9-Rzeczywistość.


Rzeczywistość tnie, serce moje na wskroś.

Czuję mocne pociągnięcia niewidzialnym nożem , który w sercu robi widoczną ranę. Jest mi tak bardzo źle. Cierpienie wylewa się ze mnie mocnym strumieniem bólu tak jak łez potoki. Nie znajduję tego ukojenia nigdzie.

Gdy ściskam za róg atłasowej białej poduszki mam wrażenie , że ściskam jego ramiona. Te ramiona w których zawsze znajdowałam bezpieczeństwo.

Te ramiona były moimi skrzydłami , ale nie zadziałały na odległość. Nie przebiły się przez podniebne dzielące nas kilometry.

Nie uchroniły mnie przed pożarciem  tej niszczycielskiej postaci zła w trzech osobach. Tamto zło zaatakowało mnie, ze zdwojoną siłą rażenia. Tamtego wieczoru po prostu wyciągnęło po mnie swoje ręce i zburzyło mój grunt stabilności.

Zburzyło moją fortecę i nic nie miało być już jak dawniej.

Bałam się. Czułam ogromny strach przenikający mnie nawet w najbardziej skrytych zakamarkach mojego umysłu. Mgła niepamięci szydziła sobie ze mnie okrutnie , bo zasłoniła mi obrazy tamtej nocy.
Zasłoniła mi prawdę. Nie pamiętałam niczego.

Zupełnie niczego. Ani jedno wspomnienie tamtej nocy nie wyświetlało się w projekcji mojego umysłu. Nawiedzały mnie tylko koszmary i z nich próbowałam ułożyć prawdę , ale koszmary były strasznie pogmatwane tak jak moje myśli.

Czułam chaos. I nie mogłam uwierzyć w to , że moja bajka tak szybko przemieniła się w horror.

*

- Nie mam zamiaru patrzeć jak się pogrążasz w tym dole. Nie pozwolę abyś wpadła do niego cała. Muszę wydostać cię z niego i to zrobię. Lil , słyszysz?- głos mojej przyjaciółki był stanowczy i wiedziałam, że chciała dobrze , ale tak trudno było wydostać się z miejsca do którego się wpadło zwłaszcza jeśli chroniło cię przed światłem zewnętrznym. Chciałam w nim pozostać bo rzeczywistość była dla mnie zbyt okrutna. Rzeczywistość cięła mnie raz za razem. Przytuliłam się  mocniej do poduszki i zamknęłam oczy chcąc się odciąć od tego brudu świata- zewnętrznego , gdy nagle moje plany przerwał dźwięk dzwoniącej komórki.

- To Justin. Musisz mu powiedzieć Lili... Ten kto to zrobił nie może czuć się bezkarny... Zostałaś skrzywdzona , a ja nie mogę patrzeć jak się zwijasz z tego bólu. Musisz mu powiedzieć - odkryła ze mnie kołdrę i wystawiła mnie tym samym na promienie słoneczne,  widoczne za rozsuniętych kremowych zasłon. Nie mogłam zrozumieć dlaczego na dworze świeciło słońce , gdy w pomieszczeniu panował mrok.

Mrok był wszędzie. W moim sercu również rozsiadł się wygodnie  , zupełnie nieproszony i wyczekiwał tej chwili,  aż zostanę przeniknięta nim cała. Od stóp do głów. Do końca niewiele pozostało i zdawałam sobie z tego sprawę , ale w tej chwili moje myśli zaprzątała konwersacja z moim  Jussem.

Na samą myśl usłyszenia jego aksamitnego głosu czułam jak wielki supeł lęku ściska moją klatkę piersiową. Bałam się , bo nie wiedziałam co miałam mu powiedzieć. Prawdy nie zniósłby zresztą nie było mowy o niej,  skoro nie została odkryta do tej pory przeze mnie. Nie znałam jej , bo w głowie miałam okropne luki w pamięci.

To było zupełnie tak jakby ktoś dostał się do mojego mózgu i przeciął skalpelem moją pamięć na pół  , zabierając szczegółowe fragmenty tamtego koszmarnego wieczoru tak abym , nigdy nie była w stanie ich odnaleźć.

Wiedziałam tylko , że w tamtym klubie stało się coś złego. I moje ciało ogarnięte tym przejmującym bólem też to wiedziało. Otarłam ręką kolejną spływającą łzę po moim policzku i naciągnęłam mocniej rękawy mojego ciepłego - puszystego jak miś  białego swetra na nadgarstki.

Było lato i zasadniczo powinno być mi ciepło , ale mi zawsze było zimno... A  teraz  czułam ten arktyczny  powiew wiatru wysyłający dreszcze wzdłuż moich pleców. Było mi zimno , ale nie z powodu temperatury w sypialni tylko z powodu tego , że moja pamięć ziała ogromną pustką,  a ja być może nieświadomie dopuściłam się czynu zabronionego...


Miłej nocy kochani!❤Kolejny powiew przyszedł gwałtownie więc musiałam tu go wrzucić. Następny rozdział będzie tym troszkę rozjaśniającym się rozdziałem😈

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top