Gorąca... kawa
Kubek kawy parzył jej dłonie, ale z jakiegoś powodu nie zabierała ich od naczynia. Czasem odsuwała trochę palce, ale poduszki dłoni ciasno przylegały do ciepła, które gdyby trochę chłodniejsze pewnie byłoby o wiele przyjemniejsze.
Pomimo tego, że praktycznie parzyła sobie dłonie, reszta jej ciała drżała.
Było jej zimno, choć nie tak dawno temu brała gorący prysznic.
Nogi ją mrowiły, ale na szczęście nie musiała się jeszcze nigdzie ruszać i wprawiać ciało w dodatkowy dyskomfort.
Ręka Harry'ego owijała się wokół jej talii, a ciało ciasno przywierało do niej, przynosząc ulgę i poczucie bezpieczeństwa.
Próbowała skupić się na tym, co mówił jej Dumbledore, ale była po prostu zbyt zmęczona.
Druga dłoń Harry'ego leżała luźno na stole, obok jego nie tkniętego jeszcze kubka kawy. Najwyraźniej tego nie potrzebował, bo wyglądał na dość pobudzonego i skupionego prowadząc rozmowę z Albusem – z –innego – wymiaru.
Ginny wiedziała, że musi szybciej przystosować się do sytuacji, ale ten czas jaki spędziła na wręcz odmóżdżających torturach sprawił, że wszystko było bardziej dezorientujące niż byłoby normalnie... Jeśli cokolwiek, co tutaj się działo, można by nazwać normalnym.
- Więc masz pewność, że Voldemort nie wie, że nie jesteś mu wierny? – usłyszała głos Syriusza, siedzącego obok młodej dziewczyny.
Melanie Potter... To mogła być siostra Harry'ego.
Harry mógł mieć rodzinę. Rodziców, brata i siostrzyczkę, ale zabrano mu tę możliwość – zabrał mu ją Voldemort... I choć przecież on już nie żył, do cholery, to Ginny nagle poczuła dodatkową falę nienawiści do tej parszywej istoty.
Harry poczuł w jej postawie napięcie i przesunął dłonią w górę w dół uspokajając ją odrobinę.
- Sądzi, że rzuciliście na mnie jakiś urok czy czar, przez co tak się zachowuje. Myślę, że sądzi, że stąd wzięła się moja blizna na czole. – odgarnął odruchowo włosy. – Ale po tym, co teraz się stało, nie wiem jakie mogę być jego poglądy. Istnieje możliwość, że się zorientuje, że coś jest nie tak. Macie jakieś informacje od Regulusa? Albo znacie sposób, jak się z nim skontaktować?
Syriusz zacisnął szczęki i spuścił wzrok na swoje dłonie, które ciasno splatał przed sobą.
- Ten patronus, którego dzisiaj do mnie wysłał... - zaczął walcząc ze swoimi myślami. – Był pierwszym kontaktem jaki nawiązał odkąd nasz Harry został uznany za zmarłego. Wcześniej dość regularnie posyłał nam jakieś wskazówki lub drobne informacje, ale po tym...
Harry przełknął i potaknął krótko.
- Wasz Harry znał dobrze Regulusa. – czuł potrzebę, żeby to uściślić.
- Regulus uczył go Oklumencji i towarzyszył mu najczęściej na misjach od Voldemorta. Chronili się nawzajem, Harry traktował go jak swojego mentora i z tego, co wiem od Regulusa, to właśnie do niego zgłaszał się, kiedy miał jakiś problem, czy się nad czymś zastanawiał.
- Ale nie mieliśmy nigdy żadnego poświadczenia, nawet ustnego, które świadczyłoby o prawdomówności lub o stronnictwie młodego Blacka. – wtrącił Dumbledore.
Ginny pomyślała, że ta uwaga była dość nietypowa dla Dumbledora.
Nigdy nie był osobą, która nie ufała by dobrym intencją czy zachowywała taki dystans, kiedy przynajmniej teraz, wydawało jej się, że Regulus mógłby być ich sojusznikiem.
- Więc, - odezwał się ponownie Harry. – Co planujecie? Regulus pomógł nam uciec i z tego, co wiemy unieszkodliwił Bellatrix i Snape'a, na pewno ktoś się zorientuje, co zrobił. Nie wiem wszystkiego i nigdy nie znałem brata Syriusza, ale w naszym wymiarze, pomimo tego, że zginął zanim się urodziłem, pomógł nam pokonać Voldemorta.
Dumbledore się nie odezwał, a jego twarz nie zdradzała żadnych emocji, jednak wyprostował się bardziej, co było wystarczającym dowodem na to, że te informacje nie obeszły go bez żadnego uniesienia.
- Syriuszu. – zwrócił się do niego. – Znasz Regulusa najlepiej z nas wszystkich, to w końcu z tobą postanowił się skontaktować. Jakie jest twoje zdanie, czy możemy mu zaufać i wyciągnąć dłoń, czy lepiej zostawić go sobie i poczekać na dalsze wydarzenia?
Melanie posłała Syriuszowi pocieszający uśmiech, ale się nie odezwała.
W sumie mało w ogóle mówiła, głównie obserwowała – zwłaszcza Harry'ego.
- Mogę się chwile nad tym zastanowić? – spytał zmęczonym tonem Łapa.
- Masz tyle czasu ile tylko chcesz mój drogi, ale każda chwila jest tak samo cenna. – odparł były dyrektor, a potem zwrócił się do Harry'ego i Ginny. – Pójdę już, jakąkolwiek decyzję podejmie Syriusz i tak będziemy musieli zastanowić się dokładniej nad naszym następnym posunięciem. Udam się do Pałacu Prawd, sprawdzę czy Jeremy się tam nie meldował lub czy nie wiadomo czy Lily i James już ich nie znaleźli, wy odpocznijcie. Rano przyślę tu ludzi z zapasami i spróbujemy was przenieść w inne miejsce. Fred i George pewnie i tak nie pozwolą nam już dłużej was zatrzymywać. – dodał z lekkim uśmiechem. – To naprawdę ładne drzwi, a boję się, że mogą je staranować.
Ginny uśmiechnęła się i pociągnęła spory łyk ze swojego kubka kawy.
Syriusz odprowadził Albusa do salonu i do kominka, a potem tam został, pogrążając się we własnych myślach.
Melanie przez chwilkę wyglądała przerażająco niezręcznie, a w jej oczach na jedną sekundę zabłysł strach, kiedy zerknęła kątem oka na Harry'ego.
I wtedy drzwi kuchenne otworzyły się z hukiem.
- Ja nie wiem jak ty George, ale ja będę miał ciężki czas, żeby przyzwyczaić się, że Ginny w innym wymiarze obraca się w tym samym towarzystwie, co Harry Potter. – powiedział Fred wbijając chłodny wzrok w Harry'ego, a potem z ciekawością zerkając na dziewczynę w jego ramionach.
Harry był już przyzwyczajony do tego typu komentarzy i tej swojej niezbyt chwalebnej reputacji, ale widział, że Ginny nie.
Właściwie to nie miała powodu, żeby to jeszcze rozumieć, bo informacje o tym świecie wyłapywała na bieżąco, nic nie było jej wprost tłumaczone.
Ale było mądrą dziewczyną i szybko dodawała dwa do dwóch.
- Bez obrazy, ale mógłbyś jej nie dotykać? Zwłaszcza nie tak. – odezwał się George z rezerwą i zerknął krótko na Melanie, która zacisnęła usta w ciasną linię. – Słyszałem, co zrobiłeś w swoim świecie i tak dalej, ale jeśli mamy ci ufać, to może zacznijmy od tego, że odkleisz się od naszej ... drugo-wymiarowej-młodszej-siostrzyczki.
Ginny zaczerwieniła się.
Ale nie tyle ze wstydu czy zażenowania, ile ze złości.
A Harry, który znał ją na tyle dobrze, troszkę zbladł, a jego dłoń ześlizgnęła się z jej talii, bo mimo wszystko poczuł się trochę spłoszony.
- Nie Harry. – zaprotestowała łapiąc za jego rękę i kładąc ją tam gdzie przed chwilą była. – Niech sobie mówią, co chcą. – a potem zwróciła się do bliźniaków. – Jeśli sądzicie, że macie jakąkolwiek kontrolę czy odpowiedzialność, co do mojej osoby to potwornie się mylicie. To po pierwsze, a po drugie, tak się składa, że dzisiaj jest pierwsza noc, którą spędzę z moim mężem i jakieś dwie podróbki moich braci, których nawet nie poznaję nie będą mi zabraniać być blisko z mężczyzną, którego kocham. – wstała odstawiając głośno kubek z kawą i łapiąc dłoń zszokowanego wybrańca. – Chodź Harry, jestem zmęczona, zmarznięta i wkurzona, chcę iść spać.
Nie czekając na jego odpowiedź, przepchnęła się pomiędzy bliźniętami i pobiegła na piętro do sypialni.
- Jest zestresowana... - zaczął tłumaczyć Harry trochę niezręcznie. – Na pewno nie miała tego na myśli, porozmawiam z nią, przepraszam...
- Jeśli jest choć trochę jak nasza Ginny... - zaczął jeden.
- To zdecydowanie właśnie to miała na myśli. – skończył drugi. – Ale ty nie przypominasz tego Harry'ego, którego znamy.
- To pocieszające. – mruknął tylko Harry.
Przez chwilę nastała niezręczna cisza, a Melanie cichutko wstała i zebrała kubki do mycia ze stołu, chcąc zająć czymś dłonie.
- Więc... jesteście małżeństwem? – zapytał Fred, a słowo małżeństwo brzmiało niezwykle obco i dziwnie w jego ustach.
Harry się zaczerwienił.
- T-tak.
- Wow. – mruknął George. – Dobrowolnie wiązać się z taką czarownicą jak Ginewra... Szacun.
Harry nie mógł powstrzymać krótkiego parsknięcia, które wydostało się z jego ust, ale kątem oka widział, że Fred zganił zaraz brata trzepnięciem w głowę.
- Nie wygłupiaj się George. – wywrócił oczami ze zirytowaniem. – Nie czas na żarty.
George ponownie spoważniał.
Harry naprawdę nie sądził, że kiedykolwiek w życiu usłyszy to zdanie z ust, któregokolwiek z bliźniaków.
Nie czas na żarty...
I wtedy wiedział – że ci bliźniacy Weasley, nie mieli swojego sklepu żartów i dowcipów. Nie zajmowali się zabawnymi rzeczami, nie psocili, kiedy wszyscy byli poważni.
To byli inni ludzie.
I z tego powodu Harry'emu zrobiło się przykro i zatęsknił za obojgiem bliźniaków bardziej – za Fredem, za częścią duetu, która już nigdy nie będzie razem.
- HARRY! – rozległ się zdenerwowany wrzask z piętra.
Fred i George wymienili spojrzenia.
- Na twoim miejscu nie kazałbym jej dłużej czekać.
Harry nawet nie wiedział już, który z nich to powiedział.
Szybkimi krokami znalazł się na górze i odnalazł sypialnie, którą zajęła Ginny.
Leżała na łóżku z głową w poduszkach i owinięta niestarannie w koc.
Powieki jej opadały, pomimo tego, że przed chwilą piła mocną, czarną kawę.
Harry uśmiechnął się delikatnie i podszedł do niej powoli, wcześniej zamykając za sobą drzwi.
Odwinął koc z jej nóg i nakrył jej ciało kołdrą.
Zamruczała z aprobatą i odwróciła się do niego twarzą.
- Więc... To nasza pierwsza noc małżeńska. – zaśmiał się delikatnie.
Ginny uśmiechnęła się i podniosła na łokciu, a Harry nachylił się do niej złączając na krótko ich usta.
- Trochę spóźniona, ale... - westchnęła zaplątując palce w jego krótkie włosy z tyłu głowy. – To nie ważne. Liczy się tylko, że jesteśmy razem.
Harry przyciągnął ją bliżej siebie przez co pisnęła z zaskoczenia i pocałował ją głęboko, odchylając jej głowę do tyłu.
Oboje czuli to samo.
Obojga dręczyło od dawna to samo, ta niepewność i obawa, że mogą się już nigdy więcej nie zobaczyć, ale choć wojna toczyła się wokół i każdy dzień był niepewny, ten moment należał do nich.
Od dzisiaj mogę już LEGALNIE, mając skończone 16 lat - pić KAWĘ, stąd pomysł na ten rozdział :)
A wy lubicie kawę?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top