❦ Rozdział 07.
Noori wyszła z windy i zdjęła okulary przeciwsłoneczne, z zachwytem przyglądając się eleganckiemu korytarzowi. Wiedziała, że jej szef mieszkał w pięknym apartamencie z plotek, a teraz mogła przekonać się o tym na własne oczy. Całe szczęście, że znalazła pretekst, by go odwiedzić.
Poprawiła różową sukienkę w zielono-błękitne pióra, która sięgała nieco za pośladki, ukazując jej szczupłe, długie nogi. Czarne włosy opadały jej na ramiona, układając się na końcach w lekkie fale. Nim zdecydowała się pójść na koniec korytarza, gdzie znajdywały się drzwi, będące celem jej podróży, wyjęła z czarnej torebki malutkie lustereczko i musnęła usta czerwoną szminką.
– Wyglądasz idealnie – stwierdziła, uśmiechając się do własnego odbicia. – Ta cała Hyejin nie dorasta ci do pięt.
Po drodze minęła tajemniczą męską postać w wielkich okularach przeciwsłonecznych. Przez myśl jej nawet przeszło, iż minęła się z jakąś gwiazdą, ale nie miała czasu, by zainteresować się nieznajomym.
Zapukała do czarnych drzwi i już po chwili ujrzała Jisunga. Powitał ją dość chłodno, co pozwoliło jej przypuszczać, iż w jego idealnym małżeństwie zaczęły pojawiać się czarne chmury. Przeczuwała to od dnia imprezy, gdzie celowo nazwała go „oppą" przy Hyejin. Najwyraźniej plan się powiódł.
– Wszystko w porządku? – spytała troskliwym głosem, zajmując miejsce na granatowej kanapie z ozdobnym oparciem.
– Napijesz się czegoś? – odpowiedział pytaniem na pytanie, kierując się w stronę kuchni.
Noori obserwowała jego szerokie ramiona i umięśnione ręce. Uwielbiała, gdy nosił eleganckie koszule i jakoś ciężko było jej uwierzyć, że ten mężczyzna gustował kiedyś w zwykłych koszulkach i czarnych skórzanych kurtkach.
– Poproszę wody.
Jisung wrócił z czystą szklanką i nalał z dzbanka wyjętego z lodówki wodę z cytryną.
Ostatnie dni były dla niego naprawdę ciężkie. Z Hyejin nie dało się porozmawiać, a gdy już próbował jakoś do niej dotrzeć, wychodziła z domu, trzaskając drzwiami. Tak też było tym razem, dlatego nie odmówił Noori, gdy do niego zadzwoniła. Po co miałby to zrobić, skoro i tak nie miał nic ciekawego do roboty? Myślał, że po powrocie z Los Angeles, zdoła nacieszyć się żoną, ale ta go unikała. O pomocy psychologa nie chciała nawet słuchać, tłumacząc się tym, że przez dwa tygodnie była pod okiem specjalisty i to jej wystarczyło. Był innego zdania, ale nie mógł nic z tym zrobić.
Noori podziękowała i wyjęła z beżowej teczki umowę, która powinna poprawić mężczyźnie nastrój.
– Zgadnij, kto poprowadzi imprezę w Fire Club w przyszły piątek.
Jej uśmiech sprawił, że wziął kartkę w dłonie. Długą chwilę wpatrywał się w nią z niedowierzaniem, zastanawiając się, jakim cudem udało jej się ściągnąć do klubu taką gwiazdę.
– Żartujesz sobie? – spytał, wskazując na nazwisko sławnego DJ'a.
– Jesteś ze mnie dumny, prawda? – Uśmiechnęła się uroczo, mrugając do niego jednym okiem.
– Jesteś najlepsza! – przyznał z dumą, a na jego ustach pierwszy raz od kilku dni zawitał szczery uśmiech. – Trzeba zająć się organizacją. Ta impreza zostanie zapamiętana do końca roku. Wszyscy będą mówić o tym wydarzeniu! Musimy sprawić, żeby wszystko było dopięte na ostatni guzik!
Patrzyła, jak chodzi po pokoju, energicznie gestykulując podczas mówienia. Wiedziała, że pojawienie się Steve'a Aoki zrobi na nim wrażenie i wcale się nie pomyliła.
– Powiem Hari, żeby wszystkim się zajęła. Ta dziewczyna zawsze ma świetne pomysły na imprezy.
Jisung odwrócił się w jej stronę z tajemniczym uśmiechem.
– Nie, moja droga. Tym razem we wszystkim wam pomogę. Mam już nawet pewien pomysł.
– Ale wspominałeś przecież, że przez najbliższe kilka tygodni mamy zawracać ci głowy, bo poświęcasz czas żonie... – zaczęła niepewnie, ale mężczyzna wszedł jej w słowo, machając lekceważąco ręką.
– Obecnie żona nie chce mnie oglądać, więc pójdę jej na rękę. Co ty na to, by zadzwonić do Hari i spotkać się w jakimś barze? Moglibyśmy obgadać przygotowania do imprezy.
Noori sięgnęła po turkusowy kalendarz z torebki, obdarzając Jisunga jeszcze szerszym uśmiechem.
– Hari jest właśnie w klubie. W piątek jest impreza z motywem dżungli, więc zajmuje się wystrojem z innymi pomocnikami. Możemy złożyć jej niespodziewaną wizytę.
Klasnął w dłonie, kiwając na zgodę głową.
– W takim razie, chodźmy. Mam poprowadzić, czy przyjechałaś samochodem?
– Przyjechałam samochodem.
– Świetnie. Przynajmniej będę mógł się napić.
Ruszył do przedpokoju i obejrzał się w lustrze, poprawiając grzywkę. Mógł być przygnębiony, ale nigdy niezaniedbany. Lubił wyglądać dobrze i nic nie mogło tego zmienić. Nawet Hyejin i jej humorki.
Otworzył Noori drzwi i puścił ją przodem, jak na dżentelmena przystało, po czym ruszył z nią w stronę windy. Miał nadzieję, że zaangażowanie się w organizacje imprezy ze Steve'm Aoki pozwoli mu choć na chwilę zapomnieć o kryzysie w małżeństwie.
Hyejin zerknęła na zegarek i gdy tylko upewniła się, że wybiła czternasta, weszła do eleganckiego salonu fryzjerskiego. Drzwi były otwarte, więc miała nadzieję, iż Donghae nie zapomniał o swojej propozycji i czekał na nią gdzieś na zapleczu. W środku bowiem nie dostrzegła żywej duszy.
Z zachwytem rozglądała się po pomieszczeniu, momentalnie dochodząc do wniosku, że wykonywane tutaj usługi, musiały należeć do bardzo drogich. Gdyby nie otrzymała darmowej propozycji na metamorfozę, bez wątpienia nigdy by tutaj nie przyszła. Nie lubiła trwonić pieniędzy i raczej wątpiła, by kiedykolwiek się to zmieniło.
Gdy wchodziło się do salonu, od razu napotykało się na recepcję, gdzie ujrzała cukierki w błękitnym naczyniu, przypominającego słonia, telefon stacjonarny oraz duży kalendarz z jakąś kobietą w kolorowych włosach na okładce.
Przy każdym stanowisku (a było ich trzy), widniało ogromne lustro oprawione w czarną ramę. Ściana w tym miejscu została pokryta czarną tapetą z białymi kwiecistymi wzorami, a cała reszta została pomalowana na biało. W środku znajdowały się dwie szafki z kosmetykami, czarne wózki przy każdym ze stanowisk, dwie myjki, poczekalnia z gazetami i niesamowicie wygodną czarną sofą oraz duże zdjęcia przedstawiające kobiety w przeróżnych fryzurach z logiem jakichś nieznanych jej firm.
Dostrzegła na jednej ze ścian stanowisko ze zdobytymi nagrodami przez Donghae i jakichś czterech innych fryzjerów, którzy najwyraźniej również tu pracowali. W tym były dwie kobiety.
– Już myślałem, że nie przyjdziesz.
Podskoczyła, zaskoczona i odwróciła się w stronę uśmiechniętego chłopaka. Miał na sobie śnieżnobiałą koszulę, czarne spodnie i białe adidasy. Jego ciemne włosy jak zwykle zostały ułożone do góry i wyglądały idealnie jak w reklamach super lakieru do włosów. Ogólnie cała jego osoba wydawała się nierealna jakby zdjęta wprost z okładki.
– Nie spóźniłam się – odpowiedziała szybko, spoglądając na zegarek. – Przyszłam punktualnie.
Donghae zaśmiał się i podszedł do drzwi, by zamknąć je na klucz. Dał już tabliczkę, oznajmiającą, iż salon był zamknięty, ale wiedział, że gdy ktoś zauważy go w środku, od razu będzie chciał załapać się na strzyżenie.
Po chwili wrócił do Hyejin i bez skrępowania zdjął z jej włosów czarną gumkę. Uważnie przyjrzał się odrostowi, który sięgał jakieś piętnaście centymetrów i pokręcił niezadowolony głową.
– Fryzjera to ty dawno nie odwiedziłaś.
Speszona wzruszyła ramionami.
– Nie miałam czasu, by go odwiedzić.
W Gunpo przynajmniej raz w miesiącu podcinała włosy i farbowała odrost, ale odkąd zapuściła nieco włosy do ślubu i zamieszkała w Seulu, w ogóle nie zawracała sobie głowy takimi pierdołami.
– Usiądź na środkowym miejscu – oznajmił, wskazując czarny fotel.
Po chwili wrócił, pokazując jej paletę z kolorami.
– Będziesz wyglądała idealnie w czekoladowym brązie. Dodam do niego odrobinę ciemniejszego odcienia i gdzieniegdzie dorobię złote refleksy – mówił, jak zaklęty, nie spuszczając z niej oczu. Wyglądał jak prawdziwy profesjonalista, przez co nie mogła przestać się na niego gapić. – Proponowałbym też krótkiego boba. Ta fryzura jest ciągle w modzie i będziesz świetnie w niej wyglądać. Teraz masz jeden wielki znak zapytania na tej głowie i widzę po dłuższych bokach z przodu, że kiedyś nosiłaś boba.
– To prawda.
– Dlaczego więc nie wyrównałaś końcówek, skoro zrezygnowałaś z tej fryzury?
– Zapuszczałam włosy do ślubu, a potem jakoś w ogóle o tym nie myślałam...
Donghae złapał się za głowę, klnąc w myślach na wszystkich fryzjerów, którzy niszczyli opinię temu pięknemu zawodowi. Gdyby tylko wiedział, kto puścił Hyejin do ślubu z włosami o różnej długości, osobiście wykopałby dla niego grób. Nie zamierzał jednak jej dołować, dlatego uśmiechnął się i nałożył na jej dżinsową koszulę złotą pelerynę.
– No to bierzemy się do roboty. Zróbmy cię na bóstwo.
Wpatrywała się w swoje odbicie ze łzami w oczach. Nie mogła uwierzyć, że tak niewiele wystarczyło, by odmienić człowieka. Czuła się piękna i szczęśliwa. Starała nie robić sobie z tego powodu wyrzutów sumienia, wmawiając sobie, że dziecko nie chciałoby, żeby opłakiwała go przez całe życie, ale i tak musiała powstrzymywać się od płaczu, by nie popsuć makijażu.
Donghae bowiem nie tylko zmienił jej fryzurę, ale również poprosił koleżankę, by zrobiła jej idealny makijaż. Starała się odwieść go od tego pomysłu, tłumacząc, że i tak wróci do domu i zaraz go zmyje, ale jej nie słuchał.
Gdy koleżanka Donghae wyszła z salonu, odprowadzona przez niego do drzwi, odwróciła się w stronę chłopaka z uśmiechem.
– Dziękuję. Naprawdę czuję się... lepiej.
– Wyglądasz przepięknie – przyznał, z uznaniem patrząc na jej urodziwą twarz. Jasna dżinsowa koszula, białe spodnie i czarne botki wbrew pozorom idealnie pasowały do całości. Dla niego Hyejin wyglądała przepięknie i miał ogromną nadzieję, iż w końcu dostrzegła, że była naprawdę zjawiskową kobietą. Czasem wystarczyło naprawdę niewiele, by poczuć się lepiej.
– Przychodząc tutaj, myślałam, że nigdy nie wydałabym tylu pieniędzy za zafarbowanie i obcięcie włosów, ale zmieniłam zdanie – przyznała, z uznaniem dotykając swoich miękkich włosów. – Żałuję, że wcześniej nie trafiłam na tak genialnego fryzjera. Moje włosy jeszcze nigdy tak nie błyszczały. Koniecznie musisz sprzedać mi szampon i odżywkę. Ten zapach jest cudowny!
Donghae roześmiał się, czując ogromną radość, gdy dostrzegł uśmiech na jej twarzy. Absolutnie nie żałował, że nie pojechał wraz z pozostałymi pracownikami na targi fryzjerskie. Dzięki temu mógł zająć się Hyejin i poprawić jej humor.
– Skąd wiesz, ile kosztowałaby cię usługa? – spytał zaciekawiony, marszcząc brwi.
– Gdy rozmawiałeś na zapleczu przez telefon, przeszłam się po salonie i widziałam cennik. Normalnego śmiertelnika nie stać na twoje usługi, wiesz o tym?
Wzruszył ramionami, niespecjalnie tym wzruszony.
– Pójdę się przebrać, a ty zadzwoń do męża i zaproś go na jakąś randkę. Wyglądasz zbyt pięknie, by wrócić do domu i spędzić resztę czasu przed telewizorem – oznajmił i puszczając oczko, zniknął jej z oczu.
Hyejin wpatrywała się jeszcze dłuższą chwilę w swoje odbicie, zastanawiając się nad słowami fryzjera. Przez ostatnie dni była dla Jisunga bardzo oziębła i robiła wszystko, by go do siebie zrazić. Jego obecność działała na nią jak płachta na byka, choć w głębi duszy wiedziała, że nie miała prawa obwiniać go za to, co się stało. Może i powinien dzwonić do niej częściej, ale pewnie i tak nie powiedziałaby mu o ciąży. W końcu miała to być niespodzianka.
Odetchnęła głośno i sięgnęła po telefon, wybierając numer męża. Musiała wziąć się w garść, inaczej popsuje wszystko, na co zapracowali. Jisung był wspaniałym mężczyzną i wiedziała, że drugiego takiego mogła nie znaleźć. Może i miał swoje wady, ale nie było na świecie ludzi, którzy by ich nie mieli.
W chwili, gdy miała się rozłączyć, usłyszała jego głos. Nieco speszona spuściła wzrok, wolną ręką bawiąc się oparciem czarnego fotela.
– Co robisz? – spytała. W tle słyszała jakieś głosy, jednak starała się o nich nie myśleć.
– Jestem w klubie. Noori załatwiła imprezę ze Steve'm Aoki i pracujemy nad jej wystrojem. Przy okazji pomagamy Hari w dekoracji sal na piątkową imprezę. Coś się stało, że dzwonisz?
Nie miała bladego pojęcia, kim jest ten cały Steve i wcale jej to nie obchodziło. Obchodziło ją to, że Noori znów kręciła się wokół jej męża i momentalnie odczuła ogromną złość.
Zacisnęła palce na komórce. Chciała krzyknąć, ale powstrzymała się, ponieważ Donghae wszedł do pomieszczenia, posyłając jej piękny uśmiech. Miejsce białej koszuli zajęła granatowa w jakieś dziwne błękitne i żółte wzory.
Uwielbia koszule, tak jak Jisung, pomyślała i w końcu odwróciła od niego wzrok, słysząc nawołujący ją głos męża.
– Podjadę pod klub i pójdziemy na jakąś kolację, co ty na to? – spytała do słuchawki. – Możemy też w końcu wybrać się do tego kina.
Zdziwiła ją cisza, która trwała zdecydowanie zbyt długo. Gdy Jisung się odezwał, dobry humor momentalnie ją opuścił.
– Zrobimy to jutro, okey? Nie mogę teraz wyjść i zostawić ich z tym wszystkich samych, skoro zaoferowałem swoją pomoc. Gdybyś wcześniej powiedziała mi o swoich planach, nie przyszedłbym do klubu.
Prychnęła gniewnie, mówiąc do słuchawki:
– To sobie siedź z tą swoją Noori, skoro jest ważniejsza ode mnie! Jak zwykle jestem na drugim miejscu!
Donghae patrzył, jak wrzuca telefon do torebki i zaczyna szlochać. Nie spodziewał się, że telefon do męża mógł wywołać u niej takie emocje. Gdyby tak było, nie kazałby jej do niego dzwonić.
Nieco speszony, podszedł bliżej i objął ją rękoma. Ku jego zdziwieniu, przytuliła się do niego, szlochając nieco ciszej. Gładził ją po miękkich włosach, dopóki się nie uspokoiła.
– Nie przejmuj się. Czasem nie warto – powiedział, gdy się od niego odkleiła.
Wzięła do ręki chusteczkę, którą jej podał i posłała mu w podziękowaniu uśmiech.
– Jak mam się nie przejmować, skoro jakiś pieprzony klub jest ważniejszy dla mojego męża ode mnie? – spytała, siląc się na uśmiech.
– Zająłem się moją ostatnią klientką, więc mam teraz wolny czas. Jeśli się zgodzisz, chętnie zabiorę cię w jakieś miłe miejsce – zaproponował, kładąc dłoń na jej ramieniu. – Faceci to idioci. Często coś doceniają w chwili, gdy to tracą. Taka nasza natura.
– Ty też tak traktujesz kobiety?
Zmarszczył zabawnie nos, robiąc minę niewiniątka.
– Jednorazówki, owszem. A życiówki jeszcze nigdy nie spotkałem, ale wiem, że jakbym szczerze się zakochał, to kobieta byłaby u mnie na pierwszym miejscu.
Hyejin uniosła wysoko brwi.
– Jednorazówki? Życiówki? Co to jest?
Donghae objął ją ramieniem i poprowadził do wyjścia.
– Jednorazówka: dziewczyna na jedną noc. Ewentualnie koleżanka od seksu. Życiówka: dziewczyna, która zdobyła moje serce.
– A ja myślałam, że jesteś porządnym facetem – pokręciła z niedowierzaniem głową, ale na jej ustach znów zawitał uśmiech.
Donghae roześmiał się i otworzył drzwi, wypuszczając ją przodem.
– Jestem porządny. Po prostu nie gardzę dziewczynami, które lubią się dobrze zabawić.
Normalnie prawiłaby mu morały na temat traktowania kobiet, ale doszła do wniosku, że jeśli rzeczywiście nie angażował się w żadne relacje, to nikogo nie ranił. Poza tym to jego życie i jego sprawa, jak ono wyglądało.
– Dokąd w takim razie idziemy? – spytała, posyłając mu zaciekawione spojrzenie.
– Mówiłaś coś o kinie. Masz ochotę na jakiś konkretny film?
– Wyszła nowa komedia z Zackiem Efronem. Bardzo chciałam ją zobaczyć.
– No to chodźmy. Już patrzę, na którą jest seans. – Wyjął z kieszeni telefon i zaczął szukać odpowiedniej strony. Gdy znalazł to, czego szukał, otworzył szeroko oczy. – Mamy dwadzieścia minut! Biegiem do mojego auta!
Chwycił ją za dłoń i pociągnął w odpowiednią stronę, nie pozwalając na odmowę.
Hyejin czuła się w tamtym momencie jak nastolatka, przeżywająca swoją pierwszą miłość, a przecież jej pierwszą i jedyną miłością był Jisung, który obecnie znajdował się w klubie.
Nie trzymał jej za rękę, nie przebiegał z nią przez pasy, chcąc czym prędzej dotrzeć do samochodu, by dostać się do kina na film, który chciała obejrzeć.
Kimś, kto to robił, był Donghae i o dziwo nie czuła wobec tego żadnych wyrzutów sumienia. W końcu to nie ona olała Jisunga dla kogoś ze swojej pracy. To on znów pokazał, że nie stawiał jej na pierwszym miejscu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top