14.Ja nie udaję
Czwarty raz spojrzałam na srebrny zegarek zapięty na moim nadgarstku, krótsza wskazówka nieśpiesznie przesuwała się po cyferblacie. Trening Daniela skończył się pół godziny temu więc już powinien wyjść. Idąc po rozum do głowy i po wielkich namowach Gabriela i Alex postanowiłam bez spektaklu dla całej szkoły i zbędnej widowni porozmawiać z "moim chłopakiem". Byłam strasznie zestresowana i tym razem nie rozmową ze Smithem, gadałam z nim już tyle razy, że w pewnym stopniu już się przyzwyczaiłam do jego wrednego usposobienia. Bałam się tej całej sytuacji, zostałam wplątana w romans z dziedzicem fortuny. Gadało o mnie pół kraju. Z niewidzialnej szarej dziewczyny, stałam się łapaczką męskich serc.
Z zamyślenia wyrwało mnie czyjeś donośne cześć, odwróciłam się gwałtownie, zadarłam wysoko głowę i natrafiłam na uśmiechniętą facjatę Thomasa.
-Cześć, przestraszyłeś mnie-wypuściłam głośno powietrze z płuc.
-Przepraszam, ale sądzę, że nie czekasz tutaj na mnie-zaśmiał się pod nosem.
-Tak mam do pogadania z twoim kolegą-przytaknęłam głową.
-Nie musisz udawać, wiem o wszystkim-szepnął konspiracyjnie.
Drzwi za nami otworzyły się z rozmachem, ze środka wyszła grupa rozbawionych chłopaków. Na końcu z głową wpatrzoną w ekran telefonu wyszedł Williams.
-To ja lecę, tylko błagam bez kłótni, według mnie macie ogromny potencjał, nawet jeśli to będzie tylko udawany związek-posłał mi pokrzepiający uśmiech i rzucił szybkie " do zobaczenia".
Potrząsnęłam głową jakbym chciała wyrzucić z głowy słowa Thomasa, według mnie byłe niedorzeczne. Czekałam, aż minie mnie to stado rozgadanych zawodników. Muszę przyznać, że od aromatu tych wszystkich perfum rozbolała mnie głowa. Nawet z najlepszej perfumerii tak nie pachnie. Nie obyło się od ukradkowych spojrzeń, zdawałam sobie sprawę, że gdyby teraz powolnym krokiem Daniel nie szedł za nimi, musiałabym słuchać ich niemiłych żartów.
-Jestem pod wrażeniem, nie musiałem dzisiaj uganiać się za tobą po całej szkole-zażartował, chociaż jego oczy mówiły, że nie jest mu do śmiechu.
-Daruj sobie, dobrze wiesz po co tutaj przyszłam, wolałam pogadać dala od ludzkich spojrzeń-zaczęłam twardo, nie mogę dać wejść mu sobie na głowę i wplątać w coś jeszcze głupszego.
-Rozumiem- odparł cicho, zrzucił z ramienia swoją gigantyczną czarną torbę ze strojem i oparł się ramieniem o ścianę- słucham zaczynaj swoją wiązkę wyzwisk i wyrzutów, że jestem dla ciebie tylko problemem
-Tak, tak uważam, ale teraz nie czas na to Daniel, musimy razem pomyśleć jak się z tego wygrzebać
-Wygrzebać ?- prychnął, przymykając lekko oczy- problem w tym, że nie da się z tego tak łatwo wydostać jak się tobie wydaję- wyrzucił z siebie na jednym wydechu potok słów.
-Co ty bredzisz ?
- Wydaję ci się, że wejdę teraz do szkoły i powiem, że to była pomyłka fotoreportera i jesteśmy tylko znajomymi ze szkoły, to tylko nagonka dziennikarzy, aby nabić popularności gazecie ?
-Tak mi się wydaję, jesteś mi to winien- podniosłam głos, słowa Daniela wcale mi się nie podobały.
-Może i chciałbym to zrobić, ale nie mogę Alice- westchnął- jestem osobą publiczną, jeśli teraz wyjdzie, że kłamałem na temat naszego związku, zszargam nazwisko naszej rodziny, pracowaliśmy na reputację całe życie, ojciec by mi tego nie wybaczył
-TY, TWOJE nazwisko, i TWOJA rodzina !-krzyknęłam- w tym wszystkim jestem ja, moje nazwisko się nie liczy !
-Uważasz, że związek ze mną zszarga twoje dobre imię ?- zaśmiał się .
-Ja chcę tylko, abyś mnie z tego wygrzebał i przestań się z tego śmiać !- wrzasnęłam, odchodząc w stronę szkoły.
-Zaczekaj !- chwycił mój nadgarstek- mam plan, tylko błagam zgódź się
Przełknęłam wielką gulę rosnącą mi w gardle, jego błagalny wzrok z pewnością nie oddziaływał na mnie dobrze. Zmiękły mi kolana i jestem pewna, że zarumieniły policzki. Cholera nie tak miało być.
-Czego chcesz-powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
-To proste pokręcimy się razem po szkole, poudajemy zakochaną parkę, a po tygodniu góra dwóch się rozstaniemy-wzruszył ramionami jakby tłumaczył, że dwa plus dwa daje cztery.
-Dla ciebie to takie proste- zdziwiłam się, patrząc jak lekko jest mu to mówić.
-Tak dla mnie to proste, dobrze wiesz, że mi się podobasz, ale jeśli moje towarzystwo jest dla ciebie takim problemem...
-Stój nie zapędzaj się w rejony, o których nie masz zielonego pojęcia !-przerwałam mu- zastanowię się dobrze ?
-Tylko nie za długo- westchnął i założył torbę na ramię.
-Niczego nie obiecuję- popatrzyłam mu głęboko w oczy i odepchnęłam się od ściany.
-Zgodzisz się prawda ?- Alex spojrzała na mnie jak na idiotkę.
-Nie wiem-westchnęłam i poprawiłam plecak spadający z ramienia.
Autobus był dzisiaj dziwnie przepełniony, o tej porze zazwyczaj świecił pustkami, a dzisiaj musiałyśmy stać ściśnięte jak sardynki w puszce. Facet koło mnie, niczym się nie przejmując kichał, rozsiewając swoje zarazki na wszystko i wszystkich, kobieta koło czterdziestki głośno omawiała przez telefon przyczyny swojego rozwodu z niejakim Tomem. Bóg jeden wie co on jej winny, ale nie jestem w stanie powtórzyć wszystkich wyzwisk jakimi go nazwała.
Szkoda bo przydałyby mi się.
-Jesteś głupia Alice-powiedziała po chwili ciszy-masz taką szansę o jakiej marzą wszystkie dziewczyny w tej szkole, odmówić to jak odmówić nagrody Nobla-podekscytowała się moja przyjaciółka.
-To nie jest takie proste, będąc z nim wystawię się na opinię publiczną wszystkich-wymieniłam argument, który jako pierwszy przyszedł mi do głowy, nie był on najwyższych lotów, o czym świadczył zdziwiony wzrok Alex.
-Błagam, powiedzmy sobie szczerze, że osobą niepubliczną to ty jesteś od dawna, a nie wmówisz mi, że nic nie czujesz do Daniela
-Dobra, może coś tam czuję zadowolona !-wrzasnęłam wychodząc z autobusu.
Przeklęłam w myślach, zapinając szczelniej swoją bluzę. Alex dogoniła mnie i oplotła ramieniem.
-Wiedziałam, znam cię nie od dziś-zaszczebiotała słodko-dlatego musisz sprawdzić, czy naprawdę do siebie pasujecie, a ten udawany związek będzie najlepszym sprawdzianem
Budzik zadzwonił wcześniej niż zwykle, zwlokłam się z łóżka i rękoma przeczesałam swoje włosy, jeszcze bardziej je plącząc. Podeszłam do biurka i z kalendarza zerwałam jedną kartkę. Moim oczom ukazała się data 15 października, zakreślona prze zemnie czerwonym mazakiem. To dzisiaj mamy z Danielem ogłosić oficjalnie, że jesteśmy razem.
Tak zgodziłam się, jednak zanim wysłałam SMS Danielowi wahałam się tysiąc razy. Pisałam wiadomość, potem ją kasowałam i tak w kółko. Dokładnie o godzinie 00.05 nacisnęłam zieloną kopertę. Zwykłe słowo "tak" . Potem tydzień ustalaliśmy co dokładnie robimy. Oczywiście każdy plan wymyślony przez Smitha mi się nie podobał. Szczytem wszystkiego była propozycja pocałowania mnie na środku stołówki, doszło wtedy do takiej awantury, że aż się popłakałam i nieźle przyłożyłam wtedy w ramię bruneta. W końcu stanęło na tym, że przejdziemy przez szkołę trzymając się za ręce.
Wzięłam krótką kąpiel, wysuszyłam włosy i rozczesałam swoje blond kosmyki. Zrobiłam mocniejszy niż zwykle makijaż podkreślając swoje usta i policzki. Ze strojem miałam największy problem, co założyć, żeby nie wyglądało, że wystroiłam się dla Smitha.
Postawiłam na zwykłe czarne rurki i biały podkoszulek z nadrukiem. Zgodnie z prośbą "mojego chłopaka" narzuciłam na siebie jego bluzę. Nie protestowałam, rzeczywiście doda to wiarygodności, a poza tym dzisiaj jest chłodno, a ona jest bardzo ciepła.
-Mamo ja wychodzę !-krzyknęłam siłując się z zamkiem.
-Zaczekaj !-wybiegła z kuchni okrywając się szlafrokiem- pozdrów Daniela, chłopak ma do ciebie świętą cierpliwość, pół godziny już czeka pod drzwiami-zrobiła skwaszoną minę, jakby chciała mnie skarcić za powolność.
Szybko wyszłam z domu i powolnym krokiem podeszłam do czarnego wozu Smitha. Założyłam ręce na klatce piersiowej i przez otwartą szybę spojrzałam na właściciela pojazdu.
-Nie umawialiśmy się, że po mnie przyjedziesz-wyrzuciłam z siebie.
-Ciebie też miło widzieć-prychnął pod nosem- pomyślałem, że to będzie dziwne jak przyjedziesz autobusem, w końcu jesteś moją dziewczyną
-Czyli jako twoja dziewczyna nie mogę już korzystać z komunikacji miejskiej-zaśmiałam się gorzko i pokręciłam z niedowierzaniem głową-to może zrób mi listę co mi wolno, a co nie aby tylko nie zhańbić twojego świętego nazwiska
-Nakręcasz się Alice- przerwał mój wywód opuszczając samochód-powiedz mi co jest w tym takiego strasznego, że podwiozę cię do szkoły ?
-No-zaczęłam, unikając wzroku zbliżającego się Daniela-dlaczego mi o tym nie powiedziałeś !
-Bo i tak byś się nie zgodziła-chwycił moje dłonie i otworzył drzwi-a teraz wsiadaj i nie marudź
Potulnie zajęłam miejsce pasażera i zapięłam pasy. Po chwili byliśmy już w drodze. Milczeliśmy, byłam zdenerwowana, kompletnie nie wyobrażałam sobie dzisiejszego dnia.
-Ja się po prostu boję- zaczęłam cicho-dlatego rano zrobiłam ci rano awanturę, przepraszam
-Wiem, dla mnie to też jest trudne-zmienił bieg i puścił mi pocieszające spojrzenie.
-Daniel zmieniasz dziewczyny jak rękawiczki, takie akcje odprawiasz przynajmniej raz w miesiącu
-Ale pierwszy raz zrobię to z dziewczyną, na której naprawdę mi zależy-puścił mi oczko i skręcił na szkolny parking.
Przysięgam, że moje policzki płonęły żywym ogniem. Nie pierwszy raz słyszałam od niego tego typu słowa, ale za każdym razem to na mnie działa. Nim się ogarnęłam Smith stał już przed otwartymi drzwiami. Wyszłam z samochodu z jego pomocą i ze złączonymi dłońmi ruszyliśmy do wejścia.
-Przestań się tak spinać, będzie dobrze-spojrzałam prosto w jego brązowe oczy i znów zmiękły mi nogi.
Muszę zapamiętać, aby tego nie robić.To ma na mnie zły wpływ.
-Łatwo ci mówić , wszyscy się gapią-syknęłam pod nosem, wbijając mu paznokcie w dłoń.
To było oczywiste, że wzbudzimy ogólną sensację, nie pierwszy raz byłam w takiej sytuacji, ale teraz mi na pewno tak szybko nie zapomną.
Daniel podprowadził mnie pod moją szafkę, dał lekkiego całusa w policzek i zniknął w tłumie. Poprawiłam swoje włosy i spuściłam głowę. Czułam, że zaschło mi w gardle, w głowie kotłowało się tysiąc myśli. Czy dobrze zrobiłam ? Plan Smitha, był sensowny owszem, ale wymagał nie lada poświęceń.
-Czyli co teraz na stołówce zasiadasz na balkonie wybrańców ?- zaśmiał się Gabe, siadając obok mnie i Alex pod biblioteką.
-Nie- wyszeptałam tylko, zupełnie o tym zapomniałam-tylko nie to, nie zniosę oglądania parszywej mordy Amandy, prędzej zwymiotuję-pokręciłam głową.
-Wydaję mi się, że jako jego dziewczyna jesteś do tego zobowiązana-wzruszyła ramionami.
-Do niczego nie jestem zobowiązana-warknęłam z hukiem zamykając słownik do francuskiego.
-Myślę, że musicie to szybko wyjaśnić, a twój książę już się zbliża-Gabe wskazał głową obiekt za mną.
Nie obróciłam się, poczułam tylko jego doskonałe perfumy i wielkie dłonie na moich ramionach. Daniel przywitał się z moimi przyjaciółmi i poprosił o chwilę rozmowy. Zmroziłam go wzrokiem i z udawanych słodkim uśmiechem dałam się poprowadzić w stronę stołówki.
-Nie ma jeszcze pory obiadowej-zagaiłam.
-Wiem, ale pomyślałem, że powinniśmy to przećwiczyć-odwrócił się do mnie i posłał perlisty uśmiech.
-Przećwiczyć ? A co to są jasełka, przejdziemy przez stołówkę i potem każdy pójdzie w swoją stronę-zahamowałam gwałtownie przed wielkimi szarymi drzwiami.
-Jestem pewny, że z nerwów i tak potkniesz się o swoje nogi- zarechotał.
-Jesteś bezczelny !- klepnęłam go lekko w stalowe ramię, pewnie nawet tego nie poczuł.
-Wiem i dobrze mi z tym i dobrze mi z tobą-dodał cicho popychając lekko drzwi.
Chwycił moją małą dłoń, która całkowicie zatopiła się w jego. Potem ruszyliśmy nieśpiesznie przez środek.
-Wracając do twoich słów, wiesz, że nie będziesz już siedzieć na dole, mój stolik jest teraz twój
-Wybij to sobie z głowy, ja tam nikogo nie znam, oprócz Amandy, która szybciej niż tam usiądę przegryzie mi tętnice-wywróciłam oczami.
-Przestań ja cię obronię, a jeśli chcesz zabierz ze sobą swoich przyjaciół
-Ok spróbuję-mruknęłam pod nosem.
-Błagam więcej życia, ciągnę cię jak jakiegoś manekina, uśmiechnij się
-Może powinnam jeszcze machać, jak królowa do poddanego ludu- zaśmiałam się z komizmu tej sytuacji.
-Jeśli chcesz, mogę nawet załatwić koronę- dodał przystając i obejmując mnie w pasie i przyciągając do siebie.
-Daniel, a jeśli to nie zadziała, jeśli ktoś się zorientuję i zobaczy, że udajemy, będziesz w stanie się przyznać, i zhańbić swoje nazwisko ?
-Nikt się nie zorientuję daję słowo-założył jeden z moich kosmyków za ucho.
-Dlaczego jesteś taki pewien, masz pełno wrogów-parsknęłam śmiechem.
-Bo ja nie udaję-powiedział cicho i przyciągnął mnie do siebie wpijając się w moje usta.
Witajcie nowy rozdział w wasze ręce ! Następny już za niedługo <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top