❦ Rozdział 15.
Minął miesiąc od jej ostatniego spotkania z Jisungiem. Miesiąc pełen łez, bólu i chwil wątpliwości, które sprawiały, że pragnęła wrócić do męża i postarać się od nowa poukładać ich zburzony domek z kart.
Był dzień, gdy stanęła przed drzwiami ich wspólnego mieszkania. Już miała wpisać kod, gdy usłyszała ze środka radosny dziewczęcy śmiech.
Śmiech, który sprawił, że opuściła dłoń i zalana łzami wsiadła w autobus, wracając do wynajmowanej kawalerki. Od tamtej pory obiecała sobie, że zapomni i nigdy więcej nie będzie próbowała walczyć o swoje małżeństwo.
Bardzo pomogli jej Bora oraz Donghae, na których mogła liczyć w każdej chwili. Zbliżyli się do siebie i miała ogromną nadzieję, iż nie straci ich tak, jak stało się to z Semi. Jaerim wciąż utrzymywał z nią kontakt, ale nigdy nie miał czasu, by się spotkać, co tłumaczyła tym, iż nie chciał opowiadać jej o nowym życiu Jisunga. Był jego przyjacielem i rozumiała go, dlatego nie miała o nic pretensji.
– Noona, przyszykowałaś przekąsek jak dla jakiejś armii. Spodziewasz się kogoś jeszcze, prócz Jaebuma i Sany? – Z rozmyślań wyrwał ją głos Marka.
Blondyn postawił przekąski na okrągłym stoliku oraz wąskiej desce, służącej za stół. Kawalerka była niesamowicie malutka, przez co musieli jakoś ogarnąć siedzące miejsca. Cztery osoby spokojnie pomieściłyby się przy niewielkim stoliczku, ale Hyejin kazała mu przynieść jeszcze dwa dodatkowe krzesła, co oznaczało, iż zaprosiła na parapetówę kogoś jeszcze.
– Mhm. – Skinęła głową, posyłając mu uśmiech. – Przyjaciół, na których zawsze mogę liczyć.
– Aa, mówisz o tym tajemniczym przystojniaku, który zabiera cię do kina i na spacery? – zagadnął, poruszając wymownie brwiami, za co dostał z pięści w ramię.
– To tylko przyjaciel! – oznajmiła oburzona. – Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele, bo się tylko rozczarujesz.
Mark zrobił głupią minę, gdy poszła do sypialni, gdy usłyszała dźwięk nowej wiadomości i wrócił do rozmieszczania przekąsek. Dawno nie widział Sany i Jaebuma, dlatego chętnie przyjął zaproszenie na parapetówę. Nie mógł się doczekać, aż ujrzy przyjaciół.
Hyejin oklapła na łóżko, a jej serce momentalnie cisnęło się do gardła, gdy ujrzała imię męża na wyświetlaczu. Była pewna, że zdołała o nim zapomnieć, jednak w tej chwili wszystkie wspomnienia uderzyły w nią niczym grom z jasnego nieba.
Drżącym palcem odblokowała komórkę i odczytała wiadomość.
Minął miesiąc, a ja dalej nie otrzymałem papierów rozwodowych. Jeśli chcesz, mogę cię w tym wyręczyć. Wiem, że masz teraz dużo na głowie.
Łzy momentalnie zalśniły jej w oczach, ale nie pozwoliła im spłynąć. Wspomnienie kobiecego śmiechu, dobiegające z ich domu ponownie zabrzmiał w jej głowie, wbijając szpilkę w serce. Nie miała prawa mieć Jisungowi za złe tego, że zaczął sobie układać życie bez niej. Ona robiła to samo, w obecnej chwili nie wyobrażała sobie, by ktokolwiek mógł go zastąpić. Choć to ona zdecydowała się zakończyć tę relację, wyglądało na to, że wciąż w niej tkwiła, trzymając się dobrych wspomnień.
Ostatnio nie miałam czasu, by się tym zająć. Przepraszam.
– Noona, Sana i Jaebum przyjechali! – krzyknął uradowany Mark, gdy wysłała odpowiedź.
Wcisnęła komórkę do tylnej kieszeni szarych dżinsów, wzięła głęboki oddech i przybierając na ustach uśmiech, ruszyła w stronę kuchni. Słyszała radosny krzyk młodszej siostry i głos szwagra. Mieli spotkać się kilka tygodni wcześniej, ale niestety kelnerki z baru się pochorowały i Sana musiała zostawać dłużej w pracy. Na szczęście w końcu miały okazję się spotkać i porozmawiać.
Nim doszła do gości, poczuła wibracje. Pospiesznie sięgnęła po telefon, by odczytać wiadomość.
Spotkajmy się w sobotę w Hey Caffe! Godzina 14 ci pasuje? Będę miał przy sobie papiery i wszystkim się zajmę.
Słysząc nawoływania siostry, odpisała tylko krótkie „okey" i ruszyła, by powitać gości. Chciało jej się płakać, a obejmująca ją Sana, nie ułatwiała jej zachowania spokoju. SMS-y Jisunga ją dobiły, ponieważ wizja nadchodzącego rozwodu zbliżała się nieubłaganie. Była cholerną idiotką. To przez nią ich małżeństwo przestało istnieć, a gdy napisał w sprawie papierów rozwodowych, poczuła się tak, jakby to on ją porzucił dla kogoś innego.
– Wszystko w porządku? Jesteś strasznie blada.
Uniosła wzrok na obejmującego ją Jaebuma, a na jej ustach momentalnie pojawił się wymuszony uśmiech.
– Ostatnio dużo pracuję. Zbieram na auto i potrzebuję pieniędzy. Mam dość dojeżdżania do pracy autobusami – odpowiedziała i wskazała na najwygodniejsze fotele, jakie były w kawalerce.
Sama zajęła miejsce na wysokim krześle bez oparcia przy prowizorycznym stoliku, przymocowanym do ściany. Mark usiadł obok niej, jakby wyczuł, że przyniesione przez niego krzesła z oparciami czekały na kolejnych gości.
– Dzwonił do ciebie Kyungsoo? – zagadnęła Sana, sięgając po słone orzeszki.
– Jakiś czas temu – Hyejin skinęła głową. – Nawrzeszczał na mnie, że zostawiłam tak wspaniałego mężczyznę, jak Jisung i powiedział, że się do mnie nie odezwie, jeśli tego nie naprawię. Cóż, do miłych rozmów z pewnością ona nie należała.
– Kretyn! Niech tylko przyjedzie na święta, a przysięgam, że urwę mu jaja! – skwitowała Sana, marszcząc gniewnie brwi.
Sana dawniej bała się cokolwiek powiedzieć młodszemu bratu, ale od jakiegoś czasu głośno wypowiadała swoje zdanie i często dochodziło między nimi do sprzeczek. Już nie bolało ją, gdy Kyungsoo próbował zranić ją, wspominając przeszłość i ten przeklęty wypadek, który zniszczył jej życie. Dzięki Jaebumowi oraz psychologowi, który pomógł jej dojść do siebie, stała się silniejsza i pewniejsza siebie.
– Najważniejsze, że moje jaja są bezpiecznie – skwitował Jaebum, wywołując u wszystkich śmiech.
Nim rozmowa na dobre się rozkręciła, w mieszkaniu znów rozległ się dzwonek. Hyejin przeprosiła gości, którzy komentowali wygląd kawalerki i ruszyła do drzwi.
Na widok Bory, trzymającej wino w dłoniach i Donghae z bukietem różowych róż, momentalnie się rozpogodziła, odrzucając wiadomości od Jisunga gdzieś w kąt.
– Och, widzę, że zjawiamy się jako ostatni – zauważył Donghae, całując ją w policzek.
– Tak się złożyło – skinęła z uśmiechem głową, biorąc od niego kwiaty. – Kawy? Herbaty?
– Dla mnie coś zimnego.
– Dla mnie też – zgodziła się z bratem Bora.
– To chodźcie. Napoje leżą na podłodze. Zaraz dam wam szklanki, tylko najpierw przedstawie was pozostałym gościom.
Przeszli przez malutki przedpokój i znaleźli się w salonie połączonym z kuchnią. Donghae z szerokim uśmiechem przywitał się z gośćmi, podczas gdy Bora stanęła w kącie ze spuszczoną głową. Nie mogła uwierzyć, że świat był tak mały, a ona znów stała naprzeciwko Jaebuma, który najwyraźniej nie poznał jej przez blond włosy i skromny ubiór. To samo tyczyło się Marka i Sany.
Wszyscy wpatrywali się w nią z zainteresowaniem, a jej zachowanie sprawiło, że w pomieszczeniu zapanowała nerwowa atmosfera. Dopiero otulające ją ramię Hyejin sprawiło, iż dumnie uniosła wzrok i przywitała się zresztą, wywołując na ich twarzach szok.
Hyejin nie uszło to uwadze, dlatego momentalnie spytała:
– Znacie się?
Jaebum wpatrywał się w Borę z nienawiścią. Na jej widok momentalnie cały się spiął i nawet Sana nie była w stanie go uspokoić, choć próbowała.
– Pamiętasz, jak opowiadałem ci o psycholce, która miała na moim punkcie taką obsesję, że próbowała zmusić mnie do ślubu? – spytał Hyejin i momentalnie wrócił wzrokiem do zawstydzonej Bory. – To właśnie ona.
Hyejin była zdruzgotana, a Donghae kazał Jabumowi zważać na słowa, przez co zaczęli się kłócić. Całe szczęście, że Mark i Sana zainterweniowali, inaczej mogłoby dojść do bójki, a tego naprawdę nie chciała. Nie po to wszystkich zaprosiła, by roznieśli jej mieszkanie.
Bora nie mogła znieść nienawistnego spojrzenia Jaebuma. Zawsze jakaś część jej serca będzie do niego należała i nawet jeśli darzyła go chorą miłością, z której się wyleczyła, to już nie była tą samą dziewczyną, co kilka lat temu. Nigdy więcej nie pozwoliłaby, żeby jakikolwiek facet tak ją od siebie uzależnił.
– Przepraszam, że swoją obecnością popsułam wam nastrój – powiedziała szczerze, uważnie patrząc na Marka, Jaebuma oraz milczącą Sanę, która patrzyła na nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy. – Nie miałam pojęcia, że Hyejin jest twoją siostrą, Sana. Gdybym o tym wiedziała, nigdy bym tu nie przyszła. Naprawdę jest mi przykro.
– Dlaczego jest ci przykro, skoro nie jesteś już tą samą dziewczyną, co kiedyś?! – krzyknął niespodziewanie Donghae, patrząc na siostrę z niedowierzaniem. – Nie zrobiłaś teraz nic złego!
Hyejin objęła blondynkę ramieniem i popchnęła ją bliżej siostry oraz chłopaków. Znała historię Jaebuma i dziewczyny, która miała na jego punkcie obsesję bardzo dobrze. Doskonale rozumiała, dlaczego wszyscy zareagowali w taki sposób na jej widok. Bora omal nie zniszczyła Bumowi życia, a Sana musiała zmagać się ze złamanym sercem, ale od tamtego czasu wiele się zmieniło. Poznała tę szczupłą blondynkę i bardzo ją ceniła, dlatego nie mogła pozwolić, by błędy z przeszłości je rozdzieliły.
– Kocham cię Sana, a ciebie Jae traktuje jak przyjaciela i dobrze o tym wiesz – zaczęła, uwzględniając tę dwójkę. Wiedziała bowiem, że Mark nie zamierzał brać udziału w konflikcie, jaki miał miejsce – ale Bora też stała się mi bliska i nie pozwolę, byście ją oczerniali. Wiem, że w przeszłości popełniła błąd, ale zapewniam was, że teraz jest zupełnie kimś innym i zasługuje na drugą szansę. Nawet od ciebie – dodała ostatnie zdanie, widząc niedowierzające spojrzenie Jaebuma.
Bora nie odezwała się słowem, uśmiechem dziękując Hyejin za to, że się za nią wstawiła. Ku jej zdziwieniu, po chwili podeszła do niej Sana z wyciągniętą na zgodę ręką.
– Nigdy nie miałyśmy okazji się poznać, dlatego mam nadzieję, że pokażesz lepszą wersję siebie – powiedziała, siląc się na uśmiech.
Sana nienawidziła tej dziewczyny za to, że próbowała odebrać jej ukochanego i zniszczyć mu życie, ale sama popełniła w przeszłości okropny błąd i doskonale wiedziała, jak to było, gdy inni patrzyli na nią przez pryzmat tego, co kiedyś zrobiła. Dlatego też zdecydowała się dać Borze szansę. Mieszkały w innych miastach, więc nie będą musiały spędzać ze sobą czasu. Czasem jednak spotkają się u Hyejin, a nie chciała, by panowała wtedy nieprzyjemna atmosfera.
Ostatecznie nawet Jaebum podał jej dłoń, mówiąc, że robi to tylko i wyłącznie dla Hyejin.
Bora mimo to poczuła ogromną ulgę w sercu i w końcu należycie przywitała się z Markiem, którego miała okazję już poznać. Musiała przyznać, że wciąż był niesamowicie przystojny, a jego uśmiech zwalił ją z nóg.
Donghae patrzył z boku na siostrę, która zajęła miejsce obok Marka, a potem przeniósł wzrok na uśmiechniętą Hyejin. Myślał, że będzie musiał obić Jaebumowi twarz, ale na szczęście załagodziła sytuację i zrobiła na nim ogromne wrażenie. Wiedział, że jego siostra nie była święta i miała wiele za uszami, ale nie pozwoliłby jej skrzywdzić. Dlatego tak wiele znaczyło dla niego to, że Hyejin również stanęła po jej stronie.
Sprawiła, że całkowicie stracił dla niej głowę.
Chciał zająć miejsce na wolnym krześle, jednak zamiast tego ruszył za Hyejin. Mieszkanie było tak malutkie, że z sypialni dało się obserwować salon oraz kuchnię. I odwrotnie, przez co nie było mowy o prywatności. Tym bardziej że jedynie w łazience wstawiono drzwi.
Mimo to przytulił Hyejin od tyłu, na co podskoczyła nerwowo, odkładając telefon.
– Och, przestraszyłeś mnie! – powiedziała, próbując wyrwać się z jego objęcia.
Nie pozwolił jej na to.
– Dziękuję za to, co zrobiłaś dla Bory. To wiele dla mnie znaczy.
– Nie ma za co. Nie wygłupiaj się – zaśmiała się i odwróciła się w jego stronę, korzystając z okazji, że ją puścił.
Chciała coś dodać, ale jego usta niespodziewanie zetknęły się z jej, wprawiając ją w taki szok, że nie potrafiła się poruszyć. Wiedziała, że w każdej chwili ktoś mógł zerknąć przez ścianę i ich zobaczyć.
Wiedziała, że goście na nich czekali i była świadoma tego, iż wciąż miała męża, a to, co się wydarzyło, nie powinno mieć miejsca. Ani teraz, ani nigdy.
Mimo to przymknęła powieki i odwzajemniła pocałunek, sprawiając tym samym, że kąciki ust Donghae delikatnie się uniosły.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top