III

15.10.2028 but we were dancing, dancing with our hands tied  

To są urywki roztrzaskujące się w niepamięć. Nie kojarzę nic oprócz chwili, w której przygwoździłem go do ściany i zacząłem całować niecierpliwie w usta. Pachniał wanilią, dymem i życiem, życiem- tak bardzo pragnąłem je na nowo poczuć.

Czułem, że to zmierza w złym kierunku, kiedy jego ręka zaczęła zsuwać moje jeansy po środku kuchni, do której go zaprowadziłem. 

"Chcę cię pieprzyć." szepcze mi tak blisko ucha, że przeszły mnie dreszcze. "Na stole." 

Oddaję się mu z pełną świadomością, że to nie jest mój dom. Mimo że jestem pijany to wszystko wydaje się niewystarczające.

Przesunąłem dłońmi po jego barkach, odwracając go tak, żeby pozycja pozwalała mi ocierać się o niego żarliwiej, mocniej, intensywniej.

"Louis? Louis co..." zapalone światło razi mnie momentalnie oczy. Jednym okiem widzę jak Harry, który stoi w progu patrzy się na mnie i nowo poznanego chłopaka z opadniętą szczęką.

Mój boże.... 

on wygląda idealnie nawet po nagłym przebudzeniu się, kurwa jakim cudem, matko naturo, jakim cudem stworzyłaś coś tak nieskazitelnego, że w jednej chwili mam ochotę odepchnąć tego chłopaka, zamoczyć rękę we włosach Harry'ego i kochać go i pieprzyć w tym samym czasie

Wyjmuję rękę z bokserek Jima i w ciszy obserwuję jak Harry nie umie się ruszyć z miejsca.

"Um." Styles spuszcza wzrok na swoje kapcie, opierając się ramieniem o ścianę. "Żartujesz sobie ze mnie?"

"Kurwa" odsuwam się od Jima, uderzając mocno ręką w twarz. "Ja pierdole. Jim, sorry, idź już, sorry." prowadzę go do drzwi i zamykam je zanim, zdąży się pożegnać. Co ja właśnie zrobiłem? Co ja...

"Harreh, przepraszam." jęczę, osuwając się na ziemię. "Nie powinienem go tu przyprowadzać, ale samo się nasunęło, przepraszam. Jestem idiotą, potrzebowałem wypieprzenia."

Harry milczy, wciąż stojąc w tym samym miejscu co ówcześnie. Błądzi wzrokiem po stole, o który rozbierałem chłopaka i męczy swoimi zębami wargę.

"Powiedz coś."  proszę słabym głosem, a wszystko wokół mnie wydaje się niewyraźne. "Cokolwiek."

"Co by było, gdyby Alexis was przyłapała?" jest tym co wypowiada jako pierwsze. Ma małą zmarszczkę między brwiami. "Pomyślałeś o tym chociaż przez chwilę? Czy jesteś pierdolonym egoistą?"

"Harry...." mówię płaczliwie, zakrywając twarz dłońmi. "Jestem taki pijany, Harry."

"Nie obchodzi mnie to!" podchodzi bliżej i patrzy na mnie z pogardą. "Nie masz żadnych pohamowań nawet kiedy dostajemy od życia drugą szansę ty ją zwyczajnie chcesz spierdolić!"

"Nie myślałem trzeźwo" tłumaczę, pocierając mocniej twarz, byle nie widzieć jego miny, byle nie widzieć tego spojrzenia. To wszystko bolało. "Nie chcę już nikogo pieprzyć, przysięgam, nie chcę już nikogo, nikogo, Harry, weź mnie stąd." ukrywam twarz między kolanami. "Weź mnie do góry i wybacz. Proszę."

Przez dłuższy moment siedzę w taki sposób, pochłonięty w płaczu, który dusił mnie od środka. Czułem się chujowo, potrzebowałem kogoś do uczepiania się. Nie, nie potrzebowałem kogoś, potrzebowałem kogoś kto mnie zna.

Harry wzdycha nade mną.

"Nie płacz." mówi, przytulając do swojego boku moją głowę. Umiejscawia się na ziemi i przytrzymuje mnie.

"Harry jak mamy żyć razem, Harry." zanosząc się potężnym szlochem, trzymam się kurczowo białego t-shirtu bruneta. 

"Nie wiem." odpowiada. "Czy to dlatego się upiłeś? Martwisz się tym?"

Milczę.

"To się nie skończy dobrze." 

"Podejrzewam." głaszcze mnie we włosach, przeczesując pasmo za pasmem. "Ale wszystko jest przed nami."

"Wolałbyś..." pociągam nosem, zerkając na niego. Oczy szczypią mnie od zaschniętych łez. "Wolałbyś przyłapać mnie z innym facetem czy sam mnie wypieprzyć?"

Czuję jak na te słowa ciało Harry'ego się spina. Zastyga w bezruchu.

"Louis-" kręci głową. "Zabieram cię na górę. No już. Idziemy spać, tak?"

"Nie odpowiedziałeś."

"Odpowiedziałem." zapewnia, pomagając mi powstać. 

"Nieprawda."

"Nie odpowiedziałem." 

"I?"

"To jest moja odpowiedź."

***

15.10.2028 (13:35)

Budzę się okryty pledem. Otwieram powoli oczy i próbuję się obrócić, kiedy piorunujący ból zaczyna rozwalać mi czaszkę. Poruszenie za mną sprawia, że przez chwilę przestaję cierpieć. 

Harry patrzy na mnie z niepewnością, a jego ręka wciąż spoczywa na moim brzuchu. Uświadamiam sobie, że nie tyle co spaliśmy r a z e m to jeszcze na łyżeczkę.

Ale to jeszcze nie wszystko. Ja byłem małą łyżeczką. Ja.

Nie mówimy nic. Staram się zachować spokój i nie dać swoim myślom ruszyć z miejsca. Chociaż to cholernie trudne. Wprawdzie niemożliwe.

Unoszę się lekko, a Harry zabiera dłoń zaraz niezręcznie się nią drapiąc po nosie. Oboje jesteśmy jedynie w bokserkach. I to nie jest tak, że nie pamiętam ostatniej nocy, ale z pewnością nie pamiętam niczego co się wydarzyło po tym jak Harry nakrył mnie z Jimem.

"Przynieść ci tabletkę, miskę...wodę?" 

Kręcę krótko głową. 

"Chcesz pogadać?" pyta, delikatnie przysuwając się do mnie. "Lou."

Unoszę dłoń jakbym go zatrzymywał i znowu kręcę głową. Nie chcę rozmawiać. Nie chcę nic teraz wiedzieć, czuję, że mam mętlik i pulsują mi skronie.

"Nie wiem na ile pamiętasz, ale-" wzdycha, przecierając twarz. "Jeśli pamiętasz i chcesz o tym zapomnieć to nie mam zamiaru do tego wracać. Byłeś pijany, więc."

Spoglądam na niego bez wyrazu. Nie pamiętam kurwa. Co niby mogłem zrobić? Nie sądzę, żebyśmy uprawiali seks. Musi mu chodzić o coś innego.

"Nie zamykaj się w sobie." Harry wychyla się w moją stronę i prostym gestem chwyta mój nadgarstek. " Dam ci czas, ale proszę cię, staraj się do mnie mówić. Nawet pojedynczymi słowami."

"Ok." szepczę, a Harry potakuje z ulgą i puszcza mnie wolno.

Schodzę z łóżka i zarzucam na siebie szlafrok. Czuję na sobie jego wzrok, kiedy obserwuje mnie, wciąż leżąc na łóżku.

-

"Tato, wychodzę na spotkanie." 

Alexis zakłada akurat buty i pakuje do torebki telefon. Potakuję na to głową i włączam ekspres.

"Nie masz nic przeciwko?"

"Nie." 

"A tata Harry?"

Wzruszam ramionami.

"Pokłóciliście się?" momentalnie zaciskam oczy. Graj, Louis, graj. 

Na szczęście w tym momencie pojawia się Harry, który zatrzymuje się na wpół kroku i przejmuje pałeczkę.

"My? Nie, kochanie." odpowiada nonszalancko "Gdzie idziesz?"

"Spotykam się ze znajomą."

Po ostatnim razie Harry wyluzował i każda chęć wyjścia Alexis była akceptowana. Wiedziałem, że znowu spędzimy wspólnie dzień. Przez całą ich rozmowę kompletnie się nie skupiam. Potrafię się tak wyłączyć, że nawet nie dochodzi do mnie dźwięk ich głosu. Popijam łyk za łykiem kawę i modlę się, żeby mi przeszło. Żebym przestał czuć się źle.

Alexis w końcu wychodzi, a Harry sięga po kubek mojej kawy i wypija z niego połowę. 

"Dzięki." mówi z kpiącym uśmiechem, ale gdy nie widzi u mnie poprawy humoru jego uśmiech zaczyna opadać. "O czym myślisz?" przysiada się obok mnie. Przed zejściem na dół spiął swoje włosy różową bandaną i dawno nie widziałem niczego bardziej uroczego. Chciałem go dla siebie i to bolało. Chciałem mu wiązać bandanę tak jak za dawnych czasów. 

"Nie wiem." wgapiam się w resztkę kawy. "Co zrobiłem w nocy?

"Ze mną?"

"Z tobą." 

"Powiedziałeś, że potrzebujesz się ze mną potulić." wyznaje ot tak, masując swój bark. "Byłeś w opłakanym stanie."

"Więc z litości mnie przytuliłeś..."  w moim głosie zaczyna się budować złość, którą Harry wyczuwa. Od razu przejmuje inicjatywę.

"Nie z litości, Louis." prycha, opuszczając głowę. "Nie zrobiłbym niczego przeciwko sobie."

Fakt. Harry pilnował swoich granic jak chyba żaden człowiek, którego znam. Był także szczery do bólu, kiedy przestał mi mówić, że mnie kocha wiedziałem, że naprawdę ma to na myśli. 

"Co byś chciał dzisiaj porobić?" pyta zaglądając do lodówki. Stoi przed nią dłuższą chwilę i przegląda półki. "Musimy zrobić zakupy...chyba, że pójdziemy do restauracji. Miałbyś ochotę, Lou?"

Czuję się coraz dziwniej. Harry zawsze proponował randkę w restauracji po kłótni. W taki sposób chciał naprawić szkody i wszystko omówić. 

"Nie jestem głodny."

Harry trze swoje oczy wyraźnie poirytowany.

"Okay, Louis, czemu jesteś uciążliwy? Chcę tylko pogadać i no nie wiem poprawić z tobą stosunki, a ty to ciągle utrudniasz. Jak nie jesteś pijany to przestajesz kontaktować albo się kłócimy, co do chuja mam z tobą zrobić?"

"Nie bez powodu wzięliśmy rozwód." odpowiadam.

Harry śmieje się, ale nie dosięga to jego oczu.

"Nie bez powodu? A jaki był powód?" przechyla głowę. "Bo z tego co pamiętam byliśmy przez chwilę w słabszym miejscu i po prostu się poddałeś. Nie było konkretnego powodu, dlaczego się rozeszliśmy."

"Zapomniałeś o swojej pracy, Styles? O tym jak mnie potraktowałeś? Jak częściej gadałeś o swoim szefie niż o czymkolwiek innym?!" zwracam się w jego stronę, a jego oczy powiększają się z sekundy na sekundę. "Kłóciliśmy się o wszystko! To dla ciebie nie jest wystarczający powód?"

Za każdym razem jak się kłóciliśmy, nozdrza Harry'ego wyraźnie się powiększały. To samo działo się teraz. 

"Kochałem cię debilu." wyznaje, a jego spojrzenie jest na skraju płaczu, nieobecne. Gdy to widzę sam mam ochotę się rozpłakać. Nie słyszałem tych słów od ponad pięciu lat. "Cokolwiek by się nie działo, miałem nadzieję, że nasza miłość to wytrzyma."

"Zrobiłem ci przysługę." mówię łamiącym się głosem i są to słowa, które zdecydowanie uderzają bruneta w serce. Odsuwa się.

"Wychodzę. Będę z Zaynem w klubie jakbyś mnie szukał."

Po czym faktycznie to robi, zostawiając mnie samego z pustym kubkiem po kawie.

Przez lata  naszej znajomości mieliśmy wspólnych przyjaciół. Harry poznał mnie z Zaynem, a ja poznałem Zayna i Harry'ego z Niallem. Tworzyliśmy zgrany zespół dopóki nasz rozwód nie podzielił nas znowu na dwie pary. Mulat pozostał wierny Stylesowi, a Niall mi. Szczerze przyznaję, że brakowało mi wspólnych spotkań, wypadów na wakacje i partyjek w monopoly.

W ogólnym rozrachunku nie widziałem Zayna od czterech lat. Pamiętam jak pewnego razu wpadłem na niego w sklepie i obrzucił mnie nienawistnym spojrzeniem dającym do zrozumienia, żebym się do niego nie zbliżał. Więc tak też zrobiłem.

Ale teraz, teraz, czuję nagły przypływ adrenaliny. Z tego powodu wygrzebuję z szafy firmową koszulę Harry'ego i uwydatniające pośladki spodnie. Postanowiłem pójść do klubu i rozpierdolić tam system, tak.

Przed wyjściem zostawiam na stole liścik Alexis, że wyszedłem z tatą na randkę. 

Idealnie.  

***

Parność i zapach alkoholu wymieszany z seksem rozprzestrzenia się po całym klubie. Uwielbiam te klimaty, przyprawiały mnie o nadzieję i chęci do działania. W czasie rozglądania się  za Stylesem i Malikiem wpadam na trzy osoby, które puszczają do mnie oczko albo zachęcająco szturchają mnie w bok. Gdybym był tutaj w innym celu z pewnością wykorzystałbym ich subtelne zaloty. 

Ale nie jestem. Więc przedzieram się przez masę tańczących ludzi i docieram do ulubionego miejsca Harry'ego. Oh, tak, miał takie. Boks położony najbardziej w rogu tuż przy toaletach. Umawiał się tam ze mną i przyjaciółmi wielokrotnie na piwo. 

Był zbyt oczywisty i kiedy zacząłem się zbliżać do ich stolika Harry już na mnie patrzył. Ten zajebany dupek wiedział, że sobie nie odpuszczę. Nawet nie udaje zaskoczenia, tylko kopie Zayna pod stołem i znowu zwraca twarz w moją stronę. Chłopak odwraca się do mnie i na samo przywitanie wywraca oczami.

"Zayn."

"Tomlinson." syczy, upijając piwo. 

"Miło cię widzieć." 

Dosiadam się miejsce obok Harry'ego i skanuję niezmienną twarz mojego dawnego przyjaciela. Czy ten człowiek naprawdę wygląda tak samo jak pięć czy dziesięć lat temu? Naprawdę kurwa? 

"Chciałbym powiedzieć to samo." prycha. "Nie zajęło ci to nawet dwadzieścia minut. Przegrałem zakład przez twoje zdesperowane dupsko."

"Zakładaliście się o to kiedy przyjdę?" oburzam się, na co Harry wzrusza ramionami, a uśmiech wywołuje kratery w jego policzkach. "Skąd mogliście to wiedzieć?"

"Nie znamy cię od dzisiaj." odzywa się Harry i przesuwa w moją stronę drink. Mój ulubiony drink. Wow, do czego to doszło.

"Harry opowiedział mi o waszym teatrzyku." 

Zayn ma talent do mówienia o wszystkim z tym samym wyjebaniem wypisanym na twarzy. Nigdy nie wiesz czy żartuje czy bierze cię na poważnie czy ma ochotę cię opluć.

"I? Jakieś rady?"

"Są prostsze sposoby na wrócenie do siebie." nie mruga. "Wiesz?"

"Nie mam w planach powrotu do tej chrapiącej pizdy." zapewniam i mam dość, ponieważ Harry prawie krztusi się ze śmiechu. "Cała ta akcja jest organizowana dla dobra naszej córki."

Zayn kręci pobłażliwie głową.

"Jesteś mistrzem wmawiania sobie rzeczy."

Harry odchrząkuje zagapiając się na mnie odrobinę dłużej.

"Chwila...Czy to moja koszula?" nie do końca w to wierzy. Potakuję. "Kiedyś nie chciałeś w nich chodzić nawet po domu." 

"Czasy się zmieniają, H." wtrąca się  Zayn. "Teraz zależy mu na twojej uwadze to ubiera te pstrokate szmaty."

"Ej!" krzyczymy oboje w tej samej chwili.

"Nie ubrałem tego dla niego. Po prostu leżała na wierzchu."

"Miałem ją na górnej półce, Louis." śmieje się. "Musiałeś stanąć na taborecie, żeby w ogóle ją znaleźć."

"Wypraszam sobie." warczę. "Wisiała na wieszaku."

Zayn uśmiecha się pod nosem, przechylając butelkę między ustami.

"Wiesz co będzie najśmieszniejsze? Kiedy ty i Harry będzie żyć sobie tym udawaniem, w końcu wymknie się to spod kontroli i wyładujecie to swoje napięcie seksualne-"

"Nic takiego się nie wydarzy." ucinam, poprawiając swoją grzywkę. "Więc przestań dopowiadać."

Mulat ma kamienną twarz, kiedy kontynuje to co zaczął.

"- wyładujecie je, tak, Alexis uwierzy, że się kochacie i jest z wami lepiej niż kiedykolwiek i nagle bum-"

"Nie mów tego." ostrzega Harry, ciężko oddychając. Spoglądam na niego ze zdziwieniem. Czy oni wszyscy są pijani? Kurwa?

"-bum, Alexis odzyskuje pamięć. Koniec." 

Harry przegryza wargę i wygląda jakby w tym momencie to on zamknął się w sobie.

"Jesteś takim chujem, Malik." nie potrafię tego ładniej ująć. Zayn ma to gdzieś. "Nie mamy zamiaru się zejść, a to, że Alexis odzyska pamięć jest naprawdę mało prawdopodobne."

"Okay... w takim razie przyjmijmy wersję, że Alexis nie odzyskuje pamięci." jego oczy przechodzą z Harry'ego na mnie, mroczne i pełne złości. "Macie zamiar udawać przez całe życie małżeństwo? I myślicie, że to udawanie nie zaprowadzi was do prawdziwych uczuć? Macie mózg, czy odebrali go wam w czasie rozwodu?''

Żaden z nas nie potrafi odpowiedzieć na to pytanie. Przełykam ciężko ślinę.

"Nie wychodzimy tak daleko w przyszłość..." mamrocze Harry. "Na razie jest tak i...tyle."

"Przestalibyście się zachowywać jak dzieci w końcu. Podjęliście decyzje, z której teraz nie możecie już się wycofać, więc albo zaczniecie nad sobą pracować albo po prostu wyznajcie Al prawdę, na miłość boską, chcecie powtórki z rozrywki, kiedy jakimś cudem się dowie?"

"Nie dowie się." upijam drink do końca. "Wszystko będzie dobrze."

"Pomyśl chociaż przez chwilę, Tomlinson." Zayn nachyla się w moją stronę. Odsuwa na bok kieliszek, chwyta moją dłoń i stuka paznokciem obrączkę, którą wczoraj odebraliśmy ze sklepu. "To jest gra, a ty źle ją rozgrywasz. Myślicie, że nowe obrączki rozwieją wszystkie wątpliwości, a wasza córka jest głupia? Alexis jest jedną z mądrzejszych dziewczyn jakie zdołałem poznać. Widać, że to nie wasza krew." pauzuje. "Miałem z nią kontakt przez cały czas, kiedy was nie dopuszczała."

"Co proszę?" Harry spina się, nerwowo się śmiejąc. Od razu przestaje. "Utrzymywałeś kontakt z naszą córką i nic mi nie powiedziałeś?"

"Prosiła żeby pozostało to między nami." tłumaczy prosto, opierając się o siedzenie. "Byłem jej bliższy niż wy, widziałem ją z dziewczynami, widziałem ją w dole i szczęśliwą. I wiecie co? Alexis potrzebowała obojgu z was, a wy, idioci, nie wykonaliście żadnego ruchu, by ją odzyskać. Jeśli tym razem planujecie rozwalić ją psychicznie tak samo jak wtedy to radzę trzymać się ode mnie z daleka."

Trudno powiedzieć co dokładnie czuję, ale już wtedy wiem, że nie odezwę się przez najbliższe godziny. Zayn nie żartował i Zayn nam do cholery groził.

"Uważam, że nie postąpiłeś fair." mówi Harry, nie potrafiąc zapanować nad swoją mimiką twarzy. "Jesteśmy przyjaciółmi, Malik, a ty spotykałeś się z nią po kryjomu."

"Zdarza się. To co wy zrobiliście było tysiąc razy gorsze."

Układam twarz w swoich dłoniach i przymykam na chwilę oczy. Boże. Zayn był bliższy mojej córce niż ja. Z wszystkich osób akurat on.

"Louis, idziemy stąd." czuję jak Harry popycha mnie przed siebie i ściska za ramię. "Chodź."

Pomaga mi wstać i przeprowadzić przez zatłoczony klub. Już dawno nie widziałem go tak wkurzonego, przez całą drogę  targa mną i odczuwam, że nie mam już nad sobą kontroli, jestem bez sił i wiem, że Harry na mnie krzyczy.

Albo krzyczy ogółem. 

"POTRZEBUJĘ ŻEBYŚ KONTAKTOWAŁ! NIE MOŻESZ SIĘ ZAMYKAĆ ZA KAŻDYM RAZEM GDY PRZYTRAFIA SIĘ COŚ NIEKOMFORTOWEGO!"

Spoglądam na niego, oddychając niespokojnie po czym zatrzymujemy się przy wejściu do klubu. Harry'ego włosy wchodzą mu do ust, a oczy ma ściągnięte w złości.

"NIC NIE POWIESZ? NIC?"

Kręcę głową na skraju płaczu. Harry spostrzega moją słabość i odwraca się na chwilę, żeby nabrać kilka wdechów i wydechów. Przy następnej próbie spojrzenia na mnie, wydaje się spokojniejszy.

"Porozmawiamy w domu." mówi i zostawia mnie z tyłu w poszukiwaniu auta.

-

Po powrocie spotykamy Alexis w salonie, oglądającą Netflixa. Wpycha sobie do buzi popcorn i wyleguje się na całej kanapie.

"Halo!"krzyczy i pauzuje odcinek by do nas podejść. Harry posyła mi ostrzegawcze spojrzenie. "I jak tam na randce?" podśpiewuje uwieszając się na ramieniu Stylesa.

"Um- super?" uśmiecha się niezręcznie, poprawiając swoją koszulę. "Zabrałem tatę do kina."

"Na czym byliście?" dopytuje, dołączając z nami do pokoju. Rozpinam tam swoje spodnie i przebieram się w dresy, słuchając jednym uchem jak Harry wymyśla serię następnych kłamstw.

"Ilekroć z wami rozmawiam między wami jest coś dziwnego." mówi córka w kompletnym niezrozumieniu. Zaczepia ręce w kieszeniach jeansowej kurtki. "Jakby....spędzacie razem czas, ale nie jesteście z tego zadowoleni albo wracacie w złym humorze."

"Wydaje ci się." zapewnia Harry, nie patrząc jej w oczy. "Jak było na spotkaniu?"

"Byłam z Malisą." po wypowiedzeniu tych słów od razu zyskuje nasza uwagę. Alexis spuszcza głowę z małym uśmiechem. "Powiedziała mi, że miałam tendencję do tworzenia relacji przez internet, z dziewczynami?"

Harry nabiera głębokie powietrze i przysiada na krześle.

"Przez internet?" jego głos jest słaby. 

"Tak, ale..." marszczy brwi. "Żadna z tych przyjaźni nie przetrwała. Chodziłam też do psychiatry?"

Nie jesteśmy pewni czy jest to pytanie czy stwierdzenie. Przełykam ciężko ślinę.

"Jesteś pewna, Al? Nic o tym nie wiedzieliśmy." szepczę, poklepując na łóżku miejsce obok siebie. Blondynka dołącza i złącza swoje dłonie, utrzymując wyraźny dystans.

"Podobno tak."milczy przez dłuższą chwilę. "Miałam depresję, nie wiedzieliście o tym?"

"Co?" Harry kuca przed nią, śledząc wzrokiem jej twarz. "Kochanie, musisz wiedzieć, że wiele rzeczy przed nami ukrywałaś. Nie mieliśmy wpływu na to co robisz i-"

"Czemu miałabym przed wami coś ukrywać?" w jej tonie jest coś nieprzyjemnego. Zaciskam usta.

"Bo przed amnezją często...um"

"-zamykałaś się przed nami." dokańczam. "Miałaś gorsze chwile, ale nigdy nie podejrzewaliśmy, że to coś poważnego."

Alexis wbija z całej siły paznokieć w nadgarstek.

"Jeśli chcesz załatwimy ci psychiatrę choćby na jutro." mówi Harry, a ja przytakuję na każde jego słowo. "Tylko powiedz czego potrzebujesz."

"Staram się odnaleźć." szepcze. "Nie wiem....nie wiem co ze sobą zrobić. Przeglądam strony z mojego komputera i... nie rozumiem ich, nie utożsamiam się z nimi." pociąga nosem i złącza palce z moimi i z Harrym. "Te wszystkie strony kucharskie, diety, tumblry, które mam zapisane, twitter.... nie widzę w tym wszystkim siebie."

"Amnezja mogła cię zmienić jako osobę, skarbie. Tak mi przykro."

"Wiem. Tak jest. Chwilami mam ochotę wrócić do bycia dzieckiem. Obejrzeć jakąś bajkę i przestać się tym wszystkim martwić."

Uśmiecham się na samą myśl. Pamiętam jak gdy była mała robiliśmy swoje wieczorki na maratony filmów z Disneya. Wracaliśmy z Harrym wcześniej z pracy i zajdaliśmy smakowe prażynki przytuleni do naszej małej kruszynki.

"To co proponujesz królewno?" pytam, a Harry zerka na mnie z iskierkami w oczach. "Idziemy oglądać Piotrusia Pana?"

Jej śmiech jest wystarczającą odpowiedzią.

-

W czasie wspólnego wieczoru dzieje się wiele sytuacji, które przerasta moje oczekiwania. Alexis wtula się w Harry'ego, a dłoń mojego byłego męża uczepia się na mojej i gładzi ją przez większą część bajki. Widok złączonych rąk przyprawia mnie o fale uczuć, których nie potrafię powstrzymać. To wszystko jest takie czułe. Nawet jeśli jest udawane dodawało mi niepotrzebnej otuchy.

Chrapnięcie wyrywa nas z transu; blondynka skuliła się u boku Harry'ego i uczepiła się dłonią jego koszulki. Można by było powiedzieć, że nadrabialiśmy stracone lata dzieciństwa właśnie teraz.

"To była jej ulubiona bajka." szepcze zataczając krąg na mojej wewnętrznej stronie dłoni. "Prawie każdej nocy czytałem jej ją przed snem. Pamiętasz jak nazywała cię swoim piotrusiem? I pytała czy możecie razem uciec do nibylandii?"

Przygryzam łagodny uśmiech.

"Tak. Chciała być dzwoneczkiem." Harry patrzy się na mnie smutno i długo. Miał sentyment do takich wspomnień i pamiętam, że uwielbiał obserwować jak Alexis dorasta. 

"Boże jak ona urosła." 

"Niby tak, ale wciąż jest tą samą Al. Spójrz na nią, H." 

Włosy córki opadają kaskadą pomiędzy jego uda, jej duże oczy przymykają powieki, a kombinezon, który na siebie włożyła przypominał na zabój śpioszki. 

"Jakbyśmy w ogóle nie byli w przyszłości."

"Zawsze przypominała mi ciebie." wyznaje niespodziewanie, rozprostowując moją dłoń. Ściśnięcie w sercu spowalnia mój odbiór wydarzeń. "Przejęła twoje cechy i nie powiem, że to nie utrudniło procesu dojrzewania-" chichocze "Uwielbiam jej poczucie humoru... myślę, że jest twoim klonem, dlatego jest taka skryta."

"Myślisz, że też po mnie cierpiała na..." Harry zaprzecza zanim zdążę dokończyć zdanie.

"To przez nasz rozwód popadła w depresję. Tak mi się przynajmniej wydaje."

Jest to logiczne, ale nie przekonuje mnie myśl, że jedynie to wpłynęło na jej psychikę. Było coś jeszcze. Coś o czym nie mieliśmy żadnego pojęcia.

"Chciałbym to wszystko naprawić."mówię przy czym ściskam mocniej dłoń Harry'ego i ignoruję jego natarczywe spojrzenie. "Dać jej to na co zasługiwała od początku, poświęcić więcej czasu i...wskazać drogę, która by ją nie zawiodła." czuję, że zaraz się rozpłaczę. "Ona nie wygląda na szczęśliwą, chociaż często się śmieje. Jest mi przykro. Przykro, bo...nigdy nie podejrzewałem, że znajdziemy się w takim punkcie."

"Co masz na myśli?"

"Powinniśmy dać sobie wtedy szansę zamiast brać rozwód." moje serce tonie, tonie w łzach i bólu. Harry wzdycha, wgapiając się w napisy końcowe. "Przepraszam cię."

Jeszcze nigdy nie brzmiałem tak żałośnie, równocześnie nigdy nie czułem się tak chujowo jak teraz.

"Trochę na to za późno, Lou." Harry puszcza moją dłoń i delikatnie wygrzebuje się spod ciała Alexis. Powolnym krokiem wchodzi schodach, sprawdzając telefon. 

Nie ogląda się za siebie tak jak go o to prosiłem kilka lat temu.






















Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top