9. No to jestem w dupie

Popatrzyłam na moją zajebistą bieliznę w panterkę, ale po chwili odwróciłam wzrok na telefon, który cały czas brzęczał. Spojrzałam na wyświetlacz i zobaczyłam, że Harry napierdala mi wiadomościami. Przewróciłam oczami i zablokowałam urządzenie, bo nie chciało mi się pisać z tym zdolnym do psychopatycznych rzeczy zjebem.

Zeszłam do kuchni, żeby opierdolić całą lodówkę. Podchodząc do wyspy kuchennej, zauważyłam w oknie Harrego. Ten zjeb mnie nawet w koszmarach prześladuje.

Otworzyłam okno, a on podszedł do niego.

- Jezu, nie, zbliżaj się do mnie,  jeszcze debilizmem się zarażę - powiedziałam, na co on prychnął śmiechem.

- Smitch, wiesz, że z naszej dwójki to ja jestem mądrzejszy - powiedział, puszczając mi oczko.

- Chciałbyś - prychnęłam, przewracając oczami.

- A teraz mów, czego dusza pragnie i wypierdalaj z mojego domu - powiedziałam, patrząc, jak brunet wchodzi przez okno.

- Jezu, uspokój się. Ten pojeb Linda nie chce mnie wpuścić do własnego domu, więc zostaję u ciebie.

Popatrzyłam na niego jak na debila i zaczęłam się śmiać.

- Czekaj, ty nie żartujesz? - zapytałam, kiedy zobaczyłam, że ten pojeb mi nie dorównuje śmiechem.

- Jezu Smitch, debilizm to twoja cecha wrodzona czy nabyta? - powiedział, przywiercając mnie do ściany.

- Spierdalaj - powiedziałam, próbując się wyrwać.

- Sorry, księżniczko, nie tym razem - powiedział, puszczając mnie i idąc w stronę tarasu.

Czy on mnie nazwał księżniczką? Fuj.

Podeszłam do lodówki i wyjęłam składniki do zrobienia pancakes.

***
Mniam - powiedziałam, patrząc na mini pankejki z sosem klonowym.

Ja to jednak umiem gotować.

Nie zdążyłam wziąć choćby gryza, a Harry przebiegł, zajebał mi cały talerz naleśników i wybiegł z kuchni.

- JAPIERDOLE DEBILU, CO TY ODPIERDALASZ? - krzyknęłam, biegnąc za nim, ale kiedy go dogoniłam, zobaczyłam, że opierdolił cały talerz MOJEGO śniadania.

Spojrzałam na niego i już chciałam na niego nawrzeszczeć, ale przerwał mi jego głos.

- Złość piękności szkodzi - powiedział, czochrając moje włosy. - A tak btw, za 15 minut zaczynają ci się lekcje - powiedział i odszedł, a ja stałam jak słup.

O japierdole.

Szybko pobiegłam do sypialni, wywalając się o pustą puszkę coli wprost na łóżko.

Ugh, przynajmniej miałam miękkie lądowanie.

Szybko się ogarnęłam i wbiegłam do garderoby, wyjmując chuj wie co i od razu pobiegłam do łazienki, żeby chociaż w jednym stopniu wyglądać lepiej od menela.

Po rekordowo krótkim czasie ogarniania się (2 minutach) pobiegłam przed dom i wsiadłam do czerwonego mustanga chłopaka. Jeśli już tu jest, to muszę mieć przynajmniej jakieś korzyści.

***
Szybko wysiadając z auta, pobiegłam do szkoły, przypominając sobie, jaką miałam właśnie lekcję.

Miałam teraz chemię.

Wpadając do klasy, zobaczyłam Lindę usypiającą na biurku i wzrok wszystkich z klasy.

- Ooo, Pani Smith, jak zwykle spóźniona - uśmiechnęła się nauczycielka.

- Za karę zapieprzasz do tablicy - dodała.

Boże, jak ja jej nienawidzę.

- Ale proszę pani... - mówiłam błagalnie.

- Nie ma proszę pani, idź do tablicy i nie pyskuj.

Powiedziała, na co przewróciłam oczami i podeszłam do tej cholernej tablicy.

***
- Kurwa, kolejna pizda

- Nie przejmuj się, poprawisz

- Nienawidzę tej pierdolonej starej małpy. Czemu akurat ona nas uczy - powiedziałam z jękiem.

- Dobra, ogarnij dupę, idź do niej i powiedz, że chcesz poprawić.

- Chyba cię pojebało, nigdzie nie idę.

- Idziesz, albo zaciągnę cię tam siłą.

- Jezu, dobra.

Podeszłam do tej wstrętnej małpy.

- Chcę poprawić - powiedziałam, stojąc przy jej biurku.

- Nie można poprawiać.

- No chyba sobie żartujesz, ty zjebana cip... - szybko zakryłam usta dłonią, uświadamiając sobie, co powiedziałam.

- MASZ JEDYNKĘ I WIZYTĘ U DYREKTORA! - wrzasnęła nauczycielka, na co przeklnęłam ją w myślach.

Kurwa, kolejna pizda - pomyślałam, wchodząc do gabinetu dyrektora.

- Dzień dobry - powiedziałam z znudzeniem, a za sobą usłyszałam piskliwy ton tej pizdy.

- Dzień dobry, a kogo my tu znowu mamy? - W trakcie mówienia zdjął okulary i spojrzał na mnie z zmrużonymi oczami.

- Ooo, Alison, co znowu poszło nie tak?

- Nic - powiedziałam, wzruszając ramionami.

- Nic? - pisnęła ta stara kurwa.

- Czy ty tym "nic" nazywasz wyzywanie nauczycielki?

Jezu, czemu ona piszczy jak zabawka dla psów?

- Ale spokojnie, pani Angelico, porozmawiamy na osobności. Dobrze? - powiedział spokojnie dyrektor, widząc agresywność nauczycielki.

- Tak, panie dyrektorze - powiedziała, wzdychając, i opuściła gabinet.

- No, w końcu sami - odetchnął dyrektor, patrząc, jak drzwi się zamykają.

- Słuchaj, Alison, nie zostaniesz po lekcjach, ale jeśli jeszcze raz powtórzy się taka sytuacja, będę musiał zareagować - poinformował mnie, dając do zrozumienia, że muszę się pilnować.

- Dobra - burknęłam.

- Możesz wstać. I obym cię tu do końca miesiąca nie widział - krzyknął za mną, jak zamykałam drzwi.

Czy mówiłam już, że kocham naszego dyra?

Po wyjściu z gabinetu dyrektora szybko pobiegłam pod salę od angielskiego, gdzie zobaczyłam Lindę piszącą jakieś zadanie, którego ja oczywiście nie mam.

- I jak? - zapytała, nawet nie podnosząc wzroku znad zeszytu.

- Co? - zapytałam, starając się zrozumieć, o co jej chodzi.

- No czy pozwoliła ci poprawić?

- Ty dalej myślisz, że ona jest taka wielkoduszna? - zapytałam, przewracając oczami.

- Wiesz, że ja nie myślę - uśmiechnęła się i zaraz dodała - Ej, w ogóle to pamiętasz, że mamy dzisiaj trening cheerleaderski?

- O kurwa.

- BOŻE, NIE PIERDOL, ŻE ZAPOMNIAŁAŚ - krzyknęła, zwracając na siebie wzrok uczniów.

- Calm down, na następnej przerwie będę zapierdalać po ten strój

W tym samym momencie zadzwonił dzwonek na lekcję.

W połowie lekcji zauważyłam, że Harry coś do mnie napisał.

Od- Potter

Siema, co robisz?

Do: Potter

Gówno

----
Potem już nic mu nie odpisałam. Nie chciało mi się pisać z tym zjebem.

***
Gdy tylko zadzwonił dzwonek na przerwę, pobiegłam do samochodu Harrego i pojechałam do domu, żeby wziąć mój strój i coś zjeść, bo byłam głodna (kocham jeść, a dzisiaj mi to zostało uniemożliwione przez pewnego wkurwiającego bruneta).

Po dziesięciu minutach, wysiadając z samochodu, przywitały się ze mną moje psy, Xanka i Nala. 

Chwilkę się z nimi pobawiłam, ale po chwili zobaczyłam Harrego stojącego przy drzwiach mojego domu.

- Po to przyjechałaś? - zapytała chłopak, trzymając w rękach moją torbę treningową.

- Oddawaj mi ją - powiedziałam, podchodząc do niego.

- To nie koncert życzeń, Smith - powiedział, uśmiechając się od ucha do ucha.

- Jezu, co chcesz w zamian? - zapytałam, przewracając oczami.

- Całusa w usta - odpowiedział, patrząc na mnie z dołu i machając mi przed twarzą moją torbą.

- Dobra - burknęłam i stanęłam na palcach, żeby go pocałować.

- Zadowolony?

- No mogło być lepiej, ale nie narzekam - powiedział, oddając mi moją torbę.

Spojrzałam na niego wyzywająco i wsiadłam tym razem do swojego Porshe.

***
Stojąc na czerwonych światłach, odwróciłam się, żeby wyjąć wodę z plecaka. Wtedy zauważyłam Harrego, który lizał się z jakąś laską. Jak on się tak szybko tutaj zrespił? Dobra nie ważne.

Nie mogłam tego tak zostawić.

Zatrąbiłam głośno i krzyknęłam:

- Zdradzasz dziewczynę w ciąży?

Harry oderwał się od dziewczyny, a ona go odepchnęła i popatrzyła na mnie z szeroko otwartymi oczami.

- CO KURWA? - krzyknęła z rozpaczą i pobiegła w przeciwną stronę. Ja w tym czasie już dawno jechałam przez zakorkowane ulice.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top