Rozdział 6

Moje nogi, jakby na chwilę odmówiły mi posłuszeństwa. Poczułem, że na moment świat stanął w miejscu. Że Michael go zatrzymał. Zatrzymał świat, wraz z moim sercem, które biło między innymi dla niego.

Najgorsza jest ta myśl, że Mikey mógł robić to już długi czas, lecz ja byłem na tyle ślepy, żeby machnąć tylko ręką na jego (być może) przypudrowany nadgarstek.

Czuję się jak sparaliżowany. Jakby nawet najmniejszy krok, miał spowodować zaraz zawał mojego - i tak już rozdartego - serca.

I wtedy on to zrobił.

Odsunął żyletkę od nadgarstka, a jego cenna niczym złoto krew zaczęła się lać wraz z łzami droższymi od najrzadszych brylantów.

Nie wytrzymałem.

Poczułem słone łzy na moich policzkach i wtedy, jakby ta „zła" klątwa zniknęła i odzyskałem możliwość poruszania się. Wybudziłem się z transu, w którym dziwiło mnie to, że czerwonowłosy chłopak nie zdążył poczuć mojej obecności w jego pokoju.

Zamknąłem za sobą drzwi, by uniknąć zbędnych światków (Caluma i Ashtona), którzy wytykaliby mi to, że to przez moje romanse, Michael to zrobił.

Podbiegłem do łóżka, na którego brzegu siedział chłopak, opierając się o jego drewnianą ramę. Upadłem na kolana. Wtedy dopiero Clifford zauważył, że tu jestem. Spojrzałem na niego z żalem w oczach, podczas gdy on jak najszybciej wyciągnął słuchawki, by skupić całą swoją uwagę na mnie.

-Po co tu przyszedłeś? - załkał cicho chłopak, co rozerwało mi serce, a łzy już teraz swobodnie i bez ograniczeń spływały po moich bladych policzkach.

-Dlaczego.. Dlaczego ty to zrobiłeś? - spytałem, a raczej próbowałem, co raczej marnie mi wyszło. Było to jedynie zająknięcie, którego nawet ja po części nie rozumiałem.

Próbowałem złapać za jego skaleczoną rękę, lecz nie było mi to dane, poprzez ciągłe odsuwanie się Michaela.

Teraz najchętniej chciałbym wziąć rękę czerwonowłosego i zastosować jakieś magiczne zaklęcie, aby nie bolało, albo rana w ogóle zniknęła z bladej ręki chłopaka.

Mike wzruszył ramionami, ślepo patrząc przed siebie.

-Och.. Luke.. - odezwał się zachrypnięty Michael. – Chyba jeszcze nigdy nie zostałeś odrzucony. Nie miałeś obiecywanych niestworzonych rzeczy. Nie wierzyłeś ślepo w każde słowo pijanego kumpla. W każde jego zapewnienie, że cię kocha. - ostatnie zdanie wyszeptał prawie niesłyszalnie, bojąc się, że ktoś oprócz nas może to jeszcze usłyszeć.

Zdawał się prawie wcale nie przejmować ręką, z której coraz bardziej sączyła się krew.

Wstałem i ściągnąłem z siebie bluzę, sięgając po rękę chłopaka. Ustąpił, zamiast się szarpać, co mogło by się zdarzyć. W końcu to Michael Clifford. Nie zapominajmy o tym.

Zawiązałem szczelnie bluzę wokół rany, tamując mały krwotok.

-Przepraszam. - szepnąłem – zdaję sobie sprawę z tego jak bardzo zjebałem. To był błąd, że się z nią umówiłem.

Wziąłem zakrwawioną żyletkę i podałem Michaelowi.

-Kiedy to się zaczęło? - spytałem siadając na białej pościeli obok nóg chłopaka.

Czerwonowłosy wziął głęboki wdech, po czym zaczął opowiadać przyglądając się żyletce.

-To było wtedy.. na jednej z tych imprez. Nie należałeś do trzeźwych. Poszedłeś do toalety i długo cię nie było. Poszedłem za tobą, do tego jebanego kibla, a tam co? Jęki, jakbyś podnosił ciężarówkę. Ba! Pociąg. Chyba seksualny. Spojrzałem na jedną z kabin, spod której wystawały długie, czerwone szpilki. Wtedy nie musiałem już nic więcej wiedzieć. Po prostu laska robiła ci loda. Wróciłem do stolika, do którego przyszedłeś niecałą minutę później i nachlałeś się tak bardzo, że przepraszałeś drzwi, że na nie wpadłeś. Wtedy mówiłeś „Michael, świata poza tobą nie widzę!". Od tamtej pory uświadomiłem sobie, że kłamałeś. - przetarł oko i odgarnął sobie włosy z czoła.

-Kochałeś mnie? Ty.. ty czujesz coś do mnie? - spytałem zbliżając się trochę do chłopaka.

-Nie zarobiłbyś, gdyby zatrudnili cię jako detektywa .– zaśmiał się słabo.

Westchnąłem cicho i położyłem rękę na brzuchu Mike'a „podając" mu ją.

-Jeśli cię zraniłem, to proszę cię. Zrób to samo co zrobiłeś sobie. - szepnąłem patrząc na żyletkę w dłoni chłopaka.

-Nie mogę, Lukey. Nie umiem zadać ci bólu. - westchnął Mike, obracając metalowe narzędzie w palcach.

-Jeśli ja ci zadałem ból, to zrób to samo. - załkałem, podsuwając bliżej żyletki moją trzęsącą się rękę.

-Nie potrafię zrobić krzywdy komuś na kim mi zależy. - pokręcił przecząco głową.

-Nie powinno ci na mnie zależeć. Jestem tylko głupim śmieciem, który rani wszystkich dookoła, bo widzi tylko czubek swojego nosa!

-Jesteś najwspanialszą osobą, Luke. Nie mogę nic ci zrobić, bo nadal cię kocham.- odłożył żyletkę na szafkę nocną i złapał mnie za rękę. - nawet jeśli miałoby być to tylko głupie zauroczenie, to jesteś dla mnie wyjątkowy i nie mogę ci tego zrobić

-Mikey.. Ile razy cię zawiodłem.. Ile razy zadałem ci ból.. Gdy teraz na to patrzę z twojej perspektywy, to brzydzę się siebie. - powiedziałem nie spuszczając wzroku z jego ręki, której palce opiekuńczo pocierały moje kostki. – jest coś, co mógłbym dla ciebie zrobić za te wszystkie cierpienia, wiem że to jest..

-Pocałuj mnie. - szepnął Michael, unosząc lekko brwi.

Takiej odpowiedzi się nie spodziewałem.

Wszedłem na Michaela, opierając się na zgiętych nogach, umieszczonych po obu stronach jego bioder. Pochyliłem się lekko nad leżącym chłopakiem i opierając się o jego klatkę piersiową musnąłem jego usta. Były takie miękkie w porównaniu do moich- wiecznie szorstkich z zimnym, metalowym kolczykiem. Mike złapał za moje policzki, przez co poczułem materiał mojej bluzy na twarzy. Pogłębił pocałunek. Zassałem mocniej jego dolną wargę, na co usłyszałem gardłowy jęk uznania od Michaela. Clifford wplótł palce w moje włosy, lekko za nie ciągnąc. Oderwaliśmy się od siebie, ale nasze twarze dalej znajdowały się bardzo blisko. Niebezpiecznie blisko. Nasze nierównomierne oddechy wypełniły teraz cały pokój.

Położyłem się obok chłopaka z czerwonymi włosami.

-Możemy tak żyć. - westchnął Mike. – Trzeba tylko uważać na Jenny.

-Mhm. - mruknąłem potwierdzając słowa Michaela.

Taak.

Zrobiłbym wszystko dla tych namiętnych pocałunków.

Zrobiłbym wszystko dla Clifforda.

~~~~~~~~

Oni są tacy słodcy *.*

Aż zaa :D

Do rzeczy.

Dziękuuuję Wam wszystkim za komentarze, wyświetlenia i gwiazdki.

Nie będę opowiadała „ile to dla mnie znaczy" czy coś takiego, bo wiadomo, że każdy komentarz albo gwiazdka motywuje ^.^

Rozdział jest pisany w nocy więc za wszystkie błędy i idk co jeszcze przepraszaaam :D

No to miłej nocy, albo miłego dnia :D Niech Muke będzie z Wami! ^.^





Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top