Rewelacje

W tym samym czasie w ministerstwie trwały przesłuchiwania schwytanych śmierciożerców.

Dwóch jeńców, a wśród nich Avery, popełnili samobójstwo zanim zdołano podać im Veritaserum...

- Został ofiarą artefaktu stworzonego przez Rowenę Ravenclaw. – odpowiedziała wścieła ze szczęścia Lorena Parkinson na pytanie, gdzie jest Harry Potter.

- Co to za artefakt?

- Rowena jak powszechnie wiadomo była największym prorokiem jaki kiedykolwiek stąpał po ziemii, nie licząc oczywiście Morgany. Stworzyła urządzenie, które transportuje daną osobę do alternatywnej rzeczywistości.

Kiedy skończyła wypowiadać te słowa sala wypełniła się szeptami pełnymi zgrozy.

- Toż to absurd! Ona bredzi! Nie istnieje żaden przedmiot mogący przenieść do alternatywnej rzeczywistości! Już sam zmieniacz czasu jest wystarczającym przykładem na to jak delikatnym procesem jest nawiązywanie połączenia z czasem! – wzburzył się jeden z członów Wizengamotu.

Parkinson roześmiała się.

Percy jednak zignorował oby dwójkę.

- Jeśli mówisz prawdę, a chciałbym tylko zauważyć, że pani Parkinson jest pod wpływem serum prawdy, jakim cudem śmierciożercy znaleźli się w posiadaniu czegoś tak potężnego, co wyszło spod ręki samej Roweny Ravenclaw?

W tym momencie Lorena naprawdę starała się walczyć z eliksirem.

- Są dwa... Jeden, podróżnik go przyniósł... - wycharczała. – Drugi wykradliśmy...

- Kto przyniósł?

- Nott, ale kiedy się pojawił ten nasz, obaj zniknęli. Umarli.

- A drugi?

- Departament tajemnic.

Szepty znów wypełniły salę.

- Jak działa ten artefakt? Jak sprowadzić Harry'ego z powrotem? – zapytała Hermiona, obecna na Sali.

Lorena wykrzywiła się wstrętnie.

- Trzeba połączyć obydwa artefakty z dwóch rzeczywistości. Nott przyniósł jeden, my zdobyliśmy drugi.

- Gdzie on teraz jest?

- W naszej kryjówce, piwnice... Piwnice w tunelach nad brzegiem morza gdzie leży Azkaban.

Ludzie momentalnie zaczęli rzucać rozkazy na lewo i prawo, przerwał im tylko rechot kobiety.

- Nie zdążycie go uratować, kiedy spotka swoje ja, obydwaj zginą i mój pan wygra, przynajmniej w innej rzeczywistości! A Nott, gdy się pojawił... Przeklął durnego Pottera!

- Nie byłabym tego taka pewna! – przekrzyczała tłum Hermiona. – Skoro to będzie alternatywny świat Voldemort może wcale nie istnieć, może nie być wojny...

- Głupia szlama, gdybaj sobie, nawet jeśli i wylądował w świecie gdzie nie ma żadnych ludzi , zginie od rany od sztyletu.

- Przesłuchanie uznaję za zakończone. Proszę wyprowadzić panią Parkinson z Sali, jest winna wszystkim zarzutom i na czas nieokreślony zatrzymana w departamencie tajemnic na oddziale więziennym. Niewymowni mają wolną rękę, aby wydobyć z niej resztę informacji. Zwołuję oficjalne posiedzenie Komicji Bezpieczeństwa! – zarządził Percy uderzając młotkiem o blat i wstając razem z kilkoma innym osobami, żeby udać się do Sali posiedzeń.

- Niech ktoś poprosi Shacklebota, poszukiwania nie mają teraz większego sensu. Nie chcę, żeby prasa dowiedziała się o choćby słówku , które zostało wypowiedziane na przesłuchaniu, czy to jasne? – warknął na swoich pracowników. – I niech zbierze się grupka Aurorów na wybrzeżu do tej jej kryjówki.

Ron i Hermiona dogonili go kiedy wchodził do przestronnego pokoju.

- Wiecie co to oznacza? Skoro jeden z artefaktów jest tutaj, a drugi tam, to Harry utknął. Nie będzie mógł sam wrócić, musi połączyć się z drugim, ale nie rozumiem jak Nott zdołał... - zastanawiała się Hermiona mówiąc wszystko na jednym wydechu. – Czytałam o tym przedmiocie, ale nie wierzyłam, że jest prawdziwy. Temporbis to największe osiągnięcie na tle założycieli Hogwartu!

- Jak mamy mu dostarczyć ten artefakt skoro sami nie możemy się przenieść bez drugiej części? – jęknął Ron, który już zdążył się pogubić w tej całej sytuacji.

- Są dwa wyjścia. Możemy spróbować zasilić Temporbis zmieniaczami czasu, ale istnieje też możliwość, że nie jest wyczerpany. One są przecież połączone i prawdopodobnie ładują się i rozładowują po skokach. Jeden się wyłącza, kiedy drugi się włącza. Łapiecie?

- Niekoniecznie... - przyznał Ron niechętnie.

- W porządku... - przerwał im Percy. – Hermiono weź Rona i idźcie to przebadać.

- Ale zaraz będzie zebranie! – zauważyła Hermiona.

- Na którym zadecydujemy kogo wysłać, żeby pomóc Harry'emu. Nie wyślemy ani Ciebie ani Rona, nie możemy ryzykować utraty was obojga.

- Ale!

- Hermiono, chodźmy. – Ron pociągnął ją w odwrotnym kierunku posyłając ministrowi ostatnie pochmurne spojrzenie.


W między czasie zapraszam na moje pozostałe opowiadania, jestem pewna, że każdy znajdzie tam coś dla siebie :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top