❦ Rozdział 02.
Na samą myśl o dzisiejszym przyjęciu zorganizowanym przez Jisunga, dostawała migreny. Tak bardzo cieszył się z otwarcia klubu w Los Angeles, że wynajął na dzisiejszy wieczór elegancką restaurację, do której zaprosił ich przyjaciół oraz pracowników Fire Club, umieszczonego w Seulu. Na liście gości pojawili się również DJ'e, często występujący w klubie. Odkąd Jisung sprzedał kilka gorzej prosperujących barów i zajął się klubami, mógł skupić się na zarabianiu większej gotówki i czuł się, jak ryba w wodzie.
Pchnęła drzwi i już po chwili ujrzała radosną twarz Semi. Przyjaciółka ubrana była w dżinsowe krótkie spodenki, białą bluzkę na ramiączkach i śliczne japonki z czarną kokardą umieszczoną na pasku. Włosy, jak zwykle zostawiła rozpuszczone.
– Znów miałaś dostawę? – zagadnęła, zwracając na siebie uwagę przyjaciółki, która ubierała manekina w nowe ubrania.
– Hyejin! – Semi odrzuciła ciuchy na stolik i rzuciła się przyjaciółce w ramiona, uważając przy tym na jej brzuch. – Jak dziecko? Jak zareagował Jisung? No już, siadaj i mi opowiadaj – zachęciła, wskazując na białą sofę przy szybie, gdzie często czekali mężczyźni na swoje kobiety, buszujące po sklepie. Widząc, jak oczy Hyejin napełniły się łzami, a dolna warga zadrżała niebezpiecznie, posłała jej pytające spojrzenie. – Coś się stało? Jisung nie cieszy się, że zostanie ojcem?
– Nie będzie żadnego dziecka, Semi. Ani teraz, ani nigdy – załkała Hyejin, ocierając z policzków łzy. – Przez ostatnie dni nie byłam w żadnym SPA, a w klinice, w której musiałam poddać się aborcji, ponieważ serce mojego dziecka... jego serce... – Pozwoliła Semi posadzić się na kanapie i przyjęła od niej chusteczki – ... przestało bić w drugim miesiącu. Tak po prostu.
Jun gładziła ramię przyjaciółki, współczując jej całym sercem. Sama nigdy nie chciała mieć dziecka, jednak potrafiła wyobrazić sobie, jak bardzo Hyejin cierpiała w tym momencie. Była taka szczęśliwa, gdy opowiadała jej o ciąży. Nic dziwnego, że teraz nie potrafiła poradzić sobie ze śmiercią nienarodzonego dziecka.
– Zamierzasz powiedzieć o tym Jisungowi?
Hyejin pokręciła głową.
– Nie chcę, by cierpiał.
Semi uważała, że Jisung powinien znać prawdę, jednak nie zamierzała wtrącać się w ich małżeństwo. Dlatego też nikomu nie wspomniała słowem o ciąży przyjaciółki. Nawet Jaerim o niczym nie wiedział, a dzieliła się z nim wszystkimi sekretami, jakie miała w posiadaniu.
– Myślisz, że zdołasz to przed nim ukryć? Jesteś w totalnej rozsypce.
– Potrafię udawać szczęśliwą. Przed rodzeństwem też ukrywałam wiele rzeczy, więc dam sobie radę. Nie martw się. – Posłała Semi sztuczny uśmiech, ściskając jej dłoń. – Nie mam najmniejszej ochoty na tę przeklętą imprezę, ale przecież nie mogę zostać w domu.
– Ano, nie możesz – Semi skinęła twierdząco głową. – Jisung zapewne zamierza przedstawić cię wszystkim pracownikom, więc zrób się na bóstwo i pokaż wszystkim śliniącym się do twojego męża kelnerkom, że nie mają z tobą najmniejszych szans.
– Któraś z nich przynajmniej mogłaby dać mu dziecko.
Semi uderzyła przyjaciółkę w ramię, nie wierząc własnym uszom.
– Nie każdy facet chce mieć dziecko! – przypomniała, obdarzając ją gniewnym spojrzeniem. – Jaerim nie wyobraża sobie życia z płaczącym i srającym niemowlęciem. Jisung z tego, co pamiętam, też nigdy nie był typem faceta, który musi powiększyć rodzinę. To ty bardziej chciałaś dziecko, Hyejin. On z pewnością ucieszyłby się na wieść o byciu ojcem, ale jestem pewna, że nie będzie rozpaczał, gdy jednak nim nie zostanie.
– Powiedział mi to samo, ale obawiam się, że to tylko słowa, a w głębi serca jednak pragnie tego dziecka równie mocno, jak ja...
– Jisung taki nie jest. Zaufaj mu i przestań martwić się o to, że go rozczarujesz, gdy nie dasz mu potomstwa. Tyle czasu był kawalerem, choć otaczało go mnóstwo kobiet i dopiero ty zdołałaś go usidlić. To coś chyba znaczy, prawda? Nie wziął sobie dwudziestoletniej kobiety, która urodzi mu mnóstwo dzieci, a ciebie i zapewne doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że wasza rodzina nie będzie zbyt duża. W końcu w tym roku kończysz trzydzieści lat, a małżeństwem jesteście od ponad roku.
– Może masz rację, ale to nie zmienia faktu, że bardzo teraz cierpię. Naprawdę jest mi ciężko żyć z myślą, że moje dziecko umarło i nie miało szansy nawet się urodzić. To tak bardzo boli.
Semi przytuliła Hyejin, głaszcząc ją po włosach. Serce jej się krajało na widok łez przyjaciółki. To był pierwszy raz, gdy widziała ją tak zdołowaną. Zawsze uśmiechała się od ucha do ucha, zarażając wszystkich dobrym humorem. Nawet podczas wyjazdu Jisunga, chętnie się uśmiechała i wychodziła do ludzi.
Jun miała nadzieję, że śmierć dziecka nie odbierze jej całej radości z życia i zdoła sobie z nią poradzić.
– Czas przyzwyczaja do bólu. Jestem pewna, że sobie poradzisz. Nie jesteś sama – zapewniła i podniosła się z kanapy, zerkając w stronę nierozpakowanych ubrań. – Wstawaj. Pomożesz mi wypakować towar. Jestem pewna, że przy okazji znajdziesz coś dla siebie na dzisiejszy wieczór.
Hyejin otarła łzy, wzięła głęboki oddech i wymusiła na ustach uśmiech. Im mniej będzie o tym wszystkim myślała, tym będzie jej łatwiej.
– Okay. No to, od czego zaczynamy? – spytała, uważnie obserwując kartony z ubraniami.
– Wyjmijmy wszystkie ubrania z kartonów. Potem będziesz czytała mi listę, a ja sprawdzę, czy wszystko się zgadza.
– No to do roboty.
W restauracji zaczęli zbierać się goście, których witała szerokim uśmiechem u boku męża. Jisung z dumą wszystkim mówił, że była jego żoną, czym mimowolnie sprawił, że czuła się choć odrobinę lepiej. Naprawdę chciała wierzyć, iż dziecko nie było dla niego priorytetem i pomimo jego braku, mogli tworzyć szczęśliwe małżeństwo.
– Oppa! – Słodki głos szczupłej, ślicznej brunetki sprawił, że Hyejin momentalnie poczuła zazdrość. – Jak zwykle prezentujesz się z klasą.
– Oppa? – spytała Hyejin, posyłając mężowi zdumione spojrzenie.
Jisung uśmiechnął się do niej nerwowo i objął ją ramieniem.
– Kochanie, poznaj Park Noori. To dzięki niej w moim klubie pojawiają się najlepsi DJ'e – Noori zmierzyła towarzyszkę szefa obojętnym spojrzeniem. – Noori, to Hyejin. Moja kochana żona, o której tyle ci opowiadałem.
– Naprawdę? Och, musiałam o tym zapomnieć przez te wszystkie imprezy w Las Vegas – zaśmiała się Park, robiąc minę niewiniątka. – Pójdę przywitać się z pozostałymi.
Hyejin patrzyła na odchodzącą dziewczynę, odczuwając ogromną złość, która nie miała żadnego związku z jej długimi, szczupłymi nogami i czerwoną sukienką, idealnie przylegającą do jej ciała.
Gdy Jisung powitał ostatniego gościa, uderzyła go z łokcia w brzuch i odwróciła tyłem do gości. Nie chciała, by ktokolwiek był świadkiem ich kłótni.
– Co miały znaczyć słowa tej całej Noori? – spytała, nie spuszczając wzroku z męża. – O jakich imprezach ona mówiła?
– O imprezach w Los Angeles. Przecież to oczywiste, że nie siedziałem całych dni w hotelu, prawda? Musiałem pojawić się na kilku imprezach we własnym klubie, by mieć pewność, że wszystko jest dopięte na ostatni guzik – odpowiedział, wywracając oczami. – Zamierzasz urządzać mi teraz sceny zazdrości?
– A co ona tam robiła?
– Upewniała się, że Jaejin jest odpowiednią osobą, która będzie w stanie ściągnąć do klubu znanych DJ'ów. Ona zna się na tym najlepiej, więc nie mogło jej zabraknąć.
– Szkoda, że nie powiedziałeś mi o tym, że ktoś ci będzie towarzyszył.
– Musiało mi to wylecieć z głowy.
– Musiało skoro zamiast zwracać się do ciebie po imieniu, mówi „oppa". Najwyraźniej jesteście ze sobą blisko.
Nie zamierzała dłużej kontynuować tej rozmowy, dlatego bez słowa ruszyła w stronę gości, chcąc czym prędzej znaleźć się jak najdalej od Jisunga. Nigdy nie ukrywał przed nią wyjazdu z którymś z pracowników, więc nic dziwnego, iż istnienie Park Noori ją zaniepokoiło. Nie dość, że była od niej młodsza, ładniejsza to jeszcze Jisung pozwalał mówić jej do siebie „oppa", gdzie żaden z pracowników nie mógł się z nim aż tak spoufalać. Nawet Jisoo nigdy nie przyszło do głowy, by zwracać się tak do swojego szefa!
Zajęła miejsce przy okrągłym stoliku tuż obok Jaerima. Cieszyła się, że na każdym stoliku położono karteczki z imionami gości, dzięki czemu nie musiała martwić się tym, iż spędzi czas w niechcianym towarzystwie. Szkoda tylko, że nie mogła Jisunga wyrzucić do innego stolika.
– Coś się stało? – spytał Jaerim, posyłając Semi ukradkowe spojrzenie.
– Nie. Czemu? – Hyejin upiła wino z kieliszka, uważnie obserwując swojego męża, który wdał się w rozmowę z jakimś mężczyzną.
– Para bucha ci z uszu i wyglądasz, jakbyś miała kogoś za moment zabić.
Semi patrzyła na przyjaciółkę, nie potrafiąc nadążyć za jej humorami. Raz wylewała łzy, nie potrafiąc poradzić sobie ze śmiercią dziecka, by później do wszystkich się uśmiechać albo siedzieć ze wściekłą miną. Miała ogromną nadzieję, iż jej umysł zdoła sobie poradzić z bólem i nie nabawi się przy tym żadnej depresji. Naprawdę się o nią martwiła.
Cisza trwała do momentu, aż Jisung nie przysiadł się w końcu do ich stolika.
Hyejin widząc męża, w końcu odpowiedziała na pytanie Jaerima.
– Niejaka Noori nazwała przy wejściu mojego męża „oppą"! – Zacisnęła palce na widelcu z taką siłą, że aż zbielały jej knykcie. – Nazwała „oppą" swojego szefa!
Jisung westchnął, pocierając dłonią zmęczone oczy.
– Proszę cię, nie rób scen.
– Dobrze. W takim razie zauroczę któregoś z twoich gości i poproszę, by nazywali mnie swoją „nooną", skoro to nic takiego.
– Połamałabym Jaerimowi nogi, gdyby pozwolił jakiejkolwiek dziewczynie tak się nazywać – wtrąciła Semi, stając w obronie przyjaciółki, choć Jisung był jej równie bliski. – W końcu jest moim mężem, a do żonatych facetów nie powinno tak się zwracać.
– Nigdy nie pozwoliłbym się innej dziewczynie tak nazywać – odparł od razu Jaerim.
– Jisung najwyraźniej przez te ciągłe imprezowanie w Los Angeles zdążył zapomnieć, że ma żonę – dodała wściekła Hyejin, ukradkiem zerkając w stronę radośnie uśmiechającej się Noori. Dziewczyna siedziała zaledwie dwa stoliki za nimi, przez co musiała oglądać jej twarz. Najchętniej wyrwałaby jej włosy z głowy za okazany jej brak szacunku. Nawet głupi by zauważył, że zamierzała z nią rywalizować!
Jisung odłożył czerwone menu. Wziął dłoń Hyejin w swoją i oznajmił:
– Powiem Noori, żeby nigdy więcej się tak do mnie nie zwracała. Dobrze?
Na ustach Hyejin pojawił się uśmiech pełen satysfakcji.
Skinęła głową i wróciła do przeglądania menu, chcąc zamówić coś pysznego. Ubolewała nad tym, że będzie musiała uważać z alkoholem, jednak nie chciała po pijaku się rozkleić i powiedzieć wszystkim o swoim zmarłym dziecku. Pomimo uśmiechu, bardzo to przeżywała i ciężko jej było skupić myśli na czymś innym. W dodatku zaczynała widzieć w każdej młodej kobiecie zagrożenie, choć dotychczas była pewna uczuć swojego męża.
Nigdy nie urządzała scen zazdrości. Dlaczego ktoś taki, jak Park Noori musiał to zmienić?
Dostrzegając spojrzenie Noori, wbite w plecy jej męża, zmarszczyła groźnie brwi. Doskonale wiedziała, co jej chodziło po głowie i nie mogła uwierzyć, iż ta wstrętna dziewucha nie odwróciła wzroku, gdy napotkała jej spojrzenie. Zamiast tego uśmiechnęła się i skinęła do niej głową.
– Bezczelna małpa – wysyczała przez zęby, ponownie skupiając wzrok na menu.
Jaerim posłał Semi pytające spojrzenie, na co ta wzruszyła ramionami. Jedynie Jisung przypuszczał, do kogo były skierowane te słowa, ale nie zamierzał nawet rozpoczynać tematu. Odkąd wrócił, Hyejin zachowywała się bardzo dziwnie, a on nie miał najmniejszej ochoty na kłótnie. Dlatego też zdecydował się później porozmawiać z Noori. Nie chciał dawać Hyejin powodów do zazdrości. W końcu była dla niego najważniejsza, a fakt, iż zapomniał wspomnieć jej o obecności Noori na wyjeździe, rzeczywiście mógł popsuć ich relacje. A przecież nie miał niczego do ukrycia, ponieważ nic go nie łączyło z tą dziewczyną. Nic, prócz pracy.
Gdy kelnerzy postawili na wszystkich stołach zamówione posiłki, Jisung wstał i podziękował wszystkim za przybycie. Oczywiście nie zapomniał podziękować również Hyejin za wsparcie oraz miłość, dzięki czemu nieco spotulniała, chętnie się do niego przytulając.
To był ich wieczór i nic nie było w stanie go popsuć. Nawet drobna sprzeczka.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top