13.Przepraszam Alice
Zadziwiające jest to jak życie człowieka potrafi się zmienić i to w tak niewielkim odstępie czasu. Pierwszego września byłam normalną nastolatką, o której nikt w szkole nie słyszał, dzień później byłam już obiektem drwin wszystkich z Danielem Smithem na czele, a teraz jestem już jego "dziewczyną". Ile ja bym dała żeby się wrócić na ten początek roku szkolnego i wyjść na ulicę pięć minut później, kiedy on już by odjechał. Nie czytałabym teraz o moim romansie z synem jednych z najbogatszych ludzi w stanach. Stałam jak wryta i nie wiedziałam co powiedzieć, Alex z kanapy rzucała mi wściekłe spojrzenie. Rozumiem jestem jej przyjaciółką, też bym się wściekła gdyby mi nie powiedziała o czymś takim, ale do jasnej cholery też o tym nie wiedziałam.
-Powiesz coś wreszcie ?- zapytała rozgoryczona.
-To...to nie jest prawda-usiadłam obok niej-no połowicznie nie prawda
-Aha czyli jednak !
-Nie posłuchaj mnie, owszem byłam jego dziewczyną ale...
-Byłaś czy jesteś, zdecyduj się !- wrzasnęła.
-Daj mi to wytłumaczyć, na balu...
-Wiesz co ?!- wstała gwałtownie, próbując w nerwach szybko naciągnąć na siebie bluzę- nie spodziewałam się, że będziesz to ukrywać przed najlepszą koleżanką !
-Alex
-Nie, jak się zdecydujesz powiedzieć prawdę to zadzwoń- rzuciła obrażonym tonem, trzaskając drzwiami.
Usiadłam na podłodze opierając ciężką od problemów głowę o stół, teraz doskonale rozumiałam o co chodziło tacie. Pewnie też widział ten artykuł. Chwyciłam swój telefon w dłonie i wklepałam w wyszukiwarkę nazwisko Smith. Po sekundzie wyskoczyło mi dziesięć różnych nagłówków z różnymi zdjęciami, z naszego spaceru, przed budynkiem kiedy zakładał mi marynarkę, a najwięcej podczas tańca. Tak wyglądaliśmy na zakochanych, nie dziwię się sama bym się nabrała. Chciało mi się płakać, ten kłopot jest większy niż wszystkie inne razem wzięte. W mojej głowie kłębiło się milion myśli, jak mam wytłumaczyć rodzicom, a szczególnie mamie, że to wszystko było udawane, muszę porozmawiać z Alex, Gabe też pewnie już o tym wie, w szkole nie mam już życia, zważywszy na to, że przeczytało to już prawie połowa Amerykanów, muszę wyemigrować do Japonii, znów to wszystko przez ciebie Daniel.
W poniedziałek padało, wielkie krople odbijały się od mojego okna, nie spałam, nie mogłam, przez całą noc wierciłam się po łóżku, przewracając z boku na bok. Z nerwów bolał mnie brzuch, od kłopotów głowa. Zegarek wybił godzinę 6.30, budzik w telefonie wygrał wesołą melodię. Chwyciłam komórkę i wyłączyłam głos. Usunęłam wszystkie wiadomości od stalkera, który zasypywał mnie nimi przez całą noc. Nie czytałam ich, doskonale wiedziałam, że wszystkie dotyczyły artykułów odnośnie mojego płomiennego romansu z Danielem Smithem.
-Alice !- mama w złotym satynowym szlafroku wtargnęła do mojego pokoju niczym burza- nie mogę cię odwieźć do szkoły, mam nagły wypadek
-Dobrze- odpowiedziałam cicho-pojadę autobusem
-Skarbie zadzwoń po Daniela, jest twoim chłopakiem napewno nie odmówi-z wielkim uśmiechem wyszła z pokoju.
Tak moja mama była zachwycona tą wiadomością, nie dała mi dojść do słowa, cały czas paplała, jaka to jest ze mnie dumna, że znalazłam sobie porządnego chłopca i nie zszargałam naszego nazwiska. Dodała nawet, że nie jestem aż tak nieodpowiedzialna jak myślała. Miałam to przyjąć za komplement, jednak wolałabym go usłyszeć w innych okolicznościach.
Zadzwoń po Daniela, jedyne czego teraz mi teraz nie potrzeba to jego widok. W tym całym galimatiasie, jaki stworzyliśmy są też nasze uczucia. Jego ujawnione w stosunku do mnie i moje jednak ja dalej nie wiem co czuję. Teraz jestem zła, to nie pierwszy raz, ale pierwszy raz tak bardzo.
Otrzepałam parasol z wody i weszłam do szkoły, po wcześniejszych wydarzeniach wzrok wszystkich skierowany na mnie już nie był taki uciążliwy. Szłam prosto, wpatrując się w moje białe trampki. Nie powiem nawet śmieszyły mnie niektórych zdziwione miny. Wiem wyobrażali sobie jak wysiadam z samochodu Smitha, a on ochrania mnie przed deszczem własna kurtką. Niestety nie będzie dzisiaj przedstawienia, teatr zamknięty.
Zrzuciłam kaptur szarej bluzy z głowy i palcami starałam się przeczesać przemoczone końcówki włosów.
-Cześć gwiazdo, jak się czujesz ?- głos Gabriela doszedł do moich uszu, jestem pewna, że na jego przystojnej buźce, widnieje szeroki uśmiech.
-Cześć Gabe, normalnie dzień jak codzień- wzruszyłam ramionami- daj swój zeszyt do chemii, muszę sprawdzić czy dobrze zrobiłam zadanie, nie jestem pewna wyniku
-Przestań Alice, nie zmieniaj tematu, dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi, jak z wroga Smitha, stałaś się jego miłością- teatralnie złapał się za serce.
-To nie jest tak jak wszyscy myślą-westchnęłam, siłując się z szafką-wytłumaczę ci to obiecuję, tylko mam prośbę
-Co tylko zechcesz gwiazdeczko- zaśmiał się pod nosem, za co klepnęłam go w ramię.
-Przyprowadź do mnie Alex, od wczoraj nie odbiera ode mnie telefonów- walnęłam pięścią w metal, drzwi szafki otwarły się wyrzygując przy tym moje książki.
Przeklęłam pod nosem i tupnęłam nogą jak mała dziewczynka. Dlaczego wszystkie kary idą na mnie, za jakie grzechy. Przykucnęłam z Gabem i zaczęłam zbierać podręczniki.
-Jesteście pokłócone, a ja mam ją zmusić do rozmowy z tobą-wytrzeszczył oczy- słuchaj ja nie jestem Ethan Hunt, a to jest Mission Impossible
-Nie przesadzaj, jesteś inteligentny, coś wymyślisz wierzę w ciebie- poklepałam go po klatce piersiowej i wyminęłam.
DANIEL
-Thomas jeśli nie zamkniesz mordy, to pierwszy raz ci ją obiję- warknąłem wściekły.
-Dobra spokojnie, posłuchaj jesteś w niezłym bagnie, a ja ci chcę pomóc- podniósł ręce w geście obronnym.
-Stary myślisz, że jak wejdę na stołówce na jej stolik w przebraniu cherubinka to rzuci się mi na szyję ?
-Nie, ale chciałbym cię zobaczyć w tym stroju- wybuchł śmiechem, trzymając się za brzuch.
-Kiedy wszytko zaczynało się układać, jakiś dziennikarz musiał się znaleźć na tym cholernym balu- westchnąłem.
-Spokojnie, według mnie powinniście pogadać-popatrzyłem przez ramię na ciągnącego się za mną przyjaciela.
-Żartujesz, nie znasz Alice, ona nie będzie chciała na mnie spojrzeć, a co dopiero pogadać- odparłem, wchodząc do szatni, nie widziałem jej dzisiaj, chętnie bym spróbował jej to wyjaśnić, ale mam trening, a muszę się na nim pojawić.
-Siema Daniel jak twoje kochanie, dostałeś już dzisiaj w pysk- odór smrodu Eda Young dotarł do mojego nosa.
Wychodzi na to, że był już dzisiaj na siłowni, smród jego potu, wyżarłby najbardziej twarde żelazo.
-Stul pysk Ed, zalicz prysznic, bo i tak na nic innego nie możesz liczyć-warknął Tom, uderzając go niby przypadkowo ramieniem.
-Thomas robisz za ochroniarza Smitha, aż tak nisko upadłeś ?-zarechotał, wychodząc zatrzaskując za sobą drzwi.
-Obleśny typ, dlaczego trener go jeszcze nie wywalił-prychnął pod nosem, wyciągając strój z niebieskiej torby.
-Ed odstrasza zawodników smrodem- zaśmiałem się smutno-nie wchodź z nim w kłótnie, nie warto
Thomas popatrzył na mnie zdziwionym wzrokiem i wzruszył ramionami.
Na treningu nie mogłem się skupić, trener jeszcze nigdy nie wylał na mnie tylu wiader pomyj. Słyszałem wiele obelg z jego ust, ale takich wyszukanych jeszcze nie. Chłopacy domyślali się czym to jest spowodowane, jednak żaden nie odważył się do mnie zagadać. Oczywiście oprócz Toma, który ciągle śmiał się pod nosem. Wybaczyłem mu, wiedziałem, że w jakiś sposób okazuje mi wsparcie. To nie jest jego wina, że wszystko obraca w żart.
Jeszcze nigdy nie wziąłem takiego szybkiego prysznica po treningu, zazwyczaj przedłużałem go jak tylko mogłem, aby spóźnić się na lekcje. Dzisiaj jednak szybko się zebrałem, liczyłem, że zdążę na 10 minutową przerwę i jednak uda mi się pogadać z Alice.
Nie nie przeszkadza mi, że napisali o nas w gazecie, Williams mi się podoba i chciałbym aby była moją dziewczyną. Jednak teraz wiem, że jest to podwójnie utrudnione. Alice nie lubi sławy, do tego napisali, że jest w związku ze mną, a za mną również nie przepada. Do tego doszła także jedna sprawa, to będzie ciężki dzień.
ALICE
Siedziałam w klasie po lekcji matematyki, profesor pozwolił mi zostać, na ściemniałam mu, że chcę w spokoju poczytać książkę, a biblioteka jest zamknięta. Łyknął to, chociaż prawdopodobnie mi nie uwierzył. Dobrze, że był zmęczony i nie chciało mu się dopytywać.
Pięć minut potem Gabe wepchnął na siłę Alex do pomieszczenia i zamknął drzwi na klucz. Dziewczyna nie chciała na mnie patrzeć, udawała jak to nagle zainteresowały ją pierwiastki i inne wzory matematyczne.
-Alex-zaczęłam siadając na brzegu ławki.
-Gabe jakaś mucha tutaj bzyczy, zabiją ją strasznie mnie denerwuję-prychnęła.
-Ja zostanę, w razie gdybyście się miały bić-rzucił w moją stronę.
Przytaknęłam, tak biłyśmy się z brunetką kilka razy, raz nawet przecięłam jej wargę, przez przypadek.
-Daniel na balu postawił mnie przed faktem dokonanym, przedstawił mnie swoim rodzicom jako swoją dziewczynę-mówiłam nie zaważając, że brunetka zatkała swoje uszy-byłam zła, dobrze wiesz jak denerwuje mnie jego obecność, zwłaszcza jak zgrywa takiego pewnego siebie dupka
-Tak, tak jasne-włożyła ręce do kieszeni spodni i oparła się o ścianę.
-Zaciągnął mnie na parkiet, kiedy chciałam mu się wyrwać pociągnął mnie, a ja na niego wpadłam, dlatego to zdjęcie wygląda jakbym się do niego tuliła
-Okrył cię marynarką też przez przypadek ?
-Na zewnątrz było zimno, on wykazał się wielkodusznością, a gdy poszliśmy na spacer do ogrodów okazało się, że ścieżki są wysypane kamieniem, wiesz, że ja nie umiem chodzić na szpikach- zaśmiałam się.
-Ja, nie myśl sobie, że jestem zazdrosna, po prostu było mi przykro, że mi o tym nie powiedziałaś-wytłumaczył powstrzymując łzy.
-Nie jestem i nie będę z Danielem, a jeśli kiedykolwiek z kimś będę, będziesz pierwszą powiadomioną-zaśmiałam się- a o tym, że Daniel był na tym balu nie powiedziałam ci, bo zaraz byś zaczęła snuć te swoje spekulacje na nasz temat, chciałam mieć spokojną niedzielę
-Przepraszam Alice- szepnęła i rzuciła mi się na szyję.
-Moja głupiutka Alex-wyszeptałam w jej włosy.
To chyba jedyny pozytywny aspekt tego dnia, teraz czekają mnie same przeszkody. Z Danielem Smithem czyhającym na korytarzach.
Kolejny rozdział, jeśli się podobało zostaw po sobie znak. Całuję i do następnego <3
PS. W nowym roku szkolnym, życzę samych sukcesów !
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top