13
Patrzył przez jakiś czas w sufit, nie było go tutaj tylko chwilę, szczerze to nie za bardzo wiedział ile go nie było, a mimo to potwornie się stęsknił... Na dłoni czuł opatrunek, był on jeszcze na ręce gdzie wbito igłe. W rezydencji już odpowiednio się nim zajęli... Prawdopodobnie zrobiła to Hanji.
Usiadł, bardzo zaskoczyło go, że Erena nie ma przy nim, jednak nie miał o co się martwić, był w pobliżu, więc to wystarczyło...
Wstał powoli i podszedł do drzwi, otworzył je ktoś za niego, ten 'ktoś' to oczywiście był Eren, nie kto inny. Przytulił go mocno, co zostało odwzajemnione.
- Nie potrafiłem ci pomóc... Jestem pieprzonym w połowie wampirem, nie mogę się równać z jednym prawdziwym, a gdzie dopiero z kilkoma... Jestem beznadziejny, nie mogę zapewnić ci bezpieczeństwa, nie mogę... Nie jestem w stanie, choćbym chciał, niepotrzebnie Cię porywałem, niepotrzebnie się zbliżałem do Ciebie, naraziłem Cię tylko na niebezpieczeństwo!
- ... Cieszę się, że Cię widzę... - powiedział spokojnie całkiem ignorując to co mówi, co trzeba przyznać bardzo zaskoczyło Erena... Ale z drugiej strony ucieszył się słysząc to.
- Ja też... - zielonooki odsunął się od niego i usiadł na łóżku. - Nie jesteś tu bezpieczny... Nie umiem Cię ochronić.... - siedział tyłem do niego. Westchnął ciężko. - Nie wiem jak to działa, ale ten dom jest objęty magią... Nie da skrzywdzić swoich domowników nikomu z zewnątrz... Od zawsze tak chyba było, nie wejdzie tutaj nikt nieproszony... Nie mogę Cię tu wiecznie trzymać - czarnowłosy podszedł I stanął przed nim.
- Podnieś głowę - poprosił, a wampir zrobił to co chciał. Młodszy wytarł dłońmi łzy, które zaczął ronić Eren. Pogłaskał jego policzek. - Jeśli będę tutaj z Tobą, to mogę nigdy nie wychodzić... Ale chce mieć pewność, że nigdy mnie nie zostawisz - pocałował go delikatnie, spojrzał mu w oczy. - Teraz rozumiesz?
- ... Rozumiem... - wziął jego rękę. - Co robili żeby odebrać ci krew?...
- Pobierali ją igłą - drugą ręką zaczął głaskać jego brązowe miękkie włosy. Usiadł mu na kolanach bokiem, przytulił się. - Tam były zwłoki... W skrzyni... Kości...
- Obawiałem się, że to zobaczysz... W tym budynku zginęło wielu ludzi już setki lat temu... Ja jestem pół wampirem, nie żyje wiecznie, tylko trochę dłużej od ludzi... A prawdziwy wampir jest nieśmiertelny, oni są tam od zawsze, a ludzie, którzy się tam kręcą są ich ofiarami. Teraz nikt tam nie chodzi, więc zaczęli porywać
- Martwiłem się, że coś ci zrobią... - odsunął się i spojrzał mu w oczy.
- Gdybym nie był taki słaby, to nie musiałbyś się martwić...
- Przecież to nie jest twoja wina
- Ale mimo wszystko, chciałem Cię chronić... To było moje zadanie, dla Ciebie jestem gotów zrobić WSZYSTKO, szkoda tylko, że wszystkiego nie potrafię...
- Ale już jest dobrze...
- Ale mogło być gorzej... - odparł poruszony, czuł się winny temu wszystkiemu.
- Ale jest dobrze, i będzie lepiej jeśli tu zostanę... I ty też musisz tu zostać, nie chce, żeby tobie coś zrobili - pocałował go, a następnie przygryzł lekko warge wampira.
Eren położył go na łóżku, a sam znalazł się nad nim, złączył swoje usta z jego w namiętnym pocałunku.
- Chce żebyś był przy mnie... - powiedział cicho zielonooki.
- A ja chce być przy tobie - pogłaskał jego policzek, po czym delikatnie się uśmiechnął. W brzuchu czuł motyle, a na twarzy ciepło. - Chciałbym się zobaczyć z Hanji
- Chodźmy - wstał. - Pewnie jest w kuchni
- Nie widziałeś się z nią jeszcze?
- Dziś nie - powiedział po czym razem udali się do kobiety.
Gdy tylko ją zobaczył, od razu mocno przytulił.
- Mój Leviś w końcu wśród żywych - zaśmiała się.
- To było drugie porwanie i muszę przyznać, że to pierwsze było o wiele przyjemniejsze - spojrzał na Erena, który lekko się zarumienił. Hanji spojrzała na wampira, potem na Levi'a, znowu na wampira i znowu na Levi'a.
- Eren, mogę pogadać z Levi'em na osobności?
- Jasne - wyszedł zostawiając ich samych.
- Mam do Ciebie ważne pytanie, czy coś czujesz do Erena? Jest coś więcej między wami?
- Więcej? No... Tak, jest - teraz jego policzki przybrały różowy kolor. - Nie wiem dlaczego, ale gdy się obudziłem moje uczucia do niego eksplodowały, nie mam pojęcia jakim cudem, ale nagle wszystko znalazło ujście
- A jeszcze przed porwaniem zapierałeś się rękami i nogami przed jakimkolwiek uczuciem - zaśmiała się.
- Wiem... I sam nie rozumiem dlaczego tak nagle zmieniłem zdanie, wydaje mi się, że czułem to już wcześniej, ale to co sie stało pomogło mi to dostrzec i z siebie wyrzucić
- Cieszę się, że jesteście razem... On potrzebuje kogoś takiego jak ty, a ty kogoś takiego jak on
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top