20. Louis
Louis nie do końca wiedział, jak skończył w tej sytuacji z Harrym przyciśniętym do ściany i ich ustami złączonymi w gorącym pocałunku. W jednej chwili szli po korytarzu z niezręczną atmosferą dookoła nich (Louis nawet nie pamiętał, co tam robili), a w następnym momencie ich wargi zderzały się w zachłannej pieszczocie.
Starszy naparł mocniej na ciało Stylesa, który wydał z ciebie cichy i uległy jęk, pozwalając Louisowi na cokolwiek tylko chciał. Dłonie szatyna były pod koszulką zielonookiego, dotykając delikatnie jego kości biodrowych i masując skórę okrężnymi ruchami kciuków. Harry za to trzymał swoje ręce wplątane w karmelowe kosmyki włosów, sprawiając tym samym, że Tomlinson okazjonalnie mruczał mu w usta.
Pocałunek był zdecydowanie zbyt pożądliwy i tęskny, jak na drugie takie ich zbliżenie i to przerażało Louisa. Całowali się, jakby nie robili tego od wieków, a ich ciała jedynie krzyczały o dotyk tego drugiego. Niebieskooki bał się tego, co czuł. Bał się przywiązania i zaangażowania, dlatego wymyślił całe porwanie, krzywdząc przy tym najlepszego przyjaciela, który oczywiście mu wierzył.
Pierwszym, który przerwał pocałunek był Tomlinson. Odsunął się od Harry'ego, który jeszcze przez chwilę z błogim wyrazem twarzy trzymał oczy zamknięte. Chwilę później jego oddech nadal był przyspieszony, gdy uchylił powieki, by spojrzeć zamglonym wzrokiem na Louisa. Starszy chciał jęknąć na to, jak seksownie Styles wyglądał.
- Myślę... - zaczął, po czym odchrząknął. - Musimy porozmawiać. - dokończył, nie patrząc w oczy Harry'ego. Szykowała się ciężka rozmowa.
Louis zawsze bał się głębszych uczuć. Widział, jak związki jego matki, czy nawet sióstr były nietrwałe, jak rozpadały się i łamały najważniejszym osobom w jego życiu serce. To nie było tak, że Tomlinson nie chciał miłości, bo chciał. Naprawdę chciał, ale bał się jej. A gdy zrozumiał, że może to, co czuję do Harry'ego nie jest zwykłym zauroczeniem po ich feralnym pocałunku - spanikował. I cóż... Bał się, że to młodszy go odrzuci, że znowu nie będzie odzywać się do niego tydzień zbyt zawstydzony swoim zachowaniem i, przede wszystkim, bał się, że będzie on żałował. Wiedział, że Harry, jeśli nie ucieknie od razu to będzie chciał o tym rozmawiać. Nie był typem, który zignorowałby to wszystko.
A potem pojawił się Zayn, dzięki bogu, odwlekając ich rozmowę. Louis nie mógł sobie lepiej wymarzyć scenariusza, kiedy stwierdził, że go odprowadzi, a w mieszkaniu jego przyjaciela zastali kompletny bajzel. Tomlinson wymyśli porwanie. Był okropnym człowiekiem, tak, to prawda. Ale był sparaliżowany strachem, a to wydawało się szansą.
Perrie nikt nie porwał. Dziewczyna po prostu zostawiła Malika i zwinęła jego biżuterię wraz z kilkoma potrzebnymi rzeczami. Oczywiście, nie była tego typu osobą (a przynajmniej nie kreowała się na taką), ale Louis widział więcej. Widział, jak wywracała oczami, gdy Zayn nie patrzył na nią, wyznając jej miłość. Widział jej fałszywe uśmiechy. Widział, jak wykorzystywała pieniądze mulata, by chodzić na zakupy z koleżaneczkami. Była okropną dziewczyną, a Louis nie miał serce powiedzieć tego zakochanemu mulatowi.
Ale okłamać go w sprawie jej zniknięcia to serce miałeś? zadrwiło jego sumienie. Louis chciał zapaść się pod ziemie, ale najpierw postanowił, że wszystko wyjaśni. Mimo wszystko bolał go widok Zayna w stanie gorszym od zjebanego.
Gdy wszyscy siedzieli w salonie (Zayn się z niego nawet nie ruszył) Louis odchrząknął. Chciał już zacząć coś mówić, gdy Styles uprzedził go.
- Mogę wam pomóc znaleźć twoją dziewczynę Zayn. - wyszeptał, bawiąc się swoimi długimi palcami.
- Tak? - rzucił przyjaciel szatynaz nadzieją tak widoczną w jego brązowych oczach i tak wyczuwalną w głosie, że Louis miał ochotę krzyczeć. Ta rozmowa komplikowała to, co musiał wyznać.
- Byłem-
- Wymyśliłem to. - powiedział na jednym wdechu Tomlinson, wchodząc w słowo Harry'emu i posyłając mu przepraszające spojrzenie. Ta rozmowa naprawdę nie prowadziła do niczego dobrego.
- Co? - zapytał głupio mulat. Nie rozumiał, co miał na myśli Louis.
- Wymyśliłem to. Porwanie. Perrie po prostu odeszła i zwinęła ci biżuterię.
- Co? - powtórzył Malik, nie dowierzając w to co słyszy. Został oszukany przez kogoś, kogo miał za najlepszego przyjaciela.
- Ja... My z Harrym całowaliśmy się kilka dni temu i... Bałem się rozmowy. Naprawdę się tego bałem, a potem to wszystko i... Skorzystałem z okazji. - wyszeptał Louis, będąc zażenowanym swoim zachowaniem. Boże, był naprawdę beznadziejny.
- Mam rozumieć, że mój, oh pożal się boże, najlepszy przyjaciel okłamał mnie w kwestii tego, że moja już była dziewczyna mnie porzuciła, by odwlec rozmowę z jakimś gościem, którego całował? Louis, czy ty siebie słyszysz? - warknął Zayn. Tomlinson wiedział, że będzie wściekły. Kto by nie był?
- Naprawdę przepraszam Zayn. - powiedział cicho Louis, patrząc w oczy Malika. Owszem, bał się, że mu nie wybaczy, ale wiedział, że to co zrobił było najgorszym z możliwych. Zayn miał pełne prawo go zwyzywać, wyjść i nigdy więcej nie wrócić.
- Oh, pierdol się Tomlinson! - warknął, po czym opuścił salon, a następnie dom zamieszkiwany przez współlokatorów. Na odchodne jedynie burknął ciche "Cześć" do Harry'ego, który posłał mu pełne współczucia spojrzenie.
Głośny trzask drzwi sprawił, że Louis ukrył twarz w dłoniach wzdychając cicho. Zjebał po całej linii i cholera! Żałował tego bardziej niż ukradnięcia ukochanego lizaka swojemu kilkuletniemu bratu.
- Sss. - Usłyszał przy swoich nogach, czując, jak Petunia owija się wokół nich, a nikły uśmiech pojawił się na jego ustach.
Zabrał dłonie z twarzy i spojrzał na Harry'ego. Młody mężczyzna był ewidentnie w szoku. Louis czuł, że nie minie długo, jak przeprowadzi kolejną już dzisiaj nieprzyjemną rozmowę. Uczucie, że czas spędzany z Harrym właśnie się kończy dudniło w całym jego ciele, a wspomnienie miękkich i pulchnych warg ścisnęło jego serce.
- Louis... Myślę, że musimy porozmawiać. - powiedział delikatnie Harry.
I cóż... Oczy Louisa zaszły po raz pierwszy od bardzo dawna łzami. Był załamany swoim zachowaniem.
------------
Cieszy się ktoś z mojego powrotu? Mam okropny kompleks tego, że nie lubię nie kończyć rzeczy, a do tej pracy mam sentyment więc... Pomęczycie się ze mną! xD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top