wyjdzie, prawda?
-Oczywiście że tak - odparłem - Sofia jest silna i się nie poddaje, tym razem będzie tak samo.
-Mam nadzieję - pocałowałem dziewczynę w głowę.
-Co z nią? - podbiegł do nas zmachany Christopher.
-Jeszcze nic nie wiadomo - mruknąłem - Derek, wytłumacz mi co ona robiła w tej cholernej szopie - zwróciłem się do bruneta który chodził po korytarzu cały zdenerwowany.
Najgorzej jednak wyglądał Jonah. Nie mógł usiedzieć w miejscu przez pięć minut a sytuacji nie poprawiał fakt, że nie spał od kilkudziesięciu godzin.
-Chyba ma to związek z kopertą - zaczął - i jej oj...
-Jaką kopertą? - Marais poderwał się z miejsca a Derek podał mu złożoną papierową kopertę.
Brunet prawie ją rozerwał, tak bardzo spieszył z jej otwarciem. Widziałem jak oczy przyjaciela śledziły tekst i z każdą chwilą stawały się coraz większe.
-O ja pierdole, nie wierzę... - opadł na niebieskie krzesełko i przetarł twarz dłonią.
Pov Jonah
Nie mogłem uwierzyć w to co zobaczyłem i przeczytałem w tej kopercie.
W życiu nie spodziewałem się że ojcem Sofii mógł być szef najbardziej niebezpiecznej mafii w całym stanie.
-Co jest? O co chodzi? - Herron wyrwał mi kopertę i zaczął czytać - o kurwa - był tak samo zszokowany jak ja.
-Powie mi ktoś o co chodzi do chuja?! - Daniel się wkurzył, a ja na niego spojrzałem.
-Postrzelił ją jej ojciec - wszystkich zatkało, a ja poczułem jak rozsadzało mi głowę.
Na chwiejnych nogach wstałem z krzesełka i podszedłem do drzwi sali operacyjnej w której leżała dziewczyna mich snów. Oparłem o nie głowę i przymknąłem oczy nie chcąc znów się rozkleić.
Czułem się tak cholernie winny.
Gdybym nie poszedł z chłopakami na to pieprzone piwo i nie spotkał tam Jessici to wszystko nie miałoby miejsca. Wciąż nie mogłem pojąć, jakim cudem dałem jej się omotać. Nie wiedziałem jak znalazłem się z nią w taksówce a potem własnej sypialni.
Dopiero kiedy zobaczyłem w drzwiach Sofię zaczęło do ,nie wszystko dochodzić, na powrót zacząłem kontaktować.
Zdradziłem najwspanialszą dziewczynę na ziemi. Dałem się sprowokować taniej dziwce i byłej dziewczynie. Tego jednego byłem pewien, to nie był przypadek tylko plan tych dwóch.
Stojąc z Sofią na ulicy, w deszczu i patrząc na nią czułem się tak źle jak jeszcze nigdy. W jej oczach widziałem jedynie ból i zawód. Ona mnie znienawidziła i nawet nie byłem tym zaskoczony.
Gdybym tego nie zrobił, to prawdopodobnie byłbym z nią na spotkaniu z detektywem i przekonał aby nie działała w emocjach. Pojechałbym z nią do jej ojca.
Gdybym wszystkiego nie spierdolił to Sofia stałaby tuż obok, a nie leżała na stole operacyjnym i walczyła o życie.
-Boże, błagam cię, nie odbieraj mi jej - wyszeptałem cicho i poczułem dłoń na ramieniu, przechyliłem głowę w bok żeby zobaczyć zatroskaną Gabrielę - to wszystko to moja wina - powiedziałem wypuszczając łzy, bo poczucie winy było niewyobrażalne, a dziewczyna rozłożyła ręce a ja ją przytuliłem.
-To nie jest twoja wina - czułem się jak małe dziecko które bardzo narozrabiało i za późno zdało sobie sprawę z konsekwencji.
-Jest -mruknąłem - gdybym wszystkiego nie spierdolił to to by się nie wydarzyło.
-Dlaczego wyszedłeś z Jessicą z tego baru? - Gabbie trochę zmieniła temat a ja wzruszyłem ramionami.
-Nie wiem - wzruszyłem ramionami - przechytrzyła mnie, nie miałem pojęcia co robię.
-Nie powinieneś był tego robić - pokręciła głową w lewo i prawo.
-Wiem! - uniosłem się - wiem że zjebałem!
-Nie krzycz tak - brunetka zasłoniła mi dłonią usta a po sekundzie obok niej znalazł się Jack.
-Ogarnij się i nie unoś głosu - syknął.
-Spokojnie, dam sobie radę - zatrzymała go i odesłała do reszty.
-Wiem że nie powinienem tego robić i strasznie żałuję - powiedziałem.
-Wiem, ale nie cofniesz czasu - spuściłem głowę a ona przez chwilę stała przede mną, po czym wróciła do Jacka.
-Ty dziwkarzu jebany! Jak ci wpierdolę że przez miesiąc palcem nie kiwniesz, a kutasa połamię ci na pięć części i nie będziesz mógł go używać do końca swojego życia - na początku miałem nadzieję że te obelgi były do kogoś innego, ale kiedy ktoś mnie popchnął na ścianę, zrozumiałem że jednak były one skierowane do mnie. Odwróciłem się i zobaczyłem przed sobą wściekłego Evana - jak mogłeś wywinąć taki numer!? - wrzasnął i przywalił mi w twarz, więc złapałem się za nos czując przy okazji drugie uderzenie w brzuch.
-Evan! - wszyscy do nas podbiegli i odciągnęli ode mnie wściekłego faceta - zostaw go - upadłem na ziemię trzymając się jedną ręką za brzuch a drugą nos z którego sączyła się krew.
-Zwariowałeś? - Alison uspakajała swojego faceta.
-Należało mu się - warknął.
-Nie musiałeś obijać mu mordy na szpitalnym korytarzu! - uniosła głos.
-Chwila. On ma rację. Należało mi się to - przyznałem rację Evanowi kiedy Daniel i Corbyn pomogli mi się podnieść z podłogi.
-Chcesz jeszcze raz? - podniósł jedną brew, ale zatrzymała go jego dziewczyna.
-Czy wy możecie się uspokoić do jasnej cholery? - Herron syknął - za tymi drzwiami nasza przyjaciółka walczy o życie a wy chcecie tu urządzać mordobicie i kłótnie? Wstyd mi za was.
Był najmłodszy, a jakby w tamtym momencie najdojrzalszy i zawstydził nas wszystkich. Każdy był zdenerwowany całą tą sytuacją i nie panowaliśmy nad sobą.
Zaczynaliśmy wracać na swoje miejsca, ale z sali wyszła pielęgniarka.
-Co z nią? - zapytaliśmy chórem.
-Rodzina? - upewnił się.
-Jestem bratem pacjentki - odezwał się pierwszy Evan.
Chciałem powiedzieć że byłem jej narzeczonym, ale gdyby Sofia się o tym dowiedziała, to znienawidziłaby mnie jeszcze bardziej.
-Stan dziewczyny jest ciężki - zaczął - straciła bardzo dużo krwi a kula trafiła w sam środek lewego żebra. Lekarze robią co w ich mocy, ale trudno mi powiedzieć coś więcej, bo to naprawdę trudne zadanie.
-Jak długo będzie trwała operacja? - dopytała Alison.
-Na pewno kilka, jeśli nie kilkanaście godzin - powiedział - wiecie państwo, że musimy to zgłosić na policję, prawda?
-Zdajemy sobie z tego sprawę, ale czy moglibyśmy porozmawiać na osobności? - zapytał Evan z milutkim uśmiechem.
-Nie ma problemu. A panu proponuję okład na nos - zwróciła się do mnie i odeszła z Evanem, to miały być najdłuższe godziny w moim życiu.
-Skoczymy po kawę. Ktoś chce? - zapytał Corbyn rozglądając się po wszystkich.
-Tak - zgłosiło się kilka osób, w tym ja.
-Chodź - usłyszałem nad sobą i podniosłem głowę.
-Po co - zmarszczyłem brwi patrząc na Alison.
-Idziemy do jakiejś piguły żeby zrobiła coś z twoim nosem. Ruchy - popędziła mnie, więc westchnąłem ale poszedłem za nią - sorry za Evana, ale Sofia jest dla nas jak siostra. I tak szczerze to sama mam ochotę ci przyjebać.
-Wiem, zdaję sobie sprawę - burknąłem idąc z dziewczyną przez korytarz.
-Dlaczego to zrobiłeś? - zapytała.
-Nie wiem, nie miałem nad sobą kontroli - pokręciłem głową i szybko zapukałem do gabinetu pielęgniarek, bo dziewczyna obok ścisnęła pięść.
###
podobają wam się rozdziały pisane z innej perspektywy?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top