21. Zayn

Późny, chłodny wieczór otulił Londyńskie ulice, wdzierając się do wszystkich, nawet najmniejszych, zakamarków miasta. Ciemnoniebieskie niebo i powoli wybudzający się księżyc zaglądali ciekawsko przez okna wszelkich budynków, gdy Zayn podążał powoli po dawno nieodwiedzanych ulicach. Były to raczej typowo klubowe okolice, a on, jako odpowiedzialny, młody mężczyzna, zostawił to za sobą wraz z końcem studiów.

Teraz jednak czuł się zdradzony, zraniony i samotny. Wolał poużalać się nad sobą, kiedy będzie rozmawiał do kieliszka w barze, gdzie ktoś będzie mógł znaleźć umiar za niego, niż w domu, gdzie było zbyt wiele wspomnień. W tamtym momencie mężczyzna rozważał przeprowadzkę do innego lokum bardzo poważnie. Chciał uciec od tego niemiłego incydentu, może nowe miasto... Nie, to nie wyjdzie. Louis był jego przyjacielem i prędzej czy później mu wybaczy. Tomlinson zawsze był głupi. Znał konsekwencje wchodzenia z nim w bliższe relacje. Teraz miał owoc tej relacji, ale nikt nie obiecywał, że będzie słodki.

Wszedł do ciepłego i raczej nieobleganego baru, gdzieś przy końcu ulicy, którą przemierzał. Wnętrze było przytulne, co zdawało być się dziwne, jak na miejsce, w którym raczej nie podawano nic bez zawartości procentów. Ściany były utrzymane w odcieniach brązu, a żółte, odrobinę przyciemnione światło i obszerny bar z mieniącymi się różnymi kolorami butelkami wyglądał iście zachęcająco. Zayn westchnął, czując, że to miejsce zdecydowanie pozwoli mu zapomnieć o swoich zmartwieniach.

Mężczyzna poszedł do baru zajmując jeden z wysokich stołków, rozglądając się za jakimś barmanem. W pomieszczeniu było tylko kilka osób; trójka na oko dwudziestoparoletnich przyjaciół przy jednym ze stoików, starszy mężczyzna w rogu koło wejścia, kobieta po czterdziestce gdzieś na końcu baru i wesoły blondyn (najwyraźniej kelner) śmigający po sali i zbierający naczynia.

Zayn westchnął ciężko, odwracając głowę przed siebie i patrząc tępo w butelki poustawiane na półkach przed nim. Rozważał właśnie, czy chce się upić powolnie i zapić swe smutki doszczętnie, czy raczej szybko i bezboleśnie się z nimi pożegnać. Niestety miał okropną świadomość tego, że żadna z tych opcji nie poprawi jego samopoczucia i nie utopi jego żali. Miał za to pewność, że następnego dnia skończy z okropnym bólem głowy, światłowstrętem i rewolucjami żołądkowymi, a na dokładkę, do tego wszystkiego, otrzyma zupełnie w bonusie cholerny ból w klatce piersiowej. Cudownie.

- Co podać? - zapytał z ciężkim, irlandzkim akcentem ten sam blond mężczyzna, który wesoło zbierał butelki (Zayn nie wiedział, gdzie w tym powód do radości).

- Cokolwiek. - odpowiedział po dłuższej chwili zastanowienia, a gdy zobaczył, że barman chce już sięgać po piwo, dodał: - Byle mocne.

Blondyn kiwnął głową i przygotował mu whisky z lodem. Malik był mu wdzięczny, że nie dostał czystej wódki, bo szczerze nienawidził jej smaku.

- Wyglądasz, jakby potrąciła cię ciężarówka, stary. - powiedział w końcu barman, gdy Zayn pociągał długi łyk, palącego przełyk trunku. I to dziwne, ale rozbawiło go to. Był to chyba pierwszy raz, kiedy ktoś nie skomplementował jego wyglądu. Mimo wszystko miła odmiana.

- Dzięki, blondi. - parsknął Malik bez krzty radości w głosie. To prawdopodobnie najgorsze samotne upijanie się w historii samotnego upijania. Zayn jest prawie pewny, że nikt, kto siedział z jego zamiarami na tym stołku nie miał tak popapranych powodów, jak on. I nie, on nie próbował być jak emo dziecko z tumblra (bez obrazy dla emo dzieci z tumblra - Zayn nic do nich nigdy nie miał). Mężczyzna jest po prostu świadomy, że twój najlepszy przyjaciel wkręcający ci porwanie dziewczyny, by odwlec swoją rozmowę z kolesiem od węża i zatuszowanie tego, że owa dziewczyna, którą kochałeś (to bardzo ważne, więc trzeba to zaznaczyć) cię najzwyczajniej w świecie porzuciła to tak nieprawdopodobny powód, że to aż zabawne.

Gdy chwilę później Zayn wybucha histerycznym śmiechem nikt, po za irlandzkim blond barmanem, nie zwraca na niego uwagi. Brązowooki cieszy się z tego bardziej niż by się mogło wydawać. Naprawdę ostatnie czego potrzebuje to pełne pożałowania spojrzenia. Jego dzień jest skopany i bez tego.

- Myślę, że picie coca-coli light jest kompletnie bez sensu. Psuje cały zamysł niezdrowego żarcia. To jakby jeść kebaba na dietetycznym cieście. - rzuca kompletnie bez powodu blondyn za barem, gdy przeciera szmatką duże, szklane kufle.

Zayn rozgląda się na boki, szukając do kogo to kieruje owy blondyn. Niestety nikogo nie znajduje i zaczyna myśleć, że chyba z tego stresu zwariował i ma omamy albo barman jest wariatem i mówi do siebie. Malik miał zdecydowanie zbyt zły dzień.

- To do ciebie ślicznotko potrącona przez ciężarówkę. - parska śmiechem, a jego irlandzki akcent odbija się echem po głowie bruneta.

Blondyn unosi twarz i spogląda na Zayna bystrymi, wesołymi oczyma z najbardziej niebieskimi tęczówkami, jakie dwudziestoparolatek widział w życiu. Jego twarz jest rozświetlona przez szeroki uśmiech, dzięki czemu widzi rządek ozdobionych aparatem zębów. Różowe, wąskie wargi wydają się dziwnie hipnotyzujące, ale jakimś cudem zjeżdża do skanowania ciemnych brwi i dołka w brodzie. Jego twarz jest pulchna, ale nie gruba i Zayn myśli, że to najprzyjemniejsza facjata, jaką zobaczył tego dna.

Kiedy wreszcie kończy gapienie się na barmana ma nadzieję, że ten nie wziął go za psychola, gdyż jest prawie pewny, że zajęło mu to godziny. Nie można jednak winić za to bruneta. W Irlandczyku jest po prostu coś, co wręcz woła o świdrowanie go wzrokiem. Tak, Malik kocha wyolbrzymiać.

- Jestem Niall. - przedstawia się, wyciągając dłoń w stronę mulata. Jego usta wciąż rozciągają się w szerokim uśmiechu i chyba to powoduje, że gdy Zayn bulgocze ciche "Jestem Zayn." na jego wargach tańczy cień uśmieszku.

- Więc czemu tu trafiłeś? - pyta po krótkiej ciszy Niall.

Malik wzrusza ramionami, pociągając kolejny długi łyk alkoholu w jego szklance. Prawie zapomniał, że go już dostał. Jego serce lekko kuje na myśl o tym, jak niemiło potraktował szklankę z trunkiem. Zapomnieć o swoim towarzyszu - niewybaczalne.

- Nikt nie upija się samotnie bez powodu, a przynajmniej nikt z takim spojrzeniem. - puszcza mu oczko i Zayn nie wie, czy to jakaś nieudolna forma flirtu, czy zwykłe dobre serce ze strony barmana.

- Mam powód to fakt. - mówi w końcu, bawiąc się bursztynową whisky.

- Mamy całą noc ślicznotko potrącona przez ciężarówkę. - zagaja Niall, subtelnie okazując, że Malik może mu powiedzieć o wszystkim, czego tylko zapragnie.

I na swoje cholerne zdziwienie robi to. Opowiada blondynowi o wszystkim, o całej tej sytuacji i o tym, że bardziej boli go zdrada przyjaciele niż porzucenie przez dziewczynę. Niall cały czas słucha wtrącając co chwilę jakieś mądre słowa, które nie zawsze Zayn rozumie. Nie wińmy go jednak, ponieważ podczas rozmowy wypił kolejne cztery szklanki whisky i już szumi mu lekko w głowie.

Gdy wyczerpują temat, który dręczył bruneta nie przestają rozmawiać, a Zayn pić. Niall pozwala mu na to tak długo aż nie zauważa, że mężczyzna ma problemy z usiedzeniem na stołku i złożeniem nawet najkrótszego zdania.

- Przyjacielu, zaraz zamykam, więc odprowadzę cię do domu. - mówi powoli Niall do ledwo kontaktującego Malika.

- Nie! - protestuje i czka, następnie chichocząc jak mała dziewczynka. - Nie wrócę tam.

Blondyn wzdycha i mówi coś o zabraniu go do siebie, bo nie ostawi go na ulicy, ale Malik nie przejmuje się tym zbytnio. Siedzi na stołku barowym i śpiewa głośno piosenki dopóki Niall nie wraca do niego i nie pomaga mu zejść z siedzenia.

Gdy są już w mieszkaniu blondyna Malik na wpół śpi, uwieszając się na nowym znajomym. Ledwo kontaktuje i słowa które wychodzą z jego ust są kompletnie niezrozumiałe. To cud, że Niall nie ma go jeszcze dość.

Malik kończy na kanapie w bokserkach i bluzce po tym, jak Irlandczyk pomógł mu się rozebrać (zrobił to sam, bo Zayn nie był w stanie). Brunet wtula twarz w poduszkę i patrzy na wpół otwartymi oczyma na blondyna.

- Myślisz, że jedna noc wystarczy, by się zakochać w niebieskich oczach? - Ale pytanie jest zbyt bełkotliwe i zbyt często przerwane czknięciem, by drugi mężczyzna je zrozumiał.

"Dobranoc Zayn." jest jedyną odpowiedzią, jaką otrzymuje brunet, ale nawet nie ma czasu o tym pomyśleć, bo usypia sekundę później.

---------

Przepraszam, że znowu tak późno T^T jednak wakcje nie są aż tak wakacyjne ;-;

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top