13.- Tęcza
Będąc z nim miałam swoją własną tęczę. Tak było zawsze. Gdziekolwiek szłam jeśli na końcu drogi był on znajdowałam tęczę.
"Przeczekaj tą burzę, ponieważ na końcu drogi znajdziesz tęczę"
Nawiązując do powyższych słów jeśli w twoim życiu szaleje gwałtowna burza problemów i zmartwień zaciśnij zęby przeczekaj ją , a potem wypatruj tęczy. Bo ona gdzieś tam zawsze czeka. Czeka aż podniesiesz swój wzrok i wypatrzysz ją na tym niebie.
Mój wzrok wypatrzył jego. Wtedy na boisku. Był bez koszulki i oczywiście , że moja głowa była pełna pomysłów w jaki to niezwykle adoracyjny sposób zajęłabym się jego umięśnioną i wytatuowaną klatą. Niekoniecznie te pomysły były do przyjęcia przez zdrowy rozsądek.
Ale kiedy znajdowałam się w jego pobliżu traciłam swoje szare klepki , a świat widziałam tylko przez różowe okulary. Był idealny.
Był niespełnionym, nocnym marzeniem niejednej dziewczyny. Był moim wiecznym marzeniem tylko , że ja w porównaniu do innych dziewcząt nie chciałam go tylko na jedną noc.
Chciałam go na czas bliżej nieokreślony. W zależności od tego na ile on sam by pozwolił i czy w ogóle.
Dla niego byłam małolatą , ale wszystko zmienił tamten wieczór kiedy znalazł mnie na boisku schowaną za trybunami.
Myślałam , że nie miał pojęcia kim jestem tymczasem znał moje imię i obiecałam sobie kiedyś wpisać to na listę największych osiągnięć w moim życiu. Tamtego wieczoru przytulił mnie dając mi więcej niż myślał. Nazwał mnie aniołkiem i obiecał , że będzie chronił. I tak było.
Chronił mnie przed złem napływającym z tego świata przepełnionym od zawistnych hien i drapieżnych pum, które tylko czyhały na nie jedną okazję.
To nie było od razu zakochanie. Przynajmniej nie z jego strony. Z mojej wszystko zadziało się szybko. Najpierw podziwiałam jego namalowaną sztukę na klacie i rękach , a potem pokochałam jego dobroć jaką miał w sercu.
Powiedzmy sobie szczerze. Kiedy przechodził po boisku pewny siebie i przeczesywał swoje włosy ukazując swoje umięsnione bicepsy rozlegał się pisk dziewczyn i mój cichy pisk w sercu, że tak bardzo chciałabym aby był mój. Na wieczność. Tylko mój.
Nie wierzyłam w to , że tak się stanie. W końcu między nami była ogromna przepaść znaczących różnic. Był książęco przystojny , charakternie rycerski, a fizycznie za dobrze zbudowany. Wywodził się z bogatej rodziny. Jego ojciec przejął firmę po dziadku , a teraz przekazał pałeczkę Justinowi. Justin miał talent i nie wątpiłam , że dzięki jego taktownym i przemyślanym strategiom rozmowy wzniesie tę firmę na sam szczyt. I choc jeszcze nie było szczytu wspinał się coraz wyżej po kolejny sukces.
A jak był sukces była też lawina pieniędzy. Większość myślała , że to dlatego z nim jestem. Dla tego przepychu. To było kłamstwo. Ale niektórym nie dało się tak po prostu rozświetlić mózgu. Często zadawałam sobie pytanie dlaczego właśnie mi zdecydował się podarować swoje życie. Dlaczego to mój widok chciał widzieć po przebudzeniu? Dlaczego chciał żebym rano widziała z nim słońce , a w nocy na widoku miała księżyca blask? Prosząc mnie o rękę chciał abym oddała mu wszystko. Ale wszystko tak naprawdę już mu podarowałam. Trzymał moje serce na dłoni. I dbał aby nigdy nie doszło do pękniecia. Przez nikogo.
Ani przez nas samych.
Bo ofiarowywaliśmy sobie wzajemnie miłość choć czułam , że na nią nie zasługuję. Jednak za każdym razem jak rzucałam takimi głupotami niczym frisbee Justin uciszał mnie skutecznie swoimi pocałunkami , które przeganiały takie myśli , a pozwalały napłynąć wyłącznie dobrym.
Jego pocałunki były moim zbawieniem.
- Wciąż nie mogę uwierzyć, że poprosiłeś mnie o zostanie twoją żoną. To wydaję się takie surrealistyczne. Czy to jest bajka ? - pytałam się przyglądając się mojemu diamentowemu pierścionkowi zaręczynowemu.
Świecił się w słońcu. Tak jak świeciła się moja dusza.
- Uwierz. To jest bajka , ale wyłącznie dla nas. Nikomu nie będziemy o niej opowiadac dopóki nie będziemy....- przerwałam wypowiedz mojego narzeczonego patrząc się na niego z grymasem na twarzy - Ale Lena musi wiedzieć. Padnie ma podłogę ze szczęścia tuż po tym jak będzie musiała zbierać szczękę z niej - moją wypowiedź przerwał Juss.
Zachichotał głośno i musnął czule moje usta.
- Jesteś , moimi najpiękniejszymi kolorami. Droga z Tobą przypomina ... to co jeszcze nie zostało odkryte. A przed nami jeszcze więcej tej drogi , kochanie - szepnął posyłając mi głębokie spojrzenie.
Czy te kolory mogą wiecznie trwać?
Rozpłynęłam się przy tym rozdziale... 🙊❤ Uwielbiam ich miłość.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top