1. Pierwsze spotkanie
- Kurwa - syknęłam, i powlokłam się na dół.
- Co? - zapytałam, kiedy znalazłam się w salonie.
- Czemu ty zawsze musisz coś popsuć? - westchnęła mama, jej ramiona opadły z rezygnacją. Przewróciłam oczami i odpowiedziałam:
- To idziesz po tą Lily, czy ma czekać w świetlicy do 17? - spytałam, z ironią w głosie.
- Boże, Lily! - krzyknęła mama, gwałtownie zrywając się do przedpokoju i zakładając buty na opak.
- To paaa - zawołałam za nią, ale nie odpowiedziała.
Gdy wyszła, sięgnęłam po jabłko z patery i włączyłam "Sposób na morderstwo". W międzyczasie napisałam do mamy, czy mogę nocować jutro u Lindy. Zgodziła się bez wahania.
Po 45 minutach odcinek się skończył. Wstałam, rozciągając się leniwie, i poszłam spakować rzeczy. Wpakowałam do kosmetyczki wszystko, co najpotrzebniejsze, a także sporo ciuchów.
O 3:30 w końcu opadłam na łóżko, bo oglądałam serial. Na szczęście jutro jest sobota, więc mogę długo spać (to moja ulubiona czynność).
***
Obudziłam się o 9:42, więc szybko zrobiłam poranną toaletę i przebrałam się w biały crop top, szare dresy i moje wysłużone Air Force. Wychodząc z domu, złapałam Xane. Linda uwielbia, kiedy ją przyprowadzam. Pożegnałam się z Lily i z mamą, a potem wsiadłam do samochodu i pojechałam.
Kiedy dotarłam, Linda już stała na podjeździe, machając entuzjastycznie. Szybko wyszłam z samochodu, wypuszczając przy okazji Xane, która natychmiast podbiegła do szatynki, zaczynając się z nią bawić.
- No hejka - powiedziałam z szerokim uśmiechem.
- Hejkaa - pisnęła, podnosząc Xane.
- Ej, dobra, to co? Robimy dzisiaj maraton filmowy i upieczemy coś? - zapytałam, mrugając porozumiewawczo.
- Spoko, ale nie tak szybko, bo muszę ci coś powiedzieć - odpowiedziała Linda, a jej ton stał się nagle poważny.
- No dawaj - zachęciłam ją, unosząc brwi.
- No więc... Pamiętasz, jak opowiadałam ci kiedyś, że mój brat wyjechał do Hollywood? To tak jakby wczoraj wrócił i... zapoznam was ze sobą - wyznała, uśmiechając się niepewnie.
- No spoko - wzruszyłam ramionami, starając się ukryć zaciekawienie.
- To git - odpowiedziała, biorąc Xane na ręce, żeby nie zraniła sobie łapek na kamieniach, które tam leżały.
- Poznać was teraz, czy później? - zapytała Linda, patrząc na mnie z napięciem.
- Teraz - zdecydowałam bez wahania.
W przedpokoju szybko zdjęłam buty i poszłam za Lindą pod pokój jej brata. Jednak zanim tam dotarłyśmy, Linda zatrzymała się gwałtownie.
- Czekaj, zapomniałam coś zrobić. Tylko poczekaj - pobiegła na górę, a ja oparłam się o wyspę kuchenną, bawiąc się łapkami Xany.
- Um, hej - usłyszałam nagle męski głos. Odwróciłam się i zobaczyłam wysokiego bruneta, który patrzył na mnie z lekkim uśmiechem.
- Hej, Alison jestem, przyjaciółka Lindy, a ty jesteś...? - powiedziałam, unosząc jedną brew i uśmiechając się do niego.
- Harry. Masz słodkiego pieska - odpowiedział, patrząc na Xane z rozczuleniem.
- Nazywa się Xana i jest rasy Cavalier King Charles Span... - zaczęłam, ale w tym momencie do kuchni wparowała Linda.
- No witam, witam! O, widzę, że się już zapoznaliście - powiedziała z szerokim uśmiechem.
- Jak widać - odpowiedziałam i lekko westchnęłam.
- Dobra, ja już będę szła na górę, to pa - powiedziałam, kierując się w stronę schodów. Ale kiedy stanęłam na pierwszym schodku, usłyszałam za sobą krzyk.
- Ej, fajną masz dupe - zawołał za mną Harry.
- Ty też - odpowiedziałam, śmiejąc się. Kiedy Linda przyszła na górę, zapytałam:
- A gdzie właściwie są twoi rodzice? - zaczęłam bawić się kosmykami włosów.
- Sprawy służbowe, wrócą za 4 tygodnie - odpowiedziała, wzruszając ramionami.
***
O północy, kiedy kładłam się już spać razem z Lindą (jak u niej jestem, śpimy w jednym pokoju), usłyszałam jakieś dziwne dźwięki. Spojrzałam na Lindę, która już spała i była wtulona w Xane. Westchnęłam i skierowałam się na dół. Wiecie, kogo tam zobaczyłam? No oczywiście, że Harry'ego.
- Boże, debilu, co ty tu robisz? - spytałam, widząc go siedzącego w ciemności.
- Nie widać? Jem - odpowiedział, unosząc brwi.
- No wiesz, w ciemności trochę słabo widać, tak ci tylko uświadamiam, jakie masz słabe pociski - powiedziałam z sztucznym uśmiechem.
- Dobra, daruj sobie. A ty co tu robisz? - zapytał, unosząc jedną brew.
- Poszłam sprawdzić, co się tak tłukło tutaj.
- No a co niby mogło? - zapytał, patrząc na mnie z ironią.
- No na przykład włamywacz? - odpowiedziałam, przewracając oczami.
- A ja ci wyglądam na włamywacza? - zapytał, śmiejąc się.
- Trochę - przyznałam, uśmiechając się półgębkiem.
- Ale tak musisz nade mną stać? - zapytał, spoglądając na mnie z dołu.
- Tak - odpowiedziałam krótko.
- Aha - mruknął, wracając do jedzenia.
- Albo jednak idę spać, bo mi się nie chce tutaj z tobą być - zakończyłam rozmowę, kierując się z powrotem na górę.
Ułożywszy się spać, długo jeszcze myślałam nad Harrym, ale w końcu zasnęłam. Obudziłam się o 5:59. Pomyślałam, że nie mam nic do stracenia, więc zrobiłam poranną toaletę i poszłam się ubrać. Założyłam biały top, szerokie spodnie i czerwone Jordany. Kiedy zeszłam na dół, zobaczyłam Harry'ego robiącego naleśniki.
- Ooo, dzisiaj bez tłuczenia się - uśmiechnęłam się, siadając na krześle przy blacie.
- Powinnaś być wdzięczna, bo ci naleśniki robię - prychnął, przewracając oczami.
- Odchudzam się - powiedziałam, nalewając sobie soku.
- Ty? No potrzeba tobie odchudzenia - skomentował z ironicznym uśmiechem.
- Zamknij ryj - odpowiedziałam biorąc spory łyk soku.
Kiedy go wypiłam, zaczęłam szukać miski i karmy Xany.
- Czego szukasz? - zapytał brunet, obserwując moje ruchy.
- Nic, co mogłoby cię interesować - burknęłam, przeglądając szafki.
- Kurwa - mruknęłam pod nosem i poszłam po krzesło. Kiedy już je miałam postawiłam mebel i weszłam na nie, ale tak czy inaczej byłam za niska. Wtedy Harry wziął mnie na ręce.
-Weź tą karmę i miskę tylko szybko bo mi się naleśnik przypali
-powiedział z irytacją w głosie
-Mhm no dobra, dobra
-powiedziałam przewracając oczami czując jak chłopak ściska mnie w talii
Po 10 sekundach wyjęłam z szafki obie potrzebne mi rzeczy, a Harry podbiegł szybko do kuchenki.
W międzyczasie postawiłam miskę na podłodze i nasypałam do niej karmę, kończąc czynność usiadłam na krześle i czekałam aż Harry poda mi śniadanie na stół.
Po dłużących się pięciu minutach czekania zauważyłam Harrego podchodzącego do mnie z trzema naleśnikami polanymi sosem czekoladowym, owocami i bitą śmietaną, na sam widok ciekła mi ślinka. Postawiając przedemną talerz Harry powiedział:
-Bon appétit
-Merci
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top