Jeden z zagubionych braci
- Harry i ja robiliśmy zawsze wszystko razem zanim poszliśmy do Hogwartu. Pamiętam, że powiedziałem rodzicom, kiedy Harry poszedł do szkoły, a ja zostałem w domu sam z Melanie, że nigdy nie czułem się jeszcze tak samotny. W wakacje umówiliśmy się, że będziemy wysyłać sobie nawzajem sowy każdego dnia, ale... Kiedy Harry został przydzielony nie napisał do mnie ani razu. Nigdy. – Jeremy przerwał na chwilę pogrążony we swoich wspomnieniach. – Wszyscy na początku też byliśmy zszokowani, ale to przecież nie musiało nic zmieniać. Napisałem do niego, że nie mogę się doczekać jak sam pójdę do szkoły i zapytałem jak mu się podoba, ale nie odpowiedział. Pisałem dalej, ale żadna odpowiedź nie nadchodziła. A potem przyszła przerwa świąteczna i dowiedzieliśmy się, że Harry chciał zostać w Hogwarcie na święta, ale rodzice się nie zgodzili i przyjechał do domu. Był taki sam jak zwykle. Przeprosił, że nic nie pisał, ale jest tyle zajęć, że po prostu nie miał do tego głowy... Uwierzyłem mu. To były nasze ostatnie wspólne święta. Potem wrócił do szkoły i znowu zacząłem pisać i tym razem rozczarowanie było mniejsze, kiedy jego sowa nigdy nie przylatywała.
- Tiara przydziału chciała dać mnie do Slytherinu. – wyznał Harry.
Nigdy jeszcze nikomu tego nie powiedział, ale czuł, że Jeremy jest odpowiednią osobą.
- Ale błagałem ją i zdołałem przekonać, żeby przydzieliła mnie wszędzie byle nie tam.
Jeremy uśmiechnął się lekko pod nosem.
- Nie pamiętam najlepiej wakacji... Było sporo ataków i Melanie ciężko się rozchorowała. I byłem zbyt podekscytowany pójściem we wrześniu do szkoły, żeby zauważyć zmiany w Harry'm. Cóż... może nie aż tak. Wiedziałem i widziałem, że jest inny. Ignorował mnie, ale nie był złośliwy. Poczułem ogromną potrzebę, żeby mu zaimponować. I zrobiłem to samo, co ty. Kiedy poszedłem do Hogwartu błagałem Tiarę, żeby pozwoliła mi pójść do Slytherinu, do mojego brata. Pozwoliła i Harry zaczął poświęcać mi więcej czasu pomiędzy lekcjami niż poświęcał w wakacje.
Harry skończył jeść jedną z kanapek, ale nie sięgnął po następną zbyt pochłonięty w historię.
- W tamtym roku Harry się... ujawnił. Był blisko z Malfoyami, Zabinim i resztą znanych z przeszłości rodzin uprzedzonych na punkcie czystości krwi. I przez tamte rodziny udało mu się nie wrócić na święta do domu. Rodzice byli po prostu bez silni. Nigdzie nie było bezpiecznie, Voldemort panoszył się jak chciał, śmierciożercy byli praktycznie wszędzie, ale to była taka cicha zasada, że dzieci nie biorą udziału w wojnie. Harry był pierwszy, który ją oficjalnie złamał. Złamał wtedy swoją różdżkę, bo takie dostał polecenia z góry. „Nie może czarować czymś, co dostał od zdrajców", tak powiedział. Potem zniknął na dwa lata. Nie tylko on. Wiele dzieciaków ze Slytherinu i z innych domów też zaczęły znikać, ale zazwyczaj razem ze swoimi rodzinami. Przechodzili na drugą stronę i uczyli się poza szkołą. Kiedy zobaczyłem Harry'ego ponownie to było w tym samym roku, w którym Melanie szła do Hogwartu. Śmierciożercy zaatakowali zamek tuż przed przydziałem. Moja siostra była tym pierwszy rocznikiem, który nie został przydzielony... Zakon również się w końcu się ruszył z miejsca i zaczął stawiać bardziej stabilne kroki na polu walki. Aurorzy czuli, że Ministerstwo nie wytrzyma długo i wielu kontaktowało się z Dumbledorem, dzięki temu tacy jak ja mogli dalej się uczyć magii. Kiedy miałem piętnaście lat otwarcie walczyłem ze śmierciożercami, którzy szczególnie mnie nie lubili. Wiesz... Ślizgon i jeszcze brat ich kumpla z drużyny, lubili poświęcać mi więcej uwagi niż reszcie z DM.
- DM? – zapytał Harry zdezorientowany.
- Głupia nazwa, więc lepiej używać skrótu DM. Moody to wymyślił. To skrót od Dywizjon Młodzików.
Harry parsknął lekko.
A on myślał o czymś bardziej ze słowem Dumbledore... Światy jednak są małe...
- Wiele razy pojedynkowałem się z Harry'm. I nie tylko... - mruknął ciszej, ale nie powiedział w tym temacie nic więcej, a Harry nie naciskał.
Jeremy miał jak najbardziej prawo zachować te rzeczy dla siebie.
- Pół roku temu, a właściwie osiem miesięcy temu Ministerstwo Magii upadło. To była największa taka rozróba od czasu Hogwartu. I wtedy słyszałem o Harry'm po raz ostatni.
Oboje zamilkli wbijając wzrok w jedną kanapkę, która została na talerzu.
- Kto jeszcze należy do DM? – zapytał Harry odchrząkając.
Jeremy potrząsnął głową i zmarszczył brwi wysilając pamięć.
- Z osób, które lepiej znam to Colin Creevy, tak jakby Luna i Neville Longbottom, wszyscy z Ravenclaw. Ze Slytherinu jestem tylko ja i mój tak jakby przyjaciel Isaac.
- Tak jakby przyjaciel? – zapytał Harry marszcząc brwi.
- To skomplikowane. – mruknął Jeremy odwracając twarz w stronę okna. – W innym oddziale jest kilku Weasleyów, chyba z pięciu czy coś takiego. Znam tylko Rona i od czasu do czasu widuje Ginny. Bliźniacy wydają się być całkiem w porządku, ale z pewnych względów się ze mną nie zadają.
Harry zmarszczył brwi, ale nie skomentował i pozwolił Jeremy'emu kontynuować.
- Straciliśmy Cho w Ministerstwie. O! I Diggory dowodzi moim oddziałem. Jestem jego zastępcą.
- Cedric Diggory? – zapytał Harry.
- Znasz go? – spytał Jeremy uśmiechając się delikatnie.
- Znałem. – odpowiedział Harry żałując, że psuje mu humor.
- Oh. Dziwne, bo widzisz... Cedric ma tutaj taką reputacje, że jest nieśmiertelny, bo wielokrotnie znajdował się w sytuacjach, z których inni nie wychodzili, jednak on zawsze wraca i to zazwyczaj nawet nie w stanie krytycznym. W przeciwieństwie do tego idioty Isaaca, który nawet nie musi wychodzić na zewnątrz, żeby zrobić sobie krzywdę. – mruknął ciszej, ale zrobił przy tym taką minę, że Harry parsknął śmiechem.
Dopił herbatę i pokręcił głową dalej się uśmiechając.
- Chciałbym ich zobaczyć.
- Isaaca? – zdziwił się Jeremy.
- Nie, znaczy jego też. Tak jak mówiłeś wcześniej. Nie mogę ignorować Jamesa i Lily...
- Rodziców. – wszedł mu w słowo Jeremy.
- Przez cały czas. – kontynuował Harry. – Nie wiem jak długo tu będę... Ale jeśli jest coś w czym mogę pomóc, zrobię to.
Jeremy długo patrzył na niego bez słowa.
Po prostu patrzył.
Jego wzrok nie był zszokowany, niedowierzający, ani szczęśliwy.
Po prostu na nie patrzył.
- Wiem, że nie jesteś moim biologicznym bratem. – powiedział w końcu. – Ale cieszę się, że cię poznałem. – przełknął i dodał z trudem. – Nie wiesz jak dawno nie rozmawiałem z kimś o Harry'm, a zwłaszcza... z Harry'm bez rzucania na siebie nawzajem klątwami.
Harry chciał coś odpowiedzieć, ale zanim miał okazję Jeremy wstał od stołu i podszedł do Harry'ego.
Uścisnął go krótko, ale potem się zawstydził.
Harry jednak po pierwszym szoku również go objął.
- Wiesz... Zawsze chciałem mieć brata.
Sama nie wyobrażam sobie życia bez mojej siostry i brata :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top