105
#03.09.21#
Drzwi zaskrzypiały jak nigdy. Skrzywiłam się na ten dźwięk, jednak nie on był najgorszy.
Widok jaki zastałam w pokoju bruneta wrył mnie w ziemię. Po raz drugi tego dnia nie mogłam się poruszyć, ani nawet oddychać.
-Sofia? Kochanie, to nie tak jak myślisz... - głos bruneta wyrwał mnie z otępienia i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę na co ja tak naprawdę patrzyłam. otrząsnęłam głową i zbiegłam po schodach - Sofia! - syszałam za sobą bruneta, ale był on ostatnią osobą z którą chciałam rozmawiać.
-I co? - zatrzymam się na zewnątrz, tuż przed uśmiechniętą, ale przemoczoną Dahl - twój chłopak jednak nie jest taki wspaniały jak myślałaś?
-Czego chcesz? - warknęłam.
-Pokazać ci, że kto zdradził raz, zrobi to ponownie - założyła ręce na piersi - tak, wiem że to dlatego Jonah ze mną zerwał. Zemściłam się.
-A co ja ci takiego zrobiłam!? Dlaczego to mnie zraniłaś?! - krzyknęłam wyrzucając ręce w górę i czułam że z każdą chwilą mokłam coraz bardziej.
-Zniszczyłaś moją szansę na powrót do niego - waknęła - przekonałaś do zakończenia idealnego układu i zapewniłaś że zrobiłaś to dla mojego dob...
-Tatum? Co ty tu do cholery robisz? I Sofia, co się stało? - monolog dziewczyny przerwał Daniel pojawiając się tuż obok nas, a zaraz za nim stała pozostała trójka z zespołu.
-Sofia! - głos Jonah był bardzo wyraźny i głośny, dlatego puściłam się biegiem między chłopakami, ale ledwo wybiegłam na ulicę zostałam złapana za rękę - daj mi to wyjaśnić, błagam - spojrzałam na chłopaka i ścisnęło mnie w brzuchu.
Brunet stał przede mną jedynie w niedopiętych spodniach a kilka metrów za nim ustawili się pozostali i nie wiedzieli co się działo. Ja sama nie mogłam tego pojąć.
-Co chcesz wyjaśniać? - deszcz padał coraz bardziej i byłam już przemoczona do szpiku - mówiłeś mi te wszystkie czułe słowa i wierzyłam w nie, a tak naprawdę one nie były nic warte - robiło mi się zimno i chciałam znaleźć się już w moim mieszkaniu byle tylko na niego nie patrzeć.
-Wcale nie - próbował mnie przekonać, ale pokręciłam przecząco głową - mówiłem prawdę, przysięgam - nie uwierzyłam w ani jedno słowo.
-Zdradziłeś mnie, Jonah. Nie pokazuj mi się na oczy już nigdy - wyrwałam rękę z jego uścisku i zdjęłam z palca pierścionek który od niego dostałam - to wszystko to ściema. Boże, jaka ja byłam głupia - pociągnęłam nosem rzucając w niego tym cholernym pierścionkiem i odwróciłam się.
-Sofia, błagam cię... - chciał mnie zatrzymać, ale zacisnęłam oczy i szłam dalej. Deszcz padał prosto w moją twarz utrudniając mi ocenę terenu.
~~~
Weszłam do mieszkania gdzie zdjęłam buty i torbę z ramienia. Woda wprost ze mnie kapała a włosy przykleiły mi się do twarzy. Stanęłam na środku salonu i rzuciłam kubkiem o ścianę. Porcelana roztrzaskała się na kawałki a ja osunęłam się po ścianie. Wczepiłam ręce w mokre włosy i pozwoliłam sobie na słabość. Łzy popłynęły mi po policzkach a ja cieszyłam się że byłam sama.
-Sofia? - jednak się myliłam, nie byłam sama - spokojnie, wszystko będzie w porządku - rozpoznałam głos Daniela, a po chwili chłopak podniósł mnie z podłogi i mocno przytulił.
-Niby jak? - zapytałam - przed chwilą zobaczyłam swojego chłopaka który pieprzył się z inną.
Oderwałam się od Daniela wyrzucając ręce w górę i opadłam na kanapę. Starałam się udawać że wcale nie zabolało mnie to tak mocno. Smutek i gorycz próbowałam zastąpić złością skierowaną w stronę bruneta.
-Nie mam zamiaru go w żaden sposób usprawiedliwiać - oznajmił - sam jestem na niego wściekły i nie rozumiem jak on mógł zrobić coś tak okropnego - Seavey usiadł obok i objął mnie ramieniem.
-To największy skurwiel jakiegokolwiek spotkałam - szepnęłam.
-Wiem że jest ci ciężko, nie musisz udawać - potarł dłonią moją rękę a ja pękłam.
-Daniel, to strasznie boli - spojrzałam na chłopaka który bez słowa przyciągnął mnie do siebie i pozwolił aby łzy bardziej zmoczyły jego, i tak już wilgotną bluzę.
-Wiem, Sof, wiem - jeszcze kilka godzin temu myślałam że naprawdę mogło nam się udać i nic nie było w stanie nas rozdzielić, w jak wielkim błędzie byłam... Wystarczyła tania dziwka i o mnie zapomniał - musisz się przebrać. Przeziębisz się, jesteś cała mokra.
-Trudno - wzruszyłam ramionami pociągając nosem.
-Żadne trudno - nie zgodził się.
-A jeśli to nie był pierwszy raz? - zapytałam nagle.
Kolejne pytanie pojawiło się w mojej głowie i nie miałam na nie odpowiedzi.
Łzy wciąż tworzyły na moich policzkach mokre ścieżki i nie wyglądały jakby szybko miały to zakończyć.
-Co masz na myśli? - nie zrozumiał.
-Jeśli zdradzał mnie od dawna i po prostu ze mną grał, a ja naiwna tego nie widziałam? Dawałam się nabrać na te tanie słówka i gesty - wyjaśniłam o co mi chodziło.
Dałam się nabrać na historię z pierścionkiem.
"Potraktuj to jako zapewnienie, że traktuję nasz związek poważnie". Pierdolenie.
Gdyby naprawdę tak było, to nie zdradziłby mnie.
-Nie wierzę że Jonah byłby zdolny do czegoś takiego - odezwał się nagle.
-Serio chcesz mi wciskać takie brednie? - zmarszczyłam brwi chociaż Daniel nie mógł tego zobaczyć, bo wciąż byłam do niego przytulona - po czymś takim? - chłopak nie zdążył odpowiedzieć na moje pytanie, bo przerwało nam walenie w drzwi.
-Sofia! Otwórz, błagam! - krzyczał Jonah a ja usiadłam prosto.
-Mam go wyrzucić? - zapytał blondyn ale ja zaprzeczyłam.
-Sama to zrobię - wstałam z kanapy i skierowałam się do drzwi - powiedziałam Ci nie masz mi się nie pokazywać na oczy - zaczęłam bez ogródek.
-Daj mi to wytłumaczyć - prosić - ja naprawdę nie wiem jak to się stało, nie pamiętam jak znalazłem się w domu. Odcięło mnie..
-Naprawdę kiepska wymówka. Nie chcę cię znać, rozumiesz? - pokręciłam głową i zacisnęłam palce na klamce.
-Ale mycha...
-Nie mów tak do mnie i po prostu się stąd wynoś - podniosłam głos wskazując na schody.
-Jonah, ona ma rację - za mną stanął Daniel i położył rękę na moich plecach.
-Nie wtrącaj się w nie swoje sprawy - syknął brunet.
-Nie mów tak do niego i idź do Jessici - chciałam zamknąć drzwi, ale Marais mi na to nie pozwolił.
-Błagam cię...
-Spierdalaj! - popchnęłam go z całej siły przez co brunet upadł na podłogę a ja zatrzasnęłam drzwi i wybuchnęłam kolejną salwą płaczu - nienawidzę go.
-Chodź tutaj - chłopak przyciągnął mnie do siebie i pogłaskał po głowie - już, spokojnie.
-Dziękuję Daniel - wzięłam głęboki wdech i się odsunęłam. Wytarłam policzki i starałam się nie pozwolić kolejnym łzom na opuszczenie moich oczu - zostawisz mnie samą? Proszę - zapytałam z nadzieją.
-Jesteś pewna? - uniósł brew.
-Tak. Muszę ochłonąć i to przemyśleć - skinęłam głową i starałam się uśmiechnąć.
-Jeśli tego chcesz to w porządku, ale obiecaj że nie zrobisz nic głupiego i że będziesz odbierać telefon - Seavey złapał mnie za rękę i ścisnął ją.
-Obiecuję - zgodziłam się a on pocałował mnie w czoło i powoli wyszedł z mojego mieszkania.
Zanim zamknął drzwi zobaczyłam stojącego przed nimi Jonah który patrzył na mnie zapłakanymi oczami.
Pokręciłam głową i wróciłam do salonu gdzie wyjęłam z szafki butelkę wina oraz paczkę fajek. Usiadłam z nimi na kanapie i mimowolnie zaczęłam przeglądać stare zdjęcia.
Zachowywałam się jak typowa dziewczyna z taniego romansu ze złamanym sercem, ale jakoś specjalnie mi to nie przeszkadzało, bo właśnie tak się czułam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top