9.Lubię cię

W życiu nie spodziewałam się takiego widoku, na schodach stał sam Daniel Smith i tulił swoją siostrę w ramionach. Wzruszył mnie ten widok, gdybym go nie nie znała myślałabym, że jest to bardzo miły i troskliwy chłopak. Wstałam powoli z ławki i podeszłam do nich, w rękach trzymałam pluszowego króliczka.

-Rosalie jak mogłaś znowu uciec-szeptał jej do ucha

-Nikt nie przyszedł- odpowiedziała, odrywając główkę od jego ramienia -co miałam robić, przyszłam do ciebie

-Mała pałętała się po szkole, zajęłam się nią -powiedziałam cicho, spuszczając wzrok

-Dziękuję-odparł i wyciągnął dłoń w kierunku przytulanki, wtedy nasze spojrzenia się spotkały, wtedy po raz pierwszy spojrzałam głęboko w czekoladowe źrenice Daniela, zauważyłam w nich troskę, przerażenie i smutek. Brakowało tej jego pewności siebie i radości. Po chwili odwrócił wzrok i wszedł do szkoły. Mnie nie pozostało nic innego tylko zabrać swój plecak i udać się na przystanek. Autobus mam za 10 minut więc idealnie się złożyło. W międzyczasie zadzwonił dzwonek i ze szkoły wybiegł tłum nastolatków. Przepychałam się pomiędzy grupkami, moją uwagę przykuł dźwięk zachwytu damskiej części szkoły. Spowodował to Daniel, który w tym momencie wyszedł z siostrą na rękach. Od razu otoczyła ich grupka rozanielonych dziewczyn, które albo poczuły instynkt macierzyński, albo chciały podlizać się kapitanowi drużyny futbolu. Pokręciłam głową z rozbawieniem i ruszyłam w kierunku bramy.

-Alice, Alice zaczekaj !- usłyszałam zdyszany głos Daniela

-Coś się stało ?-zapytałam zdziwiona

-Rose chciała się pożegnać prawda ?-spojrzał błagalnym wzrokiem na blondynkę

-Nie, nie kłam-oburzyła się i pacnęła go królikiem w głowę-jedziemy do wesołego miasteczka, pojedziesz z nami ?

Spojrzałam na nich zdziwiona, po minie chłopaka widziałam, że to nie był jego pomysł i nie jest bardzo zadowolony propozycją siostry.

-Wiesz złotko,bardzo bym chciała, ale nie mam czasu, poza tym twój brat nie jest bardzo zadowolony z mojego towarzystwa-spojrzałam na niego, uciekał wzrokiem, tupiąc nerwowo swoimi nowymi butami

-Niemożliwe-pokręciła główką - mój brat cię bardzo lubi prawda Daniel ?

-No nie wiem -strzepałam z podkoszulka niewidzialny pyłek

-No-zaczął niepewnie- lubię cię, zrób małej przyjemność, nie wiem jakim cudem,ale bardzo cię polubiła- wywrócił oczami okazując tym niezadowolenie

-Pojadę, ale dla twojej siostry-roztrzepałam jej ułożoną fryzurkę i wyminęłam ich

Godzinę później staliśmy pod wielką bramą wesołego miasteczka trzymając za ręce tego małego potworka jakim okazała się Rosaline Smith najmłodsza dziedziczka fortuny rodziny Smith. Mała była wulkanem energii, w aucie jej usta nie milkły nawet na sekundę, wyglądała jakby ktoś ją nakręcił, z jednej strony bardzo się cieszyłam, ponieważ nie było między nami dziwnej ciszy, a z drugiej na dłuższą metę robiło się to strasznie męczące.Czekaliśmy chyba 40 minut by kupić bilety, moje nogi już odmawiały posłuszeństwa, bardziej niż Daniela nie nienawidziłam wysiłku. Pierwszą atrakcją na którą, zaciągnęła nas mała była karuzela.

-Nie wsiądę na to za nic w świecie- prychnął i zmarszczył brwi

-Danieeeel-zawyła Rose ciągnąc brata za palec wskazujący

-Nie !- oburzył się i założył ręce na klatce piersiowej, mierząc piekielną zabawkę morderczym wzrokiem

-Mógłbyś chodź raz odpiąć łatkę poważnego kapitana drużyny futbolu i zrobić coś szalonego - zwróciłam się do niego

-Wejście na karuzelę dla 3-latków nazywasz czymś szalonym ?-zmarszczył brwi- wow Williams jakie ty masz ciekawe życie-prychnął i odwrócił się tyłem

-Co ty możesz wiedzieć o moim życiu-szepnęłam cicho, ale tak by usłyszał-przykro mi złotko, ale twój brat widocznie jest zły, że tutaj przyjechałam, lepiej dla was jak już pójdę

Odwróciłam się na pięcie i skierowałam w stronę bramek wyjściowych, jednak nie zrobiłam 3 kroków kiedy silna, stanowcza dłoń chwyciła mój nadgarstek i pociągnęła do siebie. Odbiłam się od klatki bruneta i popatrzyłam w czekoladowe oczy. Do moich nozdrzy dotarły jego piekielnie cudowne perfumy, pachniał cytryną i miętą. Przymknęłam powieki napawając się tym zapachem. Ciepły oddech odbijał się od mojej szyi kiedy nachylił się do ucha i wyszeptał powoli słowo "zostań". Puścił moją dłoń i przykucnął przy zapłakanej siostrze wycierając jej rękawami od bluzy wielkie łzy. Patrzyłam przez chwilę na tę sytuację i obstawiałam za i przeciw dalszej zabawy z rodzeństwem Smith. Nie mogłam postawić siebie ponad tą malutką blondynkę. Westchnęłam nad swoim dobrym sercem i przykucnęłam przy nich.

-To co Rose wybierasz kucyka czy baranka ?- zapytałam

Małe od razu zaszkliły się oczy rzuciła się mi na szyję. Daniel otrzepał czarne dżinsy z kurzu i podniósł się z ziemi.

-Czy pan poważny nam potowarzyszy ?- zapytałam powstrzymując śmiech, chociaż moje drżące kąciki ust na pewno mnie zdradzały

-Ale siadam na lwie-burknął i założył czarną bluzę

Karuzela obracała się z prędkością 5km/h i podnosiła w górę i w dół, oparłam głowę o złotą rurkę, która służyła do trzymania się i ziewnęłam. Daniel przyjął podobną pozycję, jednak mała Rose była wniebowzięta, głaskała kucyka na którym siedziała i mówiła do niego jaki to jest piękny.Wyjęłam z szortów mój telefon i odblokowałam aparat, zwróciłam go w stronę daniela i zrobiłam konspiracyjne zdjęcie. No to mam na pana haka, kto by pomyślał poważny kapitan na sztucznym lwie.

-Teraz chcę...-zamyśliła się dziewczynka -filiżanki ! -wykrzyknęła i wskazała wielkie naczynia kręcące się dookoła tuż przed nami

-Litości - zaskomlał brunet i pociągnął swoje długie kosmyki włosów

Zaśmiałam się pod nosem i pobiegłam za dziewczynką.

Później był dmuchany zamek, na którym nabiłam Danielowi wielkiego guza na głowie, naprawdę nie chciałam go walnąć, chociaż mu się należało. Na ciuchci prawie zasnęliśmy,przeszkadzało nam tylko ciągłe powtarzane przez małą słowa "ciuch, ciuch".

-Dobra mała pobawisz się trochę na placu zabaw ?-zapytał i postawił ją na ławce-my się z Alice trochę zabawimy-powiedział spojrzał na mnie kątem oka

-Jak to zabawimy ?-spytałam niepewnie i zmarszczyłam brwi, co on tam wymyślił pod tą czupryną ?

-Normalnie, jak dorosłe dzieci -odparł,a na jego twarzy ukazał się podejrzany uśmiech, to nie wróżyło nic dobrego

-Chcesz ją tu zostawić ?-zapytałam i wskazałam palcem miejsce pełne rozwydrzonych dzieciaków, które biegały bez opamiętania-samą, bez opieki !

-Spokojnie, zapłacę obsłudze będą mieli na nią oko-wzruszył ramionami

-Nie wejdę na to !-oburzyłam się, popukałam się po czole

Staliśmy właśnie przed młotem, a Daniel bezskutecznie próbował mnie namówić, żałuję, że zgodziłam się na młyńskie koło, dałam mu palec, a on chcę całą rękę.

-Ale dlaczego, nie masz odwagi ?-spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem na twarzy

-Znowu zaczynasz ?!-krzyknęłam trochę za głośno-powiedz mi jak to jest być takim wkurzającym, przy tobie nie można być spokojnym, działasz na mnie jak ...

Nie dokończyłam, brunet westchnął i zarzucił mnie na ramię jak worek ziemniaków. Nie pomogło walenie po plecach i wierzganie nogami. Było to strasznie męczące i nieskuteczne.

-Postaw mnie błagam, krew mi napływa do mózgu i ludzie się gapią-zastosowałam argumenty, które pierwsze przyszły mi do głowy

Smith prychnął i mogłam się założyć,że wywrócił oczami. W tej chwili żałowałam tego jaka jestem lekka, ważyłam niespełna 40 kilogramów, swego czasu mama podejrzewała u mnie nawet anoreksję. Owszem jem niewiele, ale nie są to same sałatki i owoce, uwielbiam pizzę, zapiekanki, a za dobrego hamburgera oddam życie.

-No odpuść już Smith-klepnęłam go w plecy delikatnie, chociaż miała ochotę złamać mu kręgosłup

-Jaką mam pewność, że nie uciekniesz ?

-A taką, że biegam 10 okrążeń w pół godziny pasuję

Poczułam jak ciało Daniela zaczęło drżeć, śmiał się, też bym się śmiała gdybym miała na to ochotę. Jednak wisiałam teraz na ramieniu mojego wroga, a ten trzymał swoje łapska niebezpiecznie blisko mojego tyłka. Traciłam już nadzieję, że kiedykolwiek dotknę ziemi, kiedy Daniel lekko przykucnął i delikatnie mnie zestawił. Ukłoniłam się mu za ułaskawienie i zrobiłam obrażoną minę.

-Fochy dziewczyny co ?- zapytał ciemnoskóry mężczyzna sprzedający nam bilety

-Co ja nie...-już miała zaprzeczyć, ale ciepłe dłonie Daniela owinęły się wokół mojego boku i przyciągnęły do niego

-Tak gdyby pan wiedział, jaka ona jest obrażalska, dasz prezent źle, zaprosisz na kawę jeszcze gorzej-westchnął i zapłacił za dwa karnety wstępu

-Znam to-przytaknął i przeszedł do następnych klientów

-Zbieraj te łapy-warknęłam i strzepałam natarczywe dłonie z ciała

Chłopak roześmiał się głośno i zapewnił mnie, że jeszcze będę prosiła by mnie potrzymał za ręce. Wywróciłam oczami i zajęłam miejsce. Sprawdziłam pasy bezpieczeństwa trzy razy i trzy razy pytałam obsługi czy dobrze się nimi zapięłam. Chciałam ukatrupić Smitha, który tylko się ze mnie nabijał. Ja umierałam z nerwów, to ustrojstwa jeszcze nie ruszyło, a ja już czułam serce w gardle. Wzięłam 10 głębokich wdechów i mówiłam sobie, że wszystko będzie dobrze.

-Złap mnie za rękę-propozycja padła z ust Daniela-idioty-Smitha

Spojrzałam na wyciągniętą w moją stronę dłoń i parsknęłam śmiechem, chciałam wyglądać jakby mnie to wogóle nie stresowało, właśnie chciałam. Czarnoskóry mężczyzna zaczął odliczać, a ja już czuła jak moje serce przestaję bić. Super umrę na młocie w wesołym miasteczku, tego jeszcze nie grali,będę we wszystkich dziennikach w stanach.

-Proponuję ostatni raz- zawołał

-Pieprz się Smith !-wrzasnęłam jak tylko mogłam głośno i uchwyciłam się palców chłopaka

-Jeszcze 5 minut i twoja matka musiałaby ją amputować-mruczał pod nosem, rozmasowując rękę-jeszcze wbiłaś mi paznokcie

Dziękuj,że ja a nie inna blondynka, uśmiechnęłam się na myśl, jak Amanda wbija swoje szpony w jego delikatną skórę. Sam był sobie winny mógł mnie nie zabierać na tą maszynę śmierci. To było 15 minut, które chciałam usunąć ze swojego życia. Cieszyłam się,że nic nie jadłam, bo na pewno teraz nurkowałabym w śmietniku, zwracając zawartość żołądka.

-To co zabieramy Rose i wracamy ?-zapytałam z nadzieją w głosie

-No co ty Alice, jest jeszcze wcześnie, jutro jest sobota więc nie zasłaniaj się nauką-pokręcił głową i pociągnął mnie w stronę zjeżdżalni

-Stój!-stawiał duże kroki, tak że moje króciutkie nóżki nie mogły za nim nadążyć-obiecaj, że to ostatnia taka "atrakcja"

-Obiecuję-mruknął, nawet na mnie nie patrząc

-Mam gdzieś takie obiecanki-zahamowałam mocno nogami, moje białe trampki pokryły się kurzem, świetnie !

-Obiecuję-przyłożył teatralnie rękę do serca-pasuję, świetnie chodźmy obrażalska księżniczko

Zmrużyłam na niego oczy, i syknęłam by mi tak nie schlebiał, ale wsiadłam do blaszanego samochodziku. Mężczyzna z tyłu mnie popchnął, tak niespodziewanie, jestem pewna, że mój pisk było słychać w samej Tajlandii. Na prawym torze widziałam Daniel, który świetnie się bawił. Zjeżdżalnia była stroma i zawiła, ale po młocie nic już mnie nie przestraszy, może z wyjątkiem wody, ostatnia część wypełniona była wodą ! Z impetem wjechałam w zalaną część, a zimny strumień ochlapał mnie od góry do dołu. Czułam jak krople spływając po mojej twarzy, a materiał mojego białego podkoszulka nasiąka i nieprzyjemnie klei się do skóry. Szybko wysiadłam z pojazdu i szybko szłam przed siebie ignorując roześmiane twarze innych ludzi. Poza jednym .

-Ty !-krzyknęłam wbijając palec wskazujący w jego klatę, nie wiem jak musi być umięśniona, ale czułam jakbym waliła w stalową zbroję-wiedziałeś o tym prawda !

-Nie myślałem,że tak będzie chlapało-próbował zachować powagę, ale jego kąciku ust unosiły się do góry

-Ty wogóle myślisz ! Spójrz jak ja wyglądam-spodenki nie ucierpiały tak mocno, jednak T-shirt już całkiem przemókł przez co stanik w czarne gwiazdki ujrzał światło dzienne. Włosy kleiły mi się do twarzy, ogólnie chciało mi się płakać. Zaczęło się ściemniać, wiał chłodny wiaterek, zaczęłam pocierać dłońmi o ramiona by się rozgrzać.

Daniel spojrzał na mnie smutno i ściągnął z siebie czarną bluzę i okrył nią moje ramiona. Potem przytulił mnie do siebie i powoli głaskał moje plecy. Palcami rysował wzory po moim kręgosłupie. Moje włosy stanęły dęba, tylko nie wiedziałam czy to przez zimno, czy pod wpływem jego dotyku. Wyszeptał do mojego ucha "przepraszam", zamknęłam oczy i mocniej wtuliłam się w jego ciało, oplatając go ramionami. Było mi ciepło i bezpiecznie. Nie myślałam wtedy kim jest, co zrobił i jakie mamy relację. Możliwe, że stalibyśmy tak w nieskończoność gdyby nie dźwięk mojego telefonu, który zawibrował w tyle moich szortów. Daniel niechętnie wypuścił mnie z rąk.

-To mama- spojrzałam na wyświetlacz-muszę odebrać

-Pójdę po Rose-odparł

-Halo ?

-Alice, gdzie ty jesteś, znowu spóźniłaś się na busa, a ja ci tyle razy powtarzam, że jesteś kompletnie nieodpowiedzialna, chociaż raz coś zaplanuj, zorganizuj sobie czas, ja nie będę po ciebie jechać, skończyłam właśnie 12 godzinny dyżur, trudno za głupotę trzeba płacić, czekaj na następnego...

-Mamo !-przerwałam jej tyradę-przestań, nie musisz nigdzie jechać, wyszłam z przyjaciółmi na miasto-skłamałam, jeśli powiedziałabym z kim jestem, wyobrażałaby sobie niewiadomo co

-I nic mi nie powiedziałaś znów wykazałaś się nieodpowiedzialnością, zupełnie jak twój ojciec, znowu nie ma go w domu, pracoholik jeden-i kto to mówi, ugryzłam się w język

-Dobrze, wrócę niedługo, całuję cię pa- rozłączyłam się

Dziwnę,że zaczyna się o mnie martwić jak jestem prawie dorosła, kiedy miałam 10 lat nie obchodziło ją gdzie się szwendam. Nie zdążyłam schować telefonu, na wyświetlaczu pojawiła się wiadomość.

OD NIEZNAJOMY: Baw się baw kochanie, póki możesz ...

-I jak mama miała pretensję ?- Daniel szepnął mi do ucha, podskoczyłam lekko przestraszona i wcisnęłam komórkę do kieszeni

-Nie, chciała tylko wiedzieć gdzie jestem-odparłam wymuszając uśmiech

-Rose jest głodna, zjemy coś i odwiozę cię do domu-zakomunikował, całując małą blondynkę w czoło

Zajęliśmy miejsca w jakiej małej knajpce, w środku było mnóstwo rodzin z dziećmi. Trzylatka wdrapała się na moje kolana i otwarła menu. Jej zamówienie obejmowało naleśniki z czekoladą, frytki i colę. Daniel zaczął kwestionować jego wielkość, jednak zaprzestał gdy zobaczył jej szeroko otwarte oczy. Ja także skusiłam się na słodkości, jednak wolałam naleśniki z truskawkami i sok pomarańczowy. Daniel skusił się na hamburgera i podwójną colę. Kelnerka starsza kobieta ok 50, zapisywała zamówienie i co chwilę ukradkiem się na nas patrzyła. Kiedy oczekiwaliśmy na jedzenie panowała cisza, Daniel zapatrzony był w swój telefon, a Rose komentowała moje paznokcie w kolorze pudrowego różu, z naklejonymi białymi paskami. Znów poczułam nieprzyjemnie wibracje w kieszeni i niechętnie odczytałam wiadomość.

OD NIEZNAJOMY: Smacznego kochanie...

Rzuciłam komórką o blat stołu i rozmasowałam delikatnie pulsa,z nerwów zaczęła mnie piekielnie boleć głowa, brunet spojrzał na mnie znad ekranu smartphona.

-Wszystko w porządku ?-w jego głosie wyczułam lekkie zdenerwowanie

-Tak, w jak najlepszym -odparłam siląc się na uśmiech

Kłamstwo, potworne kłamstwo wmawiałam sobie,że jest super, ale nic nie jest tak jak być powinno. Ktoś mnie nęka i śledzi, nieważne ile razy zmieniałabym numer, za kilka dni wszystko powraca. Największym problemem jest to,że moim jedynym wsparciem są przyjaciele, a gdzie w tym wszystkim rodzina ?

Kelnerka powróciła z tacą pełną pysznie wyglądającego jedzenia. Rozstawiła wszystko i zamiast odejść, uśmiechnęła się i powiedziała największą bzdurę na świecie.

-Piękną macie państwo córeczkę naprawdę, no ale jak tatuś przystojny i mamusia ładna to wychodzi taki aniołek- zaśmiała się i odeszła

Wbiłam zdumiony wzrok w trzymającego się za brzuch Daniela, chłopak pokładał się ze śmiechu. Niczego nieświadoma Rose zajadała frytki, maczając w keczupie. Nie wiedziałam czy ta kobieta ma po kolei w głowie, ja nawet nie mam 18 lat, a ona zrobiła mnie matką 3 letniego dziecka, czy ja naprawdę tak staro wyglądam ?

-No nieźle, godzinę temu byliśmy parą, a teraz małżeństwie z dzieckiem- parsknął, opanowując swój rechot, przejechał dłonią po roztrzepanych włosach i spojrzał na mnie

-Ciesz się póki możesz-odparłam i ukroiłam parującego naleśnika

-Jeszcze zobaczymy-powiedział ochrypłym głosem i puścił mi oczko

Było grubo po 21 gdy wracaliśmy do domu, siostra Daniela słodko spała na tylnym siedzeniu. Smith wydawał się skupiony na drodze, jednak widziałam,że chciał coś powiedzieć. Co chwilę, rzucał mi ukradkowe spojrzenia.

-Pewnie zastanawiasz się czemu Rosalie przyszła sama do szkoły-zaczął rozmowę, nerwowo chrząkając

-To wasza rodzinna sprawa, chociaż tak to nie jest normalne-odparłam, skupiając na nim wzrok

Jego czekoladowe źrenice wpatrywały się w drogę, piękny kształtny nos i mocno zarysowana szczęka pokryta lekkim zarostem. Widziałam jak zaciska szczękę, próbując nie wybuchnąć.

-Uciekła z przedszkola, to nie pierwszy raz,jest bardzo sprytną i inteligentną dziewczyną

-Taka wada wrodzona rodziny Smith-zażartowałam

-Można tak powiedzieć-uśmiechnął się smutno-kiedy jej opiekunka się spóźnia i nie odbiera jej, mała sama wychodzi z przedszkola i idzie po mnie do szkoły, pewnie matka dała jej jakieś absurdalne zajęcie typu czyszczenie szkliwa lub segregacja jej magazynów o modzie, zapomina, że Nancy pracuję jako opiekunka Rose, a nie jako kolejna służąca

-Twoja mama nie pracuję ?- zapytałam z ciekawości, gryząc się w język trochę za późno, co cię to obchodzi Alice, warknęłam na siebie w myślach

-Nie, uwielbia siedzieć w domu i pachnieć, wywodzi się z bogatej rodziny, jej małżeństwo z ojcem było czysto biznesowe, zero miłości chyba, że do portfela męża, taty za to wogóle nie ma w domu, od 3 miesięcy siedzi w Japonii, rozkręca kolejną filię banków-powiedział smutno

-Jak w średniowieczu-kolejna głupota, Alice poszukaj mózgu

-No coś w tym stylu,odkąd pamiętam zajmowali się nami służący i nianie

-Masz jeszcze siostrę prawda-przytaknął, posyłając mi zaskoczone spojrzenie-Rose mi powiedziała-wyjaśniłam

-Mała papla-zaśmiała się- tak Layla ma 15 lat i jest typową zbuntowaną nastolatką, wiesz ma wszystko gdzieś i udaję, że nic jej nie obchodzi, a tak naprawdę brakuję jej matczynej ręki

-Jesteś najstarszym bratem

-No i pilnuję tej małej spryciuli i rozwydrzonej nastolatki jak ojciec

-Miałam cię za nieodpowiedzialnego dupka-powiedziałam i uśmiechnęłam się sama do siebie

-Miałam, więc coś się zmieniło ?- spojrzał na mnie mrugnął okiem

-No został sam dupek-wzruszyłam ramionami-po tym co pokazałeś dzisiaj na korytarzu...

-Nie znasz faktów-pokręcił głową i zacisnął zęby

-To mnie oświeć-zażądałam

-Przespałem się z nią, a ona wyobraziła sobie zbyt dużo, zabrała mi zegarek, bardzo ważny dla mnie zegarek

-Tak nie zachowała się fajnie, ale mogłeś to załatwić polubownie, a nie upokarzać ją na środku szkoły, ma teraz przerąbane, wiem bo sama to przechodziłam- zagalopowałam się i powiedziałam zbyt wiele

-Miałem ją pogłaskać po główce i poprosić by oddała mi moją własność ? -zakpił i pokręcił głową-a wracając do drugiej części, ktoś ci coś zrobił

-Co ?

-Mówiłaś coś o tym, że miałaś przerąbane

-Wiesz jeśli jesteś z tej niskiej półki i z dnia na dzień rozmawiasz,a w moim przypadku kłócisz się z królem szkoły to tak jesteś w kręgu zainteresowania innych

-Jeśli chcesz to mogę coś z tym zrobić

-Nie po co, mówiłam ci Daniel, że nie zamierzam ciągnąć dalej tej relacji, każdy idzie w swoją stronę- powiedziałam i spojrzałam na niego, brunet zacisnął ręce na kierownicy i nerwowo zmienił bieg

Smith zaparkował pod moim domem, odpięłam pasy i gdy już chciałam wychodził, zatrzymała mnie jego ciepła ręka na moim nadgarstku. Przeniosłam wzrok z drzwi na niego.

-Dzięki świetnie się bawiłem-powiedział cicho lekko się uśmiechając

-Ja...-zaczęłam niepewnie- też,dzięki za podwózkę

-Alice-powiedział moje imię, tym zachrypłym głosem, zmiękły mi nogi to chyba nie jest normalna reakcja

-Muszę iść-odparłam i wyrwałam dłoń, bałam się dalej siedzieć w tym samochodzie, nie wiem co chciał się powiedzieć, do tego bałam się, że mogłoby się to mi spodobać

Weszłam cichutko do domu,zdjęłam trampki i byłam na dobrej drodze by niezauważalnie przemknąć schodami do pokoju. Niestety kto normalny stawia krzesła na przejściu, dom wariatów. Mój mały palec boleśnie pulsował, krzesło przewróciło się na drewnianą podłogę,a na szczycie schodów stanęła moja mama.

-Czy ty wiesz, która jest godzina ?

-Tak wiem trochę się zasiedziałam,przepraszam-wyjęczałam stojąc na jednej nodze i masując palec

-Przyłóż lodu, będzie mniej bolało-powiedziała schodząc z góry do kuchni

-Po co zastawiłaś na mnie tą pułapkę-warknęłam kulejąc

-Dziecko nie na ciebie-burknęła-na twojego ojca nieudacznika

-Taty dalej nie ma ?-zdziwiłam się, owszem pracował do późna, ale nigdy nie przesadzał do tej godziny

-Dzwoniłam,ale nie odbiera, wysłał tylko wiadomość, żebym nie czekała z kolacją, tak jakbym miała taki zamiar, niedoczekanie jego-walnęła z lodem o wyspę kuchenną i podała mi ściereczkę-zawiń i przyłóż, będzie lepiej

-Dziękuję-odpowiedziałam zdziwiona jej troską

-Dobrze ja idę,ty też się już kładź-rzuciła wychodząc z pomieszczenia-ciszę się,że twoje życie towarzyskie się polepszyło, mogłaś powiedzieć,że byłaś z synem Smithów

Słysząc to momentalnie zdębiałam, moja matka mnie podglądała z okna. Co za ciekawskie babsko. I jakie życie towarzyskie. Ja i życie towarzyskie to połączenie jak dżem z ziemniakami. Otrząsnęłam się i spojrzałam na spuchnięty palec. Telefon w kieszeni bluzy zawibrował. Dobranoc jedno słowo widniało na wyświetlaczu, miłe pozdrowienie nie sprawiałoby problemu gdyby nie to,że wysłał je mój stalker. Westchnęłam zmęczona. Oparłam głowę na dłoniach i warknęłam wściekła.Moje problemy się nawarstwiały, a jeden z nich właśnie spoczywał na moim ciele. Cholerna bluza Daniela.Ciepła i pachnąca nim tak idealnie mi ciążyła. Ale za nic nie chciałam jej zdejmować.

Nowy rozdział, mam nadzieję, że się podoba. Jeśli tak kliknij gwiazdkę i skrobnij komentarz :) To naprawdę motywuję. Do następnego pa !!!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top