18

- Wiem, że jest wampirem - gdy usłyszał te słowa, poczuł jak ucina się grunt pod jego nogami, gdyby nie siedział na krześle, na pewno już leżałby na podłodze, nóg praktycznie nie czuł, zbladł tak bardzo, że przypominał trupa. - Nie wiedziałeś? Czy może go kryłeś?

Słowa jakby nie docierały do niego, patrzył tylko przerażony w twarz doktora, wzrok opadł na biurko. To się nie mogło tak skończyć... Zacisnął dłonie na spodniach, przygryzł warge od środka... Potężny stres i gorycz dodały mu sił, już był w stanie jakkolwiek się poruszyć.

- Nikt się nie dowie... - powiedział patrząc na przybornik leżący na biurku. Chwycił za nożyczki, wszedł szybko na stół, lekarza chwycił za włosy, a nożyczki przycisnął do jego szyi. Patrzył mu w oczy. - Nikt się nie dowie! Choćbym miał Cię tu zabić! Nikt nie będzie wiedzieć... Nikt mi go nie zabierze! Spróbuj tylko... Spróbuj tylko! Zginiesz tu! Nawet nie drgnij! - przycisnął nożyczki mocniej.

- Odłóż je - Przestraszył sie reakcji chłopaka, jednak nie skończył rozmawiać. - Nie wydam go

- Nie mam powodu żeby Ci ufać! Tajemnicę zabierzesz do grobu!

- Nie wydam swojego syna - otworzył szerzej oczy, wszystko stało się jasne, teraz Levi złagodniał, upuścił nożyczki... Odsunął się i patrzył tępo na doktora, nie mógł zrozumieć dlaczego wcześniej nie dostrzegł podobizny...

- Ja... Ja przepraszam... Nie wiem co we mnie wstąpiło, ja nie chciałem żeby ktoś mu zaszkodził, nie chciałem żeby nas rozdzielili...

- Nie chce mu niszczyć życia - wziął nożyczki, które przed chwilą trzymał Czarnowłosy. - Jestem pod wrażeniem twojej reakcji, może na kogoś innego coś takiego zadziałałoby... Gdyby nie jeden szczegół... - złamał nożyczki jak nieugotowany makaron spaghetti...

- Pan Jest wampirem?...

- Z krwi i kości...

- Więc jak to możliwe, że Eren jest w połowie?

- Bo jego matka jest człowiekiem - powiedział po czym wstał. - Musze przyznać, że się wściekłem, gdy zobaczyłem go w szpitalu... Gdyby zajął się nim inny lekarz było by po nim... Udało mi się tak przeprowadzić badania żeby nic nie wskazywało na to, kim jest...

- Dziękuję... - czuł ulgę, powoli wracał jego dobry nastrój.

- Nie ma się z czego cieszyć, cały czas jest zagrożony - spojrzał na Levi'a. - Nie podoba mi się to, że się obok niego kręcisz

- Że co?... Ja się koło niego nie kręce! To on mnie porwał i przetrzymywał w swojej rezydencji... Ja po prostu to zaakceptowałem, daje mu korzystać ze swojej krwi i wiem, że nigdy nie uciekne, wszędzie mnie znajdzie... Poza tym wiąże nas coś więcej

- Dajesz mu swoją krew? Tylko Ty?

- Tak - odparł stanowczo. - Jestem pewien na sto procent, że tylko moją pije

- Głupi dzieciak.. - rzucił zdenerwowany. - Jeśli dalej będzie pić krew jednej ofiary to dojdzie do związania

- Związania? Co to takiego?

- Uzależni się od krwi jednego żywiciela i żadna inna nie będzie mu smakować, żadna nie da mu wartości odżywczych...

- To przecież nic złego, nie mam zamiaru go zostawić

- Tak? A co zrobisz z tym, że Kiedyś umrzesz? - Czarnowłosy otworzył usta, żeby coś powiedzieć, jednak zaraz po tym je zamknął... Nie pomyślał o czymś takim. - Jeśli umrzesz to on umrze z głodu...

- Ale pół wampir żyje tylko trochę dłużej od przeciętnego człowieka...

- I co z tego? Ja popełniłem ten sam błąd, związałem się z jedną kobietą na stałe, ja mogę żyć wiecznie... Jedynym sposobem było nie tylko związanie krwi, ale i związanie życia

- Co to takiego?...

- Moje życie zależy od życia mojej żony... - westchnął. - Jeśli jej kres będzie nadchodzic, to mój też nadejdzie w tym samym dniu, nawet starzeć się będę

- Kochasz w ogóle swoją żonę? Podobno wampiry nie mają uczuć...

- Kocham - odparł. - Nie każdy wampir jest bez uczuć

- Na szczęście Eren ma ich dużo... - uśmiechnął się myśląc o nim.

- Wiem, że kochasz Erena, ale to zagraża tobie i jemu

- Nie zostawię go I on nie zostawi mnie... - westchnął, nie chciał słuchać wykładów od jego ojca jaka to ich relacja jest niebezpieczna. - Mogę się z nim zobaczyć?...

- Możesz... Chodź - poszli razem do sali Erena, młody wampir nie spał już. Ucieszył się na widok Levi'a.

- Leviś... Cieszę się że jesteś...

- Ja też - podszedł i pogłaskał jego policzek. - Wyglądasz strasznie

- Już nie mogłem się doczekać uroczych słów z twojej strony... - uśmiechał się.

- Skoro już jesteście tu oboje... - doktor upewnił się, że nikt nie stoi blisko sali. Zamknął drzwi. - To musimy sobie porozmawiać...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top