<5>
Pierwsze co zrobiłam po otworzeniu oczu to sprawdziłam godzinę. Wymacałam telefon na szafce i przybliżając go do twarzy, popatrzyłam na godzinę. Pięć po jedenastej. Przeciągnęłam się leniwie i położyłam głowę z powrotem na poduszce.
- Co?! - gwałtownie podniosłam się łóżka. Przecież o dwunastej ma przyjechać SeokJin. Nie, nie, nie. Śpij więcej leniu.
Szybko zeszłam z łóżka, zabrałam z szafy białe spodnie z dziurami i niebieski sweterek po czym jak torpeda wpadłam do łazienki. Umyłam zęby, ubrałam wcześniej zabrane ciuchy, zrobiłam lekki makijaż i wreszcie doprowadziłam moje włosy do ładu.
Zostało mi dwadzieścia minut. Może coś zjem. Poszłam do kuchni i wzięłam z lodówki jogurt z małymi kawałkami czekolady. Usiadłam w salonie zjadając śniadanie. Nawet nie włączałam telewizora, bo raczej mi się nie opłaca na piętnaście minut. Akurat jak włożyłam do buzi łyżeczkę z jogurtem, usłyszałam dzwonek do drzwi. Wstałam z fotela i poszłam otworzyć. Co z tego że w buzi wciąż trzymałam łyżeczkę. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Jina.
- Annyeong Kira! - przywitał się z uśmiechem.
- Annyeong! - powiedziałam mając łyżeczkę w buzi. - Przepraszam - zaśmiałam się i wyjęłam łyżeczkę z buzi.
- Nic się nie stało - również się zaśmiał. - To może zjedz spokojnie, a ja poczekam - zaproponował. - Przyjechałem wcześniej, bo właśnie wracałem z zakupów i pomyślałem, że od razu po ciebie przyjadę - wytłumaczył.
- Nie, nie. Wejdź, ja już kończę jeść. Skoczę tylko po torebkę i możemy jechać - powiedziałam i zamknęłam drzwi gdy był już w środku. Powiedziałam żeby zaczekał w salonie, a ja za ten czas poszłam do kuchni, wyrzucić pudełko po jogurcie, po czym poszłam szybko do pokoju. Zabrałam do torebki wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy i wróciłam do chłopaka, który siedział na fotelu i przeglądał coś w telefonie.
- Gotowa? - zapytał blokując telefon i chowając go do kieszeni.
- Tak. Możemy jechać - powiedziałam.
Gdy dojechaliśmy na miejsce trochę mnie zatkało. Ich dom jest taki trochę duży i taki wow. Weszliśmy do środka gdzie było cicho. Pewnie reszta jest w pracy. SeokJin powiedział żebym ściągnęła kurtkę i że widzimy się w kuchni. Dodał jeszcze "Czuj się jak w domu", po czym znikną za jednymi z drzwi.
Ściągnęłam kurtkę i oczywiście buty, żeby nie naciapciać im śniegiem w domu, aż wreszcie poszłam na poszukiwanie kuchni. Szłam ostrożnie, żeby czegoś czasami nie zepsuć, na przykład szafki, albo ściany. W końcu znalazłam pomieszczenie do którego miałam iść, a po niedługim czasie zjawił się brunet.
- To od czego zaczynamy? - zapytał.
- Coś czego nie można zepsuć - powiedziałam, a on zrobił zamyśloną minę przykładając palec do ust. Tak w ogóle to on ma lepsze usta niż ja.
- Ramen? - zapytał w końcu.
- Nie wygotuje wody albo nie rozgotuje makaronu? A jak...
- Jeszcze nie zaczęliśmy, a już mówisz jakbyś zaraz miała spalić nam dom. Uspokój się, ja cię pokieruję i dopilnuje wszystkiego - przerwał mi i zaczął się śmiać. No co ja poradzę że czasami jestem trochę przewrażliwiona.
- To ja nastawię wodę, a ty pokrój warzywa, tylko sobie palców nie poucinaj - powiedział z uśmiechem i zaczął szukać w szafce, zapewne garnka. Wzięłam z reklamówki warzywa i położyłam na blacie, Jin podał mi deskę i wskazał gdzie są noże. Brunet zawzięcie przeszukiwał szafki, w końcu stanął bezradny i westchnął.
- Zostaniesz chwilę sama? Muszę jeszcze pojechać do sklepu - powiedział na co przytaknęłam. Chłopak zabrał klucze z szafki i szybko wyszedł z domu. Uznałam, że włączę sobie muzykę, bo tak jakoś cicho, a trochę mam do krojenia. Głodomory z nich.
Wyciągnęłam telefon z torebki i puściłam muzykę. Uznałam, że nie będę szukać telewizora, bo nie chce wyjść na to, że im gdzieś po pokojach łaziłam czy coś. Wróciłam do poprzedniego zajęcia. W końcu usłyszałam jak drzwi się otwierają. Czyżby tak szybko wrócił? Pozostałam przy swoim zajęciu póki nie usłyszałam głośnego pisku, a nóż nie zsunął mi się na palec.
- Aish! - krzyknęłam wkładając skaleczony palec do ust. Szybko się odwróciłam i zobaczyłam niewiele wyższą ode mnie, czarnowłosą dziewczynę. Czy ona jest normalna?
- Kim ty jesteś?! - krzyknęła na mnie. Matka nie wychowała czy jak? Może uprzejmiej.
- Człowiekiem jak widać, przepraszam, ale muszę iść do łazienki, bo przez twój pisk się skaleczyłam - powiedziałam, ale dziewczyna nie miała zamiaru się odsunąć.
- Włamałaś się i jeszcze masz czelność mówić mi co mam robić?! Wynoś się stąd! - ponownie uniosła głos wskazując na drzwi.
- SooRo, co ty robisz? - w drzwiach pojawił się Jin. Kiedy on wrócił? - To jest nasza koleżanka, daje jej małe lekcje gotowania - wytłumaczył. Dziewczyna nagle zrobiła się spokojniejsza.
- Przepraszam Oppa, wiesz, że jak widzę tu kogoś innego, kogo nie znam to wybucham - wytłumaczyła się, podchodząc do bruneta i go przytulając. Czyli pewnie to jego dziewczyna.
- Przepraszam, że wam przerywa, ale gdzie jest łazienka, bo mój palec domaga się zimnej wody - odezwałam się przerywając tą jakże cudowną chwilę.
- Chodź, zaprowadzę cię - SeokJin puścił dziewczynę i poszedł ze mną.
- Masz milutką dziewczynę - skomentowałam trzymając palec w buzi.
- Przepraszam za nią, czasami ma trochę wybuchowy charakter - powiedział lekko, smutny? - Czasami mi trochę głupio, bo w sumie przez nią trochę straciliśmy przyjaciół - kontynuował. W końcu dotarliśmy do łazienki.
- Już spokojnie, nic się nie stało - uśmiechnęłam się. - Jeżeli myślisz, że mnie się tak łatwo pozbyć, to się mylisz - zaśmiałam się, a on mi zawtórował. Wyciągnął z szafki apteczkę i już ją otwierał, ale go zatrzymałam. - Już sobie poradzę, a ty leć do swojej dziewczyny.
- Ale ręka...
- To że jest złamana i w gipsie to nic nie szkodzi, a nawet ułatwia sprawę, że akurat palec na niej sobie skaleczyłam - przerwałam mu. - I weź się uśmiechnij i nie chodź taki smętny - pacnęłam go w ramię.
Gdy wyszedł przemyłam palec zimną wodą uważając żeby nie zamoczyć gipsu. Drugą ręką szukałam w apteczce plasterka, co zakończyło się sukcesem. Wytarłam skaleczony palec i zawinęłam na ranie plasterek w różowe króliczki. Tak, tylko takie były. Wyszłam z łazienki i wróciłam do kuchni. Z mojego telefonu wciąż leciała muzyka. Weszłam do pomieszczenia, a wyraz twarzy SooRo z uśmiechniętej zmienił się na jakiś grymas. Halo, nie znasz, a oceniasz, eh.
Gdy skończyliśmy obiad to chłopcy już zdążyli wrócić z pracy, ale niezbyt byli pocieszeni, że SooRo również była. No ale co zrobić. Nałożyliśmy każdemu ramen i na końcu sami usiedliśmy przy stole. Chłopaki jedli ze smakiem, a mi było bardzo miło z tego powodu, bo SeokJin jedynie mi dyktował co mam robić i podając mi potrzebne składniki. SooRo jedynie bętała w misce, ale w końcu spróbowała lecz od razu wypluła. Czego ja się mogłam spodziewać?
- To jest okropne! Tego się nie da jeść. Nie umiesz nawet prostej potrawy zrobić - zaatakowała mnie dziewczyna. Trochę się przestraszyłam jej gwałtownej reakcji.
- SooRo, daj spokój, przecież jest... - zaczął Jin, ale nie dane mu było skończyć.
- To nie jest dobre!- krzyknęła na swojego chłopaka.
- A ty wcale nie umiesz gotować - odgryzł się jej YoonGi swoim tradycyjnym ponurym tonem, a ona była już czerwona.
- Hej! - krzyknęłam, bo przy stole zaczął robić się szum, a teraz oczy wszystkich były skierowane w moją stronę. - Nie smakuje jej, jest okay, naprawdę - uśmiechnęłam się. - Dziękuję, że mogłam zostać na obiedzie, ale będę się już zbierać - powiedziałam wstając od stołu i zanosząc moją pustą miseczkę do zlewu. Poszłam na korytarz, żeby założyć kurtkę i buty, ale gdy zakładałam jednego buta obok mnie pojawił się TaeHyung. Ten chłopak jest naprawdę uroczą istotką o wielkim serduszku.
- Proszę nie idź. Ona już taka jest, a my chcemy mieć jakąś normalną osobę w towarzystwie - złapał mnie za rękę i prawie padł na kolana.
- Hej, Tae spokojnie. Dobrze wiesz, że bym została, ale chyba dziś mam dosyć jej irytującej osoby - wytłumaczyłam mu, a on jedynie westchnął.
- A gdzie idziesz?
- Nie wiem. Może się gdzieś przejdę. A co? - na twarz TaeHyunga wpłynął szeroki uśmiech, a jego oczy zaczęły błyszczeć. Trochę mnie to przeraża.
- Mogę iść z tobą? Proszę, proszę, proszę! Ona zawsze mnie wyśmiewa. Proszę - zaczął wylewać z siebie słowa, z taką prędkością, że ledwo zrozumiałam co mówi. No, ale z tymi świecącymi oczami, no jak mogłam się nie zgodzić?
- Zbieraj się - na moje słowa podskoczył i pisnął jak mała dziewczynka. Potuptał szybko na piętro, pewnie do swojego pokoju i wrócił już gotowy. Ja jedynie ubrałam jeszcze kurtkę, a chłopak poinformował wszystkich, że wychodzi ze mną i wyszliśmy z ich domu. Na dworze zrobiło się o wiele zimniej, więc uznaliśmy, że pójdziemy do jakiejś kawiarni.
Weszliśmy do pierwszej lepszej kawiarni gdzie na wejściu można było poczuć zapach czekolady. Zajęliśmy miejsca przy stoliku, który stał zaraz obok przeszklonej ściany. Gdy kelnerka do nas podeszła złożyliśmy zamówienia, to znaczy Tae złożył.
- Dla mnie gorąca czekolada i sernik, a dla niej również czekolada i czekoladowe ciastko, tylko takie duże - uśmiechnął się szeroko co kelnerka odwzajemniła i odeszła.
- Skąd wiedziałeś co chce? - zapytałam zdziwiona. Jasnowidz jakiś.
- Gorąca czekolada, dlatego, bo kto jej nie lubi, a z ciastkiem to strzelałem - zaśmiał się, a ja razem z nim. Zaczęliśmy rozmawiać o naprawdę różnych rzeczach. Dowiedziałam się, że pracuje w przedszkolu i zajmuje się grupą dzieciaków. To urocze z jaką radością o tym mówił, aż mi się serduszko topi.
W trakcie rozmowy o tym co mi się stało w palec (bo on zaczął troszkę panikować) coś za mną przykuło jego uwagę, a dokładniej ktoś. Odwróciłam się i zobaczyłam blondynkę, która zamawiała coś przy ladzie.
- Kto to? - zapytałam. Ciekawość, ah.
- To JiRi, jej brat jest w grupie, którą się zajmuję. Zawsze przychodzi go odebrać - wytłumaczył. - Jest młodsza o dwa lata - dodał.
- Podoba ci się? - kolejne pytanie wypłynęło z moich ust. On przytaknął energicznie głową dalej wpatrując się w dziewczynę. Poleciłam mu, żeby następnym razem do niej zagadał i oczywiście powiedział, że na pewno to zrobi. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, ale do TaeHyunga zadzwonił JungKook z prośbą, żeby szybko wrócił, więc pożegnałam się z nim i sama zebrałam się do domu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top