❦ Rozdział 19.
Jaerim udawał, że słucha użalającej się nad sobą Noori, która ciężko przechodziła rozstanie z Jisungiem. Semi co chwilę powtarzała, iż Kang w końcu zrozumie swój błąd i będzie błagał ją o pocieszenie, co było totalną bzdurą. Według niego niepotrzebnie robiła tej dziewczynie nadzieje. Od samego początku wszyscy wiedzieli, że Noori była jedynie plastrem na zranione serce Jisunga, który w końcu się odklei i przestanie być użyteczny.
– Minęły już dwa tygodnie, a on nawet do mnie nie zadzwonił – łkała Noori, wycierając nos w chusteczki podawane przez zmartwioną Semi. – On naprawdę do mnie nie wróci. Woli tę dziwkę, Hyejin.
– Powiedziałem ci jasno i wyraźnie, że masz jej nie obrażać! – Jaerim wskazał na dziewczynę palcem z groźną miną.
Semi momentalnie uderzyła go w dłoń, marszcząc groźnie brwi.
– Odpuść. Nie widzisz, w jakim jest stanie?
– Wszyscy wiedzieliśmy, że tak to się skończy. Mogła sobie nie robić nadziei – stwierdził i nie zwracając uwagi na ostrzegawczą minę żony, podniósł się z kanapy i ruszył w stronę wyjścia.
Miał serdecznie dość Noori oraz jej żałosnych lamentów, które dotyczyły żonatego faceta. Jisung mógł jej nie robić nadziei, ale Noori również miała swój rozum i powinna wiedzieć, jak zazwyczaj kończyło się wskakiwanie do łóżka kogoś, kto miał już rodzinę.
Zdecydował się pojechać do matki i zobaczyć, jak sobie radziła. Zdołał spłacić cały dług, jaki zrobiła i od tamtej pory nie rozmawiali. Odkąd nie dawał jej pieniędzy, nie odzywała się do niego nawet wtedy, gdy wchodził do mieszkania. Mimo to i tak ją odwiedzał, ponieważ dzięki temu wiedział, że nie działo się z nią nic złego.
Tego dnia czuł jednak dziwny skurcz żołądka, gdy wsiadł do samochodu i wybrał odpowiednią drogę. Złe przeczucia atakowały jego umysł, jakby próbowały nastawić go na najgorsze. Starał się nie zwracać na nie uwagi, ale było to naprawdę ciężkie.
W końcu zatrzymał się przed rodzinnym domem i nie zwracając uwagi na pijaków, którzy próbowali wyłudzić od niego pieniądze, przekręcił zamek w drzwiach, gdy okazały się one zamknięte. Było to dziwne, zważywszy na fakt, że Haroo nigdy ich nie zamykała.
Minął zagracony pokój i zamarł, dostrzegając matkę leżącą na brudnym tapczanie. Jej skóra była zielona, a oczy puste. Nie musiał podchodzić bliżej, by wiedzieć, że umarła.
Zdruzgotany wyszedł na zewnątrz, starając się unormować oddech. Cały się trząsł, przez co wyjęcie głupiej komórki stanowiło dla niego nie lada wyzwanie.
– Wszystko w porządku? – spytała niziutka kobieta, spoglądając na niego z troską. Miała duże, płaskie czoło, malutki nos i wąskie oczy. Jej ubrania były czyste i schludne, choć z pewnością miały już swoje lata. – Coś z twoją mamą?
Skinął głową. Choć czuł ogromny żal do siebie o to, iż nie był w stanie płakać. Mimo wszystko spodziewał się, że jego matka właśnie tak skończy.
– Zadzwonić po pogotowie?
Znów skinął głową, ale tym razem dodał:
– I po policję. Proszę powiedzieć, że moja mama nie żyje.
Staruszka skinęła głową i poklepała go pocieszająco po ramieniu, po czym zniknęła w swoim rozpadającym się domu.
Jaerim oparł się o ścianę, kompletnie nie przejmując się tym, że pobrudzi sobie ubrania. Dopiero spłacił długi matki, a ona odeszła, trzymając w dłoni butelkę wódki w taki sposób, jakby była ona najcenniejszym skarbem. Ten widok złamał mu serce i sprawił, że zaczynał czuć wyrzuty sumienia. Mógł być wobec niej bardziej stanowczy. Powinien zmusić ją do leczenia, a nie spłacać jej długi i pokazywać, że mogła robić, co jej się żywnie podobało.
Było już jednak za późno. Teraz jedyne co mógł zrobić, to pochować ją z godnością.
– Hyejin! Też będziesz jadła obiad?!
– Tak! – odkrzyknęła z przedpokoju, ściągając buty.
Była tak zmęczona po dzisiejszym dniu w pracy, że nie zamierzała wracać do swojej kawalerki i przyjęła zaproszenie Donghae. Odkąd dowiedziała się od Jaerima, że Jisung wyrzucił Noori z mieszkania, czuła ogromną ulgę, choć tak naprawdę nie powinno jej to obchodzić. Starała się, by jej relacja z Donghae wyglądała naturalnie, ale ostatnio unikała nawet jego pocałunków, co sprawiało mu ogromną przykrość. Nie rozmawiała z nim o tym, co zaszło między nią a Jisungiem podczas ich ostatniego spotkania. Nie chciała, by się denerwował, a wiedziała, że najchętniej walnąłby jej mężowi w twarz za tamten dzień i SMS-y, które bezustannie do niej wysyłał, przez co zaczęła wyciszać dźwięki.
Zastanawiała się nad zmianą numeru, ale szybko zdała sobie sprawę z tego, że lubi czytać jego wiadomości. Opowiadał w nich, jak minął mu dzień i za każdym razem dodawał, że bardzo za nią tęsknił. Ona też tęskniła, choć nie chciała się do tego przyznać.
Zanim ruszyła do kuchni, wyjęła komórkę z torebki i odczytała wiadomość, którą zamierzała od razu skasować.
„Spotkaj się dzisiaj ze mną o 20:00 pod naszym apartamentem. Chcę ci coś pokazać. Będę czekał".
Nie rozumiała, dlaczego nie chciał odpuścić. Napisała mu, że spotykała się z Donghae i chciała dać szansę temu chłopakowi, a on mimo to i tak do niej pisał. Sprawiał, że w jej głowie zaczęły tworzyć się wątpliwości, przez co nie mogła całkowicie zapomnieć o tym, co ich łączyło. Nawet jeśli sypiał z Noori, nie byli wtedy razem. Może i szybko się pocieszył po ich rozstaniu, ale ona koniec końców też to zrobiła, choć nie dopuściła do tego, by jej znajomość z Donghae zabrnęła tak daleko, a miała ku temu wiele okazji.
Schowała komórkę do kieszeni i weszła do kuchni, momentalnie uśmiechając się na widok Bory i Marka.
– Rodzinny obiad! – krzyknęła Bora, podnosząc się z krzesła. Podbiegła do niej i mocno ją przytuliła.
Hyejin uwielbiała tę dziewczynę i była szczęśliwa z faktu, iż zaczęła spotykać się z Markiem. Z początku nie chciała uwierzyć w opowieści blondynki, która opowiadała o chłopaku w samych superlatywach, ale gdy Mark zrobił to samo, gdy siedzieli w kawalerce, zrozumiała, że ta dwójka rzeczywiście miała się ku sobie. Niestety Jaebum nie popierał tej relacji, dlatego od razu zastrzegł, że nie życzy sobie Bory w swoim domu, ale Hyejin nie mogła się temu dziwić. Wydarzyło się zbyt wiele, by ta dwójka mogła żyć ze sobą w zgodzie.
– Przypomina mi to czasy, gdy jedliśmy wspólnie obiad z Kyungsoo u mnie w domu. – Hyejin zajęła swoje miejsce i posłała Markowi promienny uśmiech. – Potem dołączyła do nas Sana.
I Mark się w niej zauroczył, dodała w myślach, ale nie zamierzała mówić o tym na głos.
– Stare, dobre czasy – westchnął Mark, odwzajemniając uśmiech przyjaciółki. – Muszę jednak przyznać, że Donghae jest lepszym kucharzem. Wybacz, noona.
Hyejin wzruszyła ramionami, patrząc przez ramię na chłopaka, który rozkładał właśnie talerze z jedzeniem. Było to spaghetti, którego zapewne żadne z nich się nie spodziewało.
Donghae był dobry w wielu rzeczach. W dodatku do niczego jej nie zmuszał i starał się ją zrozumieć, choć nie zawsze na to zasługiwała. Oddał jej swoje serce, a ona nie potrafiła zrobić tego samego, wciąż tkwiąc w przeszłości i małżeństwie, które dalej istniało. W dalszym ciągu bowiem nie wysłała Jisungowi papierów rozwodowych, roztkliwiając się nad jego SMS-ami. Najgorsze było jednak to, że zamierzała się z nim dzisiaj spotkać, a nie powinna nawet o tym myśleć. Pragnienie ujrzenia go było jednak silniejsze, za co klęła na siebie w myślach.
– Smacznego. – Donghae pocałował Hyejin w czubek głowy i zajął miejsce obok niej, uśmiechając się promiennie.
Odwzajemniła ten gest z bólem serca. Tak bardzo chciała, by był przy niej szczęśliwy. Zasługiwał na wszystko, co najlepsze, ale ona nie była w stanie mu tego dać. Nawet Bora zauważyła, że ich znajomość nie prowadziła do niczego dobrego i koniec końców jedno z nich wyląduje ze złamanym sercem. Nie wtrącała się jednak, wierząc, że zdołają sami to rozwiązać.
Ale Hyejin nie potrafiła podjąć ostatecznej decyzji, ponieważ sama nie wiedziała, czego chciała.
Donghae przyglądał się ukradkiem ukochanej, udając, że jest w pełni skupiony na jedzeniu oraz rozmowie. Uśmiechał się i udawał, iż wszystko było w porządku, by ukryć smutek oraz niepewność. Wiedział, że Jisung wypisywał do Hyejin, ponieważ odczytał kilka SMS-ów od niego i szybko je skasował. Najbardziej bolał go fakt, że Hyejin kłamała, iż mąż przestał zawracać jej głowę.
Czuł, że ją traci, a tak bardzo pragnął zatrzymać ją przy sobie. W końcu była jego pierwszą, prawdziwą miłością.
Stał przed blokiem, nerwowo rozglądając się na boki. Miał na sobie skórzaną kurtkę z ćwiekami, czarną koszulę oraz spodnie i wysokie adidasy za kostkę. Dawno nie ubierał się w taki sposób, ale tego dnia postanowił, że Hyejin ujrzy go w takim wydaniu, w jakim się w nim zakochała. O ile w ogóle zdecyduje się przyjść.
Chociaż w jednej wiadomości dała mu do zrozumienia, że planuje przyszłość z Donghae, wiedział, że kłamała. Gdyby tak było, już dawno dostałby papiery rozwodowe.
Minuty mijały, a nerwy zjadały mu rozum. Czuł się jak nastolatek, który stracił swoją pierwszą miłość i starał się ją za wszelką cenę odzyskać. Było w tym w sumie wiele racji, choć nie miał już nastu lat.
– Co takiego chcesz mi pokazać?
Zamarł, słysząc za sobą niepewny, znajomy głos. Ledwie zdołał powstrzymać uśmiech, wkradający się na jego usta, gdy ujrzał Hyejin. Miała na sobie dżinsową kurtkę, białe spodnie oraz adidasy. Choć wyglądała zwyczajnie, dla niego była najpiękniejszą kobietą na świecie i szczerze żałował, że zaniedbywał ją na rzecz pracy. Zasługiwała na więcej uwagi i obiecał sobie, że jeśli da im jeszcze jedną szansę, zrobi wszystko, by czuła się potrzebna i kochana.
– Przyszłaś.
Skinęła twierdząco głową i niepewnie podeszła bliżej. Nie miała pojęcia, czego mogła spodziewać się po tym spotkaniu, ale jej serce biło jak szalone na widok Jisunga. Wyglądał jak podczas ich pierwszego spotkania, gdy wzięła go za szalonego motocyklistę, co okazało się błędem. Jisung może i uwielbiał prędkość, ale bał się motorów. Wolał wygodne samochody, które były cholernie drogie.
– Słyszałam, że wyrzuciłeś Noori – zaczęła, gdy niepewnie poprowadził ją w tylko sobie znanym kierunku. – Dlaczego?
Jisung westchnął, spoglądając w gwieździste niebo. Hyejin była jego żoną, a on czuł się, jakby dopiero ją poznawał. Zanim coś powiedział, uważnie analizował w głowie wszystkie słowa, nie chcąc jej w żaden sposób do siebie zrazić.
– Nikt nie jest w stanie ciebie zastąpić – powiedział w końcu, zerkając na nią. Patrzyła przed siebie, skupiając się na jego słowach. – Tęsknię za tobą każdego dnia. Noori miała być pocieszeniem, gdy przychodziły gorsze dni. Naprawdę żałuję, że tak się to wszystko potoczyło.
Skinęła ze zrozumieniem głową, ale nic nie powiedziała. Szli więc pogrążeni w ciszy, dopóki nie doszli na tył ogrodu, gdzie wszystko było porośnięte krzewami. Nikt nigdy nie przejmował się tą częścią, ale teraz wyglądała ona zupełnie inaczej. Niektóre krzewy zostały wycięte i ktoś zrobił przejście, pozwalające dostać się na niewielką, kwadratową przestrzeń, która została ozdobiona kolorowymi kamykami. Pośrodku stały większe, białe kamyki, tworzące niewielką piramidę oraz tabliczka z napisem: „Kang Hyemin, 2017 rok".
Pod Hyejin ugięły się nogi, a serce cisnęło się do gardła.
Jisung podszedł bliżej, wpatrując się w tabliczkę z bólem.
– Przepraszam, że musiałaś samotnie poradzić sobie ze stratą naszego dziecka. Powinienem cię wspierać. Może wtedy wszystko potoczyłoby się inaczej.
Kucnął nad Hyejin, która się rozpłakała. Sam również zaczął płakać, nie potrafiąc dłużej powstrzymywać wszystkich emocji. Dopiero niedawno dotarło do niego, jak wielką tragedią jest utrata dziecka i zrozumiał, że zachował się strasznie, gdy dowiedział się prawdy. Starał się obwiniać o wszystko żonę, zamiast ją wspierać, a to doprowadziło do tragedii. Ich małżeństwo omal się nie rozpadło przez te wszystkie nieporozumienia.
– Zawsze mówiłaś, że chciałabyś mieć córkę, a ja zdecydowałem, że nazwiemy ją Hyemin – mówił, delikatnie gładząc ją po plecach. – Pomyślałem, że w ten sposób będziemy mogli o niej pamiętać, choć nie dane nam było nawet się z nią spotkać.
Nie spodziewała się tego, dlatego zareagowała tak gwałtownie. Była wdzięczna Jisungowi za to, że pozwolił jej się wypłakać.
Gdy w końcu zdołała się uspokoić, podniosła się na nogi i choć jej oczy wciąż były pełne łez, zdobyła się na szczery uśmiech.
– Sam to zrobiłeś? – spytała, wycierając nos w chusteczkę.
– Oczywiście. Wiele myślałem przez ostatnie dni i naprawdę żałuję, że wszystko tak się pokomplikowało. Kocham cię całym sercem, Hyejin, dlatego chcę, byś miała miejsce, w którym będziesz mogła spotykać się z naszą córką. Nawet jeśli rzeczywiście chcesz ułożyć sobie życie z tym całym Donghae, to wciąż możesz tu przychodzić.
Patrzyła na niego z bólem oraz ogromną tęsknotą. Również tęskniła za nim każdego dnia i nawet jego romans z Noori nie był w stanie tego zmienić.
– Ja też nadal cię kocham, Jisung – wyznała, chcąc być szczerą z własnym sercem. – Chciałabym cię nie kochać i zapomnieć o tym, co nas łączy, ale nie potrafię. Mimo wszystko wciąż jesteś dla mnie bardzo ważny.
Uśmiechnął się przez łzy, nie potrafiąc ukryć wzruszenia. Tak długo czekał na ten moment, że gdy nadszedł, czuł się jak we śnie, z którego nie chciał się obudzić.
Hyejin patrzyła na łzy spływające po jego policzkach. Podeszła bliżej i zaczęła ocierać je dłońmi. Wiedziała, że jej decyzja bardzo zrani Donghae, ale nie potrafiła dłużej żyć bez męża. Nawet jeśli wydarzyło się w ich małżeństwie wiele złego, pragnęła dać im kolejną szansę i żałowała, że zdecydowała się na to tak późno.
– Zamierzasz dać nam kolejną szansę? – spytał, nie spuszczając wzroku z jej oczu.
Skinęła głową, a jego wargi uniosły się w szczerym uśmiechu.
– Mam tylko jeden warunek – powiedziała poważnie, delikatnie gładząc jego policzki. – Musimy się wyprowadzić. Nie mogę mieszkać w miejscu, w którym przebywała inna kobieta.
– Obiecuję, że znajdę coś w miarę taniego.
Zaśmiała się, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że standardy będą takie same, jak w obecnym mieszkaniu, a to oznaczało, że czynsz wcale nie będzie taki tani. Nie zdołała jednak się odezwać, ponieważ Jisung złączył ich usta w pocałunku.
Momentalnie zamknęła oczy, przyciskając go bliżej siebie. Spod jej powiek wypłynęły łzy, gdy pomyślała, że cholernie przez cały ten czas za nim tęskniła.
Obiecali sobie, że już nic nie zdoła ich rozdzielić. Skoro przetrwali tak paskudną burzę z piorunami, zdołają przetrwać wszystko.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top