49

Wspomnienie Wooyunga

Jego życie wydawało się być idealne od początku do końca. No właśnie, tylko tak to wyglądało. Jego rodzice byli zgranym i kochającym się małżeństwem. Wiele nawet sądziło, że nawet jakby kłócili się nie wiadomo jak często ich miłość i tak zwycięży nad wszystkim. I taka była prawda. Dlatego też, gdy tylko dowiedzieli się iż będą mieć dziecko, czuli niewyobrażalną radość. Wszystko z dokładnością przygotowali i czuli jak ciąża zbliża ich do siebie. 

Gdy nadszedł dzień narodzin, byli bardzo podekscytowani, jednak okazało się, że Wooyoung był wcześniakiem. Żaden z lekarzy nawet nie wspomniał o możliwych komplikacjach, zapewniając, że wszystko jest bezpieczne. Do czasu.. 

*

Rodzice dumnie wychowywali swojego synka, myśląc już o jeszcze większym powiększeniu rodziny. Jednak póki co chcieli skupić się na zaopiekowaniu małym synkiem. I faktycznie w wychodziło im to znakomicie. Gdy Woo był malutki, przeprowadzili się od pobliskiej, małej dzielnicy, chcąc by nie było dużego ruchu. A przede wszystkim by dla ich dziecka było bezpiecznie i cicho. Nawet jeśli przez to dłuższej nie było jego ojca, to matka z babunią idealnie się nim zajmowali. Chociaż tato chłopaka, starał się jak tylko mógł poświęcać im tyle uwagi ile był w stanie. Specjalnie nawet babcia ze swoją siostrą przyjeżdżały, prawie codziennie by pomóc w opiece. Chociaż już wtedy kobieta była chorowita. Ale czego nie robi się dla swojego wnusia? 

Przez pierwsze pięć lat chłopczyk dostawał to co powinien. Oboje z rodziców dawało mu głównie miłość i uczyło jak być dobrym człowiekiem. Faktycznie wtedy rodziciele byli przykładnymi i kochającymi się ukochanymi. Nawet jego ojciec słynął z swojej delikatnej, ale stanowczej natury. Zawsze był wyrozumiały i pomagał innym. Nie robił niczego na pokaz, a wręcz niektórzy uważali go za kontrowersyjną osobę, przez jego wstawianie się na przykład za homoseksualistów, co wtedy było nie do pomyślenia. Ale wszystko co dobre zawsze szybko się kończy, a piękna bajka zmienia się w najgorszy koszmar 

Rok później jego mama zachorowała na raka piersi. Lekarze nie dawali jej najmniejszych szans. Sześciolatek czuwał cały czas przy niej i pomagał kobiecie jak tylko mógł. Cóż, wychowała go na uczciwego, miłego o złotym sercu synka, który swoją energią i przyjemną aurą, zarażał dobrym humorem każdego. Dlatego też, kobieta nawet nie smuciła się. Była pewna, że jej skarb będzie pod dobrymi rękami...

Faktycznie tak było. W dzień śmierci i później pogrzebu, ojciec troszczył się o swojego jedynego potomka. Tulił go i zapewniał, że sobie poradzą. Ale wszystko zaczęło się zmieniać, gdy minął miesiąc od tego przykrego zdarzenia. Na samym początku zaczął olewać Wooyounga, następnie zaczął być dla niego chłodny i zimny. Gdy Woo miał koło trzynastu lat zaczął mu za kary dawać strasznie ciężkie roboty. Nie raz musiał zostawać w mroźną noc na dworze w samych spodenkach czy krótkim rękawku, albo za jedzenie dawał mu kocią karmę, czy głodził go. Zaczął mu również powtarzać co dzień: "Nienawidzę cię", " To przez ciebie moja ukochana nie żyję" "Zabiłeś własną matkę", " Dlaczego się urodziłeś?"

Wooyoung wszystko brał do siebie i przyjmował to na klatę. Cały czas sądził, że po prostu tatuś nie może się pogodzić z śmiercią mamusi, a nie że naprawdę tak myśli. Chociaż wszystko się zmieniło, gdy zaczął podnosić na jego rękę. Codziennością stało sie dostawanie za nic paskiem po plecach, czy uderzenia w miejscach, gdzie nie widać śladów. 

Któregoś dość słonecznego, wiosennego dnia, Woo wracał ze szkoły, chcąc pochwalić się ojcu tym, że dostał bardzo dobrą ocenę z matematyki. Oczywiście z pomocą Yeosanga, z którym się przyjaźnił i czasem uciekał od koszmaru z domu. Bardzo sobie ufali i czasem nawet i zachowywali się jak prawdziwe rodzeństwo. Jednak nigdy by nie przypuszczał, że w własnym domu, jego ojciec wstrzyknie mu do krwi mocne leki nasenne i odda go handlarzom żywym towarem i alfonsowi.... 

*

Młody Wooyoung obudził się następnego dnia, gdy został oblany po twarzy lodowatą wodą. Od razu otworzył przestraszony oczy. Pierwsze co zobaczył to jak jego ręce były przywiązane do ramy łóżka. Tylko nie zwykłymi kajdankami, a przyklejonymi do niego kolcami, porównywalnymi do korony cierniowej, którą miał Jezus. Ból był niewyobrażalny, tak jak jego strach. Kolejną ujrzaną rzeczą przez nastolatka było dwóch mężczyzn, którzy lubieżnie jak zwierzęta oblizywali usta. Przypominali mu dziwie stwory, które zobaczyły swoją zdobycz i pożywienie. 

- No no widzę, że nasza zabaweczka się obudziła - powiedział, nieznajomy dla niego i ochrypnięty głos, jednak nie należał do tych osób, które stały przed nim

Za drzwi wyłoniła się kolejna postać. Posturą przypominał on faceta, co okazało się prawdą. Jego ramiona pełne tatuaży i po boku, na policzku blizna, była tak charakterystyczna, że wiedział iż nigdy jej nie zapomni. Przed nim stał we własnej osobie Kwangmin, wtedy nazywany "Psychopata Kwang". Był znany ze swoich tortur na ofiarach i to nie tylko po to by zdobyć informacje. Ale już samo znęcanie się psychiczne, czy fizyczne dawało mu niesamowitą satysfakcje. Nawet był zdolny nakłaniać cierpiętników do samobójstwa, a on z zadowoleniem przyglądał się temu, by później spalić te ciała. Był w stanie poświęcić całą noc na oglądaniu jak one płoną. 

- C-co??.. C-co... j-ja.. t-tutaj... r-robię?... - spytał się go drżącym głosem 

- Nie wiesz? Twój ojciec oddał nam cię, by zdobyć pieniądze, ale też i pozbyć się tego, który przyczynił się do śmierci jego ukochanej - zaśmiał się kpiąc, plując na niego 

- J-jak t-to?.... - mruknął bardziej do siebie, czując jak jego serduszko pęka na małe kawałeczki. 

- Aish nie mam ochoty patrzeć na tak obleśny widok, chłopaki zajmijcie się nim tak jak to robicie z nowymi. Tylko nie oszczędzajcie się - powiedział znudzony, dając im pole do popisu

Zaczął się wierzgać, próbować jakkolwiek wyrywać. Ale poskutkowało to tym, że całe jego nadgarstki były pokryte krwią. Na początku zaczęli Wooyounga okładać pięściami, nie omijając żadnego miejsca. Później batem uderzali każdy najmniejszy skrawek ciała nastolatka, rozrywając przed tym jego ubrania. Gdy zaprzestali, resztę czasu spędzili na brutalnym gwałceniu go, a szczególnie, gdy zaczynał wyć, czy krzyczeć z bólu .

*

I tak co noc, był gwałcony i wmawiano mu, że to on był powodem śmierci, utraty, jedynej osoby, która go kochała, czyli własnej matki. Nastolatek z dnia na dzień zaczynał w to wierzyć, czując, że jest nikim. Uważał, że był potworem. Dlatego nawet nie próbował się wyrywać. Jedynie, gdy go krzywdzili, siłą czy seksualnie, on tylko i wyłącznie płakał, wszystko biorąc na swoją klatę. Jako dziecko był wystarczająco silny psychicznie by nie zabić się, nawet jak wszyscy mu mówili by to zrobił. 

*

Gdy zaczął czuć, że jest na skraju, oni dali mu spokój. Zamknęli go w obskurnym, ciemnym, mokrym pomieszczeniu, narzucając na jego okaleczone i zniewieściałe ciało, stary koc. Jedynie jeden z ludzi Kwangmina, przychodził do niego, zostawiając mu małe kawałki jedzenia i wodę, by nie umarł. Nawet jeśli jego ciało składało się z samych widocznych kości, on nadal wierzył, że ktoś go znajdzie. Mimo, że sądził iż jest tylko śmieciem. 

Jednak pewnej nocy, we śnie ujawniła się mu jego matka. Długo z nią rozmawiał, płacząc i przepraszając za wszystko. Kobieta tuliła go do siebie i zapewniała go, że to nie jego wina. Przede wszystkim powiedziała mu:

"Skarbie to nie ty tutaj jesteś kimś okropnym, a twój ojciec. Nigdy przenigdy nie dawaj się tak traktować. Jesteś kimś wyjątkowym i  jedynym w swoim rodzaju. Kocham cię"

Tyle mu wystarczyło by zacząć walczyć. Gdy tamci przychodzili on im się przeciwstawiał. Potrafił pogryźć swoich oprawców, by później zostać pobitym, ale nie pozwolił im skrzywdzić się w sposób seksualny. Zaczął być waleczny i nauczył się ukrywać strach 

*

Sporo czasu minęło, aż w końcu Yeosangowi udało się odnaleźć przyjaciela. Narażał swoje własne życie by tylko uratować go. Ukradkiem wszedł do opuszczonego lokum, samo, gdy samochód wyjechał. Dzięki temu, że Wooyoung był zbyt słaby by samemu wyjść, chłopak mógł wejść na spokojnie do środka. Widząc w jakim strasznym stanie był jego przyjaciel, przeraził się. Jednak udało mu się wyprowadzić go z bunkru w ostatnim momencie. Wtedy też Kwangmin zobaczył pierwszy raz Yeosanga, ale przez to, że policja zjawiła się ułamek sekundy później nie miał czasu na zastanawianie się. 

Yeosang i babunia Woo, zajęli się biednym chłopakiem, który mimo bólu, uśmiechał się z wdzięcznością. Musiało wiele czasu minąć, miesięcy, a nawet i roku by chłopak wstał na nogi, zaczynając od nowa żyć. Wiedział, że jego siłą i nadzieja jest kochana babunia, która traktowała go od samego początku jak swoje dziecko. No i jego przyjaciel, Yeosang, któremu zawdzięczał życie.

Swoje nowe "ja" rozpoczął przeprowadzeniem się z starszą kobietą bliższej Sangiego. Dzięki temu też mógł przyjeżdżać do "domu" i ojca, robiąc porządki, czy po prostu obowiązki, które mu dawał. A w zamian dostawał od niego dość spore kwoty na życie, czy lekarstwa dla babci.


Hejo hejka moje liski 🦊🦊

Kolejny rozdzialik jest na prośbę _SongSooJin_, by poprawić jej jakoś humorek i dzionek. Dlatego to dla ciebie sun. Mam nadzieję, że spodoba ci się ♥️🥺😘

Przepraszam was za wszystkie błędy i postaram się by w sobotę, też był dodany rozdzialik ^^

Kocham was wszystkich 💜💙💛

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top