~4~
Per. Haribo
Hę?! Co to za odgłosy? Która jest godzina? 6:30... Tak właśnie oto rozpoczęłam swój kolejny dzień. Obudziło mnie trzaskanie i rozmowy. Dochodziły one z dworu. Podeszłam do okna i spojrzałam się na sąsiedni dom... Ktoś się wprowadzał. Chwila... Czy to nie przypadkiem... BRUNO?! Ale on mniał przyjechać dopiero za tydzień! Szybko się ubrałam i wybiegłam z domu. Z jakiegoś powodu czułam ekscytacje. Przyjechał, w końcu. Zbiżyłam się do ogrodzenia. Moim oczom ukazała się wysoka kobieta z brązowymi, pięknymi włosami. Jej twarz może nie należała do cudów świata jednak jej uśmiech był taki ciepły... Właśnie! Co ja powinnam powiedzieć? Ona jest Niemką...
-D-dzień dobry -powiedziałam dość niepewnym głosem.
-Guten Morgen Viktoria! Bruno! -kobieta odwróciła się ode mnie wzrokiem szukając chłopaka.
Niemal natychmiast zjawił się. Gdy tylko mnie ujrzał uśmiechnął się szeroko i podbiegł do mnie.
-Hari! -powiedział po czym mnie przytulił. No i się zaczęło... Te dziwne uczucie... Ten żal do niego i lekkie zniechęcenie. W końcu przytulał mnie nie kto inny jak Niemiec. Czemu ja to czuje? To jest okropne! To nie jego wina... Westchnęłam cicho.
-Coś się stało? -dodał uwalniając mnie z uścisku i spoglądając na mnie. I co ja mam mu powiedzieć?
-Nic... Jestem... Trochę zmęczona... Jest dopiero około 6... -powiedziałam.
-Ah... Faktycznie. To może wróć do domu, a ja pomogę Adeli z jej rzeczami. -pożegnaliśmy się i poszliśmy do swoich domów. Adela? Ah... Adele Kügelgen. Jest to siostra Bruna. W przeciwieństwie do niego nie umie polskiego i jest bardziej taka... Surowa? Gdy ją poznałam nie chciała ze mną za bardzo rozmawiać. Widać, że zdawała sobie sprawę z tego, że stosunki Polsko - Niemieckie nie są zbyt fajne...
Adele miała jasne włosy z długą grzywką opadającą na jej prawe oko przez co budziła lęk. Na pierwszy rzut oka jest ona oschłą dziewczyną odosobnioną od innych. Jednak Bruno twierdzi, że jest w środku wrażliwa i łatwo się wzrusza. Dziwne czyż nie?
Wróciłam do swojego pokoju i położyłam się spać jeszcze na godzinę...
~Time skip~
Byłam już gotowa do wyjścia. Wzięłam plecak i wyszłam z domu. Przed bramą stał Bruno. Uśmiechnęłam się do niego lekko ale trochę nerwowo. Zamknęłam drzwi na klucz i skierowałam się w jego kierunku.
-Od dzisiaj będę czekał na ciebie i będziemy razem chodzić do szkoły... Co ty na to? -chłopak uśmiechnął się ponownie.
-J-jasne! C-czemu nie!
-Hm? Czemu jesteś taka... Zestresowana? - no i co ja mam mu powiedzieć? Bo jesteś Niemcem? To by było niemiłe... Muszę się przyzwyczaić do niego...
-Nie jestem... Zdaje ci się...
-No... Ok. - i oboje poszliśmy w kierunku szkoły. Znowu piechotą. Ahhh... Czemu zawsze albo nie ma autobusu, albo się na niego spóźniam?
Szliśmy jakiś czas w ciszy. Zarówno ja byłam lekko zamyślona jak i on.
-I jak jest w tej szkole? - przerwał ciszę Bruno.
-Om... Nawet ok. Nauczyciele wydają się być mili, a uczniów jeszcze tak bardzo nie poznałam...
-Ok - chłopak znowu lekko się uśmiechnął, a ja tylko spuściłam wzrok. Czemu ja się tak dziwnie czuje? - Haribo... Wiem co czujesz.
-H-hę?!
-Wiem, że mnie możesz nie lubieć...
-A-ale ja cię lubię! Trochę...
-Chciałem żebyś wiedziała, że jest mi głupio za to, co mój kraj kiedyś zrobił twojemu... -Bruno szedł ze spuszczoną głową. Co ja mam mu niby teraz powiedzieć? Ugh... - Jesteśmy idiotami... Nikt nas nie lubi przez naszych przodków... Gdybym mógł coś zrobić kiedyś... Chociaż wątpie czy by coś dało... Haribo ja - Bruno nie zdążył dokończyć zdania gdyż ja go przytuliłam.
-Ejjjj... To nie twoja wina.
-Nie uważasz mnie za naziste?
-Nie... Znaczy... Może trochę... Ale to kwestia czasu i przyzwyczajenia. Jesteś bardzo miły - uśmiechnęłam się przyjaźnie - po za tym naziści już dawno wyginęli.
-Eheheh... -Bruno uśmiechnął się nerwowo- powiecmy...
-Huh?
-Nadal są ale to zaledwie kilka osób... I to nie koniecznie Niemcy... Gdzieś w internecie widziałem Polkę, która była nazistką.
-Ah... Na szczęście blisko nas ich tu nie ma...
-No właśnie... Są.
-Eeeee... Kogo masz na myśli?
-Em... M-mojego brata Ariana... On ma trochę nie równo pod sufitem z tym ale to jeszcze dzieciak i nie wie co robi... - i właśnie w tym momencie doszliśmy do skrzyżowania gdzie stali już Anastazja, Iwan i Jiah. Cała trójka z radością przywitała Bruna. Zachowanie Iwana było jednak dla mnie dziwne... Z jednej strony się cieszył, a z drugiej był... Zazdrosny? Tylko nie wiem o co...
Po paru minutach dołączyła się do nas Asthyn.
-Hello there! -powiedziała radosnym głosikiem i stanęła koło mnie.
-O! Um... Hej Asthyn. -powiedziałam i popatrzyłam na resztę. I co ja teraz powinnam zrobić? Zapoznać ją z innymi, prawda? A-ale jak?! - to ten... -zaczęłam niepewnie- Asthyn to jest Anastazja, Iwan, Jiah i Bruno, Anastazja, Iwan, Jiah i Bruno, to jest Asthyn. - powiedziałam, po czym odsunęłam się lekko od nich, powieważ podawali sobie ręce i takie tam. Udało mi się... W końcu coś mi się udało. Spóściłam głowę i lekko westchnęłam. Pomyślicie pewnie, że zapoznanie ze sobą osób to coś normalnego, ale dla mnie to coś w stylu skoku na bandżi... Wpierw się wachasz, później to robisz, a na koniec jesteś z siebie dumy.
Po chwili poczułam ciepłą dłoń na moim ramieniu. Natychmiast podniosłam głowę i ujrzałam Bruno. Uśmiechnął się lekko do mnie.
-Wszystko ok? -powiedział z wielką troską w głosie.
-Huh? Em... Tak... Cieszę się, że was ze sobą zapoznałam. To dla mnie było wielkie wyzwanie... -poczułam się trochę głupio, że jestem taka nieśmiała.
-Rozumiem cię... Też kiedyś taki byłem. Ale gdy poznałem z wakacje Anastazję i Iwana, a później ciebie to się zmieniło! Powinnaś to pamiętać - to prawda... Bruno kiedyś też był taki skryty, nieśmiały i wolał siedzieć w samotności. Jednak Iwan za każdym razem zmuszał go do różnych rzeczy, przez co Bruno musiał zbierać się na odwagę. A teraz? Jest prawie nieustraszony i uśmiechnięty, a bycie w samotności to dla niego wręcz kara. Iwan uważa, że po części zachowuje się jak słowianin, ponieważ chyba tylko my jesteśmy tacy otwarci na innych... No chyba, że ktoś jest takim wybrykiem natury jak ja. Niby Polka, a zachowuje się jak taki zamknięty w sobie Niemiec. Z niewiadomych przyczyn uśmiechnęłam się lekko i spojrzałam na Bruno, ponieważ ciągle czułam na sobie jego wzrok. On tylko się jeszcze bardziej uśmiechnął.
-Piękniej wyglądasz gdy się uśmiechasz.
-E-em... D-danke... Znaczy dzięki - i znowu to samo. Zawsze gdy rozmawiam z osobą innej narodowości i akurat wiem, jak dane słowo brzmi w tym języku to je mówię nawet tego nie kontrolując. W oczach Bruno pojawiły się takie same iskierki jak u Iwana w restauracji.
Po chwili byliśmy w szkole. Retian najwidoczniej czekał na nas, ponieważ stał przed szkołą i szukał czegoś wzrokiem, a gdy nas ujrzał przestał i się uśmiechnął.
-Konichiwa przyjaciele! - student podszedł do nas. - Słyszeliście o nowej osobie?
-O Brunie? Tak - powiedział Iwan.
-Nie... Nie Brunie.
-O Asthyn? - rzekła Anastazja.
-Też nie! Jakaś dziewczyna z Norwegii... Aktualnie rozmawia z dyrektorem. A ja mam do was proźbę... Moglibyście się z nią zapoznać i pooprowadzać po szkole?
-Oczywiście! Sam muszę się porozglądać gdzie co jest - powiedział Bruno, a Asthyn tylko pokiwała głową na znak, że ona też musi. Uśmiechnęłam się w stronę Retiana. Nie wiem czemu, ale bardzo chciałam ją poznać i zrobić tak, aby szkoła stała się dla niej jak drugi dom. Całą gromadką weszliśmy do budynku.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ale nowa postać już w nowym rozdziale ( ͡° ͜ʖ ͡°). Mam nadzieję, że wam się spodobało! Do następnego!
Za błędy przepraszam.
~1217 słów~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top