❦ Rozdział 03.
– Przepraszam.
Hyejin starła z policzków łzy, słysząc głos Jisunga. Była pewna, że już dawno zasnął, zmęczony po przyjęciu, ale najwyraźniej nie potrafił spać. Tak samo, jak ona.
Po powrocie wymienili ze sobą zaledwie kilka zdań, ponieważ nie miała najmniejszej ochoty na dłuższą rozmowę. Wciąż była zła o Noori, która próbowała co chwilę znaleźć się u boku Jisunga, gdy tylko odchodził od stolika. Oczywiście rzekomo została upomniana, gdy nazwała go po raz kolejny „oppą", jednak zważywszy na brak zmiany w jej zachowaniu, Hyejin szczerze w to wątpiła. Nic nie mogła poradzić na to, że głupie myśli krążyły po jej głowie i odnosiła wrażenie, iż tę dwójkę coś łączy.
Niechętnie odwróciła się w stronę męża, jednak nie spojrzała mu w oczy. Leżeli w łóżku, przykryci miękką kołdrą, choć było bardzo ciepło. Oboje należeli do zmarzluchów, przez co nawet w lecie przykrywali się pod samą szyję. Hyejin spała nawet w skarpetkach, z czego Jisung uwielbiał swego czasu żartować.
– Przepraszam za to, że nie powiedziałem ci o Noori – kontynuował, widząc, że kobieta nie zamierza się odezwać. – Naprawdę o tym zapomniałem. Miałem tyle rzeczy na głowie, że byłem pewien, iż o wszystkim ci powiedziałem. Nigdy nie chciałem, byś poczuła się zagrożona. Przysięgam.
Chwycił ją za rękę, pewien, że się odsunie. Nic takiego się nie stało, co pozwoliło mu wierzyć, iż konflikt za moment się skończy. W chwili, gdy usłyszał jej płacz, zrozumiał, iż mógł ją zranić swoim zachowaniem bardziej, niż mógł przypuszczać.
– Chcesz mi powiedzieć, że to nie przez nią zadzwoniłeś do mnie tylko sześć razy? – Musiała zadać to pytanie. Nie mogła się powstrzymać. – To nie przez ciągłe imprezowanie z nią o mnie zapomniałeś?
– Oczywiście, że ona nie ma z tym nic wspólnego! – oburzył się, zirytowany jej podejrzeniami. – To tylko mój pracownik. Bierzesz w ogóle pod uwagę fakt, że niewiele sypiałem w Los Angeles, a jest tam zupełnie inna strefa czasowa, niż tutaj? Wiele razy chciałem do ciebie zadzwonić, ale zdawałem sobie wtedy sprawę z tego, że tutaj jest noc i nie chciałem cię budzić.
– Przysięgasz?
– Przysięgam! – Gdy w końcu spojrzała w jego oczy, wyciągnął w jej stronę dłonie. – Przytul się. Tak długo cię nie widziałem, a odkąd wróciłem, tylko się sprzeczamy.
Hyejin z bólem serca się w niego wtuliła, ledwie tłumiąc szloch. Myślała, że jego bliskość da jej ukojenie, a zamiast tego przyniosła więcej cierpienia. Każdy jego dotyk sprawiał, iż przypominała sobie o dziecku i miała ochotę płakać. Podświadomie czuła, że byłoby jej łatwiej, gdyby wyznała mu prawdę, ale nie chciała go ranić. Nawet jeśli zaczynała mieć obawy co do ich małżeństwa i czuła się dla niego niewystarczająco dobra, chciała, by do samego końca pozostał szczęśliwy. Nie mogła pozwolić, by i on pogrążył się w rozpaczy, dlatego trwała w kłamstwie, udając, że świetnie sobie radzi.
– To moja wina. Nie wiem, co się ze mną dzieje – odezwała się w końcu, gładząc palcami umięśniony tors mężczyzny. – Widzę, że nawet w Las Vegas nie odpuszczałeś siłowni.
– Muszę dbać o siebie, by moja żona zawsze patrzyła na mnie z pożądaniem.
Hyejin podniosła się na łokcie, patrząc na niego z powątpiewaniem.
– Naprawdę chodzi ci o mnie, a nie o te wszystkie młode pracownice, które masz pod sobą?
Jisung wywrócił oczami, przyciągając ją do siebie.
– Gdybym cię nie poznał, wciąż byłbym kawalerem. Jesteś dla mnie idealna i nikogo innego nie chcę. – Pogładził ją po włosach, przymykając powieki. – Dlatego przestań płakać i śpij. Chciałbym cię jutro gdzieś zabrać.
– Gdzie?
– Niespodzianka. Śpij, Hyejin. Musisz być zmęczona.
Była zmęczona ciągłym kłamaniem i udawaniem, że wszystko jest okey. Pragnęła zaszyć się w jakimś pokoju i nie wychodzić z niego, dopóki ból po utracie dziecka nie minie. Szukała nawet pomocy na portalach internetowych, rozmawiając z kobietami, które były po podobnych przeżyciach, jednak w ten sposób tylko sobie szkodziła. Przy Jisungu udawała szczęśliwą albo czepiała się go o pierdoły, oskarżając o zdradę, a w nocy wylewała morze łez, dając upust prawdziwym emocjom.
Nie wiedziała, jak długo jeszcze tak pociągnie. Potrzebowała pomocy, ale nie chciała o nią prosić.
– Kocham cię – wyszeptała, przymykając powieki, spod których wypłynęły łzy.
– Też cię kocham, Hyejin.
Na świecie istniała rzecz, którą Jisung kochał najbardziej, zaraz po Hyejin: samochód. Dlatego też nie słuchał próśb żony, gdy chciała zaoszczędzić na aucie i wybrać jakiegoś starego grata, który po roku by im się całkowicie popsuł. Bez jej wiedzy wyjechał z salonu sportowym Porsche 918 Spyder w czarnym kolorze. Największą jego zaletą był otwierany dach, który obecnie rozwiewał jego włosy na wszystkie strony.
– Musisz przyznać, że ten samochód jest genialny – odezwał się, zerkając na żonę przez okulary przeciwsłoneczne.
Pogoda tego dnia była przepiękna. Idealna na piknik i poprawę humoru Hyejin. Choć starała się uśmiechać, widział, że coś ją trapiło. Dlatego też dzisiejszy dzień zamierzał poświęcić na okazywaniu jej swojej miłości.
– I bardzo drogi – odparła, przygniatając fruwające włosy dłońmi. Żałowała, że nie założyła na głowę czapki, do której próbował przekonać ją Jisung. Zaczynała mieć dość dłuższych włosów i zaczęła tęsknić za krótkim bobem, któremu była wierna przez lata.
– Obiecałaś, że nie będziesz mówić dziś o pieniądzach – przypomniał jej, zmieniając pas na lewy.
– Przepraszam. Możesz mi powiedzieć, dlaczego nie mogliśmy iść do najbliższego parku, żeby zrobić piknik, tylko musimy gdzieś jechać samochodem?
Niespodziewanie ujrzała tabliczkę, oznaczającą, iż znaleźli się w Gunpo. Jej rodzinnym mieście.
Oszołomiona patrzyła na męża, a ten uśmiechnął się szeroko, nie spuszczając wzroku z drogi.
– Sana i Jaebum wrócili dzisiaj w nocy z wakacji. Pomyślałem, że obecność siostry poprawi ci humor.
Odwróciła wzrok, ukradkiem ścierając z policzków łzy. Nie miała pojęcia, że Sana wróciła już do Korei i szczerze mówiąc, sama nie wiedziała, czy spotkanie z siostrą dobrze jej zrobi. Bała się, że na jej widok całkowicie się rozklei i opowie jej o wszystkim, co ją trapiło. W końcu siostra była jej bardzo bliska. Tak samo, jak brat, który żył sobie w Stanach i zdawał się o niej zapomnieć.
Jisung uszanował ciszę, dochodząc do wniosku, że właśnie tego Hyejin obecnie potrzebowała. Miał ogromną nadzieję, iż spotkanie z młodszą siostrą sprawi, że odzyska swoją radosną żonę, która nie chciała powiedzieć mu, co ją trapiło. Naprawdę nie chciał patrzeć na jej cierpienie.
Jisung i Jaebum kopali w piłkę, śmiejąc się przy tym tak głośno, że było ich słychać nawet z daleka. Wyglądali jak dzieciaki, które w końcu mogły wyrwać się ze szkoły i trochę się rozerwać.
Sana cieszyła się, że ta dwójka znalazła ze sobą wspólny język. Dzięki temu wszyscy spotykali się w swoim gronie z uśmiechami na ustach, a sprzeczki pojawiały się tak rzadko, iż szybko o nich zapominali.
Dziś jednak było inaczej. Choć Hyejin powitała ją pięknym uśmiechem, gdy tylko Jisung zszedł z koca, pogrążyła się we własnych myślach, całkowicie zapominając o jej obecności. Oznaczało to, iż Kang miał prawo się martwić. Jej siostra dzieliła się z nim wszystkimi zmartwieniami, więc dziwotą było, iż tym razem próbowała przed nim coś zataić.
– Wszystko w porządku? – spytała, chwytając za zielone jabłko. Widząc pytające spojrzenie siostry, dodała: – Widzę, że coś cię trapi. Jestem twoją siostrą. Wiesz, że możesz mi ufać?
Nie musiała mówić nic więcej, by Hyejin się rozpłakała. Była krucha niczym szkło, przez co niewiele potrzebowała, by roztrzaskać się na maleńkie kawałeczki. Z każdym kolejnym dniem miało być jej łatwiej, więc dlaczego czuła się coraz gorzej? Dlaczego udawanie szczęśliwej nie wychodziło jej z taką łatwością jak kilka lat wcześniej? Próbowała wmówić sobie, że przecież tak naprawdę nigdy nie ujrzała swojego dziecka, nie usłyszała jego płaczu, nie poczuła dotyku, więc w gruncie rzeczy nie powinna nad nim tak rozpaczać, ale nie potrafiła tego zrobić. Nie wiedziała, czy to przez wzgląd na fakt, iż nigdy nie zostanie matką, czy aborcję, której musiała się poddać. Niby nie zrobiła nic złego, w końcu dziecko było martwe i lekarz musiał wyciągnąć je z jej brzucha, a mimo to czuła się strasznie.
– Nie byłam w stanie dać życia mojemu dziecku. Zmarło w drugim miesiącu ciąży – powiedziała w końcu, dławiąc się własną śliną. Gdy zdołała się uspokoić, starła gniewnie łzy z policzków, nienawidząc siebie za to, że powiedziała Sanie prawdę. Była zbyt słaba, by samotnie sobie z tym poradzić. – Chciałam, żeby to była niespodzianka, dlatego nikomu o tym nie wspomniałam i czekałam na powrót Jisunga. Niestety dziecko tego nie dożyło. Lekarz powiedział, że nigdy nie zostanę mamą.
– Tak bardzo mi przykro.
Sana przytuliła siostrę, czując gulę w gardle. Widok załamanej siostry ranił jej serce, a fakt, iż nie była w stanie jej w żaden sposób pomóc, wszystko pogarszał. Sama pragnęła za jakiś czas zostać matką, dlatego nie potrafiła wyobrazić sobie, jak musiała czuć się Hyejin ze świadomością, iż nigdy nie urodzi dziecka. Oddała całą swoją młodość dla rodzeństwa, a teraz nie mogła powiększyć własnej rodziny. To było cholernie niesprawiedliwe.
– Może z nami zagracie? Będzie zaba... – Jaebum umilkł, słysząc szloch Hyejin. Zamarł w miejscu, z przerażeniem patrząc na swoją dziewczynę, która kazała mu wrócić do Jisunga.
Jeszcze nigdy nie widział płaczącej Hyejin, a znał ją już jakiś czas. Sana myślała, że Jisung niepotrzebnie się martwił, ale najwyraźniej miał ku temu powód. I to dość poważny.
Podbiegł do kopiącego piłkę mężczyzny ze smutną miną.
– Hyejin płacze. Raczej z nami nie pograją.
Jisung spojrzał w stronę koca z bolącym sercem.
– Próbowałem z nią porozmawiać i dowiedzieć się, co stało się podczas mojej nieobecności, ale nie chce ze mną o tym rozmawiać – wyznał. – Nigdy nie mieliśmy przed sobą tajemnic, więc dlaczego teraz to się zmieniło? Przecież wspierałbym ją bez względu na wszystko.
Jaebum westchnął, otaczając mężczyznę ramieniem.
– Kobiet nie da się zrozumieć. Ilekroć jestem pewien, że w końcu zrozumiałem Sanę, ona wyskakuje z jakimś fochem i każe mi się domyślić, co zrobiłem źle.
– Jae, ale Hyejin nie ma kobiecego focha – zauważył Jisung. – Ona jest czymś zdołowana, a ja nawet nie wiem, jak jej pomóc.
– Masz rację. Sam nigdy nie widziałem płaczącej Hyejin i kompletnie nie wiem, jak odnaleźć się w tej sytuacji – przyznał, siadając na trawie. – Poszedłbym po piwo, ale chyba lepiej im nie przeszkadzać.
Jisung usiadł naprzeciwko chłopaka, posyłając mu smutny uśmiech.
– Lepiej nie. Powiedz mi, jak idzie sprawa z twoimi oświadczynami?
Jaebum skierował wzrok ku niebu, unosząc wysoko ręce.
– Prędzej piorun we mnie trafi, jak Sana zgodzi się na jakikolwiek ślub – oznajmił wyraźnie zrezygnowany. – Ilekroć wspominam o ślubie, ona każe mi znaleźć sobie jakąś inną naiwną panienkę. No i jak widzisz, wciąż ubiera te przeklęte dresy i szerokie koszulki.
Jisung mimowolnie roześmiał się, widząc jego zbolałą minę.
– Całe szczęście, że Hyejin ubiera się kobieco. Nienawidzę kobiet w dresach – przyznał Kang, marszcząc zabawnie nos.
– Ja też, a mimo to straciłem głowę dla Sany. Jak to możliwe? – Przetarł załamany powieki, zerkając na swoją dziewczynę. Kochał ją całym sercem, jednak wciąż nie potrafił przeboleć faktu, iż nie zgodziła się odświeżyć swojej garderoby. W jej szafie nie dało się znaleźć choć jednej sukienki. Same dresy, dżinsy, krótkie spodenki i jakieś koszulki z dziwacznymi nadrukami.
– Gdy człowiek kocha, nie zwraca uwagi na takie pierdoły. Po prostu się do nich przyzwyczaja.
Jisung odwrócił wzrok od dziewczyn, gdy Hyejin odkleiła się od siostry. Nie chciał, by zauważyła, że uważnie jej się przypatrywał. Miał szczerą nadzieję, iż rozmowa z siostrą jej pomoże. Być może dojdzie do wniosku, że powinna z nim porozmawiać o tym, co ją bolało? Liczył na to, ponieważ nie wyobrażał sobie związku opartego na tajemnicach, czy też kłamstwach.
– Może wrócimy do gry? – zaproponował, podnosząc się na nogi.
Chciał zająć myśli czymś innym, dlatego nie pozwolił Jaebumowi na chwilę zastanowienia, momentalnie biegnąc w stronę bramki chłopaka, zrobionej z dwóch patyków.
– Ej, to nie fair! Jeszcze nie wstałem! – Krzyk Jaebuma rozniósł się po całym parku.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top