Rozdział 9 - Pomoc Kuchenna i Sekrety

Zanim przeczytacie, to na swoją obronę powiem że jest późno i mój mózg nie działa tak jak powinien XD

Tak czy inaczej... miłej lektury :3


 Kilka tygodni później...


   Wieści o tym że ojciec Adriena pozwolił wyprawić mu imprezę sylwestrową bardzo szybko się rozeszły i bardzo zadziwiły uczniów klasy blondyna. Gabriel Agreste był znany ze swoich wspaniałych pomysłów na kreacje, ale również z tego jak surowym i apodyktycznym potrafił być ojcem. Niemniej jednak przyjaciele bogatego chłopaka bardzo się ucieszyli z tego faktu i obiecali pomóc mu w organizacji przyjęcia. Podczas gdy Nino zajął się muzyką, Ayla powysyłała zaproszenia a Adrien zadbał o wystrój całego swojego domu... Marinette została sama z ogromnym zamówieniem na ciastka, słodycze i inne tego typu podobne rzeczy. Dziewczyna zgodziła się na to z uśmiechem, chociaż tak naprawdę miała ochotę powyrywać Sobie wszystkie włosy z głowy.

***

   Kiedy wszedł do wnętrza piekarni jego nozdrza wypełnił zapach świeżo upieczonego chleba, jego brązowe oczy padły na stojąca za ladą Marinette która zaczytana w lekturze swojej książki nawet nie zauważyła obecności chłopaka. Wykorzystując efekt zaskoczenia przemknął szybko za ladę i objął dziewczynie w pasie.

  - Co do... ? - pisnęła Marinette i odwróciła się by stanąć twarzą w twarz z Victorem. Na twarzy chłopaka zagościł łobuzerski uśmiech, podczas gdy oczy dziewczyny momentalnie zalśniły gniewem.
Nie byłoby to takie straszne gdyby nie fakt że nastolatka była sama w piekarni, bo jej rodzice postanowili pojechać na nowy rok do babci dziewczyny.

  - To tak się wita ulubionego klienta ? - zagruchał nachylając się lekko, ale dziewczyna zdążyła wykonać unik zanim ten zdążył ją pocałować. - No dalej Mari, wiem że mnie lubisz.

  - Tss, ta jasne. - prychnęła i odepchnęła go od Siebie. - A teraz przejdź na drugą stronę lady, nie jesteś osobą mogąca tutaj przebywać. - dodała. Victor, ku jej zdziwieniu, posłusznie przeniósł się na drugą stronę. Dziewczyna już miała nadzieje że zostawi ją w spokoju, ale ten oparł się o blat i spojrzał na nią zalotnie. Marinette poczuła jak podchodzi jej do gardła drugie śniadanie, i wolałaby je jednak zatrzymać w Sobie.

  - No to... idziesz na imprezę Agresta ? - zapytał z pewnym Siebie uśmieszkiem.

  - Może tak, może nie. - dziewczyna wzruszyła ramionami i wróciła do swojej lektury, myśląc że jeśli go zignoruje ten Sobie pójdzie. Niestety jej nadzieje okazały się próżne.

  - To może pójdziemy tam razem, co ? - Marinette zacisnęła dłonie w pięści i spojrzała na niego wrogo, jednak on nic Sobie z tego nie zrobił. - Nie musisz udawać, cukiereczku. Powiedz mi w twarz że mnie lubisz i chcesz ze mną tam pójść, czekam.

OCZAMI MARINETTE

   Myślałam że mnie zaraz rozsadzi. Że niby kim on jest by wyciągać takie wnioski ?! Już swojego pierwszego dnia nie dawał mi spokoju, nieważne czy była to szkoła czy piekarnia. Victor stał się poniekąd moim prześladowcą,i nawet konfrontacja z Chatem nie wybiła mu z głowy napastowania mnie. Jasne miałam chwilami przerwę od jego denerwującej obecności, ale było to tylko wtedy gdy Chat lub Adrien byli w pobliżu. Co do tego pierwszego mogło chodzić pewnie o to że pewnego dnia o mało nie urwał Victorowi głowy, kiedy to wyszliśmy wieczorem na spacer i natrafiliśmy na irytującego nastolatka. Jednak co zrobił mu Adrien ? Nie miałam zielonego pojęcia, jednak korzystałam z okazji jak ujdzie co przypadło mojemu blond przyjacielowi do gustu.

   Przyjaciel ? Heh, zawsze lepsze to niż nic. Poza tym wiedziałam teraz na pewno że Chat Noir odpowiada mi jeszcze bardziej niż Adrien. Nie żeby z modelem było coś nie tak, po prostu koto podobny super bohater wykonał swój ruch znacznie szybciej niż mój kolega z klasy. A propo Adriena...

  - Mari ? - w drzwiach wejściowych do piekarni stał nie kto inny jak Adrien we własnej osobie. Miałam ochotę wybuchnąć śmiechem przez to że wywołałam wilka z lasu, ale opanowałam się nie chcąc Sobie robić wstydu przed chłopcami. - Co ty tu robisz ? - syknął blondyn, momentalnie wściekając się jak osa widząc stojącego przede mną bruneta.

  - Oh Adrien... cz...cześć. - wydukał Victor. Z jego twarzy odpłynęły wszystkie kolory, wyglądał gorzej niż ja gdy oglądałam horror ! Nie mogąc się powstrzymać, parsknęłam śmiechem tym samym płosząc zaciętego wielbiciela. Życząc mi i Adrienowi miłego dnia wybiegł z piekarni jakby ktoś gonił go z włączoną piłą mechaniczną.

   Nastała krótka cisza. Adrien wciąż wpatrywał się w drzwi z nienawiścią w swoich zielonych oczach, jednak szybko się pozbierał i z uśmiechem na twarzy podszedł bliżej do lady za którą stałam. Powitałam go własnym uśmiechem i podpierając łokcie o blat spojrzałam na niego wyczekująco.

  - Chciałem sprawdzić jak Ci idzie  pieczeniem tych wszystkich ciastek. - powiedział widząc moje nieme pytanie. Zaśmiałam się cicho i łapiąc go za rękaw płaszcza, zaprowadziłam na zaplecze gdzie w specjalnych workach pochowane były już przygotowane dobra na jego imprezę. Widząc stertę po brzegi wypełnionych worków, wytrzeszczył oczy i spojrzał na mnie w szoku.

  - Zamknij buzię bo Ci mucha wleci. - zachichotałam i trzepnęłam go lekko w ramię, pamiętając dobrze że mięśnie miał jak stal a, ja nie miałam zamiaru zaszkodzić swoim dłoniom, w końcu potrzebowałam ich do skończenia zamówienia.

  - Wow Marinette, ile ich już upiekłaś ? - zapytał spoglądając na leżące na tacy świeże ciastka prosto z pieca.

  - Hm, myślę że około dwustu. Do tego muszę zabrać się dzisiaj za tort jeśli mam się z wszystkim do jutra wyrobić. - mówiłam to tak jakby to nie była wielka sprawa, bo nie była ale Adrien jak to Adrien zaczął się nie potrzebnie zamartwiać.

  - O Boże Mari ! I ty to sama wszystko przygotowałaś ?! - wywróciłam oczami, a na twarzy Adriena pojawił się charakterystyczny grymas irytacji. - Pomogę Ci. - zaoferował.

  - Daj spokój, dam Sobie radę. - machnęłam ręką i podeszłam do spiżarni by wyciągnąć najpotrzebniejsze rzeczy. Wiedziałam że blondyn mi towarzyszy, ale nie skomentowałam tego i skupiłam się na szukaniu produktów. Mąka, Jajka, Proszek do Pieczenia, Cukier Waniliowy i...

   - Huh ? - zaczęłam się rozglądać po wszystkich półkach w poszukiwaniu jadalnych ozdób, ale nigdzie nie mogłam ich znaleźć. W końcu dostrzegłam je na najwyższej z półek. Normalna osoba mojego wzrostu zapewne poszukałaby jakiegoś stołku, ale nieeeee. Marinette musiała zrobić to po swojemu. Skacząc próbowałam dotknąć niebieskiego pudełka, ale nic to nie dało. Natomiast Adrien wybuchł śmiechem widząc moje próby dostania się do słodkości.

  - Następnym razem spytaj. - podskoczyłam lekko słysząc jak mamrocze mi do ucha. Na mojej twarzy pojawił się gigantyczny rumieniec, kiedy objął mnie w pasie i podsadził jak gdyby nigdy nic. Szybko wzięłam potrzebny mi produkt, ale Adrien w dalszym ciągu mnie trzymał.

  - Ehm, możesz mnie już postawić na ziemi. - powiedziałam czerwona na twarzy. Chłopak wymamrotał coś pod nosem, ale według mojego życzenia postawił mnie za ziemi. Nastała krępująca cisza, żadne z nas nie ośmieliło się jej przerwać.

  - To może zabierzemy się już za pieczenie... - zaczął skrępowany Adrien, a ja przytaknęłam tylko głupawo głową.


***


   Po dwóch godzinach, całej masie sprzątania i wygłupów ciasto było gotowe. Widząc że Adrien wyciąga dłoń w stronę kremu, czym prędzej trzepnęłam go po dłoniach moją trzepaczką. Chłopak syknął jak kot i przytulił obolałą kończynę do piersi. Zamrugałam gwałtownie słysząc znajomy dźwięk. Wydawał go Chat kiedy tylko pociągnęłam go za włosy lub uszczypałam gdy tylko zaczął mnie denerwować swoim zachowaniem.

  - Za co to ? - jęknął obrażony.

  - Za jajco, a teraz pomóż mi to udekorować. - odparłam chichocząc pod nosem gdy zobaczyłam jego naburmuszoną minę. - Dam Ci wylizać miskę i szpatułki. - zaproponowałam z złośliwym uśmieszkiem. Adrien spojrzał na mnie jakbym spadła z księżyca.

  - Myślisz że mam pięć lat czy co ? - oburzył się zakładając ręce na piersi.

  - Oh, czyli będę mogła wszystko od razu wrzucić do zmywarki ? - zapytałam z pewnym Siebie wyrazem twarzy. Mogłam dostrzec że Adrien walczy z samym Sobą, jeśli na tym świecie było coś czego Adrien Agreste nie mógł się oprzeć, to były to słodycze.

  - Ani się waż ! - syknął ponownie i złapał za jedną z szpatuł by zacząć nakładać krem. Wybuchłam śmiechem i zaczęłam mu pomagać. Niecałe dziesięć minut później tort był gotowy więc schowałam go do lodówki by się nie zepsuł.

   Adrien siedział na blacie kuchennym, machając nogami i oblizując umazaną w kremie czekoladowym szpatułkę. Zachichotałam i wzięłam do ręki szmatę by móc wytrzeć wszystkie lepkie plamy na ziemi. Kiedy moczyłam materiał do głowy przyszedł mi szalony pomysł, uśmiechając się złowieszczo zakradłam się od tyłu do blondyna. Zakręcając szmatką kilka razy z rzędu przygotowałam się do sprzedania mu solidnej marchewki.

Raz...

Dwa...

I...

  - Nawet o tym nie myśl, księżniczko. - Adrien spojrzał na mnie zza swojego ramienia i posłał mi figlarny uśmiech. Księżniczko ? Tylko Chat Noir mnie tak nazywał. Ściągnęłam brwi i usiadłam na blacie obok chłopaka.

  - Nie nazywaj mnie tak, proszę. - burknęłam nie patrząc w jego stronę.

  - Niby jak ? Księżniczko ? - skinęłam głową. - Niby czemu ?

  - Bo tylko Chat ma prawo mnie tak nazywać. Kiedy inni nadają mi jakieś przezwiska, czuje się tak jakbym go zdradzała. - wyjaśniłam z rumieńcem na twarzy.

  - Uwierz mi, Chat by się nie obraził. - zapewnił mnie - No przynajmniej na mnie, nie jestem pewny co do Victora. - dodał wrogim tonem głosu. Zachichotałam cicho.

  - Ty i Chat jesteście tacy podobni. - powiedziałam po chwili. - Obydwaj jesteście zazdrośni o jedną osobę i obydwaj wyglądacie podobnie. Znaczy Chat ma kocie oczy ale to tylko szczegół, no i... - przerwałam w pół słowa widząc kamienny wyraz twarzy chłopaka. - Adrien ? Błagam powiedz mi że... że moje teorie to bujdy na resorach. - poprosiłam.

  - Chciałbym księżniczko... wierz mi chciałbym. - odparł. Nie mam pojęcia co się stało, ale znikąd poczułam na policzku zimno podłogi kuchennej, usłyszałam również spanikowany głos Adriena. A w głowie miałam tylko jedno pytanie. Kto zgasił wszystkie światła ?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top