11
Czarnowłosy obudził się mając przepaskę na oczach, czuł, że jest związany oraz to, że jest w jakimś samochodzie. Strach powodował, że poczuł mdłości, z trudem wstrzymywał swoje ciało od nienaturalnych ruchów. Dobrze wiedział, że gdzieś obok są porywacze, którzy nie muszą wiedzieć o tym, że jest już przytomny.
- Czujecie jego zapach? - powiedział jeden z nich. Młody chłopak wzdrygnął się lekko i niekontrolowanie. - Szefuncio będzie zadowolony...
- Takiej jakości krwi jeszcze nie miał, sam z przyjemnością bym się wgryzł...
- Jeśli byś to zrobił to by cię zabił, dobrze wiesz co zrobił Bliźnie
,, Blizna?... Wygląda na to, że to jakaś ksywka..."
- Aż taki głupi nie jestem, żeby ruszać jego towar
- To się jeszcze okaże - rzucił pogardliwie. - Takiej ofiary jeszcze nie miał... To dobrej jakości krew...
,, Oni też są wampirami... Co się ze mną stanie? Co z Erenem..."
Samochód zatrzymał się, czarnowłosego podniósł jeden z nich i przerzucił na ramię jak worek ziemniaków, co zbyt delikatne nie było w ich wykonaniu. Kobaltooki słyszał jak idą najpierw po kamykach, jakby żwir, a następnie otwierają się skrzypiące drzwi. Dało się wyczuć nieprzyjemny chłód.
Chłopaka rzucili na podłogę, krzyknął z bólu, sciągneli przepaske i wyszli. Zaczął się rozglądać, jednak miejsce w którym się znalazł niczego mu nie przypominało, był tu pierwszy raz... W pomieszczeniu były jakieś stare meble, niektóre przykryte materiałami, prawdopodobnie nieużywanymi prześcieradłami, wszędzie było dużo kurzu, a nawet wilgoci, nieprzyjemny zapach pleśni z domieszką kurzu drapał w gardło, ale można było się przyzwyczaić. Naprzeciwko były drzwi, zza nich słyszał jak ktoś rozmawia, jednak nie rozumiał o czym.
Czuł strach, nie chciał być w takim miejscu, już raz był porwany, ale przynajmniej Eren o niego dbał i nie trzymał go w zagrzybionej, prawdopodobnie, piwnicy. Ścisnęło go w gardle, myślał tylko o tym jak się stąd wydostać, co zrobić, żeby wrócić... W swoim domu nie był bezpieczny, nie chciał narazić mamy, a do Erena było zbyt daleko, jednak jego rezydencja była jedynym schronieniem... Swoje przemyślenia szybko zakończył, gdy zdał sobie sprawę, że nic z tego nie będzie, nie może uciec, nie ma jak, wampiry są silne, mają różne zdolności, poradzą sobie ze zwykłym człowieczkiem...
" Eren przepraszam, że Cię nie podsłuchałem..." skulił się, przytulił głowę do swoich kolan.
Nie zdawał sobie nawet sprawy z tego, co przeżywa Eren, jak bardzo obwinia się o to, co się stało, w swojej głowie miał najgorsze scenariusze. Dla niego fakt, że będą pić jego krew nie był straszny, bardziej przejmował się tym, że mogą zaszkodzić mu jeszcze bardziej, że będą się znęcać, wykorzystywać seksualnie...
Eren natknął się na trop Levi'a, jednak jego zdolności wampira były zbyt słabe, żeby móc dostać sie do środka, dookoła wyczuwał silne bariery ochronne wytworzone przez będące w środku wampiry. Przez to zapach krwi czarnowłosego praktycznie nie istniał, nie czuł go prawie w ogóle, jednak ta delikatna woń wystarczyła, aby sie upewnić, że tam jest.
Obecność wampira przy starej ruderze szybko została zauważona, na milutkie powitanie pofatygował się sam szef tej bandy, który z szyderczym uśmiechem podszedł do zielonookiego.
- Zgubiłeś coś, malutki? - zapytał patrząc na niego z góry.
- Wiem, że Levi tutaj jest! Zostawcie go!
- Oj spokojnie, bez nerwów, ja nie rozumiem o co ci chodzi
‐ Dobrze wiesz o co mi chodzi... Twoi ludzie porwali dziś bliską mi osobę!
- Oj, był dla Ciebie ważny? To tylko świadczy o tym jaki słaby jesteś
- Oddaj go!
- Nie - odparł. - Chyba ci się coś pomieszało nędzna podróbo... Nie mam pojęcia co robisz w tym świecie, ale nigdy nie powinno Cię tu być. Ale skoro już jesteś... Twoja ważna osoba należy do mnie, Ale spokojnie, nie mam zamiaru go gryźć, śmierdzi Tobą... Mamy inny sposób na odebranie mu krwi
- Potwór! - chciał go uderzyć, ale siła która go blokowała, nie pozwoliła dotknąć wampira.
- Żałosny pół wampirze... - chwycił go za gardło i zaczął podduszać. - Jesteś tak samo kruchy i łatwy do zabicia jak człowiek, śmiesz w ogóle próbować walczyć z kimś tak silnym jak wampir? Prawdziwy, nie taki jak ty... Ten twój żałosny człowiek nigdy stąd nie wyjdzie, trzeba było go sobie pilnować, a to, że Ci na nim 'zależy' tylko utwierdza mnie w przekonaniu jaki jesteś słaby... - puścił go. Odwrócił się i wrócił do budynku.
- Levi... - szepnął do siebie czując się bezradny, nie mógł mu pomóc. Nie mógł zrobić nic, żeby go stąd wyciągnąć...
Czarnowłosy usłyszał jak ktoś rozmawia na zewnątrz, wysoko nad nim było okno, używając starych mebli wspiął się, żeby zobaczyć kto tam jest, ledwo sięgnął do niego, ponieważ tak wysoko było. Zobaczył na zewnątrz Erena, chciał go zawołać, jednak zza drzwi dobiegał dźwięk kroków. Zszedł z mebla przesuwając go na miejsce.
Do środka weszły trzy wampiry, jeden z nich trzymał igłę i woreczek... Zaraz po tym zaczął być trzymany, a jego krew siłą została zabierana z jego żył...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top