12.Jestem skończona

Bal lekarzy powstał na pamiątkę wybudowania pierwszego szpitala w Kalifornii, organizowany jest corocznie, a zapraszani są na niego lekarze, pielęgniarki, biznesmeni i wszystkie ważne osobistości, które mają kasę. Główną częścią gali jest wręczenie nagrody doktorowi, który w minionym roku dokonał czegoś specjalnego. Jesteśmy tutaj tylko godzinę, a mi się już nudzi jak cholera. Źle się czuję pomiędzy tymi sztywnymi ludźmi, którzy chyba nigdy się nie uśmiechają. Za to moi rodzice świetnie się bawią, zostawili mnie przy stoli na pastwę losu, a sami wzięli po kieliszku szampana i poszli w tango.

Westchnęłam i rozglądnęłam się po sali. Ogromne pomieszczenie wyglądało na bardzo eleganckie, ściany w perlistej bieli, ozdabiały tylko złote kinkiety. Z sufitu zwisały kryształowe żyrandole. Dębowa podłoga, zapewne bardzo stara, sprawiała wrażenie jakby położono ją dopiero wczoraj. Część jadalną od tanecznej, oddzielały czerwone kotary, przewiązane grubym złotym sznurem.

Kreśliłam różne wzory na białym obrusie, popijając sok pomarańczowy. Gdyby tak coś się zadziało na tym balu, na przykład jak w tych filmach, ktoś dał sobie w pysk i wywiązałaby się awantura, albo jakieś kobiety przyszły w tych samych kieckach i powyrywały za to włosy. Było by ciekawie, a tak siedzę sama przy stoliku w towarzystwie niebotycznego bukietu kwiatów, a od ich zapachu kręci mnie w nosie. Mój żołądek też dał o sobie znać, obiad był tak mały, że pochłonęłam go w pięć minut. Z jednej strony powinnam się cieszyć, moja sukienka która w pasie była dopasowana, nie uwydatniła mojego wypasionego brzucha, bo go po prostu nie było.

Wypiłam czwartą szklankę napoju i gdy już chciałam ją napełnić, ktoś szarpnął moje ramię. Karafka z sokiem, z głuchym łoskotem upadła na podłogę roztrzaskując się na milion kawałków, ochlapując przy tym moje nowe szpilki. Rozmowy na sali ucichły, a wzrok wszystkich został skierowany w moją stronę. To jakieś cholerne fatum, od kilku tygodni jestem obiektem zainteresowania, jak nie w szkole to tutaj. Do tego zawsze stoi za tym jeden człowiek. A jego perfumy, przebiły nawet aromat kwiatów i dotarły teraz do moich nozdrzy.

-Smith czy ty mnie śledzisz ?!- warknęłam pod nosem, wyrywając rękę z jego uścisku.

-Nie Alice i ... przepraszam za to - przetarł kark i spojrzał na mnie spode łba. '

-Przepraszasz, człowieku gdzie się nie pojawisz kompromitujesz mnie na całego- nie przejmowałam się już innymi gośćmi, tylko całą złość skierowałam w osobnika przede mną.

-Wiem naprawdę jest mi przykro, ale nie przejmuj się kelnerzy już się tym zajmą

-Co ty tu w ogule robisz ?!- wymachiwałam rękoma, próbując się uspokoić- twoi rodzice nie są lekarzami, po coś tu przylazł, ja się pytam !

-Może i nie są, ale są potwornie bogaci, to daję przepustkę na wszystkie gale i imprezy w tym kraju - wyjaśnił i nieudolnie próbował złapać moje dłonie.

-Czego ode mnie chcesz- wyszłam z kałuży, która utworzyła się pode mną.

-Musisz mi pomóc, błagam - spojrzał na mnie, niczym kot ze Shreka.

-Ja tobie - zrobiłam krótką pauzę- nigdy

-Alice, to jest sytuacja życia lub śmierci- wziął moje dłonie w swoje- zapomnij o tym co mówiłem w kawiarni, przestań się wkurzać i pomóż mi, zrobię co zechcesz- westchnął.

-Co zechcę- zamyśliłam się - z doświadczenia wiem, że nie warto wchodzić z tobą w układy, zawsze zawodzisz

-Obiecuję-przyłożył rękę do piersi- biorę to jako twoją zgodę, a teraz chodź- pociągnął mnie za sobą.

Przebierałam nogami w wysokich szpilkach, próbując za nim nadążyć, nie wywalić się, a przy okazji wyglądać elegancko. Posyłałam przepraszający uśmiech gościom, którzy obrywali moją torebką. Szłam w niewiadomym kierunku, z chłopakiem, którego odrzuciłam. To nie zwiastuje nic dobrego. Daniel zatrzymał się gwałtownie, przez co wpadłam na jego plecy. Zaklęłam cicho, jego mięśnie są zrobione z betonu ? Potarłam nos, uderzając go moją kopertówką w ramię. Niech troszeczkę uważa, nie jestem workiem kartofli. W odwecie poczułam jak obejmuję mnie i przyciąga do swojego boku. Podniosłam na niego zdziwiony wzrok.

-Mamo, tato przedstawiam wam moją dziewczynę Alice Williams- wyszczerzył się, a jego pewność siebie dało się wyczuć na kilometr.

Co on wygaduję ! Przeniosłam przestraszony wzrok na stolik przy którym, siedział mężczyzna w średnim wieku, muszę przyznać, że jak na swoje lata dalej jest przystojny jak cholera, już wiem po kim Smith ma taką ładną buźkę. Kruczoczarne włosy, czekoladowe oczy, w które nie chciało się patrzeć, przynajmniej ja się bałam, lekki zarost i kilka zmarszczek na czole. Kobieta siedząca obok niego, co chwilę poprawiała spadające na czoło rude kosmyki włosów. Przykleiła do twarzy sztuczny uśmiech i myślała, że się nie zorientuję. Sama wzięłam z niej przykład i zrobiłam to samo. W duchu cieszyłam się, że Alex namówiła mnie na zrobienie paznokci, teraz mogłam je bezkarnie wbijać w dłoń "mojego chłopaka". Po chwilowej śmierci, wróciłam do świata żywych i wykrztusiłam ciche dobry wieczór.

-Daniel, bardzo nas zaskoczyłeś- mężczyzna, założył ręce na klatce piersiowej i oparł się o krzesło.

-Wiem, ale pomyślałem, że jest to doskonała okazja, żeby wam o tym powiedzieć-poza tym sam chciałeś ją poznać

-No co ty nie powiesz- syknęłam pod nosem.

-Tak chciałem, ale nie wiedziałem, że już dzisiaj, tak szybko- zmieszał się, skanując mnie wzrokiem od góry do dołu.

-Kochanie przestań, nasz syn się zakochał, na co tu czekać, więc...- powiedziała mama Daniela słodkim głosem, jednak brunet jej przerwał i pociągnął mnie w stronę parkietu.

Mężczyzna przy fortepianie zaintonował jakąś wolną muzykę, Daniel delikatnie położył swoje dłonie na mojej tali, zrobiłam przestraszoną minę i znieruchomiałam jak kłoda. Po ciele przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Brunet uśmiechnął się pod nosem, przygryzając wargę. Zarzucił moje ręce na swoje barki i zaczął nas bujać w rytm wolnej melodii.

-Zadziwiasz mnie Alice- mruknął cicho.- po tym przedstawieni przed moimi starymi, spodziewałem się, że już nie będę miał zębów.

-Tak ci się śpieszy do dentysty ?- zaśmiałam się pod nosem.- ale należy ci się, to prawda

-Zgodziłaś się, a ja obiecałem, że zrobię co zechcesz, sama przyznaj, że to opłacalny pakt- przesunął dłoń w górę, czym wprawił moje ciało w kolejną falę dreszczy.- a dodatkowo masz w gratisie mnie przez całą noc na własność

-I to ma być moja nagroda, proszę cię- prychnęłam.

-Oj tam Williams, przyznaj, że ci się podobam- spojrzał głęboko w moje oczy.

-Smith wal się- szepnęłam jak najbliżej jego ucha, wbiłam obcas mojego buta w jego stopę i spróbowałam się wyrwać.

Daniel w ostatniej chwili chwycił moją dłoń i pociągnął w swoją stronę, tak że odbiłam się od jego stalowej klatki piersiowej. Chłopak wtulił swoją twarz w zagłębienie mojej szyi i mocniej do siebie przykleił tak, że pomiędzy nami nie było już centymetra przerwy.

-Alice, nie rób afery-wyszeptał.

-Jeśli mnie nie puścisz, to tak cię potraktuję, że cię nawet moja matka nie poskłada-przełknęłam rosnącą gulę w gardle i spojrzałam w jego czekoladowe oczy.

-Potrzebuję twojej pomocy tu i teraz, jakie są twoje warunki ? - westchnął, ale oddalił się ode mnie i wróciliśmy do poprzedniego stanu, który był dla mnie mniej inwazyjny.

-Przestań być tak pewny siebie, tyle mi wystarczy

Muzyka przestała grać, odetchnęłam z ulgą i pociągnęłam Smitha w kierunku wyjścia ze sali. Na dworze zdążyło się już ściemnić, chłodny wiatr spowodował na moim ciele gęsią skórkę. Potarłam ramiona, próbując się rozgrzać. Daniel stanął obok mnie, włożył dłonie do kieszeni.

DANIEL

Stanąłem obok mnie i włożyłem ręce do kieszeni moich spodni. Widziałem jak żyłka obok jej oka pulsuje, jest zła. Rozumiem ją, wepchnąłem ją w niezłe bagno, użyłem jej żebym tylko mógł się z niego wygrzebać. Na początku wcale nie miałem jej się pokazywać na tym balu. Po rozmowie w kawiarni, byłem pewien, że ma mnie gdzieś. Jednak kiedy ojciec, zaczął się wyśmiewać, że nigdy nie znajdę sobie porządnej dziewczyny, skłamałem i przyciągnąłem Alice do stolika, rozpoczynając tą bzdurną farsę. W końcu to tylko jeden wieczór, jutro nikt nie będzie o tym pamiętał, a ja powiem, że się rozstaliśmy.

-Ładnie wyglądasz- przerwałem ciszę, panującą między nami.

Parsknęła nie odpowiadając, przetarła kolejny raz ramiona, niewiele myśląc, zdjąłem swoją marynarkę i założyłem na jej ramiona. W odpowiedzi na mój gest zastygła na moment.

-To też część naszej gry, czy masz jakieś jeszcze ludzkie odruchy- zaśmiała się pod nosem, naciągając na siebie czarny materiał.

-Nie po prostu lubię rozdawać moje ubrania- wzruszyłem ramionami.

-Czyli to też mogę zatrzymać, jak tak dalej pójdzie będę mogła otworzyć sklep, zbiję fortunę na naiwnych laskach z naszej szkoły.

-Przejdziemy się, za pałacykiem jest niewielki ogród-zaproponowałem schodząc ze schodów na których staliśmy.

-Ale łapy przy sobie- wycelowała we mnie palcem, próbując przybrać groźną minę.

-Nawet na ciebie nie spojrzę-odwróciłem głowę w drugą stronę.

ALICE

Ogród chociaż był niewielki ujął moje serce, był bardzo przytulny i gdybym nie szła pod rękę z Danielem Smithem mogłabym stwierdzić, że nawet romantyczny. Kwitnące róże i inne kwiaty których nazwy nie znam pięknie pachniały. Wysokie drzewa rosnące naokoło żywopłotu. Oczko wodne, w którym dom znalazły żaby, które wygrywały melodię razem z fontanną w finezyjnym kształcie. Jedynie co mi się tam nie podobało były białe kamienie, którymi wysypano ścieżkę. Moje stopy przeżywały katusze, a mój obcas nigdy już nie będzie taki sam. Byłam zmuszona chwycić się ramienia bruneta, jeśli nie chciałam się z nimi spotkać twarzą w twarz.

-Złamałaś swój własny zakaz- powiedział cicho, jakby ktoś miał nas tutaj usłyszeć.

-Zrobiłeś to specjalnie- odparłam, delikatnie popychając go.

-Skąd miałem wiedzieć, że nie umiesz chodzić na obcasach- zaśmiał się, oddając mi popchnięcie.

-Teraz już jesteś bezczelny !- oburzyłam się.

Która kobieta potrafi perfekcyjnie chodzić po kamienistej drodze ? Przyznaję się, szpilki nie są moim ulubionym obuwiem, ale chodzę to akurat bardzo dobrze.

-Mówisz to jakbyś mnie nie znała

-Bo cię nie znam- odparłam niemal szeptem.

Westchnął, nerwowo pocierając swój kark. Przez parę minut otwierał i zamykał usta, chcąc coś powiedzieć. W głębi duszy nie chciałam, żeby cokolwiek mówił. Każde kolejne jego wyzwanie wprawia mnie w zakłopotanie. Żyję z myślą, że chłopak, którego jeszcze parę dni temu chciałam udusić, albo przejechać czołgiem, coś do mnie czuję. A ja jak zwykle nie wiem czego chce.

-Alice...

-Alice !- moje imię wybrzmiało 10 razy głośniej, za moimi plecami.

Szybko się odwróciłam, potykając się przy tym i niezgrabnie łapiąc równowagę ciągnąc za koszulę Daniela. Chłopak przytrzymał mnie, próbując nie parsknąć gromkim śmiechem. Niech żyję moja zgrabność.

-Mamo nie krzycz tak- odparłam, próbując bronić się przed nadciągającym huraganem.

-Twoja nieodpowiedzialność mnie dobija, zostawiłaś torebkę na stoliku i sobie poszłaś !- szła wymachując jedną ręką, drugą podnosząc swoją suknię w górę. Chwiała się przy tym na boki, próbując jak najbardziej z klasą przebrnąć przez zabójcze kamienie.

-Przepraszam to moja wina nie Alice- odezwał się mój bohater...od siedmiu boleści.

Moja rodzicielka chyba dopiero teraz zauważył Daniela, bo jej twarz się rozpromieniła się w sekundzie.

-Dobry wieczór Danielu- wyszczerzyła się- błagam cię, nie broń mojej córki

-Ale to naprawdę przeze mnie, porwałem Alice do tańca, nawet nie miała się jak sprzeciwić, przepraszam-zrobił swoją minę numer siedem pt. Jestem skruszony.

-No dobrze, skoro tak mówisz- uśmiechnęła się delikatnie, mierząc nas wzrokiem od góry do dołu.

Oderwałam się od bruneta, oddając mu marynarkę. Był zdziwiony, jednak nie protestował. Pożegnałam się i próbując utrzymać równowagę podążyłam w stronę mamy.

-Chodźmy już- szepnęłam jej do ucha, ciągnąc za łokieć.

-Do zobaczenia Danielu, miło cię było zobaczyć-rzuciła w jego stronę.

-Do zobaczenia pani Williams, proszę pozdrowić męża- jego zdolności podlizywania się, mnie zadziwiają.

Przecież mój ojciec czeka przy samochodzie jak chcesz to sam go pozdrów, pomyślałam i pokręciłam głową.

-Co tak wcześnie wracamy ?- zapytałam, chcąc uniknąć wypytywania na temat Daniela.

-Skąd wiesz, że wracamy ?

-Bo inaczej być się nie zainteresowała, dlaczego nie ma mnie przy stoliku- odpowiedziałam, zgodnie z gorzką prawdą.

-Jesteś niesprawiedliwa, nie odpowiadaj głupot-oburzyła się- jeśli chcesz mi wmówić, że się o ciebie nie martwię to tak nie jest !

Doszłyśmy do parkingu i wsiadłam do samochodu, pomijając pytanie taty o powód naszej kłótni.

Gdyby ktoś zapytał mnie o mój ulubiony dzień, to z pewnością byłaby to niedziela i wcale nie odstrasza mnie fakt, że jutro jest poniedziałek. W niedzielę mogę bezkarnie wylegiwać się na kanapie i oglądać wszystkie seriale lecące po kolei. Tak było i tym razem. Cisza i spokój, mama na dyżurze, tata zamknięty w swoim gabinecie, istny raj. Leżała z nogami wywalonymi na oparci kanapy, oplotłam się kocem i zajadałam lody. Chyba nie jestem do końca normalna.

-Czy ty właśnie zjadłaś moje pudełko lodów bakaliowych ?- usłyszałam roześmiany głos ojca, który stoi z kubkiem kawy spoglądając na mnie z góry.

-Karmelowe się skończyły- odpowiedziałam, zgodnie z prawdą.

-Chciałem ci powiedzieć, że bardzo się cieszę, że w końcu sobie znalazłaś kogoś- zmienił temat.

-Co ?- zmieniłam pozycję, siadając.

-Alice, Daniel to świetny chłopak, jestem z ciebie dumny- gdyby nie miał bardzo poważnej miny, pomyślałabym, że sobie ze mnie żartuję.-tylko mogłaś nam powiedzieć o tym wcześniej.

-Tato, nie pij już tej kawy, zaszkodziła ci nadmierna ilość kofeiny- zawołałam do niego, gdy zniknął w korytarzu.

Pokręciłam głową, uszczypnęłam się sprawdzając czy nie śnie. Sytuacja był dziwna, bardzo dziwna. Mój ojciec zwariował,nie dość, że uważa mnie i Smitha za parę to najgorsze jest to, że uważa go za odpowiedniego dla mnie. Od dzisiaj mam dwójkę nienormalnych rodziców.

Dzwonek do drzwi, przerwał moment moich rozmyślań. Wsunęłam na nogi kapcie w kształcie królików i poczłapał do drzwi. Natręt był bardzo niecierpliwy. Przekręciłam klucz i nie zdążyłam nacisnąć klamki, kiedy to Alex sama wprosiła się do mnie.

-Dziewczyno, jesteś okropna, nic mi nie powiedziałaś, jestem obrażona !- warknęła rzucając swój fioletowy dres na kanapę i sama się na niej rozgaszczając.

-Co ty bredzisz ? Przecież opowiedziałam ci co było na balu, kiedy dzwoniłaś-wzruszyłam ramionami.

-Ale zapomniałaś opowiedzieć o tym- podsunęła mi pod nos swój telefon.

Miała otwartą plotkarską stronę internetową i wszystko było by ok, gdyby na samym jej środku nie widniał artykuł z krwisto czerwonym gigantycznym nagłówkiem.

KIM JEST NOWA MIŁOŚĆ DZIEDZICA RODZINY SMITH ?

Pod nim widniało zdjęcie z momentu kiedy Daniel przyciągnął mnie do siebie, kiedy próbowałam się wyrwać.

Jestem skończona.

Witam po przerwie, mam nadzieję, że się podoba ! Całuję i do następnego <3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top