15
Czarnowłosy wraz ze swoją oddaną przyjaciółką, pochłonął tyle jedzenia, że oboje byli w zaawansowanej ciąży spożywczej, a poród w łazience nie będzie należeć do przyjemnych.
- No to ja spadam, obiecałem Erenowi, że pozwolę mu się napić
- A może mały szantaż? - pomasowała bolący brzuch.
- Napije się, gdy się zgodzi?
- No
- Pff Co ty, nie muszę go brać pod włos, on też potrafi mi zamieszać w głowie, mój szantaż szybko zakończyłby się białą flagą - kobieta zaśmiała się.
- Leć do niego i daj mi znać co powiedział, jak coś to wiedz, że jestem gotowa przekonać Erena, a potem twoją mamę
- Przyda się, ona potrafi być bardziej uparta ode mnie
- Ostatnio zrobiłeś się uległy - poczuła satysfakcję widząc, że trafiła w czuły punkt. - Mam rację?
- No... Trochę tak... - wstał i się rozciągnął prostując kości.
- Co też ta miłość robi z człowiekiem
- Też się zastanawiam, to ja idę - wyszedł z pomieszczenia, teraz pozostało wdrapać się na górę i przejść kilometrowe korytarze.
To, co wyróżniało te rezydencje na tle innych to fakt, że prócz lekko starodawnego wystroju, na ścianach korytarzy nie było portretów ludzi, tak jak to bywało w wielu filmach, książkach czy bajkach. Zamiast ludzi, których czasem nie znał nawet sam właściciel, na obrazach były krajobrazy lub martwa natura, na przykład na jednym z lepszym obrazów była świeca, która oswietlała pomieszczenie ze stołem. Na stole leżała książka, pióro do pisania, atrament oraz czaszka... Gdyby nie to ostatnie, to obraz wydawałby się spokojny i tajemniczy, a czaszka dodawana dramaturgii, przynajmniej dla Levi'a.
Wszędzie było bardzo dużo dywanów, zazwyczaj czysto czerwonych bądź w odcieniach szarości, pomimo tego nie czuł kurzu, na który był uczulony. Dodatkowo wysoki sufit i wielkie żyrandole też były dokładnie oczyszczone. Zastanawiał się jak to możliwe, skoro tylko Hanji dba o czystość domu i nie jest to możliwe, żeby sama o wszystko tak dbała, nie była żadnym bossem, przynajmniej on nie wiedział o czymś takim. Podszedł do masywnych dębowych drzwi pokoju, chwycił za ogromną klamke. O dziwo, drzwi były już uchylone, jakby Eren wychodził w pośpiechu i nie zdążył ich zamknąć. Gdy wszedł do środka, zauważył, że Erena nie było w środku. Rozglądnął się, w końcu Eren mógł zmienić się w nietoperza.
- Gdzie jesteś? - zajrzał do szafy. - Nie drocz się ze mną - podszedł do łóżka i zajrzał pod nie. - Chce z Tobą pogadać
Wstał i wyszedł. Nie bał się, bo przecież Eren mógł być gdzieś blisko, na przykład w łazience lub w ogrodzie... Jednak gdy sprawdził wszystkie możliwe miejsca, a wampira nie było... Poczuł ogromny niepokój.
- Eren! Eren! - wolał go chodząc po domu. Zamiast Erena, przyszła Hanji.
- Uciekł z wrażenia? - zażartowała.
- Nie wiem... Nigdzie go nie ma, patrzyłem wszędzie gdzie zazwyczaj chodził... Wołam i nic
- Może jest w ogrodzie i cię nie słyszał? W końcu długo Cię nie było, bo nie ukrywając, zeszło nam sporo przy jedzeniu, może poszedł gdzieś na spacer wokół posesji?
- Chodźmy jeszcze raz... - poszedł tam poddenerwowany. W ogrodzie nikogo nie było, a wołanie na pewno usłyszałby, gdyby spacerował. - Ktoś musiał mu coś zrobić...
- Ale kto?? I co?...
- To na pewno te wampiry!
- Ale jak? Przecież nie mogą tu wejść, jesteśmy chronieni...
- Eren musiał dobrowolnie wyjść poza ogrodzenie, jestem pewien że tak było! - ruszył w stronę wyjścia. - Muszę sprawdzić czy nie ma jakiś śladów!
- Stój! - złapała go za ramię. - Nie możesz wyjść! Co jeśli ktoś czeka własnie na Ciebie?
- Trudno... Przynajmniej będę tam gdzie Eren - zabrał jej rękę i wyszedł poza posesje. Rozglądnął się dookoła, na trawniku zauważył krew i kawałek materiału... Kolor zgadzał się z tym, co miał na sobie Eren gdy ostatni raz go widział. Wrócił do przyjaciółki. - Musieli go porwać
- I specjalnie zostawić ślad...
- Porywając jego chcą, żebym ja zaczął go szukać... - schował materiał do kieszeni. - Udało im się
- Chyba nie zamierzasz iść go szukać...
- Oczywiście, że nie - ruszył w stronę domu. Hanji pobiegła za nim. - Masz tu gdzieś jakiś kalendarz?
- Tak - wyciągnęła kalendarz, w którym często coś pisała. Czarnowłosy przyjrzał się dokładnie każdemu dniu miesiąca. - Czego szukasz?
- Jutro? - pokazał na znaczek.
- Jutro... - przeszedł ją dreszcz. - Ty chyba nie chcesz...
- Nie mam wyboru...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top