10.- Słodkie miejsce.
Dzisiaj trochę przeszłości gdyż ktoś z was prosił mnie o ten powiew radości!💙
Moje słodkie miejsce. Moje najsłodsze miejsce na ziemi. Gdziekolwiek. Byle z nim. Z moim sensem życia.
Na pewno każdy z was miał to miejsce na świecie gdzie czuł się rajsko zupełnie tak jakby fizycznie był w swoim własnym- prywatnym niebie.
Z nim tak się czułam. Będąc z nim byłam w niebie. Nie dochodziły wtedy do nas żadne grzmoty tego okrutnego nietolerancyjnego świata bo byliśmy w swoim niebie. Kiedy mnie całował po francusku miałam wrażenie , że to anioł pięści mnie czule swoimi ustami. Kiedy mnie dotykał czułam , że to jest to wszystko czego mi potrzeba w życiu. Jego dotyk był da mnie zbawienny , odtrącał wszystkie zmartwienia odbijające badmintona w mojej głowie.
Nie bałam się bo , byłam z nim w niebie.
~~~~
- Gdzie jedziemy?- przekręcam głowę w stronę mojego kierowcy. Justin uśmiecha się pod nosem jednym z tych uśmiechów podpisanych jako : tajemniczy więc wiem,że wyciągnięcie z niego tego sekretu dotyczącego celu naszej podróży będzie tak samo trudne jak trudne było wyciągnięcie naszego pieska spod łóżka na czas jego kąpieli. Ale próbuję uzyskać od niego małą odpowiedź - Czy to miejsce jest wodnisto - piaszczyste ?Albo może skaliste?- Justin kręci głową na moje próby i pozostaje nieugięty do samego końca.
W końcu zajeżdzamy. Do naszego raju. Jak tylko zobaczyłam to jeziorko po raz pierwszy , odbijające w tafli wody niebo wiedziałam, że to jest nasze miejsce. Nasze prywatne schody do nieba.
- Po twojej minie wnioskuję, że spodobała ci się niespodzianka?- słyszę jego głos przy uchu a chwilę później czuję muśnięcie na moim karku. Uśmiecham się i wtedy zauważam biały stolik z pięknie przygotowanym posiłkiem a przy nim rozstawione są białe krzesła. Ale nie to zwróciło moją uwagę. Skupiłam się na czerwonej róży zawieszonej wysoko nad drzewem.- Pociągnij , sznureczek - robię to chwytam w palce sznureczek i czuję ciągnięcie a po chwili na moje dłonie spada małe czerwone pudełeczko w kształcie róży.
- Oj...cholera to chwilowo należy do mnie - puszcza mi oczko i bierze ode mnie pudełeczko. A kiedy klęka przede mną na jedno kolano nagle nie wiem co się tu dzieje.
Ale jestem niesamowicie podekscytowana i przerażona. Czy on zamierza?
- Lili , moja ukochana jesteś miłością mojego życia. Wiedziałem to już od tamtego momentu kiedy odkryłem twoją kryjówkę na boisku. W tamtej chwili obiecałem sobie chronić ciebie ze wszystkich swoich sił. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i podarujesz mi swoje poranki tak aby stały się naszymi porankami? Pragnę zasypiać i budzić się mając przed oczami twoją śliczną twarz. Pragnę , abyś była tylko moja. Już na zawsze.
Miałam łzy w oczach bo nie dowierzałam , że to się właśnie dzieje.
- Czy zgodzisz się wyjść za mnie i podarować mi wszystkie noce i dni?
Przytknęłam dłoń do twarzy czując niewyobrażalne szczęście. W tamtym momencie byłam tak szczęśliwa..
-Tak.
- Tak!- krzyknęłam i rzuciłam się na niego zacałowując go na śmierć prawie. Ale nie, bo zacałowywałam go na miłość. Tylko na miłość. Niedługo później mój palec serdeczny zdobił zaręczynowy pierścionek.
Nasze słodkie miejsce.
Tak bardzo uwielbiam ten rozdział. A wy jakie macie zdanie na jego temat? Kocham i do kolejnego powiewu wiatru. Już niebawem!💕💕Ps. Dziękuję za #1 w paraliż! 😍Aż tak to opowiadanie was paraliżuje?😈
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top