104

03.09.21#

-Za chwilę szlag mnie trafi - rzuciłam się na łóżko na którym leżał Jonah przykryty pościelą.

-Znów nic? - zapytał wpatrując się w telefon.

-Zero! - podparłam głowę na łokciach.

Kilka razy dziennie sprawdzałam maila czekając na jakąkolwiek wiadomość od wynajętego detektywa. Minął już ponad miesiąc a on się nie odzywał, przez co byłam już nieźle zdenerwowana.

-Daj mu jeszcze kilka dni - powiedział - na pewno w końcu się odezwie.

-Obyś miał rację, bo jak nie to rezygnuję - zdecydowałam bawiąc się paskiem szlafroka który miałam na sobie.

-Mhmmm.... - mruknął brunet a ja zmarszczyłam brwi.

-Co ty masz takiego ciekawego w tym telefonie? - przysunęłam się do chłopaka i spojrzałam na ekran urządzenia.

-Chłopaki proponują wyjście na piwo do baru - powiedział stukając w klawiaturę.

-Idziesz? - położyłam się na gołej klatce chłopaka a on odrzucił telefon gdzieś na bok i wolną ręką wsunął pod materiał mojego niezbyt długiego szlafroka umieszczając ją na moim tyłku.

-Nie wiem - westchnął - jestem trochę zmęczony po tylu godzinach w studiu i miłych chwilach z tobą.

Uśmiechnął się a ja wywróciłam oczami.
Na wzgórzu Hollywood byliśmy do rana a potem, zahaczając o moje mieszkanie, pojechaliśmy do studia gdzie siedzieliśmy do 5 pm.

-Już tak nie słodź i po prostu idź z chłopakami na to piwo - poklepałam go po policzku.

-A ty?- uniósł brew - będziesz siedziała sama w piątkowy wieczór?

-Daj spokój - machnęłam ręką - mówiłam ci już, że o 7:30 pm mam trening z Chrisem. Musimy przygotować się do turnieju i wymyślić jakieś kroki do tego nieszczęsnego teledysku, więc trochę nam zejdzie.

Christopher i ja mieliśmy brać udział w kolejnym konkursie tańca, którego zwycięstwo mogło otworzyć nam sporo drzwi do dalszego rozwoju.
Mieliśmy jeszcze dwa miesiące do turnieju, ale chcieliśmy mieć wszystko perfekcyjnie dopracowane.
A projekt o którym była mowa w lipcu utknął gdzieś w głębokim worku z ważnymi sprawami. Chłopaki trzy dni temu wrócili miesięcznej trasy po stanach i nie było szans na dogadanie jakichkolwiek szczegółów, więc mieliśmy zająć się tym równocześnie z przygotowanymi do turnieju.

-Przecież się zgodziłaś na ten wspólny teledysk!
- oburzył się zaciskając lekko dłoń na  moim pośladku.

-Tak, wiem. Pisz do chłopaków że pójdziesz z nimi i się ubierz - zdjęłam rękę chłopaka i chciałam wstać, ale Jonah mnie zatrzymał.

-Wygodnie mi tu - brunet przyciągnął mnie bardzo blisko siebie - z tobą.

-Misiek - westchnęłam - mi też jest wygodnie, ale nie chcę się spóźnić na trening - wyplątałam się z jego uścisku i pozbierałam z podłogi swoje rzeczy a brunet westchnął, ale podniósł z łóżka swoje cztery litery i ubrał bokserki.

-Jesteś pewna że mam iść? - zapytał a mi opadły ręce - mogę poczekać aż skończycie trening a potem posiedzimy we dwójkę.

-Jesteś niemożliwy i zachowujesz się jak stary nudziarz - wyjęłam z szafy świeżą koszulkę - dawno nie wychodziliście nigdzie sami, przyda wam się to.

-Tego jeszcze nie grali. Żeby dziewczyna namawiała swojego faceta na piwo z kumplami - chłopak zarechotał a ja pokręciłam głową.

-Zejdź mi z oczu i już mnie nie denerwuj do jasnej cholery - burknęłam a Jonah pocałował mnie w szyję i zapinając spodnie wyszedł z pokoju.

-Idę - zawołał - kocham Cię!

-Ja ciebie też - odpowiedziałam zamykając szafę - dobrej zabawy!

-Udanego treningu - drzwi do mieszkania się zamknęły a ja pokręciłam głową.

~~~

-Przerwa - sapnęłam siadając na podłodze.

-Dobry pomysł - Chris rzucił mi moją butelkę z wodą.

-Dzięki - przeczłapałam się pod ścianę i odkręciłam wodę - ile już ćwiczymy?

-Prawie godzinę bez przerwy - chłopak popatrzył na zegarek.

-A wychodzi nam beznadziejnie - burknęłam uderzając dłonią w podłogę.

-Wiem, to moja wina - westchnął - wybacz.

-Co? Dlaczego tak mówisz? - zmarszczyłam brwi i czekałam aż zacznie gadać.

-Wczoraj zerwałem z Ludmiłą - powiedział obracając w dłoni butelkę.

-Myślałam że między wami było dobrze - zdziwiłam się.

-Bo było - przyznał - ale nie wyszło.

-Przykro mi, ale nie rozumiem - położyłam dłoń na jego kolanie a on uśmiechnął się do mnie - dlaczego?

-Już od jakiegoś czasu czułem że to nie to - mówił - nie czułem przy niej tego czegoś.

-Skoro tak mówisz - odpuściłam - jesteś super facetem, pewno znajdziesz dziewczynę, przy której to poczujesz.

-Wiesz że już znalazłem? Znam ją od dziecka, ale dwa lata temu coś do niej poczułem - brunet wzruszył ramionami i opuścił głowę.

-To jej to powiedz! - poradziłam.

-Ona ma faceta - skrzywił się.

-Co z tego? Skoro coś do niej czujesz, to i tak powinieneś jej powiedzieć. Nie ważne czy jest zajęta czy nie. Walcz! - próbowałam go jakoś zmotywować do działania, bo chciałam żeby był szczęśliwy.

-Jesteś pewna tego co mówisz? - Christopher spojrzał na mnie niepewnie.

-No jasne! - kiwnęłam głową.

-Skoro tak... - zamknął oczy, wziął głęboki oddech i odwrócił się w moją stronę, a ja bacznie obserwowałam ruchy bruneta który podniósł rękę i położył ją na moim policzku - przepraszam - szepnął.

-Za c... - ne zdążyłam dokończyć, bo Chris pochylił się i mnie pocałował.

Wydawało mi się że minęły wieki nim odzyskałam kontrolę nad ciałem i odsunęłam go od siebie.

-Sof, to w tobie jestem zakochany - wyszeptał patrząc mi w oczy.

-Nie, to nie możliwe. My jesteśmy przyjaciółmi. To jakiś żart - moja głowa kręciła się w lewo i w prawo - głupi żart.

-Gdyby to był żart, to bym cię nie pocałował - mruknął.

-Nie, nie, nie - wstałam z podłogi, pozbierałam swoje rzeczy i w mgnieniu oka wyszłam z sali - przepraszam Christopher.

-Sofia, zaczekaj! - usyszałam nawoływania chłopaka, ale zamknęłam się w damskiej szatni. Szybko się przebrałam i opuściłam budynek tylnym wyjściem.

Ciągle nie wierzyłam w to że Chris mnie pocałował, ani w to, że się we mnie zakochał. Najgorsze było to, że ja nic nie zauważałam. Niesamowite że byłam aż tak ślepa.

Wsiadając do taksówki wybrałam numer do Jonah i próbowałam się do niego dodzwonić, jednak z marnym skutkiem. Zadzwoniłam więc do Daniela.

-Tak, Sofi? Wszystko w porządku? - dało się wyczuć, że chłopak był już podchmielony.

-Chyba - mruknęłam - jest z tobą Jonah?

-Nie - przeciągnął - zniknął jakieś dwadzieścia minut temu. A co?

-Nie odbiera a muszę z nim pogadać - wyjaśniłam.

-Ze mną możesz pogadać! - do telefonu krzyknął Zach.

-Dziękuje Herron - parsknęłam - ale z tobą raczej o tym nie pogadam.

-Spierdalaj Pajacu - burknął Seavey i usłyszałam jak rzucili między sobą kilkoma epitetami.

-Pa chłopaki - rozłączyłam się i kiedy chowałam telefon do kieszeni dostałam wiadomość od Jonah. Prosił abym przyjechała do nich do domu.

~~~

-Tatum? Co ty tu robisz? - zapytałam dziewczyny stojącej pod drzwiami domu chłopaków i zarzuciłam na głowę kaptur, bo w zwykle pogodnym LA, tym razem padało.

-Czekałam na ciebie - uśmiechnęła się a ja zmarszczyłam brwi.

-Dlaczego masz telefon Jonah? Oddawaj go - wyrwałam jej urządzenie z ręki.

-Musiałam cię tu sprowadzić - powiedziała - myślę że powinnaś to zobaczyć.

-O czym ty pieprzysz dziewczyno? - miałam już dość tej konwencji. Chciałam porozmawiać z Maraisem.

-Ja? - zaśmiała się -  o niczym, o nikim, ani nikogo.

-Spierdalaj stąd. Natychmiast - warknęłam wchodząc do domu.

Było cicho, ale na schodach paliło się światło, więc wbiegłam na górę. Stanęłam na ostatnim stopniu i poczułam jak po moim ciele przepływa nieprzyjemny prąd.
Dźwięki które słyszałam mogły wskazywać tylko na jedno. I dochodziły z pokoju Jonah.

Podeszłam na chwiejnych nogach pod drzwi jego pokoju i pociągnęłam za klamkę.

###

W tym momencie skończyły mi się rozdziały które miałam napisane 😶

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top