Rozdział 7 - Władca Ciem Atakuje cz 3

   Adrein miał ochotę wybuchnąć śmiechem słysząc marną historyjkę o tym jak to wściekła Chloe w napadzie szału wrzuciła mu telefon do damskiej toalety i kazała samemu po niego iść. Podczas gdy blondyn nie wierzył w żadne słowo sportowca, Marinette z drugiej strony bardzo się przejęła jego sytuacją. Doskonale znała Chloe i jej zagrania, ale żeby wrzucić biednemu chłopakowi telefon do damskiej toalety ? To już był cios po niżej pasa. Mimo to dziewczyna czuła że coś tu śmierdzi, jednak nie dała tego po Sobie poznać.

  - ... no więc miałem nadzieje że może... może byłabyś tak miła i mi go przyniosła ? - Kim zakończył swoją historie z nerwowym uśmiechem, jednak w jego oczach czaiły się złośliwe iskierki które nie umknęły bystrym oczom blond modela. Marinette zagryzła dolną wargę, walcząc z swoim własnym poczuciem sprawiedliwości podczas gdy Adrien zdążył przejrzeć jednego z pupilków Chloe na wylot.

  - Dobra zaraz Ci go...

  - Daj spokój Marinette. - przerwał jej Adrien nie spuszczając wzroku z poirytowanego znikąd Kima. Jego twarz była oazą spokoju, chociaż w jego zielonych oczach można było dostrzec coś co dziewczynie bardzo trudno było opisać. - Gdybyś tak bardzo chciał odzyskać swój telefon, spytałbyś o pomoc naszą nauczycielkę. - zwrócił się do Kima z wyczekującym wyrazem twarzy.
Podczas gdy chłopcy mierzyli się wzrokiem, Marinette nerwowo patrzyła z jednego chłopca na drugiego modląc się w duchu by nie wywiązała się z tego żadna bójka.

  - KIM ?! - piskliwy głos Chloe przerwał napiętą atmosferę pomiędzy nastolatkami. Cała szkoła patrzyła teraz na rozjuszoną blondynkę idącą w kierunku Marinette i Adriena. Czarnowłosa dziewczyna podkuliła nogi i naciągnęła na głowę kaptur bluzy. Widząc to, Adrien posłał córce burmistrza ostrzegawcze spojrzenie. 

  - JAK DŁUGO MAM TAM NA CIEBIE CZEKAĆ ?! - warknęła spoglądając na nerwowo wyglądającego pakera. - Mówiłam Ci że ten plan nie wypali, trzeba było postawić na mój sposób. - mówiąc to Chloe spojrzała na skuloną Marinette z uroczym ale fałszywym uśmieszkiem. Adrien miał w tamtym momencie wielką ochotę rzucić się na zarozumiałą nastolatkę, ale powstrzymał się nie chcąc wzniecać nie potrzebnej afery.

  - Oh bidulko ty moja. - zaświergotała Chloe i jednym pociągnięciem ściągnęła Marinette kaptur z głowy, tym samym ciągnąc ją również za włosy. Dziewczyna pisnęła z bólu, a w kącikach jej oczu pojawiły się pierwsze krople łez. - Ho Ho, czyżby nasza słodziutka Marinette miała ochotę nam coś powiedzieć ? - Chloe spojrzała na nią z nienawiścią.

  - Chloe zamknij się ! - warknął Adrien bardziej spanikowany niż zdenerwowany, co jeżeli Agbi się uaktywni  ? Co wtedy ?

  - Daj spokój, Adrienku. - zagruchała blondynka wywracając przy tym oczyma. - Nie widzisz że jestem od niej lepsza ? Jeśli mam powiedzieć prawdę to wszyscy w tej szkolę są od niej lepsi. Ta dziewucha nie ma za grosz klasy, gracji, wdzięku ? Boże Adrien co ty w niej widzisz ? Przecież ona to zwykła prostaczka, kompletnie nie pasuję do kogoś takiego jak ty. Ja natomiast...

  - ZAMKNIJ SIĘ ! - na dziedzińcu zapanowała cisza. Nikt nie ośmielił się jej naruszyć, każda para oczu obserwowała w szoku na trzęsąca się Marinette która kurczowo trzymała się swojej głowy. Oczy Adriena rozszerzyły się w panice, widząc jak skóra wokół oczu dziewczyny czerwienieje a jej skóra blednieje z każdą sekundą.

  - Coś ty do mnie powiedziała ?! - oburzona Chloe złapała Marinette za kołnierz bluzy i siłą sprawiła aby ta stanęła z nią twarzą w twarz.

   To co stało się potem, zajęło tylko sekundę ale wystarczyło by wzbudzić wszechobecną panikę. Krzyk Chloe był pierwszym dźwiękiem jaki przerwał ciszę, blondynka ni stąd ni zowąd zaczęła szlochać i kuląc się na zimnym betonie w pozycji embrionalnej i zaczęła mamrotać coś pod nosem. Adrien spojrzał na Marinette ale tej już tam nie było. Zamiast niej stała tam blada dziewczyna z grymasem na twarzy i pustymi krwawoczerwonymi oczyma. Patrzyła ona na Chloe przez chwile po czym jednym zgrabnym skokiem wskoczyła na dach szkoły i zniknęła z pola widzenia Adriena zanim ten zdążył cokolwiek zrobić.

   Każdy zaczął uciekać gdzie popadnie, Chaos narastał z minuty na minutę tworząc coraz większe zamieszanie wśród uczniów Akademii. Młody Agreste popędził w stronę swojej szafki, gdzie zostawił Plagga by ten w spokoju mógł jeść swój ukochany Camembert. Kiedy otworzył już drzwiczki nie spodziewał się że Plagg tak szybko wskoczy do pierścienia. Najwyraźniej Kwami wiedział doskonale co się stało i nie zamierzał marnować więcej czasu.

***

   Marinette szła spokojnie wzdłuż ulic Paryża, widząc ją ludzie zaczęli uciekać wołając o pomoc do dwójki Super Bohaterów. Nie mieli pojęcia że jeden z nich ma zamiar ich wszystkich skrzywdzić, podczas gdy drugi latał tu i tam w poszukiwaniu drobnej nastolatki. Złość, Smutek, Wstyd... te wszystkie emocje dawały Agbiemu co raz więcej sił, a gdy ten rósł w siłę Marinette stawała się coraz bardziej słabsza. Jej silna wola zaczęła znikać, co pozwalało Motylowi na łatwe zawładnięcie jej ciałem.

  - Mamusiu, gdzie jesteś ?! - opętana dziewczyna spojrzała w stronę skąd dochodziło wołanie. Na ustach dziewczyny pojawił się chory uśmieszek, widząc małą i bezbronną dziewczynkę z łzami wielkimi jak groch spływającymi jej po pyzatych policzkach.

  - Hmm ? Czyżbyś zgubiła mamę, maleńka ? - delikatny i melodyjny głos Marinette zmienił się w ochrypły i pełen nienawiści charkot. Nastolatka kucnęła by móc spojrzeć dziecku prosto w oczy, po czym wyciągnęła ku niej jedną z swoich bladych dłoni. - Boisz się co ? Wiesz to nie ładnie bać się tak miłych osób jak ja. - uśmiech Marinette zniknął a zastąpił go grymas gniewu. - ZARAZ DAM CI POWÓD DO STRACHU MAŁA SMARKULO ! - warknęła i już miała ją dotknąć kiedy coś odepchnęło ją w bok.

   Kiedy się podniosła, zobaczyła bardzo rozgniewanego Chat Noir. Bohater trzymał w dłoniach swój kij i uważnie obserwował jej każdy ruch. Nastolatka wstała o własnych siłach i posłała mu czarujący uśmiech. Koci bohater ze zgrozą zauważył że dziewczyna wygląda jeszcze gorzej niż kilka godzin temu.

  - Marinette, opamiętaj się ! - krzyknął do niej błagalnym tonem. - To nie jesteś ty ! Wiem że jesteś silniejsza od tego cholernego robala w twoim ciele !

  - Bądź cicho ! - syknęła łapiąc się za głowę. - Zamknij się ! - krzyczała dalej. Widząc to Chat zaczął iść w jej stronę, ale ona zaczęła się wycofywać. Blondyn jednak nie miał zamiaru pozwolić jej uciec po raz drugi i czym prędzej przyszpilił ją do jednej z brukowanych ulic Paryża. Trzymając ją za nadgarstki nachylił się tak by jego twarz znajdowała się zaledwie kilka centymetrów od jej twarzy. Opętana uczennica przestała wierzgać i spojrzała na niego swoimi wielkimi oczyma. Chat poczuł znikąd potworną nienawiść do jej czerwonych tęczówek, pragnął na nowo zobaczyć jej śliczne mieniące się błękitne oczy.

  - Marrrrinete. - zamruczał jej do ucha z zadowoleniem wyczuwając że dziewczyna zatrzęsła się pod ciężarem jego ciała. - Prrrroszę, wrrrróć do mnie. - mrucząc dalej zaczął delikatnie całować jej twarz. Nie spodziewał się bynajmniej że dziewczyna wykorzysta nadarzająca się okazje i kopnie go w brzuch.

  - Głupi kotek. - pokręciła palcem po czym uśmiechając się złowieszczo znowu mu uciekła. W frustracji Chat uderzył pięścią w ziemię tworząc tym samym pokaźnych rozmiarów dziurę, trzy razy większą od jego własnej pieści.

  - MERDE (fr. Cholera ) Dałem jej uciec jak jakiś amator. - zaciskając mocno zęby, za pomocą swojej batuty wszedł na jeden z budynków. Ale mimo że się rozglądał nigdzie nie mógł jej dostrzec, upadając na kolana pozwolił Plaggowi opuścić pierścień.

  - Adrien ? - czarny stworek patrzył ze smutkiem na swojego podopiecznego, widząc jak Adrien zaczyna płakać i szlochać mówiąc jaki to jest słaby. - Znajdziemy ją i uwolnimy od Agbi'ego. Obiecuję... nie martw się. - marne próby pocieszenia blondyna nie przyniosły efektu. Dopiero piskliwy i nieznany modelowi głos sprawił że jego płacz ucichł.

  - Tikki ! - wykrzyknął uradowany Plagg. - Powiedz proszę że Ladybug też tu gdzieś jest, nie poradzimy Sobie bez niej. - wyjąkał bezradnie.

  - Ladybug ? - powtórzył Adrien i spojrzał na unoszącą się w powietrzu czerwoną kreaturę. - Jesteś jej Kwami ? Gdzie ona jest ? Musze pomóc Marinette.... - przerwał widząc jak istotka spuszcza smutno wzrok.

  - Ladybug.... ona... Marinette jest Ladybug. - wyznała niechętnie, wiedziała że Marinette nie chciała wyjawiać swojej tożsamości. Adrien patrzył na nią zeszklonymi zielonymi oczami, jego usta rozchyliły się lekko w szoku. Plagg również nie wyglądał na oazę spokoju, jego ogon drgnął lekko i opadł.

  - Ty chyba Sobie żartujesz ?! - oburzył się czarny Kwami. - Jak my teraz pomożemy tej biednej dziewczynie ? - wykrzyczał. Tikki westchnęła i podleciała bliżej do Adriena, chłopak wyciągnął dłoń by ta mogła na niej usiąść.  Biedronkowate stworzonko uśmiechnęło się do niego z wdzięcznością.

  - Nie sądziłam że będę musiała kiedyś po raz kolejny zmierzyć się z Agbi. Ale skoro już do tego doszło nie pozwolę mu skrzywdzić mojej podopiecznej. Musimy złapać Marinette i ją ogłuszyć bym mogła ją uzdrowić. Myślisz że Ci się uda ? - zapytała.

  - Możesz na mnie liczyć. - odparł zdeterminowany nastolatek. - Plagg ! Wysuwaj Pazury !

***

   Tamtej nocy, niebo nad Paryżem było pochmurne i co jakiś czas wydawało z Siebie grom lub huk. Stojąca na samym czubku Wieży Eiffla Marinette patrzyła na swoje miasto z charakterystycznym szalonym uśmiechem na ustach. Deszcz zmoczył ją do suchej nitki ale jej to nie przeszkadzało, z gracją i wdziękiem zaczęła skakać w dół. Z rusztowania na rusztowanie, aż znalazła się na samym dole. Kiedy podniosła głowę by spojrzeć przed Siebie, niebo rozerwał piorun rzucając smugę światła na stojącego nieopodal Chat Noira. Jego brwi były ściągnięte, a zielone oczy świeciły w ciemnościach dając mu tym samym niebezpieczny wygląd. Mimo jego widocznego gniewu, opętana nastolatka uśmiechnęła się słodko i pomachała mu delikatnie.

  - Czyż to nie cudowny wieczór ? - zapiszczała i robiąc piruet w deszczu uśmiechnęła się od ucha do ucha. - Swoją drogą to co ty tutaj robisz ? Myślałam że kotki takie jak ty nie przepadają za deszczem.

  - Skończ te durne gierki. - warknął Chat i wyciągnął swój kij. - Czas się Ciebie pozbyć Agbi, raz na zawsze. - wydłużając swoją broń rzucił się biegiem w stronę stojącej jak gdyby nigdy nic dziewczyny. Kiedy miał ją już powalić na ziemię, ona wyskoczyła w powietrze jak torpeda i lądując za nim posłała mu całusa.

  - Wybacz kiciu ale nie mam teraz czasu na zabawę z Tobą... chociaż ? - jej czerwone oczy wbiły się w jego pierścień. Na twarzy dziewczyny pojawił się uśmiech. - Bądź tak łaskaw i oddaj mi swoje Miraculum, kotku. - zaczęła iść ku niemu bardzo powoli, uśmiechając się niczym kot Alicji. Adrien poczuł jak przechodzi przez niego dreszcz obrzydzenia. Uwielbiał gdy Marinette się uśmiechała, ale to już była przesada. Gdy podeszła na odpowiednią odległość, blondyn sprawnie podstawił jej haka za pomocą swojej batuty i złapał ją jeszcze zanim uderzyła o twardy beton.
Kolejny piorun, dzięki któremu Adrien był w stanie zobaczyć wyraz twarzy dziewczyny, nadal się uśmiechała co wyprowadziło chłopaka z równowagi. Unosząc dłoń, ucisnął szczególny punkt na jej szyi i z zadowoleniem patrzył jak jej powieki opadają.

  - Coś ty mi zrobił ? - wymamrotała gubiąc swój uśmiech.

  - Ciiii, zaraz będzie po wszystkim. - wyszeptał i biorąc ją w ramiona zaczął biec w kierunku szkoły gdzie Tiki już na niego czekała. Fakt że dziewczyna mogła się w każdej chwili obudzić tylko spotęgował jego szybkość i chęć pomocy jej. Miał tylko nadzieje że plan Kwami wypali, zanim nastolatka się obudzi.

***

  - Jesteś pewna że to pomoże ? - Adrien wciąż jako Chat Noir uważnie obserwował maleńką czerwoną istotkę która używając swoich mocy zaczęła leczyć Marinette. Dziewczyna leżała na parkiecie sali gimnastycznej, nadal nie przytomna i nadal niesamowicie niebezpieczna. Bluza którą miała na Sobie została z niej zdjęta, w samym podkoszulku leżała blada jak ściana na zimnej podłodze. Adrien patrzył na nią z troską.

  - Tak jestem pewna. - odparła zdeterminowana Kwami. - Kiedy motyl z niej wyjdzie użyj swojego Kotaklizmu by go zniszczyć, zrozumiałeś ? - spojrzała na niego wyczekująco a ten skinął tylko głową. Nie chciał pytać o nic więcej, chciał tylko zobaczyć Marinette całą i zdrową.

   Ciałko Tikki zaczęło mienić się na czerwono gdy zaczęła swoją kuracje, podobnie po sekundzie zalśniło ciało dziewczyny. Chat patrzył w oszołomieniu na znamię motyla które zdawało odrywać się od jej skóry by po chwili unieść się w powietrze. Chłopak nie marnował ani chwili.

  - Kotaklizm ! - złapał motyla w swoje szpony i obserwował jak owad zmienia się w drobny był w jego naładowanych energią szponach. - Czy ludzie w mieście... ? - zaczął ale przerwał gdy zobaczył jak Tikki kiwa głową.

  - Nikt nie będzie niczego pamiętał. - odpowiedziała Kwami patrząc na Marinette która powoli nabierała kolorów. - Mam do Ciebie prośbę. Nie mów jej że już wiesz... o tym kim tak na prawdę jest. Nie mówię byś milczał na zawsze, ale znajdź odpowiedni moment i przekaż jej to delikatnie. - poprosiła po czym uciekła, zapewne by schować się w torbie Marinette i odpocząć po tak ciężkiej pracy.

   Chat nie czekał długo na obudzenie się dziewczyny. Zaledwie kilka minut po zniszczeniu Akumy jej oczy otworzyły się ukazując znajomy błękit, oraz powodując że na twarzy Chata zagościł szeroki uśmiech. Oddychając z ulgą, kot kucnął przed nią i spojrzał jej głęboko w oczy.

  - Tęskniłem za Tobą księżniczko. - wyszeptał, czule trzymając jej policzek w swojej wielkiej i ciepłej dłoni. Policzki Marinette poczerwieniały, ale sama dziewczyna milczała. Nie miała pojęcia gdzie jest ani co tutaj robi, ale wiedziała że potężny ból głowy i dezorientacja na pewno nie są spowodowane byle czym.

  - Chat.... ? - szepnęła patrząc w jego zielone oczy. Nie minęła chwila a poczuła jak jego silne ramiona oplatają ją w pasie, ciszę na sali wypełnił szloch należący do superbohatera. - Chat, co jest ?! - pisnęła zaniepokojona czarnowłosa, ale nie uzyskała żadnej odpowiedzi. Zamiast tego blondyn oderwał się od niej, by po chwili wpić się z pasją w jej blade usta. Dziewczyna mogła poczuć słony smak jego łez, ale nie przerywała pocałunku. Było jej zbyt przyjemnie by to zrobić.

   Usta bohatera były ciepłe i zachłanne. Dziewczyna ku jej własnemu zdziwieniu nie pozostawała mu dłużna. Jej wątłe i chude ramiona wylądowały na jego karku, tuląc i zbliżając go jeszcze bardziej do Siebie. To co trwało zaledwie chwilę, dla nastolatków wydawało się być wiecznością. Chat uśmiechnął się na swój sposób i przyłożył swoje czoło do jej.

  - Nie strasz mnie tak nigdy więcej księżniczko. Jesteś zbyt cenna bym Cię stracił, rozumiesz ?

  - Okej. - wymamrotała Marinette, z zamglonymi od nadmiaru emocji oczyma.

   Tymczasem w kwaterze Władcy Ciem, antagonista zgrzytał w złości zębami poprzysięgając zemstę na Chat Noir i Ladybug.




Wow to chyba najdłuższy rozdział jaki w życiu napisałam. Napiszcie w komentarzach czy sprostałam waszym wymaganiom ;)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top